CZYTASZ = KOMENTUJESZ
(Proszę <3)
Nie odwracałam się, by na niego
spojrzeć, nie chciałam patrzeć mu w oczy i widzieć w nich szoku i bólu. To było
i tak zbyt wiele jak dla mnie. Wpadłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko.
Słyszałam jego dochodzące z dołu łkanie i wbiłam twarz w poduszkę, ale moje
uszy, chcąc nie chcąc, musiały przyjąć ten dźwięk. Ryczałam jak bóbr. Po mniej
niż pięciu minutach rozległo się pukanie do drzwi. Miałam to gdzieś, nie
potrafiłam teraz myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, co zrobiłam Harry’emu.
Jednakże osoba, która stała przed drzwiami musiała wiedzieć, co czuję i po
prostu weszła do środka, starannie zamykając drzwi, a potem przykucnęła przy
łóżku. Rozpoznałam perfumy Louisa. Najwyraźniej przyszedł tu, by mnie
pocieszać, gdy tylko skończył pocieszać Hazzę. Przez chwilę siedzieliśmy w
ciszy zakłóconej tylko naszymi oddechami i niewyraźnymi głosami dochodzącymi z
dołu. Tomlinson dobrze mnie znał i wiedział, ze potrzebuję teraz po prostu
chwili na przemyślenie wszystkiego. I rzeczywiście, mój mózg pracował na
przyspieszonych obrotach, przez moje myśli przewijały się dziesiątki obrazów,
chwil spędzonych razem ze Stylesem. Najpierw afera z Hayley i rzekomym
obmacywaniem jej przez Harry’ego, później pobyt Zayna w szpitalu i unikanie
mnie, potem pobicie, a teraz to – zostałam zmuszona z nim zerwać. Czemu? No
dlaczego tak naraz? W końcu Lou usiadł obok mnie i zaczął lekko gładzić mnie po
plecach.
- Czemu? – spytał po chwili. W jego
głosie nie było pretensji ani złości, nie miał do mnie żalu. Chciał po prostu
wiedzieć dlaczego.
- Musiałam. – odparłam. Zabrzmiało to
bardziej jak „mufiałam”, bo wciąż miałam twarz wciśniętą w materiał miękkiej
poduszki.
- Czemu? – powtórzył pytanie. „Why?” To
słowo rozbrzmiewało w mojej głowie niczym echo przez następne parę chwil,
potrzebne mi do sformułowania spójnej odpowiedzi.
- Paul. Zwyczajnie by mnie zwolnił, już
nigdy bym go nie zobaczyła. Wiesz, do czego jest zdolny.
- Tak. – przytaknął Louis. Już wszystko
rozumiał. Teraz było mu po prostu przykro, wiedziałam to.
- Tak bardzo mi przykro. – wyszeptał,
jakby na potwierdzenie moich słów. Po prostu mnie przytulił. Chciało mi się
płakać, ale zwyczajnie nie miałam na to siły. Nie miałam na nic siły, byłam po
prostu zmęczona. Chłopak podźwignął mnie do pozycji siedzącej i wytarł mi twarz
wyciągniętą z kieszeni chusteczką. Bezwiednie oparłam głowę na jego ramieniu,
oddychając miarowo, a on głaskał mnie po włosach. Nagle drzwi gwałtownie się
otworzyły, aż podskoczyłam. Do środka z pety weszli Zayn, Niall i Liam, a Lou
rzucił im gniewne spojrzenie.
- Co wy do cholery… - zaczął, ale Horan
gwałtownie mu przerwał.
- Och, Rebecca! Dlaczego, dlaczego to
zrobiłaś? On tak cię kocha i ja myślałem, że ty też, sorry, jeśli jestem
chamski, ale po prostu nie mogę, wiesz, jak on cierpi?! Co on przeżywa?! No
normalnie myślałem, że on tam zejdzie na zawał, zaczął ryczeć tak nagle i chyba
dostał palpitacji, potem poszedł się porzygać, strasznie mi go żal! – chłopak
wyrzucał z siebie tony słów i mówił tak szybko, że ledwo go rozumiałam. Czułam
narastający ból w klatce piersiowej i silny ucisk w sercu. Oddychałam coraz szybciej, miałam
wrażenie, że zaraz udławię się powietrzem –Wreszcie tak tępo opadł na kanapę i…
- Dość! – wydarł się Louis, najwyraźniej
rejestrując niepokojące zmiany w moim oddechu – Nie widzisz, jak ona się
czuje?! – przycisnął mnie mocniej do siebie.
- No na serio, Niall, chcesz ją
wykończyć? – ofuknął przyjaciela Liam, który już zorientował się w sytuacji –
Nie zauważyłeś, jak reaguje na te twoje opisy cierpienia Harry’ego?
- Co się stało? – spytał łagodnie Zayn,
podchodząc do mnie i przede mną kucając. Patrzyłam na niego ogłupionym wzrokiem
królika otoczonego przez myśliwych. Matko jedyna, do czego ja doprowadziłam?!
Jak mogłam go tak bardzo zranić?! Zrobiło mi się niedobrze.
- Modest. – mruknął Tomlinson, widząc,
że nie jestem zdolna do wydania z siebie jakiegokolwiek dźwięku – Higgins kazał
jej zerwać z Harry’m, albo ją zwolni i już nigdy więcej go nie zobaczy. A ona
go kocha.
- Och. – mruknął Niall – Przepraszam.
Wszyscy podeszli do mnie i mnie
przytulili. Poczułam się bezpieczna, czując ich lekki uścisk i ciepło ich ciał.
Zaskakujące wprost. Mój oddech zaczął powoli się wyrównywać, wtedy mnie
puścili. Uśmiechnęłam się blado.
- Idę z nim pogadać. – powiedziałam
cicho. Nie bardzo chciałam stawiać temu czoła, ale nie miałam wyboru. Dostałam
już wystarczająco dużo czasu, by nieco się uspokoić. Powoli wyszłam z pokoju i
zeszłam na dół. Harry siedział na kanapie i wyglądał na bardzo zranionego. Ku
mojemu zdziwieniu rozmawiał przez telefon.
- Nie! – jęknął – Nie mogę, to za bardzo
ją zrani. Tak, wiem. Nie obchodzi mnie to, skrzywdzę ją tym. Nie możesz! –
poderwał się nagle z miejsca i wtedy mnie zobaczył. Jego oczy (ponownie)
napełniły się łzami – Dobrze. – wyszeptał – Kiedy? Tak. Okay, wygrałeś! Już
jutro? Ech, dobrze. Ale pamiętaj, że robię to tylko dla niej! Mam to gdzieś, ja
nadal ją kocham! Nara. – rozłączył się.
- Rebecca? – zaczął niepewnie. O, nie,
nie mogę pozwolić na to, by żył w przekonaniu, że naprawdę z nim zerwałam dla
sobie tylko znanych powodów ani chwili dłużej!
- Nie. – przerwałam mu – Zaraz cię
wysłucham, ale najpierw ty posłuchaj mnie. Może to brzmi niewiarygodnie, ale
wcale nie chciałam kończyć tego związku. Bo chodzi o to, że… – zaczęłam mu
wszystko tłumaczyć, że Paul mnie zmusił i tak dalej. Nie wiem, czy to wypadło
dość przekonująco, ale starałam się, naprawdę. Kiedy zamilkłam, patrząc na
niego wyczekująco, Hazz się odezwał.
- Myślałem, że… - zaczął drżącym głosem
– Przepraszam.
- Nie. To ja cię przepraszam. –
wyszeptałam i po prostu się do niego przytuliłam. Nie miałam siły już niczego
mu tłumaczyć, to i tak było zbyt wiele.
- Teraz chyba moja kolej na newsy. –
stwierdził, nieco się ode mnie odsuwając. Chyba próbował się uśmiechnąć, ale
wyszedł mu z tego jakiś dziwny grymas.
- Bo wiesz… Nie jesteś jedyną osobą,
którą Paul straszył zwolnieniem cię. Powiedział mi, że mam udawać związek z
Kendall Jenner. Za jakieś dwa tygodnie mam pojechać z nią na randkę, a
następnego dnia rano iść z nią na spacer… Że niby dwa tygodnie po rzekomym
rozstaniu z tobą. On chyba lubi robić ze mnie męską dziwkę… - westchnął.
Zamurowało mnie. Kendall Jenner? Od razu pobiegłam na górę po laptopa, a gdy
wróciłam z powrotem na dół, włączyłam go i wpisałam w Google jej imię i
nazwisko. Zdjęcia, które zobaczyłam tylko mnie dobiły. Była naprawdę ładna.
Poczułam się zazdrosna. I nagle
dotarła do mnie kolejna, druzgocąca świadomość: Harry będzie musiał ją całować
i przytulać przed kamerami, a ich zdjęcia trafią na okładki gazet. Już widzę te
teksty w stylu: „Uff, Hazza i ta dziwka Collins w końcu zerwali!
#happyforever”. Krótko po pobiciu czytałam taki wpis na Facebooku: „I jak,
jesteście zadowolone z siebie?! Jak można być aż tak agresywnym?! Za co jej
nienawidzicie? Za to, że Harry jest przy niej szczęśliwy? A może za to, że ją
kocha? Zazdrosne? On i tak nigdy z wami nie będzie. Możecie ją pobić i zwyzywać, ale pomyślałyście o tym, że przy
okazji niewyobrażalnie wprost ranicie Hazzę, którego ponoć tak kochacie?
Jesteście żałośnie ślepe.” Byłam wtedy strasznie wdzięczna tej dziewczynie,
zwłaszcza że wiele osób przyznało jej rację. A teraz? Żadne wpisy mi nie
pomogą, nic mi nie pomoże, nic nie zmieni decyzji Paula. Spojrzałam na
Harry’ego. Te usta kiedyś były tylko moje. Teraz już nie są. Kendall Jenner…
Czułam do niej niechęć, chociaż bardzo się starałam nie mieć jej tego za złe.
- Tak bardzo mi przykro… - powiedział
cicho. Wtedy na dół zeszła reszta. Louis chyba szykował się do wyjścia, a Zayn
nawijał przez telefon.
- Nie, nie! Zielone, mają być ZIELONE!
Żadnych żółtych, wyłącznie zielone… - no tak, przygotowania do ślubu z Perrie.
- Gdzie idziesz? - spytałam Louisa.
- Z El do Starbucksa. – odparł,
zakładając dżinsową kurtkę.
- Miłej randki. – uśmiechnęłam się do
niego.
- Co tam? – spytał Niall mnie i Hazzę –
U was… okay?
- Higgins kazał mi udawać związek z
Kendall Jenner. – wypalił Harry bez zastanowienia.
- COO?! – Zayn się rozłączył, Louis
wypuścił but z dłoni, Liamowi szczęka opadła, a Niall po prostu podszedł do
Stylesa i go przytulił. Po chwili mieliśmy już zbiorowy uścisk, a on zawsze
mnie uspokaja. Wszystkie te prywatne i zawodowe (takie jak wyciek naszej płyty
tydzień przed premierą) beznadziejne sytuacje mnie wyczerpały, ale teraz czułam
się znów dobrze. Nawet pomimo Kendall Jenner.
- Kiedy masz… Zacząć? – zapytał
Tomlinson, obejmując przyjaciela ramieniem.
- Za dwa tygodnie. A jutro mam się z nią
spotkać i wszystko omówić.
- O której godzinie? – Malik uprzedził
mnie, zadając pytanie, które właśnie mi się nasunęło.
- Dwunasta. – mruknął. Zaraz, przecież…
Dwunasta! O tej godzinie Paul umówił mnie na wywiad!
- Jak on mógł?! – zawołałam nagle,
podrywając się z miejsca. Zaczęłam niespokojnie spacerować po salonie, w tę i z
powrotem – Wiedział, że będę chciała iść z tobą i nie chciał do tego dopuścić!
Jest podły, po prostu podły! Nic się nie zmienił, odkąd pierwszy raz go
spotkałam!
- Och, tak nam przykro. – powiedział
Liam – Ale jesteśmy z wami, możecie na nas liczyć.
- Właśnie. – przytaknął Zayn – Nie
martwcie się, będzie dobrze. – opadłam na kanapę i przytuliłam się do swojego
chłopaka.
- Ej, słuchajcie… - zaczęłam z wahaniem
– Czy któryś z was mógłby pójść ze mną jutro na ten wywiad? Chyba potrzebuję
wsparcia, bo jak mam mówić, że Harry i ja nie jesteśmy już razem, to…
- Ja z tobą pójdę. – powiedział od razu
Louis. Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Wiedziałam, że mogę na niego liczyć.
Ech, fajny prezent Paul mi dał na nadchodzące Święta… A, właśnie! Boże
Narodzenie! Prezenty, wizyta u rodziny i takie tam… Potem sylwester… No cóż,
bywa.
- A ja? Kto pójdzie ze mną? – spytał
Harry, patrząc na nas skrzywdzonym wzrokiem.
- Ja. – zaoferował się Zayn – Jak
będziemy wracać, to mam po drodze do Pezz.
- Dzięki, stary.
***
Starałam się nie rozpłakać. Louis tulił
mnie do siebie już od pół godziny, a ja cała się trzęsłam i zaciskałam dłonie w
pięści. Nie miałam ani krzty siły na ten wywiad, ale wiedziałam, że muszę go
udzielić.
- Spokojnie, shh… - Lou spojrzał na mnie
z troską – Przecież będzie dobrze.
- Nie będzie dobrze. – potrząsnęłam
głową. Nie kłócił się ze mną.
- No dobra, Rebecca, zaczynamy. –
stwierdziła Susan, redaktorka, która miała przeprowadzić ze mną wywiad. Od razu
przeszła ze mną na ty i w sumie nie miałam nic przeciwko temu.
- Okay. – westchnęłam. Kobieta
przysunęła jedno z krzeseł bliżej kanapy, na której siedzieliśmy ja i
Tomlinson. Na kolanach trzymała laptopa, by zapisywać wszystko, co powiem.
- No dobrze. A więc… - zadawała masę
pytań o jakieś błahostki i różne nieistotne sprawy, aż do chwili, w której
spytała o mój związek z Harry’m.
- My… Nie jesteśmy już razem. –
powiedziałam, a łzy w końcu zaczęły płynąć z moich oczu. – Proszę nie notować,
że płaczę. – dodałam. Zaczęłam opowiadać jej wcześniej skonsultowaną z
Paulem historyjkę o tym, że kłóciliśmy
się o coś tam, nie dogadywaliśmy się i zerwaliśmy, ale nadal utrzymujemy
przyjacielskie stosunki. Z każdą chwilą robiło mi się coraz bardziej niedobrze,
zwłaszcza, że miałam świadomość, iż masa ludzi to przeczyta, wszyscy się
dowiedzą. I się zacznie… Ukrywanie się, pokątne pocałunki, stanie jak najdalej
od siebie na scenie… Byłam wdzięczna Susan, gdy w końcu skończyła ten
beznadziejny, pełny kłamstw wywiad. Miałam dość.
- Chodź, wracamy do domu. – Lou pomógł
mi podnieść się z kanapy – Przy okazji podjedziemy po El, okay? Ostatnio
spędzałem z nią mało czasu i chcę jakoś jej to wynagrodzić.
- Jasne. Dzięki, że byłeś ze mną przez
cały czas.
- Przecież się przyjaźnimy, nie
zostawiłbym cię. – uśmiechnął się. Odpowiedziałam mu tym samym i ruszyliśmy w
stronę wyjścia z budynku redakcji „OK!”.
Eleanor wyglądała jak zwykle świetnie.
Kiedy tylko wsiadła do samochodu, objęła mnie, powiedziała, że wszystko będzie
dobrze i stwierdziła, że zawsze mogę do niej dzwonić jakby coś, a ona postara
się mi pomóc i mnie wesprze. Zdziwiła mnie tym, bo w sumie słabo się znamy i
rozmawiałam z nią tylko parę razy, ale podobała mi się w niej ta życzliwość. Z
niecierpliwością czekałam na moment, w którym zobaczę Hazzę, żebym mogła
dowiedzieć się czegoś na temat jego udawanego związku z Kendall Jenner. W
czasie jazdy opowiedziałam El o wszystkim ze szczegółami – o szantażu Higginsa,
udawanym zerwaniu i pseudozwiązku Stylesa. Wiedziałam, że mogę na nią liczyć.
Gdy w końcu dotarliśmy do domu, praktycznie wybiegłam z auta i wpadłam do
środka jak burza. Hazz siedział na kanapie i gadał z Niallem i Liamem. Na mój
widok urwał w pół słowa.
- Cześć… - powiedział cicho – Ona kazała
ci powiedzieć, że jej przykro, że przeprasza i że wcale nie chce być przyczyną
rozpadu naszego związku, ale jeśli by się nie zgodziła to Paul znalazłby jakąś
inna dziewczynę. I jeszcze poprosiła mnie, żebym ci to dał. – wyciągnął w moją
stronę jakąś kartkę. Widniał na niej ciąg cyfr – zapewne numer do Kendall.
- Zabierz to sobie, nie chcę tego. – bez
wahania odrzuciłam propozycję posiadania w swym inwentarzu numeru panny Jenner
– Mam gdzieś jej numer i jej przeprosiny. Przy najbliższej okazji powiedz jej,
że dopóki zamierza obściskiwać się z moim chłopakiem, to może sobie wsadzić w
dupę swoje gówno warte przeprosiny. – nie chciałam być aż tak obcesowa, ale
byłam po prostu zmęczona i zdenerwowana, a to, że Kendall Jenner jest przykro
niewiele mi pomaga. Wszyscy patrzyli na mnie ze zdziwieniem, zaskoczeni byli
szczególnie chłopcy, bo wiedzieli, że na ogół tak się nie zachowuję.
- Och, przepraszam. – westchnęłam,
siadając obok Harry’ego i wtulając się w jego bok – Jestem po prostu
podenerwowana.
- Myślisz, że jest mi łatwo? – spytał
Harry z żalem w oczach – Wcale nie chcę tego robić, ale nie mam wyboru. Wiesz,
że to ciebie kocham…
- Tak, wiem. – szepnęłam. Lou i El
poszli na górę, Liam stwierdził, że zadzwoni do rodziców, a Niall poszedł
zatweetować do fanek. I tym oto sposobem ja i Hazz zostaliśmy sami. Pocałowałam
go w usta, wlewając w ten pocałunek cały swój żal, ból, przygnębienie i smutek.
***
Czas płynie szybko, zbyt szybko. Nim się
obejrzałam minęły dwa tygodnie. Patrzyłam na ich zdjęcia w samochodzie i
zbierało mi się na płacz.
To tak na dobry początek.
Na tych zdjęciach było doskonale widać,
ze Harry nie jest szczęśliwy. Nie wiem, jak ludzie mogą tego nie zauważać.
Wkrótce jedziemy do Nowego Jorku, by dać tam parę koncertów, Kendall też ma tam
być. Harry będzie spał w tym samym hotelu co ona i wyjdą stamtąd razem. Ktoś
usiadł obok mnie, nawet nie słyszałam kroków, nie odwróciłam też głowy.
Spodziewałam się Harry’ego, ale perfumy zdradziły Louisa.
- Wiesz, bez względu na to, ile czasu
będzie musiał spędzać z Kendall, on nadal będzie cię kochał tak samo jak zawsze
i to się nigdy nie zmieni. – odezwał się.
- Ech, tak, wiem. Ale to jednak trudne,
przecież o tym wiesz. – westchnęłam.
- Mam tego świadomość. – przytaknął –
Harry to mój przyjaciel, spędziłem z nim bite trzy lata, 24 na dobę. Znam go dobrze
i wiem, jak ważna jesteś dla niego. Kocha cię bardziej niż kogokolwiek innego,
dla ciebie zostawiłby wszystko, rzuciłby cały świat, żeby być przy tobie.
- Racja, Lou. – usłyszałam głos Stylesa.
No tak, wszystko… Ale nie zespół. Nie coś, o co walczył, na co ciężko pracował.
O mnie nie musiał walczyć – zawsze byłam jego.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Czeeeść! Sorki, ze tak długo nie
dodawałam rozdziału, ale sytuacja rodzinna (pogrzeb dziadka) i brak czasu mi to
uniemożliwiły. Ale już jestem i chcę wam wszystkim powiedzieć, ze jestem wam
naprawdę wdzięczna za wszystkie wyświetlenia i całe wsparcie, jakie mi
okazujecie. DZIĘKUJĘ <3 Proszę jak zwykle o kilka komentarzy i chciałabym
wam przypomnieć, ze nadal możecie podawać mi adresy swoich blogów, które z
chęcią odwiedzę i skomentuję. Byłoby również miło, gdybyście zechcieli polecić
mojego bloga swoim znajomym czy coś, ale oczywiście do niczego was nie
nakłaniam, to tylko taka sugestia ;) No to pozdro wszystkim!