sobota, 23 listopada 2013

Rozdział XI - Jesteś moim narkotykiem

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
- Rebecca? Dobrze się czujesz? – spytał zaniepokojony Liam – My też nie wiemy, o co chodzi. Zupełnie go nie rozumiem.
- On chyba… - zaczęłam niewyraźnie – Chyba podjął jakąś decyzję podczas pobytu u rodziny. Ja… - nie zdążyłam dokończyć, bo przerwał mi głos zza okna:
- Skarbie! Becky!
- Max. – wysyczał wściekle Zayn.
- To znowu ten idiota! – Louis aż kipiał z gniewu.
- Ja już z nim nie mogę! – Niallem targały emocje. Mną też.
- Nie… - jęknęłam – Tylko nie to! Nie mam już na to siły, nie mam siły, żeby się z nim kłócić! – ale muszę stawić temu czoło. Nie mogę zwalać tego na chłopaków.
- Zaraz go stąd wykurzę. – zaoferował się Malik.
- Nie. Ja z nim pogadam. – westchnęłam i podeszłam do okna.
- Won. Już.
- Ależ kochanie, nie denerwuj się. Ja tylko chcę cię gdzieś zabrać. Może noc w jakimś hotelu…
- Spieprzaj stąd, bo wezwę ochronę. – ucięłam i zaciągnęłam zasłony. Nagle wydarzyło się coś, czego nigdy się nie spodziewałam, nawet po swoim byłym. Rozległ się huk tłuczonej szyby. Ktoś przeklął, ktoś wrzasnął, ktoś gwałtownie złapał powietrze, ale ja o to nie dbałam. Patrzyłam jak wielki kamień uderza w głowę Zayna, w okolicach skroni. Wszystko działo się dla mnie w zwolnionym tempie. A co jeśli on go zabił? Przecież uderzenia w skroń czasem bywają śmiertelne. Boże, nie… Opadłam na kolana. Stop! Powinnam działać, a nie się tutaj chwiać. Wyciągnęłam telefon.
- Halo? Pogotowie? – zaczęłam drżącym głosem.
***
PIK. PIK. PIK. Jednostajne dźwięki wydobywające się ze szpitalnej aparatury wypełniały całe pomieszczenie. Delikatnie pogładziłam bladą, bezwładną dłoń Zayna spoczywającą w mojej dłoni, uważając, by nie poruszyć wenflonu w jego nadgarstku. Zerknęłam na ścienny zegar – było już po północy. Mój telefon zawibrował w kieszeni. Louis chciał się dowiedzieć, czy mnie nie zmienić na „warcie” i czy niczego nie potrzebuję. Powiedziałam, że nie. Chciałam zostać tu, z Zaynem, mimo że jest nieprzytomny. Wcześniej był tu cały komitet: Liam z Sophią, Perrie i reszta Little Mix, Louis z Eleanor i Niall. Pezz na początku strasznie płakała, El i Soph też miały łzy w oczach. Rozumiałam je, bo sam widok opatrunku na głowie Malika przyprawiał mnie o mdłości i w karetce, którą z nim jechałam ryczałam jak głupia. Nie przyszedł tylko Harry. Nie przyszedł do szpitala, do jednego ze swoich najlepszych przyjaciół tylko po to, by uniknąć spotkania ze mną. Czy naprawdę aż tak mnie nienawidzi? Co dokładnie stało się podczas ostatniego tygodnia? Na te pytania nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi. Bardzo mnie to dręczyło, jednak próbowałam się zmusić, by myśleć tylko o Zaynie i zostawić na razie sprawę z Hazzą, co było naprawdę ciężkie. Jakby nie patrzeć, to moja wina, że dostał od Maxa kamieniem. Mogłam go zignorować, ale nie, ja musiałam się z nim kłócić!
- Uch, jestem głupia! – syknęłam wściekle sama do siebie.
- Nie, Rebecca, nie jesteś. – odpowiedział mi cichy głos.
- Zayn! – wykrzyknęłam radośnie. Miał nieco zamglone oczy, ale uśmiechał się lekko – Jak dobrze, że się obudziłeś! Jak się czujesz?
- Trochę boli mnie głowa, ale poza tym okay.
- To dobrze. Potrzebujesz czegoś?
- Szczerze mówiąc, napiłbym się wody. Dostałem od Maxa kamieniem, co nie? Nie bardzo ogarniam, co się wtedy stało… - powiedział nieco niepewnie.
- Tak. To Max rzucił kamień, ale to też moja wina. – westchnęłam, wyciągając ze szpitalnej szafki niewielką butelkę i pomogłam mu się napić, co było dla niego nieco utrudnione.
- Dzięki. – powiedział – Kiedy mnie wypiszą?
- Chyba jutro, o ile będziesz się dobrze czuł. Z tego, co wiem, nie masz żadnych poważniejszych obrażeń. Tylko ta rana.
- Spoko. – pokiwał głową. Zapadła między nami cisza, ale nie taka niezręczna, tylko taka pełna zrozumienia i potrzebna, aby trochę odparować. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nadal trzymam rękę chłopaka. Nawet przytrzymałam mu butelkę, żeby mógł się napić tylko jedną ręką! Ale jemu to chyba nie przeszkadzało, a nawet zdawał się tego zupełnie nie zauważać. Ale zaraz… Przecież muszę jeszcze zadzwonić do chłopaków i powiedzieć im, że Malik się obudził!
***
- Cześć, stary! – zawołał Louis, bez skrępowania siadając na materacu. „Stary” uśmiechnął się szeroko.
- Siema. – powiedział.
- Jak tam się czujesz? – spytał Liam.
- Kiedy cię wypiszą? – dorzucił Niall. Uśmiechnęłam się lekko – to strasznie urocze, jak się o niego troszczą. Nagle drzwi pomieszczenia otworzyły się i stanął w nich Harry. Chłopcy spojrzeli na niego, potem na mnie, znowu na niego i znowu na mnie. A potem odwrócili się i zaczęli gadać jak gdyby nigdy nic. Nie chcieli nam przeszkadzać. Moje serce przyspieszyło. Czy on w ogóle chociaż na mnie spojrzy? Hazza wziął spod ściany jedno krzesło i przysiadł się do mnie.
- Cześć. – powiedział cicho, wbijając wzrok  w swoje dłonie. Coś we mnie drgnęło.
- Cześć, Harry. – odparłam, patrząc na niego.
- Wiesz… - zaczął powoli i niepewnie – Zawsze uważałem, ze sposób w jaki wymawiasz moje imię jest wyjątkowy.
Nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć, więc siedziałam w milczeniu, wdychając zapach jego perfum.
- Przepraszam, że pozwoliłem ci tu zostać na tak długo. Nie powinienem był.
- Bez przesady. Chciałam tu być. – wzruszyłam ramionami.
- Nie rób sobie ze mnie jaj. – wydawał się zdenerwowany, a mnie nagle zrobiło się przykro – Pięć godzin na szpitalnym krześle to naprawdę zajebista sprawa. – mruknął sarkastycznie – Przyjechałaś tu po dziewiętnastej, a jest już po północy. To moja wina. – stwierdził dobitnie i ukrył twarz w dłoniach. Rozpłakał się, a mi zrobiło się nieco niedobrze. Kamień zaległ mi na sercu, bo wiedziałam, że nie płacze, bo siedziałam przy Zaynie, tylko z innego powodu. Z tego samego, dla którego ostatnio mnie unikał.
- Nie, Harry. To nie twoja wina. Nie wiem, co takiego ostatnio się wydarzyło, ale… – urwałam – Ale chcę, żebyś wiedział, że w moich uczuciach nic się nie zmieniło.
- W m-moich t-też nie. – wykrztusił przez łzy. Pielęgniarka weszła do pomieszczenia, ale nie zwróciłam na nią uwagi.
- Więc czemu? – spytałam, czując, że zaraz się popłaczę – Czy ja…
- Nie. – przerwał mi stanowczo – To n-nie twoja w-wina. Ja p-po prostu myślałem, że… Że tak będzie lepiej, bo w-wtedy ty przestaniesz być głównym c-celem ataków ludzi. Że jeśli przestaniesz b-być moją dziewczyną, to o-oni się jakoś uspokoją… Ale n-nie potrafiłem ci t-tego powiedzieć prosto w t-twarz, ja… - załkał – Zachowałem się j-jak tchórz. Byłem o-okropny. Łudziłem się, że t-to coś pomoże. – podniósł twarz i zaraz ją opuścił, zanosząc się płaczem

 
– P-przepraszam… - wyszeptał. Nie mogłam tego znieść. Przytuliłam go mocno.
- Wiem, że zachowałem się jak dupek. – zaczął na nowo, uspakajając się nieco. Pociągnął nosem – Wiem, że to wyglądało, jakbym bawił się twoimi uczuciami, jakbym miał cię w gdzieś i jakbym cię wykorzystywał, ale… Możesz mi nie uwierzyć, ale… Robiłem to dla ciebie, ale… Nie wyszło mi. Nie wiem, czy mi to wybaczysz, ale… Przepraszam.
- A daj spokój! – zawołałam, niemalże oburzona – Oczywiście, że ci wybaczam! Co to w ogóle za pytanie! Ja właściwie nie mam ci czego wybaczać, bo robiłeś to DLA MNIE! Powinnam ci dziękować! Za dobre chęci! – powiedziałam na jednym wydechu. Hazz spojrzał na mnie jak na niedorozwiniętą.
- Ale… - zaczął zdziwiony.
- A zamknij się… - mruknęłam i namiętnie go pocałowałam. W pewnym momencie, zupełnie niespodziewanie, podniósł mnie z krzesła, zakręcił się ze mną i ostatecznie przyparł mnie do ściany, całując. Do tej pory nasze pocałunki były raczej delikatne, ale ten był zupełnie inny – bardziej pożądliwy i zachłanny. Dopiero, kiedy się od siebie oderwaliśmy, zorientowałam się, że wszyscy nam się przyglądają. Także pielęgniarka, która właśnie miała wyjść z sali. Obdarzyłam ją uśmiechem, cmoknęłam Harry’ego w usta i podeszłam do szpitalnego łóżka Zayna, wysuwając się zza ciała mojego chłopaka.
- Co tam? – spytałam od niechcenia z uśmiechem. Szczęście rozrywało mnie od środka. Harry objął mnie od tyłu.
- Widzę, że u was zajebiście. – zaśmiał się Louis – Tak się cieszę.
- Ale o co chodziło? – zapytał nieco zdezorientowany Niall – No to znaczy, nie że się wtrącam, ale…
- Spoko. – odezwał się Harry, lekko ściskając mnie w talii – Mały krótkotrwały kryzys. Ale wszystko już okay, co nie? – nachylił twarz do mojej.
- Mhm. – uśmiechnęłam się.
***
- On musi za to zapłacić! – powiedział poważnie Liam. On, Louis i Harry patrzyli na mnie wyczekująco.
- Więc wy to zróbcie! – powiedziałam poirytowana. Nie miałam już siły, żeby bronić Maxa, zwłaszcza, ze oni mieli rację. – Sami sobie dzwońcie na policję!
Podniosłam się z miejsca i zaczęłam niespokojnie krążyć po pokoju. Zayn i Niall jeszcze spali, to dobrze, że puścili już Zayna do domu. Dostaliśmy od fanek tyle listów, kartek, tweetów i filmików na You Tubie. Życzyły Zaynowi, żeby wyzdrowiał. Kilka gwiazd, w tym Justin Bieber, również napisało na Twitterze kilka miłych słów. Ale nikt oprócz nas nie wiedział, co właściwie było przyczyną całej tej sytuacji. W mediach odmawialiśmy udzielenia informacji, co wywołało liczne spekulacje. Ale logiczne było, że fanki zabiłyby mnie, gdyby dowiedziały się, że jeden z ich idoli dostał kamieniem w głowę od mojego byłego, z mojego powodu.
- Dobrze. – powiedział w końcu mój chłopak – Więc my to zrobimy. – i rzeczywiście, zadzwonili na policję i złożyli zeznania przez telefon. Na koniec poprosili o anonimowość. Nikt nie mógł się dowiedzieć, ze my złożyliśmy zeznania, przynajmniej póki co. Bo w sądzie i tak będziemy musieli się pojawić. Niestety… Ech, zarąbią mnie siekierą. Wstałam i wyszłam z pokoju. Postanowiłam w końcu coś zjeść, bo jestem na pustym żołądku od jakichś czternastu godzin i zapewne wyglądam okropnie, ale szczegół.  Zrobiłam sobie tosta z masłem orzechowym i kawę, bo byłam wyczerpana. Po chwili na dół zeszli Niall i Zayn.
- Matko, wyglądasz strasznie. – wypalił Malik.
- Dzięki. – westchnęłam.
- To znaczy… Przepraszam. – usiadł obok mnie, a Niall po mojej drugiej stronie – Siedziałaś tam ze mną całą noc i ani na chwilę nie zmrużyłaś oka. Wybacz.
- Nie, naprawdę w porządku. Wiesz, że chciałam tam być.
- Znając ciebie, czujesz się tak winna, jakbyś osobiście przyłożyła mu tym kamieniem. – zauważył Horan, słusznie zresztą.
- No cóż… - mruknęłam. Zayn pocałował mnie w policzek i przytulił. Był mi wdzięczny, choć nie było za co.
- Jesteś super, wiesz o tym, co nie? – uśmiechnął się.
- Dzięki za komplement. – rozciągnęłam w uśmiechu pobladłe usta – Wiesz… Harry, Liam i Louis zadzwonili na policję i powiedzieli o tym, co zrobił Max…

- Ach. – to było chyba wszystko, co chłopak był w stanie teraz powiedzieć. Blondyn wydawał się nieco przestraszony, ale wyraźnie starał się zachować spokój. W końcu reszta zespołu zeszła na dół. Wszyscy w milczeniu zjedliśmy śniadanie, atmosfera była strasznie ciężka, cała radość gdzieś wyparowała. Przymknęłam powieki, spod których zaczęły powoli wypływać łzy.

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział X - Jest coraz gorzej i gorzej...

Dziewczyna próbowała protestować, ale nie słuchałam jej. Zdecydowanym krokiem ruszyłam na górę, a za mną z nagim torsem poleciał Zayn.
- Musisz porozmawiać z Harry’m. – powiedział, łapiąc mnie za ramię.
- On pewnie nic nie pamięta i ma kaca.
- Co z tego? Jak nie pamięta, to trzeba mu uświadomić, co się stało!
- Będzie załamany. Nie chcę, żeby cierpiał.
- To przecież jego wina. – przypomniał mi chłopak.
- Nie. To wina Hayley.
- Mógł się nie upijać.
- Mogła go nie całować.
Przez chwilę staliśmy, mierząc się wzrokiem.
- On MUSI wiedzieć. Jak ty mu nie powiesz, to ja mu powiem. Przecież to ci nie da spokoju, dopóki tego z nim nie obgadasz. Zranił cię i powinniście to sobie wyjaśnić.
- Co takiego mamy wyjaśniać? – usłyszałam głos Harry’ego. Ja i Malik odwróciliśmy głowy w jego stronę.
- Idź po aspirynę dla niego. – poleciłam przyjacielowi widząc, jak Hazz przesuwa sobie dłonią po czole.
- Ale musisz…
- Porozmawiam z nim, okay? – poddałam się – No idź już!
- Dobrze. – westchnął i poszedł na dół po lek.
- Co się stało, Becca? Co takiego musisz mi powiedzieć?
- Bo… Niedawno wróciłam do domu i zastałam was…
- Wiem, przesadziliśmy. Przepraszam.
- W porządku tyle, że… Byłeś pijany i Hayley to wykorzystała… Ona cię… Ona… Pocałowała cię. – głos mi się załamał – I to tak dosyć… Hmm… Namiętnie? Ja kazałam jej się wynosić i…  - nie dałam rady dokończyć, moje oczy zaszły łzami. Zresztą nie tylko moje. Harry’emu już spływały po policzkach słone krople. Nie mogłam na to patrzeć. Wbiegłam do swojego pokoju, nawet się nie odwracając. Padłam na łóżko i zaczęłam wylewać łzy w poduszkę. Jak ona mogła mi to zrobić…? Chociaż w sumie powinnam była to przewidzieć! Przecież ją znam i wiedziałam, do czego jest zdolna. Mogłam się domyślić. Ale jej zaufałam… I po co? Nagle usłyszałam ciche pukanie.
- Proszę. – powiedziałam niewyraźnie. Harry przy mnie kucnął, poznałam go po zapachu, chociaż nie uniosłam nawet głowy. Jak pies.
- Wybacz mi. Ja przepraszam. Zayn mi o wszystkim powiedział, tak strasznie mi przykro. Nie powinienem był tak się spijać, to moja wina. – wyrzucił z siebie przez łzy.
Podniosłam się i spojrzałam mu w oczy.
- Kocham cię. To nie twoja wina, tylko Hayley. –  i z tymi słowami go objęłam. W tej też chwili usłyszałam głos Louisa dochodzący zza drzwi.
- O nie, na to ci nie pozwolę! – już dawno nie słyszałam, żeby był tak wściekły – Nie wejdziesz tam i nie zepsujesz im tego! Już i tak wystarczająco namieszałaś!
- Nie upieraj się, BooBear. – że co ta Hayley powiedziała?! Omal nie wybuchłam śmiechem. Nikt tak do niego nie mówi, tylko Harry – Muszę z nim porozmawiać.
- Daj im spokój. Nie widzisz, że oni się kochają? Po co to psujesz? Nie możesz zająć się własnym życiem, musisz się, za przeproszeniem, wpieprzać do Rebecci?
- Słuchaj LouLou… - kolejne interesujące określenie… Co ona, w mojego chłopaka się bawi?
- Nie, nie posłucham. Idź stąd. Przypominam ci, że została ci już tylko godzina i czterdzieści pięć minut na spakowanie się.
Na korytarzu rozległo się jej dumne prychnięcie i stukot wysokich obcasów.
- Chodź, Hazz. Trzeba podziękować „LouLou”. – zachichotałam.
- Racja. – pocałował mnie czule i opuściliśmy pokój. Tomlinson stał, opierając się o balustradę schodów i przeczesywał palcami włosy. Wiem, że nie lubi się kłócić.
- Hej, Lou! – zawołałam z uśmiechem – Dzięki za ochronę.
- Hej, Rebecca, hej Curly. Już wszystko między wami okay, jak widzę? – uśmiechnął się ciepło.
- Tak. Dzięki za pomoc. – Harry przytulił przyjaciela. Słodki widok.
- Idę się czegoś napić, zestresowałam się. – stwierdziłam i zeszłam na dół, gdzie Niall i Zayn grali w FIFĘ, a Liam im kibicował. Na mój widok przerwali.
- Wszystko w porządku? – spytał Li opiekuńczym tonem. To miłe, że wszyscy się teraz o mnie troszczą. Ale na tym polega przyjaźń, no nie?
- Tak, dzięki. Wyjaśniliśmy sobie to i już jest dobrze. Mam ochotę na podwójne waniliowe macchiato. Chce ktoś?
- Niee. Ale dzięki. – odparł Niall wracając do FIFY.
- Coś się nie sprawdziłeś z tą aspiryną, Zayn. – zawołałam z kuchni, włączając ekspres do kawy – Mamy sklerozę w wieku dwudziestu lat, hm?
- Sorry, Becca. Pomyślałem, że lepiej wam nie przeszkadzać.
- Taa. W sumie racja. – wzruszyłam ramionami, ozdabiając szklankę jedną laseczką cynamonu i jedną wanilii. W końcu, po zrobieniu serduszka z mielonego cynamonu na kawowej piance, pociągnęłam pokrzepiający łyk gorącego napoju.
- A dla nas?! – wydarli się równocześnie Louis i Harry, którzy właśnie zeszli na dół.
- Z cynamonowym serduszkiem na piance? – droczyłam się. Oni są kochani.   
- Tak. – odparli jednogłośnie.
- Okay. – westchnęłam – Jaka kawa?
- Latte z mlekiem. – złożył zamówienie Lou.
- Oczywiście panie Tomlinson, już notuję. – zironizowałam – A dla pana, panie Styles?
- A ja poproszę cappuccino. Albo nie, mocha. Wielkie dzięki, panno Collins.
- Do usług. – posłałam mu całusa i zrobiłam obojgu kawę, którą udekorowałam pianką z serduszkiem.
- Co ze mną? – spytał znienawidzony przeze mnie głos. Hayley.
- Oo, już skończyłaś się pakować? To świetnie, zaraz zamówię ci taksówkę. – wysyczałam jadowicie. 
- Ciekawe, co powie moja mama… Hm… - ta podstępna żmija przekręciła głowę, nadęła policzki i przystawiła palec z paznokciem ozdobionym idealnym manicure’em do brody. Zamierza straszyć mnie ciotką Norą? Och błagam, nie ze mną te numery.
- Taak, to rzeczywiście bardzo interesujące. – uśmiechnęłam się z przesadną słodyczą i wyciągnęłam komórkę.
- Taksówka będzie tu za niecałe dziesięć minut. – uśmiechnęłam się po chwili, kończąc połączenie – Ja zapłacę za dowiezienie cię do domu.
- Nie potrzebuję twojej gwiazdorskiej kasy! – warknęła – Stać mnie na głupią taksówkę! – po raz pierwszy przestała udawać i pokazała swoje prawdziwe emocje.
- Jak sobie życzysz. – przytaknęłam jej uprzejmie. Kiedy w końcu dojechał upragniony pojazd, pomogliśmy Hayley włożyć walizki do bagażnika, pożegnaliśmy ją z udawanym żalem i, również udawaną, uprzejmością.
- Wreszcie! Nie ma jej! Nie ma! Wyjechała i nie wróci! – zawołałam uradowana, gdy tylko zamknęłam za nią drzwi. Harry jakby na zwieńczenie sukcesu, podszedł do mnie i pocałował mnie w usta.
- Kocham cię. – szepnął mi do ucha – Nigdy o tym nie zapominaj.
- Ja też. Też cię kocham. – znowu się pocałowaliśmy.
- Och, błagam was! – zawołał Niall, wywracając oczami.
- Wracaj do FIFY, blondasku. – mruknął Harry.
Wróciłam do nieco już wystygłego macchiato. Nagle mój telefon zawibrował. Spojrzałam na ekran – SMS. Odblokowałam go i otworzyłam wiadomość.
„Hej, skarbie! Pamiętasz, jak mówiłem ci, że jeszcze się spotkamy? Wyjrzyj przez okno” Zmroziło mnie, krew ścięła mi się w żyłach. Max. To nie mógł być nikt inny. Uch, ledwo pozbyłam się jednego problemu, a już pojawił się następny.
- Co się stało? – spytał Liam, widząc moją minę. Nie odpowiedziałam, tylko podeszłam do okna. Mój były stał przed ogrodzeniem z trzema byczymi kumplami i szczerzył się do mnie, machając. Otworzyłam okno na oścież. Nie bałam się, chroniło nas dobrze zabezpieczone ogrodzenie. Poza tym, gdybyśmy zadzwonili po ochronę z pewnością nie musielibyśmy długo czekać.
- Co tam, kicia? Wyskoczysz gdzieś ze mną? – zawołał chłopak. Słysząc jego głos, wszyscy podnieśli się z miejsc i podeszli do okna.
- Idź stąd, Max. Wynoś się. Mam już dość stresu jak na jeden dzień. Wara spod mojego domu. – nie próbowałam nawet udawać spokojnej. Zupełnie wytrącił mnie z równowagi.
- Oho! Czyżbyś przespała się ze swoim pedałkiem bez zabezpieczenia i teraz stres cię zżera?
- Człowieku, co ty, rower składasz? – Zayn ma nawet niezłe pociski… - Weź spieprzaj, ona ma cię dosyć.
- Słuchał, niunia, pójdziemy sobie na jakieś party. U nas nie ma gejów.
- Spierdalaj. – nie wytrzymałam i zatrzasnęłam z hukiem okno.
- Ostro. – skomentował Louis, podkradając Niallowi chipsa z miski.
- Jak on mnie irytuje… Co za człowiek, w ogóle nie można mieć chwili spokoju.
- Nom. Faktycznie, wkurzający typ. – dodał Horan.
- Wiesz co? Chodźmy gdzieś na jakąś romantyczną kolację. Mogę cię porwać na dziś wieczór, księżniczko? Tak na poprawę humoru po tych wszystkich dzisiejszych… Hm… Nieprzyjemnych sytuacjach. – stwierdził nagle i z nikąd mój chłopak. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Kolację?
- Czemu tak się wytrzeszczasz? Wieki nie byliśmy na randce. – uśmiechał się do mnie szeroko, ukazując urocze dołeczki w policzkach. Temu uśmiechowi nie mogłam odmówić.
- No dobra. W sumie to chętnie.  
- To przygotuj wieczorową kreację, bo miejsce, które mam na oku jest dość ekskluzywne.
- Ale to będzie kosztować…
- A daj spokój. – machnął niecierpliwie ręką – Stać mnie na kolację z moją dziewczyną. Podjąłem już decyzję i nic nie zepsuje mi wyjątkowego wieczoru.
Tylko uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam go w policzek.
***
Po raz kolejny przejrzałam się w lustrze. Czy nie wyglądam zbyt ekstrawagancko? Czy ta sukienka nie jest przesadzona? Mimo tych wątpliwości nie potrafiłam oprzeć się swojej ukochanej sukience. Trudno, co ma być to będzie. Ostatecznie mój strój wygląda przecież nie najgorzej. Nagle rozległo się ciche pukanie do drzwi.
- Proszę! – zawołałam. Harry powoli wszedł do pokoju, a na mój widok oczy omal nie wyszły mu z orbit. Stał z otwartymi ustami i gapił się na mnie bez słowa.
- Co? – zdziwiłam się – No co? Coś mi się podwinęło? – zaczęłam nerwowo spoglądać na materiał.
- Yyy… Nie. Nie, skądże, po prostu… Hm, wyglądasz niesamowicie.
- Dziękuję. – rozpromieniłam się – To co, idziemy?
- Tak, no pewnie. – podał mi ramię jak prawdziwy gentleman i zeszliśmy na dół. Chłopcy zagwizdali na nasz widok i życzyli nam udanego wieczoru. Ku mojemu zdziwieniu czekała na nas limuzyna, która zawiozła nas pod jedną z najbardziej ekstrawaganckich restauracji w Londynie. Kiedy zobaczyłam ten tłum paparazzich czekających na nas przed wejściem tylko westchnęłam zrezygnowana. A miało być tak pięknie… Ja i Hazz wysiedliśmy z auta w towarzystwie dwóch ochroniarzy i weszliśmy do środka.
Randka była świetna. Nawet pomimo tłumu fotoreporterów czyhających na zewnątrz. Zjedliśmy kolację z jednego talerza i dobrze się bawiliśmy, nie zwracając uwagi na prasę. Kiedy wróciliśmy do domu, niemalże od razu poszliśmy spać, tym razem u niego w łóżku. Chłopcy rzucali zboczone komentarze, ale nie przejmowaliśmy się tym.
***
-Hej. – uśmiechnęłam się do chłopaków, schodząc na dół.
- Cześć. – odpowiedzieli chórem – Jak tam noc z Harry’m?
Pokazałam im język
- Dobrze wiecie, że… Ech, nieważne. – wywróciłam oczami, wyciągnęłam komórkę i weszłam na Twittera. Już dawno tam nie zaglądałam, bo nie miałam ochoty czytać o tym, że jestem dziwką. Ale zobaczyłam coś, na widok czego dostałam wytrzeszczu. Moje serce przyspieszyło do jakiegoś miliona uderzeń na minutę.
- Nie… - szepnęłam. Wyszukałam w Google interesującą mnie rzecz. Co za żmija… Hayley zniknęła z naszego domu, ale zanim wróciła do siebie, zrobiła ostatnią rzecz by mnie zniszczyć. I nie wiem, czy tym razem jej się nie udało. Łzy wypełniły moje oczy.
- Rebecca? Co się stało? Czemu płaczesz? – Liam jak zwykle pierwszy zorientował się w sytuacji.
- Spójrz. – podałam mu telefon.
- Ona poszła do gazety i powiedziała, że Harry po pijanemu zaczął ją obmacywać! Jak mogła! – chłopak był wstrząśnięty. Słysząc jego słowa Niall, Zayn i Louis podbiegli do nas i zaczęli wpatrywać się w ekran.
- Fuck! – zaklął Zayn.
- To totalnie zniszczy wam reputację. Przepraszam, to moja wina, to ja się zgodziłam, żeby przyjechała. Jak mogłam do tego dopuścić?
- Do czego takiego? – Harry jak zwykle zszedł w „idealnej” chwili.
- Sam zobacz. – Lou wyszedł do kuchni, nie mogąc znieść napięcia. Kiedy mój chłopak przeczytał artykuł, krew odpłynęła mu z twarzy. Przeczesał palcami włosy.
- I co teraz? Chociaż… Zaraz… Ja tego nie zrobiłem prawda? – spojrzał na nas z przerażeniem. No tak, mógł pomyśleć, że powiedzieliśmy mu, iż to Hay go pocałowała, żeby go nie denerwować, a tak naprawdę miała miejsce sytuacja opisana w Internecie.
- Nie. Przysięgam, że nie. – uspokoiłam go i się do niego przytuliłam – Nie denerwuj się, wyjaśnimy to wszystko.
- Tylko czy nam uwierzą, bo… - zaczął, ale akurat w tym momencie zadzwonił telefon. Paul wybrał sobie idealny moment.
- Co to ma, kurwa, znaczyć?! – był wściekły, nie panował nad emocjami.
- Ona to sobie wymyśliła. – pospieszyłam z wyjaśnieniami – Moja kuzynka pocałowała Harry’ego korzystając z tego że był pijany po imprezie, a potem wymyśliła całą tą historię, żeby się zemścić za to, że wyrzuciłam ją po tym z domu.
- No tak, to super zajebiście, tylko weźcie to wytłumaczcie żądnym sensacji tabloidom! Brukowce pożrą was żywcem!
- Zaraz to ogarniemy. Daj nam chwilę. – stwierdził Niall i się rozłączył – A teraz oboje wchodźcie na Twittera i prostujcie tę kwestię, a my zadzwonimy do „The Sun” lub „OK!” i będziemy z nimi dyskutować. Sorry, ale będziemy musieli wyłożyć im całą prawdę, jeśli chcemy jakoś sensownie się z tego wytłumaczyć. Do roboty! – zakomenderował. Napisałam następującego tweetlongera:
„Rozeszła się wiadomość, że Harry zaczął dotykać moją kuzynkę. To wszystko kłamstwo, a prawda jest taka, że ona pocałowała Harry’ego kiedy był pijany, a ja wyrzuciłam ją za to z domu. To była jej #zemsta #niewierzciewplotki”. Zayn i Liam naprzemiennie chaotycznie tłumaczyli całą sprawę przez telefon. Ja natomiast napisałam do mamy i ciotki Nory SMS-a: „Niech ona więcej nie pokazuje mi się na oczy. Niszczy tych, których kocham. To wszystko ściema, jak mogła tak nakłamać? Jeśli chciała mnie złamać to jej się udało. Powiedz jej ode mnie, że jest ohydna i się nią brzydzę.” Oczywiście mama zaraz do mnie zadzwoniła, a ja musiałam jej wszystko tłumaczyć. To samo z Rose i paroma innymi osobami, w tym ciotką Norą. Moja najlepsza przyjaciółka przyszła do nas i pocieszała mnie przez pół godziny, podczas gdy ja wylewałam łzy w jej ramię, a Higgins non stop do nas wydzwaniał. Harry trzy razy zwymiotował ze stresu, a ja ryczałam jak nigdy dotąd. Niall i Liam pojechali szlajać się po jakichś redakcjach. Moja psychika była na skraju wyczerpania, płakałam przez cały czas, nikt ani nic nie było w stanie mnie uspokoić. Napięcie sięgało szczytu. W końcu Louis zdecydował, ze pojedzie do Doncaster, Zayn poszedł w jego ślady i postanowił złożyć wizytę rodzinie w Bradford. Niall postanowił jechać do Mullingar, Liam do Wolverhampton, a Harry do Holmes Chapel. Nie pozostało mi nic innego jak jechać do domu. Tak też zrobiłam – spakowałam się i w końcu odwiedziłam rodziców. Spędziłam u nich tydzień. Trochę odpoczęłam i się uspokoiłam, ochłonęłam. Nie musiałam patrzeć na cierpienie Harry’ego i to przyniosło mi ulgę. Spotkałam się z paroma osobami ze szkoły, chodziłam na spacery z Rose i codziennie chodziłam na fitness. Wyłączyłam telefon, schowałam laptopa na strych, zupełnie odcięłam się od swojego życia. Tak jakby zrobiłam krok w tył – po części wróciłam do życia sprzed X Factora, rozpogodziłam się. W przeddzień powrotu do domu dzielonego z chłopakami w końcu włączyłam komórkę – Louis dzwonił trzy razy, Niall dwa, Liam dwa i Zayn dwa. Harry ani razu. Pewnie też postanowił odpocząć i odciąć się od rzeczywistości. Ale kiedy wróciłam do domu, nie byłam tego już taka pewna.
- Cześć! – zawołałam od progu. Wszyscy chłopcy już tam byli.
- Becca! – zawołali radośnie i rzucili się na mnie w wielkim uścisku, przewracając moje walizki. Tylko Harry w milczeniu siedział na kanapie i tępo mi się przyglądał.

- Hej, Hazz. – powiedziałam cicho. Reszta zespołu przyglądała nam się z napięciem. Ale mój chłopak wstał z miejsca i poszedł na górę, nawet na mnie nie patrząc, a ja poczułam jak potworny, trudny do opisania ból ściska moje serce.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka! Wybaczcie, że rozdział jest taki krótki, ale chciałam przerwać właśnie w tym miejscu. Bardzo was proszę, chociaż 3 - 4 komentarze! Błagaaam... Mój blog ma już jakieś 3000 wyświetleń, a to już rozdział 10 i bardzo wam wszystkim dziękuję. Kocham was <3

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział IX - Wszystko toczy się źle...

Możliwie szybko odzyskałam spokój i odetchnęłam głęboko na uspokojenie. Majestatycznie uniosłam lewą brew.
- Zawsze mnie tak nazywałeś, a ja nigdy tego nie lubiłam.
- Nigdy też mi tego nie powiedziałaś.
- Bo byłam zbyt zauroczona. – prychnęłam.
- Podobno mnie kochałaś. – zauważył cwaniacko.
- Tak mi się wydawało. Ale tak nie było.
- Przyznaj, ze tęskniłaś.
- Nie. – odparłam grobowo, zgodnie zresztą z prawdą.
- Ach, no tak, zapomniałem. Teraz jesteś tą „Wielką i Wspaniałą” Rebeccą Collins z One Direction. Jak się mieszka z bandą obmacujących się pedałów? – spytał ironicznie.
- Odwal się od chłopaków, dobra? Zajmij się lepiej chodzeniem na siłownię i zaliczaniem kolejnych, nieświadomych, że są tylko twoimi zabawkami dziewczyn, którym swoją drogą bardzo współczuję.
- Nie udawaj świętej, Becky. Założę się, ze przespałaś się z każdym z tych gejów.
- Otóż z żadnym, dla twojej wiadomości. – warknęłam poirytowana. Max wkurzał mnie z każdą chwilą coraz bardziej – A teraz wybacz, ale idę do domu.
- Poczekaj, kotku. – chwycił mnie za rękę – Porozmawiajmy.
- Nie mamy o czym. I nie mów do mnie kotku.
- Kiedyś ci się to podobało. Byłaś zachwycona. – wyszczerzył się.
- Słuchaj, no. Masz mi coś jeszcze konkretnego do powiedzenia, czy zamierzasz chrzanić od rzeczy na temat tego co było kiedyś?
- Spokojnie, kochanie, nie denerwuj się tak. Chodzisz z tym całym Stylesem?
- Tak, chodzę z Harry’m. – odpowiedziałam, kładąc nacisk na jego imię – Jakieś jeszcze pytania?
- I zdradzasz go z Tomlinsonem? Nieładnie.
- Nie zdradzam go, po prostu przyjaźnię się z Lou.
- No, no, no, Lou, jakie urocze zdrobnienie. Oprócz tego pewnie jeszcze Hazza, co? Boże, te geje mnie rozwalają.
- Daruj sobie, Max. Do niezobaczenia.
- Jeszcze chwila, skarbie.
- Przykro mi, koleś, ale tylko ja mogę tak do niej mówić. – usłyszałam głos mojego chłopaka. Gwałtownie się odwróciłam – Hazz! – zawołałam z ulgą, padając mu w ramiona – Jak dobrze, ze przyszedłeś…
- Zacząłem się martwić, bo długo cię nie było, więc wyszedłem cię poszukać. Teraz już znam powód, dla którego się spóźniałaś.
- Och, Boże, nasze dwa gołąbeczki się spotkały, jakie to romantyczne! – prychnął sarkastycznie mój ex.
- Nie wiem, kim jesteś, ale odczep się od mojej dziewczyny i spadaj spod mojego domu.
- Jestem jej byłym chłopakiem. Takim sprzed dwóch lat. I przyszedłem się przywitać, bo widziałem ją w telewizji i w ogóle.
- Taa, cieszy mnie to. – mruknął chłopak – Nara. – poczym objęci ruszyliśmy w kierunku drzwi budynku.
- Przyznaj się: ile razy ją pieprzyłeś? – wrzeszczał – Jeszcze się spotkamy, Becky! Tak łatwo nie odpuszczę! – zawołał za mną Max. Ja i Harry go zignorowaliśmy i weszliśmy do środka.
- Co tam? Wszystko okay? – spytał Louis, gdy tylko przekroczyliśmy próg.
- Tak, po prostu spotkałam kogoś. – westchnęłam, ściągając buty.
- Kogo takiego? – zainteresował się Liam.
- Mojego byłego, Maxa. – powiedziałam po chwili milczenia.
- Och. – mruknął chłopak – Rozumiem.
- Czego chciał? – zainteresował się Zayn.
- Niczego konkretnego, po prostu zaczął walić jakimiś tekstami od czapy, obrażać was i pytać z iloma z was się przespałam. I jeszcze powiedział, ze on tak łatwo nie odpuści i jeszcze się spotkamy. Idiota. – stwierdziłam, poszłam do kuchni i nalałam sobie lemoniady, poczym opadłam na kanapę.
- Nie przejmuj się. – pogładził mnie po ramieniu Niall – Wszystko będzie dobrze.
- Tak, ja niby wiem, ale… To takie dziwne spotkać się z nim po dwóch latach…
- Niczym się nie martw. Nie pozwolimy na to, żeby ci się naprzykrzał.
- Ech, dzięki. – westchnęłam. I wtedy zadzwonił telefon. Odebrałam, a kiedy się rozłączyłam, spojrzałam na chłopaków bezradnie.
- Jeezu, niee… - jęknęłam.
- Co się stało? Max? – spytał nieco zaniepokojony Harry.
- Nie. Hayley, moja kuzynka. Chce do mnie przyjechać i… Jest waszą fanką. Nie potrafiłam jej spławić, przepraszam. Ciotka Nora obraziłaby się na mnie na wieki, gdybym to zrobiła.
- Spoko, jakoś to przeżyjemy. Już przywykliśmy. – pocieszył mnie Louis – Kiedy ona ma przyjechać?
- Jutro o 12:00.
- To trochę mało czasu. – zauważył Liam – Jak przewidujesz jej reakcję, kiedy nas zobaczy? – no cóż, odpowiedź na to pytanie raczej ich nie zadowoli. Dobrze znam Hayley i wiem, czego można się po niej spodziewać.
- Hmm… Kiedy was zobaczy, najprawdopodobniej wykrzyknie: „OMG! One Direction
!”, potem zacznie was wszystkich bezpardonowo ściskać, totalnie mnie ignorując, później nieco się zmiesza, odchrząknie, wygładzi ultrakrótką spódniczkę, obciągnie bluzkę, uwydatniając gigantyczny dekolt, a potem lekko zastuka w podłogę piętnastocentymetrowymi szpilkami i uwodzicielsko się uśmiechnie. Następnie powie: „Cześć, chłopaki, jestem Hayley Evans, kuzynka Rebecci. Niezmiernie miło mi was poznać.” i będzie przy tym niemiłosiernie przeciągać samogłoski, rzucając wam zalotne spojrzenia. To na dobry początek. – stwierdziłam rzeczowo. Chłopcy spojrzeli po  sobie bezradnie – A, i Harry, ostrzegam cię, że ona ma obsesję na twoim punkcie. Trzyma w pokoju kartonowego ciebie.
- O, nie… – jęknął.
- To będą męczarnie. – Zayn miał taką minę, jakby mentalnie przygotowywał się do bycia molestowanym przez kuzynkę swojej najlepszej przyjaciółki. Co, jeśli chce zachować zdrowie psychiczne, jest całkiem rozsądnym rozwiązaniem.
- Co ja wam mogę powiedzieć? Chyba tylko życzyć powodzenia.
- Taak, z pewnością nam się przyda. – zauważył Niall z westchnieniem.
Następnego dnia równiutko o 12:00 Hayley zadzwoniła do naszych drzwi, wygłosiła mniej więcej taką „przemowę”, jaką zapowiedziałam i poszła rozłożyć swoje rzeczy w pokoju dla gości. Wkurzał mnie jej strój, zwłaszcza, że strasznie kręciła przed Harry’m tyłkiem, a na bluzce miała napisane „TWERK”. Założę się, że gdybym gdzieś wyszła, z chęcią zapodałaby go mojemu chłopakowi. Nie mogłam powstrzymać myśli, ze Hay wygląda jak tania dziwka. Uch, dobra powinnam się ogarnąć.
- Ona jest strasznie wyzywająca. – stwierdził Zayn.
- Ja wiem. Cała Hayley, chyba nie potrafię zliczyć facetów, z którymi spała.
- Czy ty żyjesz w otoczeniu tylko takich ludzi? – uniósł brwi Louis i zaraz zreflektował się, że niemalże nazwała moją kuzynkę… Hmm… Kobietą lekkich obyczajów? – O matko, Becca, przepraszam.  Nie chciałem tak powiedzieć.
- Jest okay, nie denerwuj się… - nie dokończyłam, bo moja siostra cioteczna mi przerwała.
- No co tam ci, sis, żal dupę ściska? – i ten jej język… Chłopcy spojrzeli po sobie ze zdziwieniem.
- Nic, nic. Tak tylko rozmawiamy. Rozłożyłaś już swoje rzeczy?
- Bitch, please, to chyba jasne, niee?
- No pewnie. – odparłam z wymuszonym uśmiechem.
- Ou, yeah. Czuję się jak jakaś superstar. – zanuciła, tańcząc dookoła – Ty, chodźcie na spacer! No please!
- Hmm… Wiesz, mamy zaraz próbę. Kończymy też nagrywamy też do piosenkę. – mruknął niepewnie Harry.
- No jasne, Hazza, ja wszystko rozumiem. – zaśmiała się perliście, przytulając się do niego. Uśmiechem zamaskowałam falę złości.
- W sumie to musimy już jechać. – stwierdził Liam, zerkając na zegarek. – Jutro wyjeżdżamy, gramy trzy koncerty, potem jedziemy do Adelaide, Perth, Melbourne, Sydney, Christchurch i Auckland. Mamy masę pracy i zero czasu.
- No to na co czekamy? C’mon! – zawołała Hayley i tanecznym krokiem ruszyła do drzwi. Wzruszyliśmy ramionami i poszliśmy za nią. Ja, Harry i moja kuzynka pojechaliśmy jednym samochodem, a reszta drugim. Podczas nagrywania Hay była strasznie wkurzająca. Ciągle coś nuciła, tańczyła po studio i przystawiała się do Stylesa, podczas gdy my próbowaliśmy śpiewać. W ogóle nie mogłam się przez nią skupić. Musiałam bardzo wczuć się w piosenkę, żeby poprawnie zaśpiewać wszystkie dźwięki. A było to cholernie trudne.
- Rebecca! Trochę więcej uczucia! – Higgins był wkurzony.
- Przepraszam. – odparłam cicho.
- Hayley, nie chciałabyś pójść ze mną na shake’a do Starbucksa obok? – spytał Zayn, który miał już za sobą swoją zwrotkę. Byłam mu bezgranicznie wdzięczna.
- Ech… No dobra. – mruknęła niechętnie, ospale się podniosła i ruszyła z chłopakiem do drzwi. Odetchnęłam z ulgą.
- Jeszcze raz! – zawołał Paul. Teraz, bez niej, poszło mi o wiele lepiej. Po wszystkim objęłam Zayna.
- Dziękuję. – szepnęłam tak, żeby dziewczyna tego nie usłyszała.
- Uuu, sis, ty podrywaczko! On ma narzeczoną, babe!
- Ja wiem. – odparłam odsuwając się od chłopaka i dusząc wściekłość – Przecież to tylko przyjacielski uścisk.
- Yhy, yhy. – mruknęła, trącając mnie łokciem. Boże, jak ona mnie denerwuje. Tak czy siak wróciliśmy do domu po dwudziestej drugiej, a w dodatku za dwie godziny wylot, masakra. Zaczęłam się ospale pakować tak, jak cała reszta. Najgorsze jest to, że Hayley leci z nami. Nie chciałam jej tam, ale jaki miałam wybór? Musimy wsiąść do samolotu punktualnie o pierwszej w nocy, żeby uniknąć gigantycznego tłumu fanek. Nie poinformowaliśmy nikogo, o której lecimy. Kiedy zasunęłam suwak ostatniej, czwartej walizki, odetchnęłam z ulgą. Lecimy za godzinę. Byłam wyczerpana, ale kiedy Harry przyszedł, żeby mnie przytulić mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Nawet z podkrążonymi oczami wyglądasz pięknie. – szepnął mi do ucha, a ja mocniej przycisnęłam go do siebie. Zawsze chciałam mieć chłopaka, który by mnie doceniał. Max nigdy tego nie robił, dla niego byłam jedynie obiektem, którym można pochwalić się kumplom przy piwie. Max pije i pali od szesnastego roku życia. Wtedy też zrobił sobie tatuaż na ramieniu. Po chwili jednak odsunęłam się od Stylesa, wyciągając szyję w stronę drzwi z lekkim niepokojem. Nie chciałam, żeby Hay nas zobaczyła. W końcu ona nic nie wie, a gdyby się dowiedziała mogłaby komuś wygadać.
- Nie martw się, padła na łóżko i śpi jak zabita. Moje zresztą… - skrzywił się nieco.
- Coo? – szczęka mi opadła – Co ona robi na twoim łóżku? – w moim głosie powoli zaczynała pojawiać się panika. Okay, spokojnie. Wdech, wydech… Wdech, wydech…
- Nie denerwuj się, przecież nic nie zaszło. Przyszła do mnie kiedy się pakowałem z pytaniem, czy podczas podróży samolotem będzie lepiej wyglądała w jakiejś tam neonowej krótkiej sukience i koturnach czy w szortach, koszuli i ćwiekowanych butach. I czy lepiej będzie szybko przefarbować i skręcić włosy, czy zrobić kłosa wokół głowy. Powiedziałem jej, żeby włożyła dres, trampki i luźno związała włosy. Wtedy ona przysiadła na brzegu mojego łóżka, stwierdziła, że jest wyczerpana i poprosiła, żebym jej zrobił kawę. Nie chciałem być nieuprzejmy, więc poszedłem zrobić jej tą kawę, a kiedy wróciłem spała sobie w najlepsze.
Zaczęłam sie niekontrolowanie śmiać.
- Och, wybacz. Ale tak czy siak zaraz musimy ją obudzić, bo za pół godziny mamy samolot. Ale… Dokończyłeś w końcu się pakować?
- Tak.
- A masz tę kawę? – spytałam z nadzieją. Hazz się roześmiał.
- Chwila. – odparł, wyszedł z pokoju i po chwili wrócił, podając mi kubek – Proszę. – uśmiechnął się rozbrajająco.
  - Mój prywatny anioł. – pocałowałam go w policzek i pociągnęłam łyk gorącego napoju. Kiedy wypiłam wszystko, chłopak zabrał mi pusty kubek i zanim zdążyłam zaprotestować zaniósł go na dół. Kiedy wrócił poinformował mnie, że obudził Hayley. Podziękowałam mu, poszłam do łazienki, przebrałam się i zeszłam na dół, gdzie już czekali chłopcy i moja kuzynka. Harry zniósł moje walizki, więc wsiedliśmy do samochodu, w którym czekała ochrona i pojechaliśmy na lotnisko. Strój  Hay znów mnie dobijał. Kiedy weszliśmy do samolotu, poszłam w kierunku miejsca, które zajął mój chłopak, ale nagle jak spod ziemi wyrosła przede mną Hayley i mnie podsiadła, nawet nie patrząc w moją stronę. Zaczęła coś do niego szczebiotać, ale ja już tego nie usłyszałam, bo z wściekłością wypisaną na twarzy poczłapałam do Louisa i klapnęłam obok niego.
- Nie denerwuj się. – położył mi rękę na ramieniu – Niedługo ona wyjedzie i wszystko wróci do normy.
- Wiem, ale to jest takie wkurzające. – westchnęłam.
- Harry przecież cię kocha. – uśmiechnął się pocieszająco – I bez względu na to, jak bardzo wyzywająco ubierze się twoja kuzynka, nikt cię mu nie zastąpi. Poza tym, on nie lubi takich wulgarnych dziewczyn.
- Dzięki, Lou. – uśmiechnęłam się i ziewnęłam. Było już na serio późno i strasznie chciało mi się spać. Oparłam głowę na ramieniu Tomlinsona i przymknęłam oczy. Było mi zimno z powodu klimatyzacji, ale byłam zbyt senna, żeby poszukać bluzy. Jednak Louis chyba zobaczył, że mam gęsią skórkę, bo zdjął własną i mnie nią przykrył.
- Dobranoc. – powiedział cicho, a ja w krótkim czasie zasnęłam. Kiedy się obudziłam już lądowaliśmy.
Te wszystkie koncerty… To zaskakująco ciężka praca. Ludziom wydaje się, że życie sławnej osoby upływa na wiecznej imprezie, a tak naprawdę po wieczornym koncercie marzysz już tylko o tym, żeby pójść spać. Jednakże na ostatnim koncercie… Wydarzyło się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Kiedy zaśpiewaliśmy ostatnią piosenkę, Rock Me, zaczęliśmy dziękować publiczności, mówić fanom, że byli wspaniali i tak dalej. Kiedy Harry wygłaszał swoje „przemówienie” patrzyłam na Hayley, która w jak zwykle beznadziejnych ciuchach stała tuż pod sceną. Nie twierdzę, ze ja ubieram się jakoś super, mój strój był zupełnie normalny, aczkolwiek mogłaby nie wystawiać, za przeproszeniem, dupy na wierzch.
- Ale zanim się pożegnamy, chciałbym wam coś powiedzieć. – usłyszałam głos mojego chłopaka. Spojrzałam na niego zdziwiona. O co mogło mu chodzić? Podszedł do mnie, pociągnął mnie na środek sceny i objął mnie ramieniem – Jestem pewien, że słyszeliście już masę plotek na temat mojego związku z Rebeccą. – już wiedziałam, co on chce zrobić. Powiedzieć o nas światu – I chciałbym, żebyście w końcu usłyszeli prawdę z moich ust. So… She’s my girlfriend. And she still rock me every day. – i z tymi słowami namiętnie pocałował mnie w usta przy akompaniamencie krzyków, gwizdów, oklasków i przekleństw, a ja odczułam ulgę. Wreszcie mogę przestać się ukrywać, wreszcie mogę powiedzieć na wywiadzie, że go kocham, wreszcie nie będę miała problemów z PDA*. Nie przejmowałam się wrzaskami w stylu „Ou, you fucking Bitch!”, wiedziałam, że jutro to wszystko będzie w mediach, bo przecież co najmniej 1/4 osób tutaj nas filmuje. Kiedy się od siebie odsunęliśmy pierwszą osobą, na którą spojrzałam była Hayley. Jej oczy były wielkie jak spodki i miała szeroko otwarte usta. Gdy zeszliśmy za kulisy i spotkaliśmy się z fanami, moja kuzynka szybko do nas dołączyła.
- Och, Becca, nie mówiłaś mi nic o tym, że chodzisz z HARRY’M STYLESEM…! – wysyczała przesłodzonym tonem.
- No wiesz, Hay, nie uznałam tego za istotne. – machnęłam ręką ze śmiechem, ale w moich oczach błyszczał triumf.
- Taak, no jasne… - mruknęła pozornie beztrosko, ale wiedziałam, że jest wściekła.
- To co? Wracamy do hotelu? – spytał Liam.
- No, chodźcie. – westchnął Zayn – Jestem padnięty.
Wszyscy poszliśmy do tego nieszczęsnego hotelu, ogarnęliśmy się, spakowaliśmy i… poszliśmy do samolotu. W ogóle nie mieliśmy czasu na odpoczynek. Ledwo wróciliśmy do Londynu, zagnali nas do studia nagraniowego. Przynajmniej trochę pospałam w samolocie… Kiedy w końcu udało nam się wrócić do domu, poszłam spać. Było około drugiej w nocy.
Zieeew… Byłam wypoczęta. W końcu! Co za przyjemne uczucie. Wstałam, przebrałam się, pomalowałam i uczesałam. Mieliśmy wolne przez najbliższe kilka dni. Jak dobrze. Zeszłam na dół roznosząc wokół siebie zapach nowych waniliowych perfum.
- Hej, ludzie. – uśmiechnęłam się do chłopaków, którzy właśnie przerwali na mój widok bitwę na… wszystkie znajdujące się w ich zasięgu przedmioty? Zastygli przy tym w dość dziwacznych pozach: Louis leżał na Zayn’ie próbując wsadzić mu na głowę ozdobny, porcelanowy dzbanek, Harry właśnie  wkładał Liamowi za koszulkę pojemnik pełen kostek lodu, a Niall leżał na środku podłogi z kawałkiem pizzy w ustach, w ogólnym bajzlu, uczepiony nogawki Liama – Widzę, że miło się bawicie. Ciekawe, kto będzie to potem sprzątał.
- Szczerze? Sprzątaczka. – powiedział Lou z przepraszającą miną i wszyscy wybuchli śmiechem.
- Och, widzę, że świetnie się bawicie… - mruknęła jadowicie Hayley, która właśnie zeszła na dół. Odwróciłam się w jej kierunku i wymusiłam uśmiech. Już nawet nie zwróciłam uwagi na jej obrzydliwie wyzywające ciuchy.
- A w ogóle to mam do was jedną prośbę, dziewczyny. Zwłaszcza do ciebie, Rebecca. – uśmiechnął się Harry.
- O co chodzi? – zainteresowałam się.
- Mój przyjaciel, Nick Grimshaw, urządza dziś imprezę w Soho, w klubie przy Old Campton Street o 22:00. Zaprosił nas wszystkich i powiedział mi, że chciałby poznać moją dziewczynę, czyli ciebie.
Old Campton? Nie pójdę tam. Za nic. W dodatku to na bank jest w jakimś klubie dla gejów. Już parę razy widziano Harry’ego w takich miejscach, właśnie z powodu imprez wydawanych przez Nicka Grimshawa. Może Hayley jest wniebowzięta, ale ja nie. Tylko jak powiedzieć o tym Harry’emu, żeby go nie zranić? No bo przecież nie walnę „Sorry, skarbie, ale nie kręcą mnie kluby napchane dziwkami i gejami, w których tak lubi się obracać twój kumpel – Nick”. Zresztą, wcale tak nie myślę… Chociaż… No może jednak tak myślę.
- Hm… Słuchaj, bardzo bym chciała, ale… Umówiłam się z Rose na nocowanie w moim poprzednim domu. Powiedziała mi, że się za mną stęskniła i jej obiecałam… Wiesz, trochę ją zaniedbuję, a to moja przyjaciółka i… Sam rozumiesz. Nie chciałabym, żeby się na mnie obraziła. Przepraszam. – kłamałam jak z nut. Moje poczucie winy nasiliło się, gdy zobaczyłam wyraz smutku na twarzy chłopaka. Zaraz jednak uśmiechnął się do mnie, trochę na siłę.
- No jasne, rozumiem to. W porządku.
- Nie gniewasz się prawda?
- Nie, no co ty. Rozumiem to. – pocałował mnie. Matko, on jest taki kochany, a ja go tak perfidnie okłamuję. Teraz pozostało mi już tylko załatwić z Rose nocowanie. Wyciągnęłam telefon i starając się nie zwracać uwagi na przesadną ekscytację Hayley, wysłałam przyjaciółce następującego SMS-a: „Hej, kochana! Nocowanie u mnie o… 21:00?” Na odpowiedź nie musiałam długo czekać: „No pewnie. Dzięki, że o mnie nie zapomniałaś :)”. Cały dzień upłynął zupełnie spokojnie, mi osobiście głównie na rozmowach z chłopakami, telefonach do rodziców i  znajomych, oglądaniu telewizji i wstawianiu fotek na Facebooka i Twittera. Były to zdjęcia głównie z koncertów (tak, jestem dziwna. Stoję na własnym koncercie i robię zdjęcia…), kilka z autokaru i jedno, które szczególni mi się podoba. Na nim ja i Hazz leżymy obok siebie na łóżku i robimy dzióbki do aparatu. Trzymałam wtedy komórkę nad naszymi głowami, więc zdjęcie jest zrobione z góry. Wyszło naprawdę fajnie. Dodałam do niego podpis: „We love you all xx”. Kiedy nadszedł czas spotkania z Rose ucałowałam wszystkich chłopaków w policzki, a mojego chłopaka w usta, pomachałam Hayley i z torbą kołyszącą mi się przy biodrze, ruszyłam w kierunku swojego poprzedniego domu. Rose już na mnie czekała w środku. Ma do niego klucze odkąd dałam je jej na swojej parapetówce, tuż po wprowadzeniu się. Oglądałyśmy filmy, jadłyśmy różne niezdrowe rzeczy i plotkowałyśmy na rozliczne tematy. Okazało się, ze Rose ma na oku jakiegoś chłopaka o imieniu Chris. Cieszę się z tego, bo w końcu sobie kogoś znalazła. Do tej pory miała tylko dwóch chłopaków i oboje byli totalnym niewypałem, natomiast z tego, co się dowiedziałam, ten obecny to istny ideał. Około dziewiątej wróciłam do swojego obecnego miejsca zamieszkania. Kiedy tylko przekroczyłam próg, wzniosłam oczy do nieba. Byli schlani w trupa. Zayn leżał rozwalony na kanapie i mruczał pod nosem „fucking YOLO…”, Lou siedział na podłodze koło komody i nieprzytomnie kiwał głową na boki nucąc jakąś piosenkę, a Niall spał na dywanie ze strużką śliny cieknącą mu po brodzie. Jedynie Liam zachował jakąś resztkę trzeźwości i na mój widok nieco chwiejnie się podniósł.
- Przepraszam. Nie chcieliśmy, żeby tak to wyszło. Wybacz.
- W porządku, Li. Połóż się, a ja zaraz ich ogarnę, okay? – uśmiechnęłam się lekko i objęłam chłopaka, który niepewnym krokiem ruszył na górę. Nagle zauważyłam brak Hazzy i Hay. Położyłam torbę na ziemi i weszłam do kuchni. Widok, który ukazał się moim oczom zupełnie mnie obezwładnił. Na blacie kredensu siedziała moja kuzynka, a przed nią stał mój chłopak. Dziewczyna oplatała go nogami w pasie i całowała, jakby od tego zależało jej życie. Pocałunek był długi i zaskakująco szybki i namiętny, pełen pożądania. Przesuwała dłońmi po jego plecach, przyciskała go do siebie, żeby był jak najbliżej niej. On natomiast miał ręce luźno spuszczone wzdłuż ciała i nie odwzajemniał jej popisu namiętności. Był kompletnie pijany. Chciałam coś powiedzieć, ale głos uwiązł mi w gardle. Byłam jakby wbita w ziemię, kotłowały się we mnie miliony sprzecznych uczuć. Ale gdy zaczęła podciągać jego koszulkę, miarka się przebrała.
- Ty żmijo! – wysyczałam wściekle. Hayley gwałtownie się od niego oderwała. Była trzeźwa, w jej oczach widniał triumf. Co za suka. Harry powoli się odwrócił. Miał mętne oczy, w ogóle nie kontaktował.
- Jak śmiałaś… – szepnęłam tylko, chwyciłam chłopaka za rękę i pociągnęłam go za sobą na górę. Nie stawiał oporu, na nic nie reagował. Zabrałam go na górę i kazałam mu położyć się do łóżka, zasnął w bardzo krótkim czasie. Potem wróciłam na dół, gdzie chłopcy podnosili swoje zwłoki z podłogi. Zayn właśnie ściągał poplamioną alkoholem koszulę, a Louis stał w progu kuchni i tępo gapił się na Hayley. Niall nieprzytomnie pił sok pomarańczowy. Czytałam kiedyś, że jest dobry na kaca.
- …jak mogłaś zrobić coś takiego własnej siostrze ciotecznej… myślisz, że wpadnie w twoje ramiona, gdy… nie pokocha… strasznie cierpieć… - udawało mi się wyłapać tylko urywki szeptanej rozmowy Tomlinsona i Hay.
- Cześć. – powiedziałam grobowo. Wszyscy odwrócili się w moim kierunku. Podeszłam do kuzynki.
- Że też miałaś czelność zrobić coś podobnego. Przyjeżdżasz do MOJEGO domu, przebywasz pod MOIM dachem, jeździsz sobie do Australii na MOJE koncerty, korzystasz z MOJEJ gościnności i jako wyraz wdzięczności obcałowujesz sobie MOJEGO chłopaka, korzystając z tego, że jest pijany! Jesteś zwykłą świnią!
- Och, siostrzyczko, przecież niejedna z chęcią rzuciłaby się na twojego chłopaka. Co w tym nadzwyczajnego? – spytała niewinnie, zakręcając sobie na palcu kosmyk farbowanych na blond włosów. Jej twarz i ciuchy mnie dobijały, jak zwykle zresztą. Nic nowego.
- Jesteś obrzydliwa. Wynoś się stąd. Za dwie godziny masz być spakowana i gotowa do wyjazdu. Zamówię ci taksówkę.
*PDA – z ang. Public Displays of Affection, czyli publiczne okazywanie uczuć.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hurra! W końcu skończyłam ten zacny rozdział. Błagam, wysilcie się na chociaż kilka komentarzy! Proszęęę… Nawet nie wiecie ile te komentarze dla mnie znaczą. Miłego czytania!