wtorek, 17 września 2013

Rozdział VIII - Za ten faul poszły hektolitry łez...

Och, dzisiaj jest ten dzień! Kiedy tylko się obudziłam, dopełniłam porannej toalety i przebrałam, zeszłam na dół, gdzie ku mojemu zdziwieniu był Harry i przygotowywał tosty w kuchni.
- Siema, co tam? – spytałam radośnie. Gdy się odwrócił na jego twarzy wymalowane było zdziwienie, ale po chwili wypełnił ją szeroki uśmiech.
- Cześć, Becca. U mnie okay. – odparł – A ci lenie jeszcze się wylegują? Ech, najwyżej dostaną zimne tosty. – jednakże ten błogi stan, gdy obserwowałam jego wprawne ruchy nie trwał długo, gdyż korowodem do kuchni wpadli chłopcy z Louisem na czele i wszyscy śpiewając Gangam Style, wymachiwali swoimi koszulkami. Spojrzałam na nich z politowaniem.
- Serio? – westchnęłam.
- Cześć Rebecca, cześć Harry! – zawołali chóralnie i wszyscy po kolei ucałowali nasze policzki.
- Get out of my kitchen! – wkurzył się Harry, a ja pomogłam mu ich z niej wypchnąć.
- A ona może zostać! – marudził Niall.
- Bo ona nie wymachuje swoją bluzką. – odgryzł się Harry.
- Hi hi, to byłby baardzo ciekawy widok. – zachichotał Lou, a ja zgromiłam go wzrokiem.
- Tak, z pewnością ciekawy. – mruknęłam – Za to oglądanie was bez koszulek to również widok bardzo ciekawy. I z pewnością doprowadziłby on tak z milion fanek do nieprzytomności. – stwierdziłam unosząc brwi, a policzki Louisa pokrył delikatny rumieniec – Ale nie martw się, stary i tak cię kocham. – dodałam z pewnym rozczuleniem i pocałowałam go w lekko zaczerwieniony policzek. Chłopak się uśmiechnął i mnie przytulił. Ciepło emanujące od jego nagiej klatki piersiowej było osobliwym i przyjemnym uczuciem. Kiedy się od siebie odsunęliśmy uważnie zmierzyłam go wzrokiem.
- Nie jesteś jakoś dużo wyższy ode mnie. – powiedziałam.
- No niestety. – westchnął – Czasem chciałbym założyć obcasy, pod tym względem dziewczyny mają fajnie.
- Bez przesady,  to nie jest wcale takie fajne. To też zależy jak kto się czuje w szpilkach, ja na przykład bardzo dobrze, ale jeśli dla kogoś one są niewygodne to chodzenie na obcasach nie jest jakieś super.
- No tak, racja. – uśmiechnął się chłopak. Potem Harry oznajmił, że tosty gotowe, więc usiedliśmy do stołu, zjedliśmy śniadanie i posprzątaliśmy po sobie, a ja nagrodziłam naszego kucharza krótkim całusem. Po chwili zadzwonił telefon – to Paul dzwonił na nasz domowy numer, żeby kazać nam pakować się do samolotu, który wylatuje za dwie godziny i się pospieszyć. Tym razem nie pozwoliłam, żeby ominęło go usłyszenie mnie. Ja odebrałam, uprzedzając Liama i zgrabnie poprowadziłam całą rozmowę. Wiedziałam, jak bardzo jest spięty. Razem z chłopakami pojechaliśmy na lotnisko, gdzie już czekała na nas Rose, w końcu Louis ją też zaprosił, przeszliśmy przez wszystkie procedury, rozdaliśmy autografy znajdującym się tam fankom i porobiliśmy sobie z nimi zdjęcia. Ja dostałam od jednej w twarz przy akompaniamencie okrzyku „To za Harry’ego!”. Ochroniarze chcieli zainterweniować, ale przekonałam ich, żeby dali dziewczynie spokój. Nie lubię się mścić. Podróż nie była długa, a kiedy postawiłam stopę na szkockiej ziemi, w Glasgow, uśmiechnęłam się szeroko. Do meczu został jeszcze czas, ale Louis już pojechał na boisko Celticu. Ja, moja przyjaciółka i chłopaki pochodziliśmy trochę po mieście i zajrzeliśmy do kilku sklepów, znów okupowani przez fanki. W takich momentach jak ten cieszę się, ze mamy przy sobie ochronę. Później pojechaliśmy na boisko, by kibicować drużynie Lou. Brunet wszedł w 35 minucie. Patrzenie na niego to było coś świetnego, radził sobie bardzo dobrze. Jednak nie spodziewałam się tego, co stało się w 53 minucie. Tomlinson został najzwyczajniej w świecie sfaulowany. Wiem przecież, że takie rzeczy bardzo często mają miejsce w tym sporcie, ale po prostu nie byłam na to przygotowana. Gdy patrzyłam, jak upada z twarzą wciśniętą w murawę i na jego wykrzywioną bólem twarz, w moich oczach zebrały się łzy, odruchowo ścisnęłam dłonie Harry’ego i Rose, między którym siedziałam.
- A to szmata! – powiedziała dziewczyna, mając zapewne na myśli Gabriela Agbonlahora.
- Spokojnie, on nie chciał. – uspokajałam ją, choć sama miałam mieszane uczucia co do tego typa. Fanki wrzeszczały w niebogłosy, posypały się przekleństwa. Nie ja jedna miałam łzy w oczach, wiedziałam to. Lou na szczęście szybko się podniósł i znalazł w sobie na tyle dużo siły, żeby podnieść fanki na duchu uśmiechem i machaniem, mimo własnego bólu. Jeszcze przez chwilę był na boisku, ale w końcu poprosił o zmianę. Ledwo wyszedł za linię, a zwymiotował. Zagryzłam wargę, a Rose odwróciła wzrok. Reszta meczu zupełnie mnie nie interesowała, a kiedy się on skończył z wynikiem negatywnym dla Celticu wyszliśmy i poczekaliśmy na Louisa przed boiskiem. Gdy zobaczyłam chłopaka od razu rzuciłam mu się na szyję, a po moich policzkach popłynęły łzy.
- Becca, płaczesz? Nie płacz… – szeptał mi do ucha. Za nim stała jego rodzina, Eleanor i paru znajomych. Widząc zaistniałą sytuację wszyscy spojrzeli po sobie porozumiewawczo i odeszli.
- Zdążyłeś się już przywitać z dziewczyną, przyjaciółmi i rodziną? – spytałam, nadal go nie puszczając.
- Tak. – odparł. Odsunęłam się od niego trochę, na mojej twarzy błyszczały słone krople.
- Wszystko dobrze? Jak kolano? – wypytywałam go, ujmując jego twarz w dłonie.
- Już prawie nie boli. Nie płacz, przecież nic mi nie jest.
- Ta sytuacja ją poruszyła. – powiedział Harry, podszedł i przytulił mnie. Ukryłam twarz w jego koszuli pozwalając, by ogarnęło mnie poczucie bezpieczeństwa. Nikt nigdy  mi go nie zastąpi.
- To jak? Pochodzimy trochę po mieście i wracamy do domu, nie? – spytał Zayn.
- Tak, chyba tak. – odparł Liam poprawiając włosy. Jeszcze podpisaliśmy parę świstków i porobiliśmy sobie jakieś zdjęcia, a potem w towarzystwie ochroniarzy ruszyliśmy przez miasto. To było chyba największe piekło, przez jakie miałam nieprzyjemność przejść. Ludzie na ulicy wrzeszczeli i rzucali się na nas, nie było ani chwili, w której mieliśmy spokój. Musieli zamknąć każdy sklep, do którego weszliśmy, ze względów bezpieczeństwa. Przy okazji dowiedziałam się, że jutro mamy wywiad. Kiedy wróciliśmy do domu, a Rose do siebie, odetchnęłam z ulgą. W końcu spokój, byłam wyczerpana. Wzięłam prysznic i po cichu zeszłam na dół. Zayn, Liam i Niall siedzieli w salonie i intensywnie nawijali, a Harry z Louisem o czymś rozmawiali w kuchni, wymieniając radosne spojrzenia. Postanowiłam im nie przeszkadzać i wróciłam do siebie. Przez chwilę gadałam ze znajomymi na Facebooku, a potem zasnęłam.
Powoli otworzyłam oczy. Szybko wstałam, dopełniłam porannej toalety, przebrałam się w coś ładnego na dzisiejszy wywiad i zeszłam na dół, gdzie chłopaki siedzieli przy stole, a Niall z podekscytowaniem patrzył jak Hazza nakłada na talerze tartę z łososiem. No ja z nimi nie mogę.
- Cześć. Chcieliście zjeść śniadanie beze mnie, hm? – spytałam, unosząc brwi.
- Nie gniewaj się, nie miałem serca cię budzić, tak słodko wyglądałaś… - uśmiechnął się mój chłopak – Odgrzałbym ci w mikrofalówce.
- Dzięki. – wyszczerzyłam się i przysiadłam się do nich. Po spróbowaniu pierwszego kawałka kąciki moich ust lekko drgnęły.
- Niedobre? – bardziej stwierdził niż spytał Harry. Powoli przełknęłam to, co miałam w ustach.
- Are you fucking kidding me? To jest pyszne! – stwierdziłam i zostałam nagrodzona uśmiechem. Nagle mój telefon zawibrował. Wyciągnęłam go z kieszeni. Mama. Po ostatniej rozmowie z Rose odruchowo wzięłam na głośnik. Chciałam to wyłączyć, ale się powstrzymałam. Chłopaki, a już tym bardziej Harry mają prawo to usłyszeć.
- Halo? – zaczęłam z wahaniem.
- Rebecca? Widziałam zdjęcia z wczoraj… Kochanie, jestem z ciebie taka dumna, ten film, premiera i w ogóle… Ale nie o to mi tak naprawdę chodziło. – hmm…, skąd ja to wiedziałam… – Bo ten chłopak…
- O nie, mamo! Tym razem ci na to nie pozwolę! – wycedziłam wściekle. Chłopaki spojrzeli po sobie ze zdziwieniem, tylko Louis wiedział, o co chodzi. Pocieszająco pogładził mnie po ramieniu.
- Ach, daj spokój, Becca i daj mi powiedzieć! Nie mówię teraz o Harry’m, choć widziałam wasze zdjęcia w Internecie. Co ci odbiło? Niósł cię na plecach przez pół miasta! Czy ty widziałaś tą aferę wśród fanek? Kiedy zobaczyłam twoją tablicę na Twitterze omal nie zemdlałam! One chcą cię zabić, Boże, grożą ci i…
- Opanuj się, przecież nic mi nie zrobią, to tylko puste teksty hejterek! Są zazdrosne. – i to była chyba najgorsza rzecz, jaką mogłam powiedzieć.
- Coo?! Czyli wy jednak JESTEŚCIE RAZEM!
- No cóż, tak.
- A teraz to, o czym chciałam powiedzieć od początku: LOUIS. Kim na litość boską jest Louis? Tak, tak, wiem, twój kolega z zespołu, ale moją uwagę przyciągnęła druga afera w Internecie – wczoraj, kiedy tak go przytulałaś i płakałaś po tym faulu. Dziecko drogie, on nie jest wart twoich łez! A poza tym chodzisz z jednym, przytulasz się z innymi, a z tym Louisem to masz chyba szczególnie zażyłe relacje, hm?
- Posłuchaj mnie, mamo. – zaczęłam siląc się na uprzejmy ton – Krew mnie zalewa, kiedy słyszę idiotyzmy, które wygadujesz. Czy ty nie możesz po prostu zrozumieć, że ja jestem szczęśliwa? I mam do tego pełne prawo! Tak, chodzę z Harry’m i przyjaźnię się z resztą, szczególnie Louisem, który jest bardzo dobrym przyjacielem, ale to nie zmienia faktu, że to Hazz jest moim chłopakiem. Jeśli przeszkadza ci przytulanie, to wypowiedz umowę na Internet. Przykro mi. – chłopcy patrzyli na mnie z lekkim zdziwieniem. No bo gdzie się podziała słodka, potulna Becca? Nie ma jej. Została wkurzona, chłodna Rebecca, którą bywam strasznie rzadko, ale jeśli ktoś naprawdę ostro wyprowadzi mnie z równowagi, to nie pozostawia mi wyboru. Z telefonu nie rozległo się ani jedno słowo mojej mamy, wiedziałam, ze teraz zaciska wargi w charakterystyczny dla siebie sposób.
- Mogę? – usłyszałam szept Harry’ego. Podałam mu komórkę z ciepłym uśmiechem – Pani Collins? – zaczął chłopak, nerwowo bawiąc sie palcami.
- Harry Styles? No proszę. Słucham, co ma mi do powiedzenia chłopak mojej córki.
- Chciałbym panią prosić o szansę. Niech mnie pani z góry nie przekreśla. Kocham Rebeccę i zrobię wszystko, żeby była szczęśliwa. Ona znaczy dla mnie bardzo wiele i chciałbym żyć w zgodzie z jej rodziną.
- My wszyscy byśmy chcieli. – dołączył się Liam – Kochamy ją jak siostrę, jest naszą najlepszą przyjaciółką i jesteśmy gotowi opiekować się nią i ją chronić.
- Dokładnie. – potwierdził Louis – Proszę, niech pani spróbuje zrozumieć.
- Ja mam wątpliwości. – stwierdziła mama po krótkiej chwili milczenia – Boję się o córkę z jednego podstawowego powodu: że złamiesz jej serce, Harry. Ona cię kocha całą sobą, znam ją na tyle dobrze by to wiedzieć. A ty masz niezbyt korzystną opinię flirciarza. Jeśli rzucisz ją dla pierwszej lepszej modelki lub napalonej fanki ona tego nie wytrzyma. W dodatku będzie musiała patrzeć na ciebie codziennie, mieszkać z tobą i widzieć jak się obściskujesz z inną. Zresztą ja nie wiem wszystkiego o was. Skąd mam wiedzieć, ze nie jesteś GEJEM? Że „Larry Stylinson” nie jest prawdziwy? Naczytałam się w Internecie różnych rzeczy i mam poważne wątpliwości. – wiedziałam, ze Harry cierpi, że Louisowi jest przykro i że oni wszyscy kiepsko się czują w tej sytuacji. Moje serce z jednej strony topniało, a drugiej płonęło gniewem.
- Nie jestem gejem. – powiedział cicho mój chłopak – Biseksualny też nie jestem, a ja i Louis nie mamy romansu. Jesteśmy po prostu najlepszymi przyjaciółmi, jak bracia. Proszę, niech pani nie ocenia mnie po opinii mediów, jestem inny, niż może sie wydawać. To, co piszą w Internecie nie zawsze jest prawdą.
- Tak, ja wiem, nie jestem głupia. Dobrze, Harry, zaufam ci, bo Becca ci ufa. Ale jeśli ją skrzywdzisz, to…
- Dziękuję. – rozpromienił się chłopak – Obiecuję, że pani nie zawiodę.
- Miejmy taką nadzieję. Do widzenia, One Direction. Cześć, Rebecca. – powiedziała i rozłączyła się. Przytuliłam się do Harry’ego.
- Ja przepraszam, ze musiałeś tego słuchać. Nie chciałam, żebyś wiedział, wystarczy, że Lou się nasłuchał, ale ja po prostu czułam, że ty musisz to usłyszeć, bo masz prawo. Przepraszam, że moja mama tak się zachowała, ale ona się po prostu martwi, przesadnie. – spuściłam smutno głowę, czułam się winna.
- Nie denerwuj się, Becca, przecież nic się nie stało, najważniejsze, ze udało mi się ją przekonać, żeby dała mi szansę. – uśmiechnął się, odgarniając mi włosy z czoła.
- No, nie martw się niczym, przecież będzie dobrze. – Zayn potargał mi świeżo ułożoną przez mojego chłopaka fryzurę.
- No heej! Tak nie można! – jęknął Hazz i zaczął na nowo układać mi poplątane kosmyki. Roześmiałam się.
Życie w One Direction to coś, czego nic nie zastąpi. Nasze życie towarzyskie kwitło, kolejne koncerty, urodziny Nialla, jakieś pokazy mody, sesje, próby, ciągłe przebywanie z chłopakami, wywiady, w tym mój indywidualny wywiad dla magazynu GQ i cała masa innych rzeczy, dzięki którym mam szczęście większe, niż przeciętna osoba. Wszystko było takie piękne i idealne, wszystko układało się po naszej myśli, a dzięki „show, które zrobiłam podczas koncertu w Kanadzie” ustaliliśmy z Paulem, że będę miała  udział w trzecim studyjnym albumie One Direction! I ja naprawdę, naprawdę będę śpiewać! Życie jest piękne i idealne. Do czasu. Bo przecież taki stan nie może trwać wiecznie, prawda?
***
- To na razie, Rebecca! – uśmiechnęła się Rose, objęłyśmy się i każda z nas poszła w swoją stronę. Wyciągnęłam telefon z torebki. 17 września 2013, 17:34.  Schowałam komórkę i uśmiechnęłam się sama do siebie, już widać dom. Nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie za ramię. Odwróciłam się, by sprawdzić, kto to i zaraz tego pożałowałam. Moje oczy powoli się rozszerzały, cofnęłam się o krok.

- Cześć, Becky. Dawno się nie widzieliśmy.

wtorek, 10 września 2013

Rozdział VII - Ta premiera będzie zajebista!

Uważnie przyjrzałam się swoim ciuchomfryzurze i makijażowi. Mam nadzieję, że jest okay. Premiera jest już dzisiaj, ja w to nie wierzę. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół.
- Ta – daam! – zawołałam, stając przed chłopakami i rozkładając ręce. Reszta zespołu zwróciła się w moją stronę i jak na komendę wszyscy zaczęli klaskać. Harry podszedł do mnie.
- Jesteś piękna. I wyglądasz wspaniale. – szepnął i mnie pocałował.
- Czy wy musicie to robić na każdym kroku? – marudził Niall.
- Shut up, bitch. – mruknął Harry i pogłębił pocałunek, reszta chłopaków się roześmiała.
- To jak, jedziemy? – spytał Liam, zerkając na zegarek – Mamy już tylko pół godziny.
- Jasne. – uśmiechnęłam się, gdy tylko Harry się ode mnie odsunął.
- No to chodźcie. – zakomenderował Louis i skoczył Zaynowi na plecy – Wio!
Ten widok wywołał u mnie wybuch śmiechu, jednakże chłopak wydawał się nie mieć nic przeciwko temu i posłusznie ruszył ku drzwiom, niosąc przyjaciela. Wyszliśmy za nimi i wsiedliśmy do limuzyny z ochroną, która pod nas podjechała. Kiedy dotarliśmy na miejsce i wysiedliśmy z pojazdu, otoczył nas tłum paparazzi i piszczących fanek. Ochroniarze, którzy byli z nami ustawili się tak, by osłaniać nas z każdej strony. Chyba tylko dzięki nim udało nam się jakoś dojść tam, gdzie trzeba. To było naprawdę niesamowite wydarzenie i jestem absolutnie pewna, że będę je wspominać nawet, gdy będę już stara, brzydka i słaba. To uczucie nie do opisania, gdy widzisz siebie na wielkim ekranie, siebie w filmie, słyszysz swój głos i przypominasz sobie, jak to mówiłaś przed kamerą. I gdy ludzie wrzeszczą na twój widok, krzyczą twoje imię i zabijają się o twoje zdjęcie po seansie.
Kiedy ustawiłam się z chłopakami i robiono nam fotki, które zapewne w najbliższym czasie zobaczą miliony osób na całym świecie i które będą w mediach, w moim sercu obudziła się euforia. Chciałam wyglądać wspaniale, żeby pokazać się rodzicom, przyjaciołom i ludziom, z którymi kontakt się urwał, kiedy zostałam przyjęta do zespołu. I Rose też, zwłaszcza jej. Znamy się od pierwszej grupy przedszkola i jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami aż do tej pory. Szesnaście lat znajomości. I już nie mogę bez niej żyć, jest częścią, mojego świata, mojego życia, jest częścią mnie. Chciałam jej pokazać, że potrafię zrobić coś wyjątkowego. Krzyki ludzi wokół, dźwięk fleszy i pomruki ochrony dudniły w mojej głowię, biły razem z sercem, wręcz krążyły w żyłach. Wiedziałam, że teraz jest jeden z najbardziej wyjątkowych momentów w moim życiu. I chciałam go przeżyć jak najintensywniej. Później, na afterparty, usiadłam obok Sophii, Perrie i Eleanor.
- Hej, dziewczyny? Co tam? – spytałam i nagle zauważyłam, że Soph i El wyjątkowo się czymś ekscytują. Spojrzałam na rękę dziewczyny Zayna.
- Perrie Edwards! – zwołałam, chwytając jej dłoń – Ty się zaręczyłaś! – nie mogłam wyjść ze zdziwienia. Co? Jak? Gdzie? Kiedy?
- Tak. – zaśmiała się blondynka – Już jakiś czas temu.
Rzuciłam Zaynowi przez salę spojrzenie w stylu „Zabiję cię! Jakim prawem nic mi nie powiedziałeś?!”, a on tylko puścił mi oczko z uśmiechem. Objęłam Edwards.
- Och, zamorduję ich wszystkich! – zaśmiałam się – Bo cały zespół oprócz mnie wiedział od początku, prawda? – spytałam.
- Tak. – uprzedziła Perrie Eleanor – Zayn powiedział wszystkim na początku, Louis oznajmił to mnie, a Liam Sophii. Harry nic ci nie powiedział?
- Nie. – jęknęłam – Media nie wiedzą, ale on ma sklerozę poważnie. – powiedziałam z zupełnie poważną miną i ściszonym głosem. Dziewczyny spojrzały po sobie i zaczęły się śmiać. W końcu ja też nie wytrzymałam i dostałam mini napadu głupawki. Bo u mnie prawdziwa głupawka to… Wolę nie mówić, co się wtedy dzieje…
Gdy było już po wszystkim, wróciliśmy do domu, żeby  w końcu odpocząć. Kiedy opadłam na kanapę, całkiem wyczerpana, po setce udzielonych króciutkich wywiadów i zdjęć z fankami, a ręka okropnie mnie bolała od autografów.
- O, matko. Dlaczego to jest takie męczące i cudowne za razem? – spytałam nieprzytomnie, trąc oczy.
- Świetne uczucie, co nie?  - uśmiechnął się Zayn i otworzył puszkę napoju energetycznego, po czym się napił – Ale to też ciężka praca. Jednakże warto, naprawdę.
- Taak, wiem. – mruknęłam niewyraźnie, przeciągając się. Spojrzałam na jego picie.
- Daj łyka. – poprosiłam, robiąc maślane oczy. Chłopak się zaśmiał.
- No dobra, dobra. Tylko tak na mnie nie patrz. – odparł i podał mi puszkę. Wzięłam kilka niewielkich łyków i oddałam mu własność.
- Dzięki.
- Spoko. – odparł i usiadł obok mnie – Czy ty się dobrze czujesz?
- Nieee. To znaczy tak. To znaczy nie wiem. Chyba tak. – powiedziałam niepewnie – Ech, no dobra, ja idę się zdrzemnąć.
Poszłam do swojego pokoju, przebrałam się w swoją nową piżamę i położyłam się do łóżka. Ledwo przyłożyłam głowę do poduszki, a już wpadłam w objęcia Morfeusza.
- Rebecca… Skarbie… - powoli otworzyłam oczy. Harry siedział na skraju łóżka i gładził mnie po barku.
- Hazz? – spytałam słodkim, dziecięcym głosikiem.
- Tak, kochanie? – odparł wyraźnie mną rozczulony.
- Po cholerę mnie budzisz? – mój głos nadal był, jakby należał do małej dziewczynki i w zetknięciu ze słowem „cholera” brzmiał dość… oryginalnie. Brunet dostał napadu śmiechu.
- No co? – spytałam, tym razem już normalnie – Serio, po co mnie budzisz?
Chłopak trochę się uspokoił i stwierdził:
- Bo masz słodką piżamę i bo śpisz już trzy godziny.
Moją pierwszą reakcją było wytrzeszczenie oczu, drugą facepalm.
- Na litość boską, czemu ja jestem taką debilką?! Siedzę w parku po dwie godziny, śpię trzy w ciągu dnia i w ogóle…
- Rebecca, przestań. – przerwał mi Harry – Nie mów tak o sobie. Kocham cię i nie pozwolę, żebyś sama siebie obrażała.
- Dziękuję. Ja też cię kocham, chociaż może czasami tego u mnie nie widać. – uśmiechnęłam się do niego ciepło, zniesmaczona sobą.
- Ech… - westchnął chłopak – Nie prawda. Widać. – i z tymi słowami mnie pocałował.
- Rebecca… – zaczął – 10 września gramy koncert w Kanadzie. No a jutro Lou ma mecz. Idziemy wszyscy, wybierzesz się z nami? – ponieważ byłam już przyzwyczajona to tego typu wyznań, nie spróbowałam udusić go poduszką, a jedynie mruknęłam „Okay.” Harry, który już zacisnął powieki z przestrachem i uniósł ręce w obronnym geście, przygotowany na najgorsze, był strasznie zdziwiony, gdy zobaczył, że nie podejmuję w stosunku do niego żadnych morderczych prób.
- Nie chcesz… mi powybijać zębów? – spytał niepewnie, opuszczając ręce.
- Nie… – zaśmiałam się – Już przywykłam do tych twoich odpałów z pamięcią. No a poza tym powiedziałeś mi o tym przynajmniej z jakimś odstępem czasowym, a to już plus.
- To miło. Może już więcej nie dostanę siniaków od poduszki.
- Przecież od poduszki nie można mieć siniaków! To pierze!
- A faktycznie. – zreflektował się, czym ponownie doprowadził mnie do śmiechu – Ale teraz i tak się zrewanżuję! – zawołał triumfalnie.
- Ale o co ci… - nie zdążyłam dokończyć, bo chłopak zaczął mnie łaskotać. Patrzyłam na niego zdziwiona.
- Eee… Hazz? Ja nie mam łaskotek… – stwierdziłam z lekkim uśmiechem.
- Aaa… – mruknął lekko zdziwiony – Ja mam. Chyba niewiele osób nie ma.
- A tak, możliwe. Widzisz, jaka jestem wyjątkowa. – zażartowałam.
- No bo jesteś. – odparł chłopak, nagle poważniejąc, a przez moją głowę znów przeleciała myśl, że wcale na niego zasługuję. Nie zasługuję na żadnego z nich, na przyjaźń, na jakikolwiek kontakt. Nie zdążyłam nic więcej pomyśleć, nie wspominając już o mówieniu, bo Harry zamknął mi usta pocałunkiem. Czasem mam wrażenie, że jest idealny. Wiem, że tak nie jest, ale po prostu w niektórych momentach tak właśnie myślę.          
- Love ya. – powiedział i się zaśmiał, cicho i perliście.
- Love you too. – odparłam –Ten koncert na pewno będzie świetny. Jak chyba wszystkie wasze występy. Po raz pierwszy będę na scenie, wiesz? No, to znaczy kiedyś coś tam śpiewałam na szkolnym koncercie, ale to się nie liczy…
- Liczy się, liczy. Grunt, żeby ktoś cię zobaczył. A, no i kiedy spałaś obgadaliśmy z chłopakami pewien pomysł.
- O co chodzi?
- Chcemy, żebyś podczas każdej piosenki zaśpiewała zwrotkę któregoś z nas, jeśli będzie ich miał więcej niż jedną. Czyli będą to w większości moje zwrotki. – uśmiechnął się uroczo, a w jego policzkach ukazały się dołeczki.
- Coo?
*Oczami Harry’ego*
Patrzyłem jak na jej twarz wstępuje wyraz zupełnego zdziwienia. Wyglądała słodko.
- Ale ja nie mogę. Przecież pamiętasz, co powiedział Paul.
- Zasady są po to, żeby je łamać. – uśmiechnąłem się łobuzersko – No prooszę cię… – błagałem, robiąc słodkie oczy. Naprawdę zależało mi na tym, żeby Rebecca śpiewała. Po prostu uważam, że ona na to zasługuje. Paul zachował sie po chamsku, to typ, dla którego liczy się jedynie kasa, nie myśli o ludziach i ich uczuciach. Ale mi zależało na uczuciach mojej dziewczyny. Moja dziewczyna… Jak to dziwnie brzmi, nadal nie mogę się do tego przyzwyczaić. Ona jest wspaniała, ale  ma straszne kompleksy. Chciałbym, żeby przestała myśleć o sobie w ten sposób. Spojrzałem jej wyczekująco w oczy, nadal z miną szczeniaka. Przygryzła wargę.
- Harry, ja…
- Proszę.
- Ale Paul…
- Proszę.
- A co z…
- Proszę.
- Czemu ciągle to powtarzasz?
- Bo cię proszę.
- Ale czemu tak ci na tym zależy?
- Bo cię kocham.
- Ja też cię kocham. – uśmiechnęła się. Wspaniale było słyszeć to z jej ust.
- Powtórz to. – poprosiłem.
- Kocham cię z całego serca i nad życie, Harry. – moje serce zabiło mocniej, słysząc to wyznanie i po prostu ją przytuliłem. Co ja bym zrobił bez tej dziewczyny? Rozjaśniła mi świat.
- Baby you light up my world like nobody else… – zanuciłem cicho, tuląc ją do siebie.
- Harry?
- Tak? – spytałem, nadal jej nie puszczając.
- W jakim mieście gramy?
- W stolicy, Ottawie.
- Achaa… Hazz?
- Mmm?
- Zaraz połamiesz mi żebra.
- Och. Przepraszam. – zmieszałem się i nieco się odsunąłem.                                                         
- Hah, spoko. – zaśmiała się. I  właśnie w tym momencie rozległo się pukanie do drzwi.
- Na litość boską, czy oni zawsze muszą nam przeszkadzać? – jęknąłem. Uwielbiam chłopaków, ale to już przesada, czy ja nie mogę z nią pogadać przez jakiś czas? Rebecca zawołała, żeby weszli.
- Cześć! – uśmiechnął się Liam – Nie przeszkadzamy wam?
- Przeszkadzacie. – mruknąłem.
- Nie gniewaj się, Hazza, mój ty miśku. – Louis mnie objął, a ja odwzajemniłem jego uścisk. Co prawda wolę trzymać w ramionach Rebeccę, ale i tak kocham przytulać Lou. Dziewczyna patrzyła na nas z wyraźnym rozczuleniem, wiem, że rozumie moją szczególną więź z przyjacielem i cieszy się z niej. Przynajmniej nie wyzywa nas od pedałów, jak co niektórzy. W Internecie jest tyle komentarzy i spekulacji na ten temat, że się aż niedobrze robi. Może czasem zachowujemy się dość bezpośrednio, ale tylko jako przyjaciele, jesteśmy dla siebie jak bracia. Kiedy Louis mnie puścił i zobaczyłem uśmiech na jego twarzy, nie mogłem się powstrzymać i   soczyście pocałowałem go w policzek.
- Co robimy przez resztę dnia? – zaciekawił się Zayn, po czym usiadł obok Rebecci.
- Hmm… Nie wiem. – odparł Liam – Jakieś propozycje?
- Nando’s!!! – zawołał Niall. Wszyscy spojrzeliśmy po sobie.
- Ja się zgadzam. – powiedziała Rebecca – Możemy iść do Nando’s.
- Hurra! – wykrzyknął Niall i rzucił się jej na szyję.
- No dobra, skoro ona się zgadza, to ja też idę. – wzruszyłem ramionami.
- Ja też. – dodał Louis. Reszta chłopaków także się zgodziła.
- A zanim pójdziemy, to chciałbym wam o czymś powiedzieć… – mruknął Zayn ze wzrokiem wbitym we własne dłonie – Bo ja i Perrie chcemy się pobrać… Jeszcze przed gwiazdką.
Szczęki nam opadły. Dosłownie. Pierwsi zreflektowali się Liam i Rebecca.
- No stary, brawo, to bardzo odpowiedzialna i poważna decyzja, ale myślę, że jesteś… – zanim zdążył dokończyć, dziewczyna rzuciła się Zaynowi na szyję.
- Ojej, ojej, nie wierzę, to wspaniale, naprawdę, tak się cieszę! – wołała radośnie.
- Hej, ja też chcę! – zaśmiałem się i przytuliłem do obojga, chłopaki poszli w moje ślady i już mieliśmy zbiorowego miśka. Jak miło.
*Oczami Rebecci*
- Dobra, ja idę sie przebrać. – zaśmiałam się i jakoś uwolniłam się z uścisku chłopaków. Przebrałam się w łazience, poprawiłam makijaż, spryskałam się swoimi ulubionymi perfumami i poszłam do salonu.
- Fajnie wyglądasz. – skomplementował mnie Liam.
- Nooo. – potwierdzili chóralnie chłopcy.
- Dzięki. – uśmiechnęłam się lekko – Idę na spacer z Rose. – dodałam, wyciągnęłam komórkę i zadzwoniłam do przyjaciółki.
- Halo?
- Cześć. Pójdziesz ze mną na spacer? – spytałam, krążąc po pokoju.
- Zaniedbywałaś mnie. Jak mogłaś? – jej głos brzmiał poważnie, jednakże znałam ją na tyle dobrze, że wiedziałam, że żartuje.
- Przepraszam cię moja ukochana przyjaciółko, wybacz mi, prooszę…
- No nie wiem… Wymieniłaś mnie na sesje i wywiady! Widziałam cię w Teen Vogue’u. Na okładce i w środku… Z chłopakami i w ogóle… Ładne bikini. Jak to jest przytulać One Direction w kąpielówkach? – ach, no tak, podczas zdjęcia „Na plażę” musieliśmy ubrać się jak na plażę…
- Fajnie. Czemu interesują cię chłopcy w kąpielówkach? – reszta zespołu spojrzała na siebie ze zdziwieniem, a ja powstrzymałam śmiech i przełączyłam rozmowę na głośnik, o czym oczywiście nie poinformowałam Rose.
- Och, nic, tak pytam, bo wiesz, pewnie te wszystkie fanki ci zazdroszczą i w ogóle…
- Taak, zapewne. To jak, chcesz iść na spacer?
- Aa… Mogę mieć prośbę?
- No jasne, kochana! Co tam? – spytałam, siadając na kanapie między Harry’m a Louisem.
- No bo tak się zastanawiam…
- Noo?
- Czy może nie ściągnęłabyś chłopaków? – spytała niepewnie – No bo wiesz, poznać ich lepiej to byłoby coś naprawdę super i… – i w tym momencie chłopcy i ja nie wytrzymaliśmy i, dusząc się ze śmiechu, zataczaliśmy się po kanapie.
- O ty chamie! – zawołała – Siedzisz tam z nimi i masz to na głośniku!
- Chętnie przyjdziemy, Rose. – wykrztusił Louis – Poznać cię lepiej to byłoby coś… Hahaha… Naprawdę super!
- No wiecie co… Taki numer… Ja z tobą więcej, Becca, nie gadam. – powiedziała obrażona, ale wiedziałam, że tylko udaje, bo nigdy nie potrafiła się na mnie gniewać. Do Lou chyba też nie żywiła zbytniej urazy – No doobra, wybaczam wam. – westchnęła, jakby na potwierdzenie moich myśli.
- Mogę cię zaprosić na jutrzejszy mecz? – spytał nasz piłkarz z uśmiechem.
- Na TWÓJ mecz?! Aaa!!! – pokój wypełnił wrzask mojej przyjaciółki, a gdy przestała się wydzierać zapanowała zupełna cisza. Chłopcy spojrzeli po sobie bezradnie.
- Rose? Czy mamy wezwać karetkę? Jesteś przytomna? – zapytał Harry z lekkim uśmiechem i znów wszyscy się roześmialiśmy.
- Yy… Ja… Nie jestem pewna… Ale… OCZYWIŚCIE, ŻE PRZYJDĘ, LOUIS, UWIELBIAM CIĘ!!!
- No ja ciebie też. – zaśmiał się chłopak.
- To za ile chcecie iść na ten spacer? – spytała.
- Za dwadzieścia minut w Nando’s, a potem do parku, może tak być? – zapytałam, widząc, jak Niall patrzy na mnie zawiedziony. Jego twarz rozjaśnił uśmiech.
- Tak, jasne. Do zobaczenia.
- Na razie. – rozłączyłam się.
- Twoja przyjaciółka jest zabójcza. – powiedział Harry.
- Taak, no wiem. Rose jest momentami trochę… spontaniczna, ale i tak ją kocham.
- Chodźcie, idziemy, bo się spóźnimy. – ponaglił nas Zayn.
- No jasne, racja. Jedziemy! – zakomenderowałam i podniosłam się z kanapy, a kiedy Harry również wstał, skoczyłam mu na plecy – No dawaj, skarbie! Tylko nie mów, że jestem za ciężka…
- Niee, wprost przeciwnie – zaśmiał się chłopak. – Ile ty właściwie ważysz, co? – spytał, kierując się w stronę drzwi.
- 56 kg. Przy wzroście 168 cm. – uśmiechnęłam się.
- Acha, spoko. – powiedział i ruszyliśmy w stronę ulubionego lokalu Nialla. Ludzie na ulicy dziwnie się na nas patrzyli, ponieważ Hazza nadal niósł mnie na plecach, a jakaś starsza pani skomentowała nas jako „uroczą parę młodzieniaszków”. Kilka osób robiło zdjęcia, a jakaś pani szła ze swoim chyba mężem i cykając nam fotkę szepnęła do niego: „Melanie się ucieszy…” Zapewne mowa o ich córce, fance One Direction. Nie wiem, czy Melanie się ucieszy, w końcu może uważać mnie za wredną sukę, jak co niektóre fanki, ale z pewnością ją to zainteresuje. Oczywiście, gdy zobaczyła nas grupka dziewczyn, zaczęły wszystkie krzyczeć.
- O Boże, patrzcie, to One Direction! Harry niesie Rebeccę! – zawołała jakaś brunetka.
- Mówiłam wam, że oni są razem. – wywróciła oczami jej ruda koleżanka.
- To jeszcze o niczym nie świadczy. – uniosła brwi blondynka.
- No błagam cię, Cornelia. On ją niesie na plecach przez miasto. To logiczne, ze jest między nimi jakaś chemia, jeśli nie coś więcej. – sprzeczały się dalej, a my tymczasem podpisaliśmy mnóstwo kartek, policzków, plakatów, zdjęć i pamiętników. Kto nosi złożony plakat w portfelu? Złożyłam podpis nawet na numerze Teen Vogue’a, w którym mieliśmy sesję. Kiedy w końcu udało nam się jakoś od nich uwolnić, zjedliśmy w Nando’s i byliśmy na spacerze. Oczywiście w parku zauważyli nas fotoreporterzy, a jakżeby inaczej. Jednakże w końcu ich spławiliśmy i ruszyliśmy dalej. Rose wpadła w jakąś totalną ekstazę i kiedy wieczorem rozmawiałyśmy przez telefon, wciąż darła się do słuchawki. Ja nie mogę z tą dziewczyną… A jutro wielki mecz Louisa. Jestem pewna, że świetnie się spisze.

 ------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie! Pierwszy raz dodałam fragment oczami Harry'ego, jak m poszło? Mam nadal od czasu do czasu pisać coś jego oczami, czy jednak pozostać wyłącznie przy Rebecce? Piszcie! :*

piątek, 6 września 2013

Rozdział VI - Louis? Tak, kocham go.

- Siema! – odwróciłam głowę w stronę wejścia. Harry i Niall zdjęli buty i usiedli obok nas na kanapie – Co tam?
Ja i Louis spojrzeliśmy po sobie porozumiewawczo i jak na sygnał odwróciliśmy się od nich z głośnym „Phi!”.
- Ej, ale o co chodzi? – spytał zdziwiony Harry.
- O to chodzi – zaczęłam – że wszyscy wyszliście sobie bez słowa i zostawiliście nas samych. I właśnie dlatego mamy na was focha forever na pięć minut. Jest – spojrzałam na zegarek – 15:21. Zaczniemy się do was odzywać o 15:26. – i z tymi słowami znów jak na zawołanie ja i Lou zaczęliśmy jednocześnie grać na telefonie. Matko, jak ja się z nim dobrze rozumiem. Chłopaki tylko wzruszyli ramionami z bezradną miną i włączyli telewizor. A tam… znów huczało o mnie i o Harry’m, wszyscy o tym mówili. Zrezygnowana wstałam i wzięłam laptopa. Każda strona informacyjna, plotkarska, każdy portal społecznościowy – to samo. No cóż, nie ma się co dziwić. Przyszło nam funkcjonować w takiej branży i musimy się z tym pogodzić. Wyłączyłam komputer, poszłam do siebie i wróciłam do grania w Fruit Ninja, siedząc na łóżku. W pewnym momencie ktoś objął mnie od tyłu. Harry.
- Cześć. – szepnął mi do ucha – Już 15:31. Powiesz coś?
- A co mam ci powiedzieć, Hazz?
- Znowu się do mnie odzywasz, jak miło. Wybacz, że wyszedłem nic ci nie mówiąc, ale Niall tak koniecznie chciał iść do Nando’s, że nie zdążyłem nawet się pożegnać. Uparł się, że musimy iść „już, teraz, natychmiast”.
- Skąd Louis to wiedział… - pokręciłam głową z uśmiechem, rozcinając kolejnego arbuza. Harry nagle spoważniał.
- Spędziłaś dziś z nim sporo czasu sam na sam. – mruknął niezadowolony – Co robiliście?
- Rozmawialiśmy. – odparłam zgodnie z prawdą.
- O czym? – dociekał dalej.
- O różnych rzeczach. – przecież mu nie powiem, że o nim – Harry? Czy ty jesteś zazdrosny?
-Tak. – powiedział ze skwaszoną miną. Odwróciłam się do niego.
- Słuchaj. Nie czuję nic do Louisa, okay? Pamiętaj, że on ma dziewczynę. Nie zrobiłabym tego tobie ani Eleanor. Bardzo go lubię, nawet kocham. Ale jak brata, jak najlepszego przyjaciela. To nie taka miłość, jak do ciebie. – chłopak rozpromienił się na te słowa.
- Rebecca?
- Tak?
- Zostań moją dziewczyną. – poprosił bez owijania w bawełnę. Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Dobrze.
- Cieszę się. – jego twarz rozjaśnił uśmiech – Czyli teraz oficjalnie jesteśmy razem?
- Tak. Chyba tak. – odparłam, a on złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, spytałam:
- Jakieś plany zawodowe w najbliższym czasie?
- Sesja. – odparł odruchowo i z lekkim przerażeniem – Jutro mamy sesję zdjęciową dla Teen Vogue’a. A ty masz być na okładce… O Boże, zupełnie zapomniałem. A Paul kazał mi ci to przekazać już parę dni temu. Strasznie cię przepraszam. – szczęka mi opadła.
- Co?! – zawołałam z paniką – I teraz mi to mówisz?! Przecież ja jestem zupełnie nie przygotowana na coś takiego! Czemu on, Higgins, zawsze dzwoni do was, nie do mnie? Czemu ja zawsze dowiaduję się wszystkiego ostatnia?!
- On nie lubi do ciebie dzwonić, bo ma poczucie winy, że cię wykorzystał. – odpowiedział Harry szczerze – Przepraszam. To moja wina. Wybacz.
- Okay, w porządku. – westchnęłam już nieco spokojniej – Ja też przepraszam, że się tak uniosłam. Nie ma co się denerwować, w końcu i tak zdążę się przygotować.
- Będzie sześć zdjęć, tyle, ile jest osób w zespole. Na jedno mamy się ubrać prosto, ale w naszym stylu i wszyscy mamy mieć na nim rurki w naszym ulubionym kolorze. Na drugim na galowo, na trzecim na imprezę… Na czwartym na plażę, na piątym na co dzień, a na szóstym mamy wszyscy mieć białe koszulki z napisem „I love 1D” i czerwone spodnie.
- Aha. – powiedziałam, zastanawiając się nad zawartością swojej szafy.
- Oczywiście większość ciuchów nam dadzą.
- Tak, no jasne. – ocknęłam się i uśmiechnęłam do niego. Nagle pomyślałam o jedynym singlu w zespole.
- Wiesz co, pomyślałam o Niallu.
- Tak? A czemu? – spytał z zaciekawieniem.
- Bo jako jedyny w zespole nie ma nikogo. Myślisz, że czasem jest mu przykro z tego powodu?
- Nie wiem. – przyznał Harry szczerze – Możliwe, ze gdy widzi, jak Lou i El, Zayn i Perrie, my i Liam i Soph się całują, jest mu smutno. Wiesz, Niall to bardzo wrażliwy i delikatny chłopak. A przy tym nieśmiały. Komuś takiemu trudno rozpocząć związek, ale jestem pewien, że pewnego dnia spotka dziewczynę, dla której się przełamie. Zasługuje na to.
- Wiem. – odparłam – Jest kochany. Najsłodszy z was wszystkich.
- No wiesz co? – Hazza udał oburzonego – A nie ja?
- Nie obraź się, ale nie. – powiedziałam przekornie i palcami uniosłam kąciki jego ust w górę.
- No tak, jasne. – pokazał mi język – Kapuję. Ale ja tam uważam, że ty też jesteś bardzo słodka.
- Nie mówię, że ty nie jesteś słodki. – zaśmiałam się – Tylko, że Niall jest słodszy od ciebie. Chociaż… Czy ja wiem…
Harry się roześmiał i pocałował mnie w czoło. To zastanawiające,  że znamy się nieco ponad miesiąc, a ja czuję się, jakbyśmy znali się ponad rok. Przytuliłam się do mojego chłopaka i już miałam coś powiedzieć, gdy do pokoju wkroczyła reszta zespołu. I to bez pukania! Najwyraźniej Liam wrócił już od Sophii, a Zayn od Perrie.
- Siema. – Zayn klapnął obok mnie na łóżku.
- Cześć. – mruknął Harry, niezadowolony, że nam przerwano – O co chodzi?
- To już trzeba mieć konkretne powody, żeby pogadać z przyjacielem? No wiesz co… – oburzył się Louis, a ja wybuchłam śmiechem.
- Widzisz, Lou, starzejemy się, a czasy się zmieniają. – zażartowałam i klepnęłam ręką miejsce obok siebie – Siadaj. Zayn, suń tyłek.
Przy okazji zauważyłam, że Harry się krzywi. Czyżby nie podobało mu się to, że będę siedzieć obok Louisa, który właśnie wcisnął się między mnie, a Malika? Matko, on powinien trochę odpuścić. Chyba mi ufa?
- Muszę wam coś powiedzieć. – oznajmił nagle Hazz – Rebecca i ja jesteśmy razem.
- Ooo… – chóralnie zawyli chłopaki.
- A więc to już oficjalne? No, no, no… - mruknął Niall.
- Widzisz, stary, poszczęściło ci się w miłości. – Liam położył rękę na ramieniu chłopaka – Gratulacje. – uśmiechnął się. Jezu, on gada jakbyśmy co najmniej brali ślub, albo jakbym była w ciąży.
- Dzięki. – rozpromienił się Harry.
- Dzięki. – dołączyłam się i pocałowałam swojego chłopaka, a reszta zaczęła gwizdać i wiwatować.
- Bo będę zazdrosny! – Lou trącił mnie ramieniem.
- O kogo? – zapytał Harry nieco niepewnie.
- O ciebie… – zaśmiał się Louis.
Siedzieliśmy u mnie w pokoju jeszcze jakąś godzinę i robiliśmy sobie jaja. Potem posiedziałam w komputerze, pooglądałam telewizję, zadzwoniłam do Rose i tak zleciał mi czas do wieczora. Potem, kiedy leżałam już w łóżku i myślałam o jutrzejszej sesji zdjęciowej, usłyszałam ciche pukanie do mojego pokoju.
- Proszę. – powiedziałam unosząc się na rękach. Harry powoli wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.
- Hej. – szepnął i przysiadł na skraju łóżka – Chciałem ci coś jeszcze powiedzieć. Tylko proszę, nie zabijaj mnie.
- Czemu miałabym cię zabić? – spytałam – O co chodzi?
- Bo jutro po sesji… - chłopak wziął głęboki oddech – Zaczynasz nagrywanie epizodu o tobie do „This Is Us”…
Co?! Czy on jest normalny?! Na litość boską, co on ma z pamięcią? Już ja go oduczę sklerozy!
- Harry… Zamorduję cię! – warknęłam, chwyciłam poduszkę i popchnęłam go na łóżko. Usiadłam na nim okrakiem jednocześnie przygważdżając go do łóżka i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć zaczęłam walić go poduszką w twarz.
- Re…becca..Przep… raszam…  Ja… Zapo… mniałem… Bła… a… agam…! – zdołał wykrztusić między uderzeniami.
- Zabiję cię, zamorduję, wybebeszę, wypatroszę, flaki powypruwam, twarz w budyń porzeczkowy zamienię… – zacięłam się myśląc nad tym, co jeszcze mogłabym dodać i nadal nie przerywałam uderzeń. Harry już nawet nie bronił się rękami, po prostu dostawał poduszką w twarz. Wiedziałam, że go nie boli, bo w końcu to pierze, w przeciwnym razie nie waliłabym go nią. 
- Ree… becca… Noo… Pro… szę… cię… Ja… a… - nie dałam mu dokończyć, bo przerwałam obecne zajęcie i zasłoniłam mu usta dłonią. Chłopak patrzył na mnie i nawet nie drgnął, po prostu spokojnie sobie pode mną leżał. Jego widok strasznie mnie rozczulił, zabrałam rękę.
- Rebecca, ja… - zaczął cicho, ale przerwałam mu pocałunkiem. Po chwili oderwałam się od niego, totalnie zdyszana.
- Hmm… Ja już powiedziałem, co chciałem, więc może pójdę już do siebie… – szepnął. Zeszłam z niego.
- No tak, jasne. – powiedziałam i położyłam się normalnie. Harry wstał i ruszył w kierunku drzwi, a ja patrzyłam na niego z niewyjaśnionym kłuciem w sercu. Sama wytłumaczyłam sobie to zjawisko – chciałam, żeby został. Nagle Hazz, jakby czytał mi w myślach, odwrócił się i zaczął cicho nucić:
But baby if you say, you want me to stay – I’ll change my mind.
Cause I don’t wanna know I’m walking away if you’ll be mine.
Won’t go.
Won’t go.
So baby if you say you want me to stay,
Stay for the night,
I’ll change my mind.
Patrzyłam na niego jak zaczarowana, nie mogąc wykrztusić choćby słowa.
- Harry... – zaczęłam – Zostań ze mną na noc. – poprosiłam i zobaczyłam na jego ustach wielki uśmiech.
- Na to czekałem. – zaśmiał się i dodał – Tylko pójdę się przebrać.
- Okay. – uśmiechnęłam się. Po kilku minutach mój chłopak położył się obok mnie w łóżku i mocno mnie przytulił.
- Możemy tak zasnąć? – spytał z lekkim uśmiechem.
- Taaak… – ziewnęłam – Bardzo bym chciała.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. – zażartował i pocałował mnie w głowę. W krótkim czasie zasnęłam.
Obudziło mnie lekkie szturchnięcie w bark. Otworzyłam jedno oko i się skrzywiłam. Nad nami stała zaciekawiona  reszta zespołu.
- Czeeeść! – Liam pomachał mi radośnie.
- Cześć… – mruknęłam, wyplątałam się z objęć Harry’ego i trąciłam go w bok. Chłopak momentalnie się obudził.
- Ooo… Siema. – westchnął, siadając na łóżku. Zrobiłam to samo i przetarłam oczy.
- Spaliście ze sobą? – walnął prosto z mostu Louis. Zgromiłam go wzrokiem.
- Gówno cię to obchodzi. – warknęłam – A tak w ogóle to nie.
Chłopaki się zaśmiali.
- Spoko. Tak się zastanawiamy, bo tak hałasowaliście wczoraj wieczorem, że już myśleliśmy, że… - Zayn przygryzł wargę, a ja wywróciłam oczami.
- No wiesz, nie wszystkim jest tylko jedno w głowie. – stwierdziłam, znacząco unosząc brwi.
- Ale ja nie mam tylko jednego w głowie! – zawołał zakłopotany chłopak.
- Przecież tego nie mówię. – zaśmiałam się i machnęłam ręką – A zresztą nieważne. Który dzisiaj jest?
- 29 sierpnia… – westchnął Liam. Chłopcy spojrzeli na mnie wyczekująco. O co może im chodzić? Zerknęłam na Harry’ego – to samo.
- O co wam cho… – zaczęłam zdziwiona i nagle mnie oświeciło. Urodziny Liama! Przecież są dzisiaj!
- Liam! – wykrzyknęłam – Twoje urodziny! Przepraszam! – i, gramoląc się przez Harry’ego, rzuciłam się na niego. Skoczyłam na niego tak, że byłam na nim uwieszona jak małpa. Zaśmiał się i okręcił się kilka razy dookoła, a potem mnie puścił.
- Zdrowia, szczęścia, pomyślności i powodzenia w karierze, i w miłości i spełnienia marzeń i w ogóle wszystkiego, czego byś chciał.
- Dzięęki. – powiedział przeciągając. Cmoknęłam go w policzek i stwierdziłam, że idę się przebrać. Poszłam do łazienki, umyłam się, ubrałam i zeszłam na dół, gdzie Niall robił naleśniki w kuchni.
- Cześć. – uśmiechnęłam się lekko – O której sesja?
- Za trzy godziny. – odparł Zayn zerkając na zegarek.
- Ok. A nagrywanie?
- Pół godziny później.
- Ech… No dobra. – mruknęłam. Nie chciało mi się, ale bycie sławnym to nie zabawa, tylko ciężka praca. Usiadłam przy stole między Harry’m a Liamem. Niall wyłożył nam na talerze naleśniki nadziewane orzechami, z bananami, bitą śmietaną i sosem czekoladowym.
- Woow… i – westchnęłam – Te pyszności to z okazji urodzin Liama, jak sądzę?
- No jasne. -  odparł Niall pożerając wielki kawałek naleśnika, przez co zabrzmiało to trochę jak „No jafne.” On jest ewidentnie bardzo podobny do odkurzacza – wszystko wsysa.
-  Na moje urodziny oczekuję czegoś podobnego. – zaśmiałam się.
- A kiedy ty właściwie masz urodziny? – zainteresował się Harry.
- 27 października. Tylko cztery dni przed Halloween.
- No to chyba muszę już zastanawiać się nad prezentem. W końcu własnej dziewczynie wypada dać coś wyjątkowego, czyż nie? – uśmiechnął się chłopak.
- Nie musisz się wysilać. Wystarczy mi sam gest. – odparłam i lekko go pocałowałam. Louis wywrócił oczami.
- Nie przy stoleee... – jęknął Niall – Obrzydzacie mi jedzenie!
- No wiesz co? – udałam oburzenie – Nie gadam z tobą! – prychnęłam i odwróciłam głowę w inną stronę, po czym w końcu zabrałam się za śniadanie. Gdy skończyłam, zaniosłam swój talerz do kuchni, wpakowałam go do zmywarki i zadzwoniłam do Rose. Chciałam zrobić to przed sesją. Zwłaszcza, ze ostatnio ją zaniedbywałam. Nie spotkałyśmy się od miesiąca, a u nas to rzadkość. Gadałam z nią przez następne pół godziny. Kiedy się rozłączyłam, poszłam na górę i spakowałam do torby różne ciuchy, które mogą mi się przydać podczas sesji, w tym miętowe rurki – mój ulubiony kolor. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, wzięłam kilka głębokich oddechów, żeby się nie stresować. Moją twarz ozdobił lekki uśmiech i pewnym krokiem weszłam do budynku razem z chłopakami.
- One Direction! I Rebecca też jest! Świetnie. – zawołała radośnie jakaś kobieta, krótko ścięta blondynka, na oko trzydziestoparoletnia.
- Cześć, Cami! – zaśmiał się Zayn, widocznie oni już mieli z nią styczność – Co u ciebie?
- Ach, u mnie okay, ale lepiej mówcie, co u was? Robicie błyskotliwą karierę, wasza popularność ostatnio strasznie skoczyła! Rebecca! – zawołała chaotycznie i bezpardonowo mnie objęła.
- Och. – to jedyne, co udało mi się z siebie wykrztusić w pierwszym momencie – Camilla, tak? Miło mi poznać.
- O nie, to mi jest miło! – zaśmiała się i mnie puściła – Wyglądasz wspaniale, kochana! Tak się cieszę, ze mogę cię poznać! Masz jakieś ciuchy ze sobą? I te rurki… Jaki jest twój ulubiony kolor? – kobieta nawijała bez końca.
-  Miętowy. – odparłam – Coś tam mam.
- No to dobrze, dobrze. Tam – wskazała ręką odpowiednie miejsce – są przebieralnie. Na początek rurki! – klasnęła w dłonie i zaczęła strzelać palcami na boki – La gente, más rápido, más rápido, cámara, Julia, Terence, Jeff! ¡Vamos! RÁPIDO! – wołała. Hiszpański, o ile się nie mylę. Zrozumiałam z tego tylko „kamery” i imiona.
- O na jest Hiszpanką? – spytałam cicho Harry’ego.
- Tak. – odparł chłopak – Czasem wrzeszczy coś po swojemu, chociaż nikt jej nie rozumie. Ale to ją odstresowuje, tak nam mówiła.
- Acha. – mruknęłam tylko. Po skończonej, trwającej trzy godziny sesji pojechaliśmy nagrywać fragment filmu o nas. Matko jedyna, będę miała rolę w filmie i miliony ludzi na całym świecie mnie w niej zobaczy. A najlepsze jest to, że wcale nie będę musiała grać ani udawać, wystarczy być sobą. Bo właśnie tego ode mnie oczekują. Sesja zdjęciowa zapewne trwałaby krócej, gdyby nie to, że chłopcy wygłupiali się, robili miny, a nawet raz Harry wziął mnie na ręce i zaczął się kręcić w kółko, a chłopaki tańczyli wokół nas Gangam Style. To oczywiście nie nadawało się do Teen Vogue’a. Gdy wróciliśmy do domu, wszyscy byliśmy wykończeni, tego się nie da opisać. Liam pojechał z Sophią do klubu, oblewać urodziny, a my pozwoliliśmy mu spędzić wieczór z dziewczyną i zostaliśmy w domu.  Ponad dwa następne tygodnie zabrała nam ciężka praca w związku z filmem, a „This Is Us” doczekało się premiery 7 września. To i tak bardzo wcześnie. Produkcja zyska wielkie powodzenie, wiem to. A jako, że 7 września jest dziś, to wypada się przygotować. Muszę wyglądać absolutnie wyjątkowo.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że na pewien czas zawiesiłam bloga, ale było to konieczne. Teraz startuję z nowym rozdziałem i mam nadzieję na więcej komentarzy niż ostatnio, bo naprawdę baaardzo się nad tym napracowałam. Au revoir!