Dziewczyna próbowała
protestować, ale nie słuchałam jej. Zdecydowanym krokiem ruszyłam na górę, a za
mną z nagim torsem poleciał Zayn.
- Musisz porozmawiać z
Harry’m. – powiedział, łapiąc mnie za ramię.
- On pewnie nic nie
pamięta i ma kaca.
- Co z tego? Jak nie
pamięta, to trzeba mu uświadomić, co się stało!
- Będzie załamany. Nie
chcę, żeby cierpiał.
- To przecież jego
wina. – przypomniał mi chłopak.
- Nie. To wina Hayley.
- Mógł się nie upijać.
- Mogła go nie
całować.
Przez chwilę staliśmy,
mierząc się wzrokiem.
- On MUSI wiedzieć.
Jak ty mu nie powiesz, to ja mu powiem. Przecież to ci nie da spokoju, dopóki
tego z nim nie obgadasz. Zranił cię i powinniście to sobie wyjaśnić.
- Co takiego mamy
wyjaśniać? – usłyszałam głos Harry’ego. Ja i Malik odwróciliśmy głowy w jego
stronę.
- Idź po aspirynę dla
niego. – poleciłam przyjacielowi widząc, jak Hazz przesuwa sobie dłonią po
czole.
- Ale musisz…
- Porozmawiam z nim,
okay? – poddałam się – No idź już!
- Dobrze. – westchnął
i poszedł na dół po lek.
- Co się stało, Becca?
Co takiego musisz mi powiedzieć?
- Bo… Niedawno
wróciłam do domu i zastałam was…
- Wiem,
przesadziliśmy. Przepraszam.
- W porządku tyle, że…
Byłeś pijany i Hayley to wykorzystała… Ona cię… Ona… Pocałowała cię. – głos mi
się załamał – I to tak dosyć… Hmm… Namiętnie? Ja kazałam jej się wynosić
i… - nie dałam rady dokończyć, moje oczy
zaszły łzami. Zresztą nie tylko moje. Harry’emu już spływały po policzkach
słone krople. Nie mogłam na to patrzeć. Wbiegłam do swojego pokoju, nawet się
nie odwracając. Padłam na łóżko i zaczęłam wylewać łzy w poduszkę. Jak ona
mogła mi to zrobić…? Chociaż w sumie powinnam była to przewidzieć! Przecież ją
znam i wiedziałam, do czego jest zdolna. Mogłam się domyślić. Ale jej zaufałam…
I po co? Nagle usłyszałam ciche pukanie.
- Proszę. –
powiedziałam niewyraźnie. Harry przy mnie kucnął, poznałam go po zapachu,
chociaż nie uniosłam nawet głowy. Jak pies.
- Wybacz mi. Ja
przepraszam. Zayn mi o wszystkim powiedział, tak strasznie mi przykro. Nie
powinienem był tak się spijać, to moja wina. – wyrzucił z siebie przez łzy.
Podniosłam się i
spojrzałam mu w oczy.
- Kocham cię. To nie
twoja wina, tylko Hayley. – i z tymi
słowami go objęłam. W tej też chwili usłyszałam głos Louisa dochodzący zza
drzwi.
- O nie, na to ci nie
pozwolę! – już dawno nie słyszałam, żeby był tak wściekły – Nie wejdziesz tam i
nie zepsujesz im tego! Już i tak wystarczająco namieszałaś!
- Nie upieraj się,
BooBear. – że co ta Hayley powiedziała?! Omal nie wybuchłam śmiechem. Nikt tak
do niego nie mówi, tylko Harry – Muszę z nim porozmawiać.
- Daj im spokój. Nie
widzisz, że oni się kochają? Po co to psujesz? Nie możesz zająć się własnym
życiem, musisz się, za przeproszeniem, wpieprzać do Rebecci?
- Słuchaj LouLou… -
kolejne interesujące określenie… Co ona, w mojego chłopaka się bawi?
- Nie, nie posłucham.
Idź stąd. Przypominam ci, że została ci już tylko godzina i czterdzieści pięć
minut na spakowanie się.
Na korytarzu rozległo
się jej dumne prychnięcie i stukot wysokich obcasów.
- Chodź, Hazz. Trzeba
podziękować „LouLou”. – zachichotałam.
- Racja. – pocałował
mnie czule i opuściliśmy pokój. Tomlinson stał, opierając się o balustradę
schodów i przeczesywał palcami włosy. Wiem, że nie lubi się kłócić.
- Hej, Lou! –
zawołałam z uśmiechem – Dzięki za ochronę.
- Hej, Rebecca, hej
Curly. Już wszystko między wami okay, jak widzę? – uśmiechnął się ciepło.
- Tak. Dzięki za
pomoc. – Harry przytulił przyjaciela. Słodki widok.
- Idę się czegoś
napić, zestresowałam się. – stwierdziłam i zeszłam na dół, gdzie Niall i Zayn
grali w FIFĘ, a Liam im kibicował. Na mój widok przerwali.
- Wszystko w porządku?
– spytał Li opiekuńczym tonem. To miłe, że wszyscy się teraz o mnie troszczą.
Ale na tym polega przyjaźń, no nie?
- Tak, dzięki.
Wyjaśniliśmy sobie to i już jest dobrze. Mam ochotę na podwójne waniliowe
macchiato. Chce ktoś?
- Niee. Ale dzięki. –
odparł Niall wracając do FIFY.
- Coś się nie
sprawdziłeś z tą aspiryną, Zayn. – zawołałam z kuchni, włączając ekspres do
kawy – Mamy sklerozę w wieku dwudziestu lat, hm?
- Sorry, Becca.
Pomyślałem, że lepiej wam nie przeszkadzać.
- Taa. W sumie racja.
– wzruszyłam ramionami, ozdabiając szklankę jedną laseczką cynamonu i jedną
wanilii. W końcu, po zrobieniu serduszka z mielonego cynamonu na kawowej
piance, pociągnęłam pokrzepiający łyk gorącego napoju.
- A dla nas?! –
wydarli się równocześnie Louis i Harry, którzy właśnie zeszli na dół.
- Z cynamonowym
serduszkiem na piance? – droczyłam się. Oni są kochani.
- Tak. – odparli
jednogłośnie.
- Okay. – westchnęłam
– Jaka kawa?
- Latte z mlekiem. –
złożył zamówienie Lou.
- Oczywiście panie
Tomlinson, już notuję. – zironizowałam – A dla pana, panie Styles?
- A ja poproszę
cappuccino. Albo nie, mocha. Wielkie dzięki, panno Collins.
- Do usług. – posłałam
mu całusa i zrobiłam obojgu kawę, którą udekorowałam pianką z serduszkiem.
- Co ze mną? – spytał
znienawidzony przeze mnie głos. Hayley.
- Oo, już skończyłaś
się pakować? To świetnie, zaraz zamówię ci taksówkę. – wysyczałam jadowicie.
- Ciekawe, co powie
moja mama… Hm… - ta podstępna żmija przekręciła głowę, nadęła policzki i
przystawiła palec z paznokciem ozdobionym idealnym manicure’em do brody.
Zamierza straszyć mnie ciotką Norą? Och błagam, nie ze mną te numery.
- Taak, to rzeczywiście
bardzo interesujące. – uśmiechnęłam się z przesadną słodyczą i wyciągnęłam
komórkę.
- Taksówka będzie tu
za niecałe dziesięć minut. – uśmiechnęłam się po chwili, kończąc połączenie –
Ja zapłacę za dowiezienie cię do domu.
- Nie potrzebuję
twojej gwiazdorskiej kasy! – warknęła – Stać mnie na głupią taksówkę! – po raz
pierwszy przestała udawać i pokazała swoje prawdziwe emocje.
- Jak sobie życzysz. –
przytaknęłam jej uprzejmie. Kiedy w końcu dojechał upragniony pojazd,
pomogliśmy Hayley włożyć walizki do bagażnika, pożegnaliśmy ją z udawanym żalem
i, również udawaną, uprzejmością.
- Wreszcie! Nie ma
jej! Nie ma! Wyjechała i nie wróci! – zawołałam uradowana, gdy tylko zamknęłam
za nią drzwi. Harry jakby na zwieńczenie sukcesu, podszedł do mnie i pocałował
mnie w usta.
- Kocham cię. –
szepnął mi do ucha – Nigdy o tym nie zapominaj.
- Ja też. Też cię
kocham. – znowu się pocałowaliśmy.
- Och, błagam was! –
zawołał Niall, wywracając oczami.
- Wracaj do FIFY,
blondasku. – mruknął Harry.
Wróciłam do nieco już
wystygłego macchiato. Nagle mój telefon zawibrował. Spojrzałam na ekran – SMS.
Odblokowałam go i otworzyłam wiadomość.
„Hej, skarbie!
Pamiętasz, jak mówiłem ci, że jeszcze się spotkamy? Wyjrzyj przez okno”
Zmroziło mnie, krew ścięła mi się w żyłach. Max. To nie mógł być nikt inny.
Uch, ledwo pozbyłam się jednego problemu, a już pojawił się następny.
- Co się stało? –
spytał Liam, widząc moją minę. Nie odpowiedziałam, tylko podeszłam do okna. Mój
były stał przed ogrodzeniem z trzema byczymi kumplami i szczerzył się do mnie,
machając. Otworzyłam okno na oścież. Nie bałam się, chroniło nas dobrze
zabezpieczone ogrodzenie. Poza tym, gdybyśmy zadzwonili po ochronę z pewnością
nie musielibyśmy długo czekać.
- Co tam, kicia?
Wyskoczysz gdzieś ze mną? – zawołał chłopak. Słysząc jego głos, wszyscy
podnieśli się z miejsc i podeszli do okna.
- Idź stąd, Max. Wynoś
się. Mam już dość stresu jak na jeden dzień. Wara spod mojego domu. – nie
próbowałam nawet udawać spokojnej. Zupełnie wytrącił mnie z równowagi.
- Oho! Czyżbyś przespała
się ze swoim pedałkiem bez zabezpieczenia i teraz stres cię zżera?
- Człowieku, co ty,
rower składasz? – Zayn ma nawet niezłe pociski… - Weź spieprzaj, ona ma cię
dosyć.
- Słuchał, niunia,
pójdziemy sobie na jakieś party. U nas nie ma gejów.
- Spierdalaj. – nie
wytrzymałam i zatrzasnęłam z hukiem okno.
- Ostro. – skomentował
Louis, podkradając Niallowi chipsa z miski.
- Jak on mnie irytuje…
Co za człowiek, w ogóle nie można mieć chwili spokoju.
- Nom. Faktycznie,
wkurzający typ. – dodał Horan.
- Wiesz co? Chodźmy
gdzieś na jakąś romantyczną kolację. Mogę cię porwać na dziś wieczór,
księżniczko? Tak na poprawę humoru po tych wszystkich dzisiejszych… Hm…
Nieprzyjemnych sytuacjach. – stwierdził nagle i z nikąd mój chłopak. Spojrzałam
na niego zdziwiona.
- Kolację?
- Czemu tak się
wytrzeszczasz? Wieki nie byliśmy na randce. – uśmiechał się do mnie szeroko,
ukazując urocze dołeczki w policzkach. Temu uśmiechowi nie mogłam odmówić.
- No dobra. W sumie to
chętnie.
- To przygotuj
wieczorową kreację, bo miejsce, które mam na oku jest dość ekskluzywne.
- Ale to będzie
kosztować…
- A daj spokój. –
machnął niecierpliwie ręką – Stać mnie na kolację z moją dziewczyną. Podjąłem
już decyzję i nic nie zepsuje mi wyjątkowego wieczoru.
Tylko uśmiechnęłam się
do niego i pocałowałam go w policzek.
***
Po raz kolejny
przejrzałam się w lustrze. Czy nie wyglądam zbyt ekstrawagancko? Czy ta
sukienka nie jest przesadzona? Mimo tych wątpliwości nie potrafiłam oprzeć się
swojej ukochanej sukience. Trudno, co ma być to będzie. Ostatecznie mój strój wygląda przecież nie najgorzej. Nagle
rozległo się ciche pukanie do drzwi.
- Proszę! – zawołałam.
Harry powoli wszedł do pokoju, a na mój widok oczy omal nie wyszły mu z orbit.
Stał z otwartymi ustami i gapił się na mnie bez słowa.
- Co? – zdziwiłam się
– No co? Coś mi się podwinęło? – zaczęłam nerwowo spoglądać na materiał.
- Yyy… Nie. Nie,
skądże, po prostu… Hm, wyglądasz niesamowicie.
- Dziękuję. –
rozpromieniłam się – To co, idziemy?
- Tak, no pewnie. –
podał mi ramię jak prawdziwy gentleman i zeszliśmy na dół. Chłopcy zagwizdali
na nasz widok i życzyli nam udanego wieczoru. Ku mojemu zdziwieniu czekała na
nas limuzyna, która zawiozła nas pod jedną z najbardziej ekstrawaganckich
restauracji w Londynie. Kiedy zobaczyłam ten tłum paparazzich czekających na
nas przed wejściem tylko westchnęłam zrezygnowana. A miało być tak pięknie… Ja
i Hazz wysiedliśmy z auta w towarzystwie dwóch ochroniarzy i weszliśmy do
środka.
Randka była świetna.
Nawet pomimo tłumu fotoreporterów czyhających na zewnątrz. Zjedliśmy kolację z
jednego talerza i dobrze się bawiliśmy, nie zwracając uwagi na prasę. Kiedy
wróciliśmy do domu, niemalże od razu poszliśmy spać, tym razem u niego w łóżku.
Chłopcy rzucali zboczone komentarze, ale nie przejmowaliśmy się tym.
***
-Hej. – uśmiechnęłam
się do chłopaków, schodząc na dół.
- Cześć. –
odpowiedzieli chórem – Jak tam noc z Harry’m?
Pokazałam im język
- Dobrze wiecie, że…
Ech, nieważne. – wywróciłam oczami, wyciągnęłam komórkę i weszłam na Twittera.
Już dawno tam nie zaglądałam, bo nie miałam ochoty czytać o tym, że jestem
dziwką. Ale zobaczyłam coś, na widok czego dostałam wytrzeszczu. Moje serce
przyspieszyło do jakiegoś miliona uderzeń na minutę.
- Nie… - szepnęłam.
Wyszukałam w Google interesującą mnie rzecz. Co za żmija… Hayley zniknęła z
naszego domu, ale zanim wróciła do siebie, zrobiła ostatnią rzecz by mnie
zniszczyć. I nie wiem, czy tym razem jej się nie udało. Łzy wypełniły moje
oczy.
- Rebecca? Co się
stało? Czemu płaczesz? – Liam jak zwykle pierwszy zorientował się w sytuacji.
- Spójrz. – podałam mu
telefon.
- Ona poszła do gazety
i powiedziała, że Harry po pijanemu zaczął ją obmacywać! Jak mogła! – chłopak
był wstrząśnięty. Słysząc jego słowa Niall, Zayn i Louis podbiegli do nas i
zaczęli wpatrywać się w ekran.
- Fuck! – zaklął Zayn.
- To totalnie zniszczy
wam reputację. Przepraszam, to moja wina, to ja się zgodziłam, żeby
przyjechała. Jak mogłam do tego dopuścić?
- Do czego takiego? –
Harry jak zwykle zszedł w „idealnej” chwili.
- Sam zobacz. – Lou
wyszedł do kuchni, nie mogąc znieść napięcia. Kiedy mój chłopak przeczytał
artykuł, krew odpłynęła mu z twarzy. Przeczesał palcami włosy.
- I co teraz? Chociaż…
Zaraz… Ja tego nie zrobiłem prawda? – spojrzał na nas z przerażeniem. No tak,
mógł pomyśleć, że powiedzieliśmy mu, iż to Hay go pocałowała, żeby go nie
denerwować, a tak naprawdę miała miejsce sytuacja opisana w Internecie.
- Nie. Przysięgam, że
nie. – uspokoiłam go i się do niego przytuliłam – Nie denerwuj się, wyjaśnimy
to wszystko.
- Tylko czy nam
uwierzą, bo… - zaczął, ale akurat w tym momencie zadzwonił telefon. Paul wybrał
sobie idealny moment.
- Co to ma, kurwa,
znaczyć?! – był wściekły, nie panował nad emocjami.
- Ona to sobie
wymyśliła. – pospieszyłam z wyjaśnieniami – Moja kuzynka pocałowała Harry’ego
korzystając z tego że był pijany po imprezie, a potem wymyśliła całą tą
historię, żeby się zemścić za to, że wyrzuciłam ją po tym z domu.
- No tak, to super
zajebiście, tylko weźcie to wytłumaczcie żądnym sensacji tabloidom! Brukowce
pożrą was żywcem!
- Zaraz to ogarniemy.
Daj nam chwilę. – stwierdził Niall i się rozłączył – A teraz oboje wchodźcie na
Twittera i prostujcie tę kwestię, a my zadzwonimy do „The Sun” lub „OK!” i
będziemy z nimi dyskutować. Sorry, ale będziemy musieli wyłożyć im całą prawdę,
jeśli chcemy jakoś sensownie się z tego wytłumaczyć. Do roboty! –
zakomenderował. Napisałam następującego tweetlongera:
„Rozeszła się
wiadomość, że Harry zaczął dotykać moją kuzynkę. To wszystko kłamstwo, a prawda
jest taka, że ona pocałowała Harry’ego kiedy był pijany, a ja wyrzuciłam ją za
to z domu. To była jej #zemsta #niewierzciewplotki”. Zayn i Liam naprzemiennie
chaotycznie tłumaczyli całą sprawę przez telefon. Ja natomiast napisałam do
mamy i ciotki Nory SMS-a: „Niech ona więcej nie pokazuje mi się na oczy.
Niszczy tych, których kocham. To wszystko ściema, jak mogła tak nakłamać? Jeśli
chciała mnie złamać to jej się udało. Powiedz jej ode mnie, że jest ohydna i
się nią brzydzę.” Oczywiście mama zaraz do mnie zadzwoniła, a ja musiałam jej
wszystko tłumaczyć. To samo z Rose i paroma innymi osobami, w tym ciotką Norą.
Moja najlepsza przyjaciółka przyszła do nas i pocieszała mnie przez pół
godziny, podczas gdy ja wylewałam łzy w jej ramię, a Higgins non stop do nas
wydzwaniał. Harry trzy razy zwymiotował ze stresu, a ja ryczałam jak nigdy
dotąd. Niall i Liam pojechali szlajać się po jakichś redakcjach. Moja psychika
była na skraju wyczerpania, płakałam przez cały czas, nikt ani nic nie było w
stanie mnie uspokoić. Napięcie sięgało szczytu. W końcu Louis zdecydował, ze
pojedzie do Doncaster, Zayn poszedł w jego ślady i postanowił złożyć wizytę
rodzinie w Bradford. Niall postanowił jechać do Mullingar, Liam do
Wolverhampton, a Harry do Holmes Chapel. Nie pozostało mi nic innego jak jechać
do domu. Tak też zrobiłam – spakowałam się i w końcu odwiedziłam rodziców.
Spędziłam u nich tydzień. Trochę odpoczęłam i się uspokoiłam, ochłonęłam. Nie
musiałam patrzeć na cierpienie Harry’ego i to przyniosło mi ulgę. Spotkałam się
z paroma osobami ze szkoły, chodziłam na spacery z Rose i codziennie chodziłam
na fitness. Wyłączyłam telefon, schowałam laptopa na strych, zupełnie odcięłam
się od swojego życia. Tak jakby zrobiłam krok w tył – po części wróciłam do
życia sprzed X Factora, rozpogodziłam się. W przeddzień powrotu do domu
dzielonego z chłopakami w końcu włączyłam komórkę – Louis dzwonił trzy razy, Niall
dwa, Liam dwa i Zayn dwa. Harry ani razu. Pewnie też postanowił odpocząć i
odciąć się od rzeczywistości. Ale kiedy wróciłam do domu, nie byłam tego już
taka pewna.
- Cześć! – zawołałam
od progu. Wszyscy chłopcy już tam byli.
- Becca! – zawołali radośnie
i rzucili się na mnie w wielkim uścisku, przewracając moje walizki. Tylko Harry
w milczeniu siedział na kanapie i tępo mi się przyglądał.
- Hej, Hazz. –
powiedziałam cicho. Reszta zespołu przyglądała nam się z napięciem. Ale mój
chłopak wstał z miejsca i poszedł na górę, nawet na mnie nie patrząc, a ja
poczułam jak potworny, trudny do opisania ból ściska moje serce.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka! Wybaczcie, że rozdział jest taki krótki, ale chciałam przerwać właśnie w tym miejscu. Bardzo was proszę, chociaż 3 - 4 komentarze! Błagaaam... Mój blog ma już jakieś 3000 wyświetleń, a to już rozdział 10 i bardzo wam wszystkim dziękuję. Kocham was <3