Uważnie przyjrzałam
się swoim ciuchom, fryzurze i makijażowi.
Mam nadzieję, że jest okay. Premiera jest już dzisiaj, ja w to nie wierzę.
Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół.
- Ta – daam! –
zawołałam, stając przed chłopakami i rozkładając ręce. Reszta zespołu zwróciła
się w moją stronę i jak na komendę wszyscy zaczęli klaskać. Harry podszedł do
mnie.
- Jesteś piękna. I
wyglądasz wspaniale. – szepnął i mnie pocałował.
- Czy wy musicie to
robić na każdym kroku? – marudził Niall.
- Shut up, bitch. –
mruknął Harry i pogłębił pocałunek, reszta chłopaków się roześmiała.
- To jak, jedziemy? –
spytał Liam, zerkając na zegarek – Mamy już tylko pół godziny.
- Jasne. –
uśmiechnęłam się, gdy tylko Harry się ode mnie odsunął.
- No to chodźcie. –
zakomenderował Louis i skoczył Zaynowi na plecy – Wio!
Ten widok wywołał u mnie wybuch śmiechu, jednakże chłopak wydawał się nie mieć nic przeciwko temu i posłusznie ruszył ku drzwiom, niosąc przyjaciela. Wyszliśmy za nimi i wsiedliśmy do limuzyny z ochroną, która pod nas podjechała. Kiedy dotarliśmy na miejsce i wysiedliśmy z pojazdu, otoczył nas tłum paparazzi i piszczących fanek. Ochroniarze, którzy byli z nami ustawili się tak, by osłaniać nas z każdej strony. Chyba tylko dzięki nim udało nam się jakoś dojść tam, gdzie trzeba. To było naprawdę niesamowite wydarzenie i jestem absolutnie pewna, że będę je wspominać nawet, gdy będę już stara, brzydka i słaba. To uczucie nie do opisania, gdy widzisz siebie na wielkim ekranie, siebie w filmie, słyszysz swój głos i przypominasz sobie, jak to mówiłaś przed kamerą. I gdy ludzie wrzeszczą na twój widok, krzyczą twoje imię i zabijają się o twoje zdjęcie po seansie.
Ten widok wywołał u mnie wybuch śmiechu, jednakże chłopak wydawał się nie mieć nic przeciwko temu i posłusznie ruszył ku drzwiom, niosąc przyjaciela. Wyszliśmy za nimi i wsiedliśmy do limuzyny z ochroną, która pod nas podjechała. Kiedy dotarliśmy na miejsce i wysiedliśmy z pojazdu, otoczył nas tłum paparazzi i piszczących fanek. Ochroniarze, którzy byli z nami ustawili się tak, by osłaniać nas z każdej strony. Chyba tylko dzięki nim udało nam się jakoś dojść tam, gdzie trzeba. To było naprawdę niesamowite wydarzenie i jestem absolutnie pewna, że będę je wspominać nawet, gdy będę już stara, brzydka i słaba. To uczucie nie do opisania, gdy widzisz siebie na wielkim ekranie, siebie w filmie, słyszysz swój głos i przypominasz sobie, jak to mówiłaś przed kamerą. I gdy ludzie wrzeszczą na twój widok, krzyczą twoje imię i zabijają się o twoje zdjęcie po seansie.
Kiedy ustawiłam się z
chłopakami i robiono nam fotki, które zapewne w najbliższym czasie zobaczą
miliony osób na całym świecie i które będą w mediach, w moim sercu obudziła się
euforia. Chciałam wyglądać wspaniale, żeby pokazać się rodzicom, przyjaciołom i
ludziom, z którymi kontakt się urwał, kiedy zostałam przyjęta do zespołu. I
Rose też, zwłaszcza jej. Znamy się od pierwszej grupy przedszkola i jesteśmy
najlepszymi przyjaciółkami aż do tej pory. Szesnaście lat znajomości. I już nie
mogę bez niej żyć, jest częścią, mojego świata, mojego życia, jest częścią mnie.
Chciałam jej pokazać, że potrafię zrobić coś wyjątkowego. Krzyki ludzi wokół,
dźwięk fleszy i pomruki ochrony dudniły w mojej głowię, biły razem z sercem,
wręcz krążyły w żyłach. Wiedziałam, że teraz jest jeden z najbardziej
wyjątkowych momentów w moim życiu. I chciałam go przeżyć jak najintensywniej. Później,
na afterparty, usiadłam obok Sophii, Perrie i Eleanor.
- Hej, dziewczyny? Co
tam? – spytałam i nagle zauważyłam, że Soph i El wyjątkowo się czymś ekscytują.
Spojrzałam na rękę dziewczyny Zayna.
- Perrie Edwards! –
zwołałam, chwytając jej dłoń – Ty się zaręczyłaś! – nie mogłam wyjść ze
zdziwienia. Co? Jak? Gdzie? Kiedy?
- Tak. – zaśmiała się
blondynka – Już jakiś czas temu.
Rzuciłam Zaynowi przez
salę spojrzenie w stylu „Zabiję cię! Jakim prawem nic mi nie powiedziałeś?!”, a
on tylko puścił mi oczko z uśmiechem. Objęłam Edwards.
- Och, zamorduję ich
wszystkich! – zaśmiałam się – Bo cały zespół oprócz mnie wiedział od początku,
prawda? – spytałam.
- Tak. – uprzedziła
Perrie Eleanor – Zayn powiedział wszystkim na początku, Louis oznajmił to mnie,
a Liam Sophii. Harry nic ci nie powiedział?
- Nie. – jęknęłam –
Media nie wiedzą, ale on ma sklerozę poważnie. – powiedziałam z zupełnie
poważną miną i ściszonym głosem. Dziewczyny spojrzały po sobie i zaczęły się
śmiać. W końcu ja też nie wytrzymałam i dostałam mini napadu głupawki. Bo u
mnie prawdziwa głupawka to… Wolę nie mówić, co się wtedy dzieje…
Gdy było już po
wszystkim, wróciliśmy do domu, żeby w
końcu odpocząć. Kiedy opadłam na kanapę, całkiem wyczerpana, po setce udzielonych
króciutkich wywiadów i zdjęć z fankami, a ręka okropnie mnie bolała od
autografów.
- O, matko. Dlaczego
to jest takie męczące i cudowne za razem? – spytałam nieprzytomnie, trąc oczy.
- Świetne uczucie, co
nie? - uśmiechnął się Zayn i otworzył
puszkę napoju energetycznego, po czym się napił – Ale to też ciężka praca.
Jednakże warto, naprawdę.
- Taak, wiem. –
mruknęłam niewyraźnie, przeciągając się. Spojrzałam na jego picie.
- Daj łyka. –
poprosiłam, robiąc maślane oczy. Chłopak się zaśmiał.
- No dobra, dobra.
Tylko tak na mnie nie patrz. – odparł i podał mi puszkę. Wzięłam kilka
niewielkich łyków i oddałam mu własność.
- Dzięki.
- Spoko. – odparł i
usiadł obok mnie – Czy ty się dobrze czujesz?
- Nieee. To znaczy
tak. To znaczy nie wiem. Chyba tak. – powiedziałam niepewnie – Ech, no dobra,
ja idę się zdrzemnąć.
Poszłam do swojego
pokoju, przebrałam się w swoją nową piżamę i położyłam się do łóżka. Ledwo
przyłożyłam głowę do poduszki, a już wpadłam w objęcia Morfeusza.
- Rebecca… Skarbie… -
powoli otworzyłam oczy. Harry siedział na skraju łóżka i gładził mnie po barku.
- Hazz? – spytałam
słodkim, dziecięcym głosikiem.
- Tak, kochanie? –
odparł wyraźnie mną rozczulony.
- Po cholerę mnie
budzisz? – mój głos nadal był, jakby należał do małej dziewczynki i w
zetknięciu ze słowem „cholera” brzmiał dość… oryginalnie. Brunet dostał napadu
śmiechu.
- No co? – spytałam,
tym razem już normalnie – Serio, po co mnie budzisz?
Chłopak trochę się
uspokoił i stwierdził:
- Bo masz słodką
piżamę i bo śpisz już trzy godziny.
Moją pierwszą reakcją
było wytrzeszczenie oczu, drugą facepalm.
- Na litość boską,
czemu ja jestem taką debilką?! Siedzę w parku po dwie godziny, śpię trzy w
ciągu dnia i w ogóle…
- Rebecca, przestań. –
przerwał mi Harry – Nie mów tak o sobie. Kocham cię i nie pozwolę, żebyś sama
siebie obrażała.
- Dziękuję. Ja też cię
kocham, chociaż może czasami tego u mnie nie widać. – uśmiechnęłam się do niego
ciepło, zniesmaczona sobą.
- Ech… - westchnął
chłopak – Nie prawda. Widać. – i z tymi słowami mnie pocałował.
- Rebecca… – zaczął –
10 września gramy koncert w Kanadzie. No a jutro Lou ma mecz. Idziemy wszyscy, wybierzesz się z nami?
– ponieważ byłam już przyzwyczajona to tego typu wyznań, nie spróbowałam udusić
go poduszką, a jedynie mruknęłam „Okay.” Harry, który już zacisnął powieki z
przestrachem i uniósł ręce w obronnym geście, przygotowany na najgorsze, był
strasznie zdziwiony, gdy zobaczył, że nie podejmuję w stosunku do niego żadnych
morderczych prób.
- Nie chcesz… mi powybijać zębów? – spytał niepewnie, opuszczając ręce.
- Nie chcesz… mi powybijać zębów? – spytał niepewnie, opuszczając ręce.
- Nie… – zaśmiałam się
– Już przywykłam do tych twoich odpałów z pamięcią. No a poza tym powiedziałeś
mi o tym przynajmniej z jakimś odstępem czasowym, a to już plus.
- To miło. Może już
więcej nie dostanę siniaków od poduszki.
- Przecież od poduszki
nie można mieć siniaków! To pierze!
- A faktycznie. –
zreflektował się, czym ponownie doprowadził mnie do śmiechu – Ale teraz i tak
się zrewanżuję! – zawołał triumfalnie.
- Ale o co ci… - nie
zdążyłam dokończyć, bo chłopak zaczął mnie łaskotać. Patrzyłam na niego
zdziwiona.
- Eee… Hazz? Ja nie
mam łaskotek… – stwierdziłam z lekkim uśmiechem.
- Aaa… – mruknął lekko
zdziwiony – Ja mam. Chyba niewiele osób nie ma.
- A tak, możliwe.
Widzisz, jaka jestem wyjątkowa. – zażartowałam.
- No bo jesteś. –
odparł chłopak, nagle poważniejąc, a przez moją głowę znów przeleciała myśl, że
wcale na niego zasługuję. Nie zasługuję na żadnego z nich, na przyjaźń, na
jakikolwiek kontakt. Nie zdążyłam nic więcej pomyśleć, nie wspominając już o
mówieniu, bo Harry zamknął mi usta pocałunkiem. Czasem mam wrażenie, że jest
idealny. Wiem, że tak nie jest, ale po prostu w niektórych momentach tak
właśnie myślę.
- Love ya. –
powiedział i się zaśmiał, cicho i perliście.
- Love you too. –
odparłam –Ten koncert na pewno będzie świetny. Jak chyba wszystkie wasze
występy. Po raz pierwszy będę na scenie, wiesz? No, to znaczy kiedyś coś tam
śpiewałam na szkolnym koncercie, ale to się nie liczy…
- Liczy się, liczy.
Grunt, żeby ktoś cię zobaczył. A, no i kiedy spałaś obgadaliśmy z chłopakami
pewien pomysł.
- O co chodzi?
- Chcemy, żebyś
podczas każdej piosenki zaśpiewała zwrotkę któregoś z nas, jeśli będzie ich
miał więcej niż jedną. Czyli będą to w większości moje zwrotki. – uśmiechnął
się uroczo, a w jego policzkach ukazały się dołeczki.
- Coo?
*Oczami Harry’ego*
Patrzyłem jak na jej
twarz wstępuje wyraz zupełnego zdziwienia. Wyglądała słodko.
- Ale ja nie mogę.
Przecież pamiętasz, co powiedział Paul.
- Zasady są po to,
żeby je łamać. – uśmiechnąłem się łobuzersko – No prooszę cię… – błagałem,
robiąc słodkie oczy. Naprawdę zależało mi na tym, żeby Rebecca śpiewała. Po
prostu uważam, że ona na to zasługuje. Paul zachował sie po chamsku, to typ,
dla którego liczy się jedynie kasa, nie myśli o ludziach i ich uczuciach. Ale
mi zależało na uczuciach mojej dziewczyny. Moja dziewczyna… Jak to dziwnie
brzmi, nadal nie mogę się do tego przyzwyczaić. Ona jest wspaniała, ale ma straszne kompleksy. Chciałbym, żeby
przestała myśleć o sobie w ten sposób. Spojrzałem jej wyczekująco w oczy, nadal
z miną szczeniaka. Przygryzła wargę.
- Harry, ja…
- Proszę.
- Ale Paul…
- Proszę.
- A co z…
- Proszę.
- Czemu ciągle to
powtarzasz?
- Bo cię proszę.
- Ale czemu tak ci na
tym zależy?
- Bo cię kocham.
- Ja też cię kocham. –
uśmiechnęła się. Wspaniale było słyszeć to z jej ust.
- Powtórz to. –
poprosiłem.
- Kocham cię z całego
serca i nad życie, Harry. – moje serce zabiło mocniej, słysząc to wyznanie i po
prostu ją przytuliłem. Co ja bym zrobił bez tej dziewczyny? Rozjaśniła mi
świat.
- Baby you light up my world like
nobody else… – zanuciłem cicho, tuląc ją do siebie.
- Harry?
- Tak? – spytałem, nadal jej nie
puszczając.
- W jakim mieście gramy?
- W stolicy, Ottawie.
- Achaa… Hazz?
- Mmm?
- Zaraz połamiesz mi żebra.
- Och. Przepraszam. – zmieszałem się i
nieco się odsunąłem.
- Hah, spoko. –
zaśmiała się. I właśnie w tym momencie
rozległo się pukanie do drzwi.
- Na litość boską, czy
oni zawsze muszą nam przeszkadzać? – jęknąłem. Uwielbiam chłopaków, ale to już
przesada, czy ja nie mogę z nią pogadać przez jakiś czas? Rebecca zawołała,
żeby weszli.
- Cześć! – uśmiechnął
się Liam – Nie przeszkadzamy wam?
- Przeszkadzacie. –
mruknąłem.
- Nie gniewaj się,
Hazza, mój ty miśku. – Louis mnie objął, a ja odwzajemniłem jego uścisk. Co
prawda wolę trzymać w ramionach Rebeccę, ale i tak kocham przytulać Lou.
Dziewczyna patrzyła na nas z wyraźnym rozczuleniem, wiem, że rozumie moją
szczególną więź z przyjacielem i cieszy się z niej. Przynajmniej nie wyzywa nas
od pedałów, jak co niektórzy. W Internecie jest tyle komentarzy i spekulacji na
ten temat, że się aż niedobrze robi. Może czasem zachowujemy się dość
bezpośrednio, ale tylko jako przyjaciele, jesteśmy dla siebie jak bracia. Kiedy
Louis mnie puścił i zobaczyłem uśmiech na jego twarzy, nie mogłem się
powstrzymać i soczyście pocałowałem go w
policzek.
- Co robimy przez
resztę dnia? – zaciekawił się Zayn, po czym usiadł obok Rebecci.
- Hmm… Nie wiem. –
odparł Liam – Jakieś propozycje?
- Nando’s!!! – zawołał
Niall. Wszyscy spojrzeliśmy po sobie.
- Ja się zgadzam. –
powiedziała Rebecca – Możemy iść do Nando’s.
- Hurra! – wykrzyknął
Niall i rzucił się jej na szyję.
- No dobra, skoro ona
się zgadza, to ja też idę. – wzruszyłem ramionami.
- Ja też. – dodał
Louis. Reszta chłopaków także się zgodziła.
- A zanim pójdziemy,
to chciałbym wam o czymś powiedzieć… – mruknął Zayn ze wzrokiem wbitym we
własne dłonie – Bo ja i Perrie chcemy się pobrać… Jeszcze przed gwiazdką.
Szczęki nam opadły.
Dosłownie. Pierwsi zreflektowali się Liam i Rebecca.
- No stary, brawo, to
bardzo odpowiedzialna i poważna decyzja, ale myślę, że jesteś… – zanim zdążył
dokończyć, dziewczyna rzuciła się Zaynowi na szyję.
- Ojej, ojej, nie
wierzę, to wspaniale, naprawdę, tak się cieszę! – wołała radośnie.
- Hej, ja też chcę! –
zaśmiałem się i przytuliłem do obojga, chłopaki poszli w moje ślady i już
mieliśmy zbiorowego miśka. Jak miło.
*Oczami Rebecci*
- Dobra, ja idę sie
przebrać. – zaśmiałam się i jakoś uwolniłam się z uścisku chłopaków. Przebrałam się w łazience, poprawiłam makijaż, spryskałam się swoimi ulubionymi perfumami
i poszłam do salonu.
- Fajnie wyglądasz. –
skomplementował mnie Liam.
- Nooo. – potwierdzili
chóralnie chłopcy.
- Dzięki. –
uśmiechnęłam się lekko – Idę na spacer z Rose. – dodałam, wyciągnęłam komórkę i
zadzwoniłam do przyjaciółki.
- Halo?
- Cześć. Pójdziesz ze
mną na spacer? – spytałam, krążąc po pokoju.
- Zaniedbywałaś mnie.
Jak mogłaś? – jej głos brzmiał poważnie, jednakże znałam ją na tyle dobrze, że
wiedziałam, że żartuje.
- Przepraszam cię moja
ukochana przyjaciółko, wybacz mi, prooszę…
- No nie wiem…
Wymieniłaś mnie na sesje i wywiady! Widziałam cię w Teen Vogue’u. Na okładce i
w środku… Z chłopakami i w ogóle… Ładne bikini. Jak to jest przytulać One
Direction w kąpielówkach? – ach, no tak, podczas zdjęcia „Na plażę” musieliśmy
ubrać się jak na plażę…
- Fajnie. Czemu
interesują cię chłopcy w kąpielówkach? – reszta zespołu spojrzała na siebie ze
zdziwieniem, a ja powstrzymałam śmiech i przełączyłam rozmowę na głośnik, o
czym oczywiście nie poinformowałam Rose.
- Och, nic, tak pytam,
bo wiesz, pewnie te wszystkie fanki ci zazdroszczą i w ogóle…
- Taak, zapewne. To
jak, chcesz iść na spacer?
- Aa… Mogę mieć
prośbę?
- No jasne, kochana!
Co tam? – spytałam, siadając na kanapie między Harry’m a Louisem.
- No bo tak się
zastanawiam…
- Noo?
- Czy może nie
ściągnęłabyś chłopaków? – spytała niepewnie – No bo wiesz, poznać ich lepiej to byłoby
coś naprawdę super i… – i w tym momencie chłopcy i ja nie wytrzymaliśmy i,
dusząc się ze śmiechu, zataczaliśmy się po kanapie.
- O ty chamie! –
zawołała – Siedzisz tam z nimi i masz to na głośniku!
- Chętnie przyjdziemy,
Rose. – wykrztusił Louis – Poznać cię lepiej to byłoby coś… Hahaha… Naprawdę super!
- No wiecie co… Taki
numer… Ja z tobą więcej, Becca, nie gadam. – powiedziała obrażona, ale
wiedziałam, że tylko udaje, bo nigdy nie potrafiła się na mnie gniewać. Do Lou
chyba też nie żywiła zbytniej urazy – No doobra, wybaczam wam. – westchnęła,
jakby na potwierdzenie moich myśli.
- Mogę cię zaprosić na
jutrzejszy mecz? – spytał nasz piłkarz z uśmiechem.
- Na TWÓJ mecz?!
Aaa!!! – pokój wypełnił wrzask mojej przyjaciółki, a gdy przestała się
wydzierać zapanowała zupełna cisza. Chłopcy spojrzeli po sobie bezradnie.
- Rose? Czy mamy
wezwać karetkę? Jesteś przytomna? – zapytał Harry z lekkim uśmiechem i znów
wszyscy się roześmialiśmy.
- Yy… Ja… Nie jestem
pewna… Ale… OCZYWIŚCIE, ŻE PRZYJDĘ, LOUIS, UWIELBIAM CIĘ!!!
- No ja ciebie też. –
zaśmiał się chłopak.
- To za ile chcecie
iść na ten spacer? – spytała.
- Za dwadzieścia minut
w Nando’s, a potem do parku, może tak być? – zapytałam, widząc, jak Niall
patrzy na mnie zawiedziony. Jego twarz rozjaśnił uśmiech.
- Tak, jasne. Do
zobaczenia.
- Na razie. – rozłączyłam
się.
- Twoja przyjaciółka
jest zabójcza. – powiedział Harry.
- Taak, no wiem. Rose
jest momentami trochę… spontaniczna, ale i tak ją kocham.
- Chodźcie, idziemy,
bo się spóźnimy. – ponaglił nas Zayn.
- No jasne, racja.
Jedziemy! – zakomenderowałam i podniosłam się z kanapy, a kiedy Harry również
wstał, skoczyłam mu na plecy – No dawaj, skarbie! Tylko nie mów, że jestem za
ciężka…
- Niee, wprost
przeciwnie – zaśmiał się chłopak. – Ile ty właściwie ważysz, co? – spytał,
kierując się w stronę drzwi.
- 56 kg. Przy wzroście
168 cm. – uśmiechnęłam się.
- Acha, spoko. –
powiedział i ruszyliśmy w stronę ulubionego lokalu Nialla. Ludzie na ulicy
dziwnie się na nas patrzyli, ponieważ Hazza nadal niósł mnie na plecach, a
jakaś starsza pani skomentowała nas jako „uroczą parę młodzieniaszków”. Kilka
osób robiło zdjęcia, a jakaś pani szła ze swoim chyba mężem i cykając nam fotkę
szepnęła do niego: „Melanie się ucieszy…” Zapewne mowa o ich córce, fance One
Direction. Nie wiem, czy Melanie się ucieszy, w końcu może uważać mnie za
wredną sukę, jak co niektóre fanki, ale z pewnością ją to zainteresuje.
Oczywiście, gdy zobaczyła nas grupka dziewczyn, zaczęły wszystkie krzyczeć.
- O Boże, patrzcie, to
One Direction! Harry niesie Rebeccę! – zawołała jakaś brunetka.
- Mówiłam wam, że oni
są razem. – wywróciła oczami jej ruda koleżanka.
- To jeszcze o niczym
nie świadczy. – uniosła brwi blondynka.
- No błagam cię,
Cornelia. On ją niesie na plecach przez miasto. To logiczne, ze jest między
nimi jakaś chemia, jeśli nie coś więcej. – sprzeczały się dalej, a my tymczasem
podpisaliśmy mnóstwo kartek, policzków, plakatów, zdjęć i pamiętników. Kto nosi
złożony plakat w portfelu? Złożyłam podpis nawet na numerze Teen Vogue’a, w
którym mieliśmy sesję. Kiedy w końcu udało nam się jakoś od nich uwolnić,
zjedliśmy w Nando’s i byliśmy na spacerze. Oczywiście w parku zauważyli nas
fotoreporterzy, a jakżeby inaczej. Jednakże w końcu ich spławiliśmy i
ruszyliśmy dalej. Rose wpadła w jakąś totalną ekstazę i kiedy wieczorem
rozmawiałyśmy przez telefon, wciąż darła się do słuchawki. Ja nie mogę z tą
dziewczyną… A jutro wielki mecz Louisa. Jestem pewna, że świetnie się spisze.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie! Pierwszy raz dodałam fragment oczami Harry'ego, jak m poszło? Mam nadal od czasu do czasu pisać coś jego oczami, czy jednak pozostać wyłącznie przy Rebecce? Piszcie! :*
Masz super blog, zapraszam do siebie: http://oczywampira2.blogspot.com/ . Dopiero zaczynam, gdybyś była taka miła i zostawiła niedługo komentarz, bardzo bym się ucieszyła. :*
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
OdpowiedzUsuńświetny <3
OdpowiedzUsuń