Och, dzisiaj jest ten dzień! Kiedy tylko
się obudziłam, dopełniłam porannej toalety i przebrałam,
zeszłam na dół, gdzie ku mojemu zdziwieniu był Harry i przygotowywał tosty w
kuchni.
- Siema, co tam? – spytałam radośnie.
Gdy się odwrócił na jego twarzy wymalowane było zdziwienie, ale po chwili
wypełnił ją szeroki uśmiech.
- Cześć, Becca. U mnie okay. – odparł –
A ci lenie jeszcze się wylegują? Ech, najwyżej dostaną zimne tosty. – jednakże
ten błogi stan, gdy obserwowałam jego wprawne ruchy nie trwał długo, gdyż
korowodem do kuchni wpadli chłopcy z Louisem na czele i wszyscy śpiewając
Gangam Style, wymachiwali swoimi koszulkami. Spojrzałam na nich z politowaniem.
- Serio? – westchnęłam.
- Cześć Rebecca, cześć Harry! – zawołali
chóralnie i wszyscy po kolei ucałowali nasze policzki.
- Get out of my kitchen! – wkurzył się
Harry, a ja pomogłam mu ich z niej wypchnąć.
- A ona może zostać! – marudził Niall.
- Bo ona nie wymachuje swoją bluzką. –
odgryzł się Harry.
- Hi hi, to byłby baardzo ciekawy widok.
– zachichotał Lou, a ja zgromiłam go wzrokiem.
- Tak, z pewnością ciekawy. – mruknęłam
– Za to oglądanie was bez koszulek to również widok bardzo ciekawy. I z
pewnością doprowadziłby on tak z milion fanek do nieprzytomności. –
stwierdziłam unosząc brwi, a policzki Louisa pokrył delikatny rumieniec – Ale nie
martw się, stary i tak cię kocham. – dodałam z pewnym rozczuleniem i
pocałowałam go w lekko zaczerwieniony policzek. Chłopak się uśmiechnął i mnie
przytulił. Ciepło emanujące od jego nagiej klatki piersiowej było osobliwym i
przyjemnym uczuciem. Kiedy się od siebie odsunęliśmy uważnie zmierzyłam go
wzrokiem.
- Nie jesteś jakoś dużo wyższy ode mnie.
– powiedziałam.
- No niestety. – westchnął – Czasem
chciałbym założyć obcasy, pod tym względem dziewczyny mają fajnie.
- Bez przesady, to nie jest wcale takie fajne. To też zależy
jak kto się czuje w szpilkach, ja na przykład bardzo dobrze, ale jeśli dla
kogoś one są niewygodne to chodzenie na obcasach nie jest jakieś super.
- No tak, racja. – uśmiechnął się
chłopak. Potem Harry oznajmił, że tosty gotowe, więc usiedliśmy do stołu,
zjedliśmy śniadanie i posprzątaliśmy po sobie, a ja nagrodziłam naszego
kucharza krótkim całusem. Po chwili zadzwonił telefon – to Paul dzwonił na nasz
domowy numer, żeby kazać nam pakować się do samolotu, który wylatuje za dwie
godziny i się pospieszyć. Tym razem nie pozwoliłam, żeby ominęło go usłyszenie
mnie. Ja odebrałam, uprzedzając Liama i zgrabnie poprowadziłam całą rozmowę.
Wiedziałam, jak bardzo jest spięty. Razem z chłopakami pojechaliśmy na
lotnisko, gdzie już czekała na nas Rose, w końcu Louis ją też zaprosił, przeszliśmy
przez wszystkie procedury, rozdaliśmy autografy znajdującym się tam fankom i
porobiliśmy sobie z nimi zdjęcia. Ja dostałam od jednej w twarz przy
akompaniamencie okrzyku „To za Harry’ego!”. Ochroniarze chcieli
zainterweniować, ale przekonałam ich, żeby dali dziewczynie spokój. Nie lubię
się mścić. Podróż nie była długa, a kiedy postawiłam stopę na szkockiej ziemi,
w Glasgow, uśmiechnęłam się szeroko. Do meczu został jeszcze czas, ale Louis
już pojechał na boisko Celticu. Ja, moja przyjaciółka i chłopaki pochodziliśmy
trochę po mieście i zajrzeliśmy do kilku sklepów, znów okupowani przez fanki. W
takich momentach jak ten cieszę się, ze mamy przy sobie ochronę. Później
pojechaliśmy na boisko, by kibicować drużynie Lou. Brunet wszedł w 35 minucie.
Patrzenie na niego to było coś świetnego, radził sobie bardzo dobrze. Jednak
nie spodziewałam się tego, co stało się w 53 minucie. Tomlinson został
najzwyczajniej w świecie sfaulowany. Wiem przecież, że takie rzeczy bardzo
często mają miejsce w tym sporcie, ale po prostu nie byłam na to przygotowana.
Gdy patrzyłam, jak upada z twarzą wciśniętą w murawę i na jego wykrzywioną
bólem twarz, w moich oczach zebrały się łzy, odruchowo ścisnęłam dłonie
Harry’ego i Rose, między którym siedziałam.
- A to szmata! – powiedziała dziewczyna,
mając zapewne na myśli Gabriela Agbonlahora.
- Spokojnie, on nie chciał. –
uspokajałam ją, choć sama miałam mieszane uczucia co do tego typa. Fanki
wrzeszczały w niebogłosy, posypały się przekleństwa. Nie ja jedna miałam łzy w
oczach, wiedziałam to. Lou na szczęście szybko się podniósł i znalazł w sobie
na tyle dużo siły, żeby podnieść fanki na duchu uśmiechem i machaniem, mimo
własnego bólu. Jeszcze przez chwilę był na boisku, ale w końcu poprosił o
zmianę. Ledwo wyszedł za linię, a zwymiotował. Zagryzłam wargę, a Rose
odwróciła wzrok. Reszta meczu zupełnie mnie nie interesowała, a kiedy się on
skończył z wynikiem negatywnym dla Celticu wyszliśmy i poczekaliśmy na Louisa
przed boiskiem. Gdy zobaczyłam chłopaka od razu rzuciłam mu się na szyję, a po
moich policzkach popłynęły łzy.
- Becca, płaczesz? Nie płacz… – szeptał
mi do ucha. Za nim stała jego rodzina, Eleanor i paru znajomych. Widząc
zaistniałą sytuację wszyscy spojrzeli po sobie porozumiewawczo i odeszli.
- Zdążyłeś się już przywitać z
dziewczyną, przyjaciółmi i rodziną? – spytałam, nadal go nie puszczając.
- Tak. – odparł. Odsunęłam się od niego
trochę, na mojej twarzy błyszczały słone krople.
- Wszystko dobrze? Jak kolano? –
wypytywałam go, ujmując jego twarz w dłonie.
- Już prawie nie boli. Nie płacz,
przecież nic mi nie jest.
- Ta sytuacja ją poruszyła. – powiedział
Harry, podszedł i przytulił mnie. Ukryłam twarz w jego koszuli pozwalając, by
ogarnęło mnie poczucie bezpieczeństwa. Nikt nigdy mi go nie zastąpi.
- To jak? Pochodzimy trochę po mieście i
wracamy do domu, nie? – spytał Zayn.
- Tak, chyba tak. – odparł Liam
poprawiając włosy. Jeszcze podpisaliśmy parę świstków i porobiliśmy sobie
jakieś zdjęcia, a potem w towarzystwie ochroniarzy ruszyliśmy przez miasto. To
było chyba największe piekło, przez jakie miałam nieprzyjemność przejść. Ludzie
na ulicy wrzeszczeli i rzucali się na nas, nie było ani chwili, w której
mieliśmy spokój. Musieli zamknąć każdy sklep, do którego weszliśmy, ze względów
bezpieczeństwa. Przy okazji dowiedziałam się, że jutro mamy wywiad. Kiedy
wróciliśmy do domu, a Rose do siebie, odetchnęłam z ulgą. W końcu spokój, byłam
wyczerpana. Wzięłam prysznic i po cichu zeszłam na dół. Zayn, Liam i Niall
siedzieli w salonie i intensywnie nawijali, a Harry z Louisem o czymś
rozmawiali w kuchni, wymieniając radosne spojrzenia. Postanowiłam im nie
przeszkadzać i wróciłam do siebie. Przez chwilę gadałam ze znajomymi na
Facebooku, a potem zasnęłam.
Powoli otworzyłam oczy. Szybko wstałam,
dopełniłam porannej toalety, przebrałam się w coś
ładnego na dzisiejszy wywiad i zeszłam na dół, gdzie chłopaki siedzieli przy
stole, a Niall z podekscytowaniem patrzył jak Hazza nakłada na talerze tartę z
łososiem. No ja z nimi nie mogę.
- Cześć. Chcieliście zjeść śniadanie
beze mnie, hm? – spytałam, unosząc brwi.
- Nie gniewaj się, nie miałem serca cię
budzić, tak słodko wyglądałaś… - uśmiechnął się mój chłopak – Odgrzałbym ci w
mikrofalówce.
- Dzięki. – wyszczerzyłam się i
przysiadłam się do nich. Po spróbowaniu pierwszego kawałka kąciki moich ust
lekko drgnęły.
- Niedobre? – bardziej stwierdził niż
spytał Harry. Powoli przełknęłam to, co miałam w ustach.
- Are you fucking kidding me? To jest pyszne! – stwierdziłam i zostałam nagrodzona
uśmiechem. Nagle mój telefon zawibrował. Wyciągnęłam go z kieszeni. Mama. Po
ostatniej rozmowie z Rose odruchowo wzięłam na głośnik. Chciałam to wyłączyć,
ale się powstrzymałam. Chłopaki, a już tym bardziej Harry mają prawo to
usłyszeć.
- Halo? – zaczęłam z wahaniem.
- Rebecca? Widziałam zdjęcia z wczoraj…
Kochanie, jestem z ciebie taka dumna, ten film, premiera i w ogóle… Ale nie o
to mi tak naprawdę chodziło. – hmm…, skąd ja to wiedziałam… – Bo ten chłopak…
- O nie, mamo! Tym razem ci na to nie
pozwolę! – wycedziłam wściekle. Chłopaki spojrzeli po sobie ze zdziwieniem,
tylko Louis wiedział, o co chodzi. Pocieszająco pogładził mnie po ramieniu.
- Ach, daj spokój, Becca i daj mi
powiedzieć! Nie mówię teraz o Harry’m, choć widziałam wasze zdjęcia w
Internecie. Co ci odbiło? Niósł cię na plecach przez pół miasta! Czy ty
widziałaś tą aferę wśród fanek? Kiedy zobaczyłam twoją tablicę na Twitterze
omal nie zemdlałam! One chcą cię zabić, Boże, grożą ci i…
- Opanuj się, przecież nic mi nie
zrobią, to tylko puste teksty hejterek! Są zazdrosne. – i to była chyba
najgorsza rzecz, jaką mogłam powiedzieć.
- Coo?! Czyli wy jednak JESTEŚCIE RAZEM!
- No cóż, tak.
- A teraz to, o czym chciałam powiedzieć
od początku: LOUIS. Kim na litość boską jest Louis? Tak, tak, wiem, twój kolega
z zespołu, ale moją uwagę przyciągnęła druga afera w Internecie – wczoraj, kiedy
tak go przytulałaś i płakałaś po tym faulu. Dziecko drogie, on nie jest wart
twoich łez! A poza tym chodzisz z jednym, przytulasz się z innymi, a z tym
Louisem to masz chyba szczególnie zażyłe relacje, hm?
- Posłuchaj mnie, mamo. – zaczęłam siląc
się na uprzejmy ton – Krew mnie zalewa, kiedy słyszę idiotyzmy, które
wygadujesz. Czy ty nie możesz po prostu zrozumieć, że ja jestem szczęśliwa? I
mam do tego pełne prawo! Tak, chodzę z Harry’m i przyjaźnię się z resztą,
szczególnie Louisem, który jest bardzo dobrym przyjacielem, ale to nie zmienia
faktu, że to Hazz jest moim chłopakiem. Jeśli przeszkadza ci przytulanie, to
wypowiedz umowę na Internet. Przykro mi. – chłopcy patrzyli na mnie z lekkim
zdziwieniem. No bo gdzie się podziała słodka, potulna Becca? Nie ma jej.
Została wkurzona, chłodna Rebecca, którą bywam strasznie rzadko, ale jeśli ktoś
naprawdę ostro wyprowadzi mnie z równowagi, to nie pozostawia mi wyboru. Z
telefonu nie rozległo się ani jedno słowo mojej mamy, wiedziałam, ze teraz
zaciska wargi w charakterystyczny dla siebie sposób.
- Mogę? – usłyszałam szept Harry’ego.
Podałam mu komórkę z ciepłym uśmiechem – Pani Collins? – zaczął chłopak,
nerwowo bawiąc sie palcami.
- Harry Styles? No proszę. Słucham, co
ma mi do powiedzenia chłopak mojej córki.
- Chciałbym panią prosić o szansę. Niech
mnie pani z góry nie przekreśla. Kocham Rebeccę i zrobię wszystko, żeby była
szczęśliwa. Ona znaczy dla mnie bardzo wiele i chciałbym żyć w zgodzie z jej
rodziną.
- My wszyscy byśmy chcieli. – dołączył
się Liam – Kochamy ją jak siostrę, jest naszą najlepszą przyjaciółką i jesteśmy
gotowi opiekować się nią i ją chronić.
- Dokładnie. – potwierdził Louis –
Proszę, niech pani spróbuje zrozumieć.
- Ja mam wątpliwości. – stwierdziła mama
po krótkiej chwili milczenia – Boję się o córkę z jednego podstawowego powodu:
że złamiesz jej serce, Harry. Ona cię kocha całą sobą, znam ją na tyle dobrze
by to wiedzieć. A ty masz niezbyt korzystną opinię flirciarza. Jeśli rzucisz ją
dla pierwszej lepszej modelki lub napalonej fanki ona tego nie wytrzyma. W
dodatku będzie musiała patrzeć na ciebie codziennie, mieszkać z tobą i widzieć
jak się obściskujesz z inną. Zresztą ja nie wiem wszystkiego o was. Skąd mam wiedzieć,
ze nie jesteś GEJEM? Że „Larry Stylinson” nie jest prawdziwy? Naczytałam się w
Internecie różnych rzeczy i mam poważne wątpliwości. – wiedziałam, ze Harry
cierpi, że Louisowi jest przykro i że oni wszyscy kiepsko się czują w tej
sytuacji. Moje serce z jednej strony topniało, a drugiej płonęło gniewem.
- Nie jestem gejem. – powiedział cicho
mój chłopak – Biseksualny też nie jestem, a ja i Louis nie mamy romansu.
Jesteśmy po prostu najlepszymi przyjaciółmi, jak bracia. Proszę, niech pani nie
ocenia mnie po opinii mediów, jestem inny, niż może sie wydawać. To, co piszą w
Internecie nie zawsze jest prawdą.
- Tak, ja wiem, nie jestem głupia.
Dobrze, Harry, zaufam ci, bo Becca ci ufa. Ale jeśli ją skrzywdzisz, to…
- Dziękuję. – rozpromienił się chłopak –
Obiecuję, że pani nie zawiodę.
- Miejmy taką nadzieję. Do widzenia, One
Direction. Cześć, Rebecca. – powiedziała i rozłączyła się. Przytuliłam się do
Harry’ego.
- Ja przepraszam, ze musiałeś tego
słuchać. Nie chciałam, żebyś wiedział, wystarczy, że Lou się nasłuchał, ale ja
po prostu czułam, że ty musisz to usłyszeć, bo masz prawo. Przepraszam, że moja
mama tak się zachowała, ale ona się po prostu martwi, przesadnie. – spuściłam
smutno głowę, czułam się winna.
- Nie denerwuj się, Becca, przecież nic
się nie stało, najważniejsze, ze udało mi się ją przekonać, żeby dała mi
szansę. – uśmiechnął się, odgarniając mi włosy z czoła.
- No, nie martw się niczym, przecież
będzie dobrze. – Zayn potargał mi świeżo ułożoną przez mojego chłopaka fryzurę.
- No heej! Tak nie można! – jęknął Hazz
i zaczął na nowo układać mi poplątane kosmyki. Roześmiałam się.
Życie w One Direction to coś, czego nic
nie zastąpi. Nasze życie towarzyskie kwitło, kolejne koncerty, urodziny Nialla,
jakieś pokazy mody, sesje, próby, ciągłe przebywanie z chłopakami, wywiady, w
tym mój indywidualny wywiad dla magazynu GQ i cała masa innych rzeczy, dzięki
którym mam szczęście większe, niż przeciętna osoba. Wszystko było takie piękne
i idealne, wszystko układało się po naszej myśli, a dzięki „show, które
zrobiłam podczas koncertu w Kanadzie” ustaliliśmy z Paulem, że będę miała udział w trzecim studyjnym albumie One
Direction! I ja naprawdę, naprawdę będę śpiewać! Życie jest piękne i idealne.
Do czasu. Bo przecież taki stan nie może trwać wiecznie, prawda?
***
- To na razie, Rebecca! – uśmiechnęła
się Rose, objęłyśmy się i każda z nas poszła w swoją stronę. Wyciągnęłam
telefon z torebki. 17 września 2013, 17:34.
Schowałam komórkę i uśmiechnęłam się sama do siebie, już widać dom. Nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie
za ramię. Odwróciłam się, by sprawdzić, kto to i zaraz tego pożałowałam. Moje
oczy powoli się rozszerzały, cofnęłam się o krok.
- Cześć, Becky. Dawno się nie
widzieliśmy.