wtorek, 17 września 2013

Rozdział VIII - Za ten faul poszły hektolitry łez...

Och, dzisiaj jest ten dzień! Kiedy tylko się obudziłam, dopełniłam porannej toalety i przebrałam, zeszłam na dół, gdzie ku mojemu zdziwieniu był Harry i przygotowywał tosty w kuchni.
- Siema, co tam? – spytałam radośnie. Gdy się odwrócił na jego twarzy wymalowane było zdziwienie, ale po chwili wypełnił ją szeroki uśmiech.
- Cześć, Becca. U mnie okay. – odparł – A ci lenie jeszcze się wylegują? Ech, najwyżej dostaną zimne tosty. – jednakże ten błogi stan, gdy obserwowałam jego wprawne ruchy nie trwał długo, gdyż korowodem do kuchni wpadli chłopcy z Louisem na czele i wszyscy śpiewając Gangam Style, wymachiwali swoimi koszulkami. Spojrzałam na nich z politowaniem.
- Serio? – westchnęłam.
- Cześć Rebecca, cześć Harry! – zawołali chóralnie i wszyscy po kolei ucałowali nasze policzki.
- Get out of my kitchen! – wkurzył się Harry, a ja pomogłam mu ich z niej wypchnąć.
- A ona może zostać! – marudził Niall.
- Bo ona nie wymachuje swoją bluzką. – odgryzł się Harry.
- Hi hi, to byłby baardzo ciekawy widok. – zachichotał Lou, a ja zgromiłam go wzrokiem.
- Tak, z pewnością ciekawy. – mruknęłam – Za to oglądanie was bez koszulek to również widok bardzo ciekawy. I z pewnością doprowadziłby on tak z milion fanek do nieprzytomności. – stwierdziłam unosząc brwi, a policzki Louisa pokrył delikatny rumieniec – Ale nie martw się, stary i tak cię kocham. – dodałam z pewnym rozczuleniem i pocałowałam go w lekko zaczerwieniony policzek. Chłopak się uśmiechnął i mnie przytulił. Ciepło emanujące od jego nagiej klatki piersiowej było osobliwym i przyjemnym uczuciem. Kiedy się od siebie odsunęliśmy uważnie zmierzyłam go wzrokiem.
- Nie jesteś jakoś dużo wyższy ode mnie. – powiedziałam.
- No niestety. – westchnął – Czasem chciałbym założyć obcasy, pod tym względem dziewczyny mają fajnie.
- Bez przesady,  to nie jest wcale takie fajne. To też zależy jak kto się czuje w szpilkach, ja na przykład bardzo dobrze, ale jeśli dla kogoś one są niewygodne to chodzenie na obcasach nie jest jakieś super.
- No tak, racja. – uśmiechnął się chłopak. Potem Harry oznajmił, że tosty gotowe, więc usiedliśmy do stołu, zjedliśmy śniadanie i posprzątaliśmy po sobie, a ja nagrodziłam naszego kucharza krótkim całusem. Po chwili zadzwonił telefon – to Paul dzwonił na nasz domowy numer, żeby kazać nam pakować się do samolotu, który wylatuje za dwie godziny i się pospieszyć. Tym razem nie pozwoliłam, żeby ominęło go usłyszenie mnie. Ja odebrałam, uprzedzając Liama i zgrabnie poprowadziłam całą rozmowę. Wiedziałam, jak bardzo jest spięty. Razem z chłopakami pojechaliśmy na lotnisko, gdzie już czekała na nas Rose, w końcu Louis ją też zaprosił, przeszliśmy przez wszystkie procedury, rozdaliśmy autografy znajdującym się tam fankom i porobiliśmy sobie z nimi zdjęcia. Ja dostałam od jednej w twarz przy akompaniamencie okrzyku „To za Harry’ego!”. Ochroniarze chcieli zainterweniować, ale przekonałam ich, żeby dali dziewczynie spokój. Nie lubię się mścić. Podróż nie była długa, a kiedy postawiłam stopę na szkockiej ziemi, w Glasgow, uśmiechnęłam się szeroko. Do meczu został jeszcze czas, ale Louis już pojechał na boisko Celticu. Ja, moja przyjaciółka i chłopaki pochodziliśmy trochę po mieście i zajrzeliśmy do kilku sklepów, znów okupowani przez fanki. W takich momentach jak ten cieszę się, ze mamy przy sobie ochronę. Później pojechaliśmy na boisko, by kibicować drużynie Lou. Brunet wszedł w 35 minucie. Patrzenie na niego to było coś świetnego, radził sobie bardzo dobrze. Jednak nie spodziewałam się tego, co stało się w 53 minucie. Tomlinson został najzwyczajniej w świecie sfaulowany. Wiem przecież, że takie rzeczy bardzo często mają miejsce w tym sporcie, ale po prostu nie byłam na to przygotowana. Gdy patrzyłam, jak upada z twarzą wciśniętą w murawę i na jego wykrzywioną bólem twarz, w moich oczach zebrały się łzy, odruchowo ścisnęłam dłonie Harry’ego i Rose, między którym siedziałam.
- A to szmata! – powiedziała dziewczyna, mając zapewne na myśli Gabriela Agbonlahora.
- Spokojnie, on nie chciał. – uspokajałam ją, choć sama miałam mieszane uczucia co do tego typa. Fanki wrzeszczały w niebogłosy, posypały się przekleństwa. Nie ja jedna miałam łzy w oczach, wiedziałam to. Lou na szczęście szybko się podniósł i znalazł w sobie na tyle dużo siły, żeby podnieść fanki na duchu uśmiechem i machaniem, mimo własnego bólu. Jeszcze przez chwilę był na boisku, ale w końcu poprosił o zmianę. Ledwo wyszedł za linię, a zwymiotował. Zagryzłam wargę, a Rose odwróciła wzrok. Reszta meczu zupełnie mnie nie interesowała, a kiedy się on skończył z wynikiem negatywnym dla Celticu wyszliśmy i poczekaliśmy na Louisa przed boiskiem. Gdy zobaczyłam chłopaka od razu rzuciłam mu się na szyję, a po moich policzkach popłynęły łzy.
- Becca, płaczesz? Nie płacz… – szeptał mi do ucha. Za nim stała jego rodzina, Eleanor i paru znajomych. Widząc zaistniałą sytuację wszyscy spojrzeli po sobie porozumiewawczo i odeszli.
- Zdążyłeś się już przywitać z dziewczyną, przyjaciółmi i rodziną? – spytałam, nadal go nie puszczając.
- Tak. – odparł. Odsunęłam się od niego trochę, na mojej twarzy błyszczały słone krople.
- Wszystko dobrze? Jak kolano? – wypytywałam go, ujmując jego twarz w dłonie.
- Już prawie nie boli. Nie płacz, przecież nic mi nie jest.
- Ta sytuacja ją poruszyła. – powiedział Harry, podszedł i przytulił mnie. Ukryłam twarz w jego koszuli pozwalając, by ogarnęło mnie poczucie bezpieczeństwa. Nikt nigdy  mi go nie zastąpi.
- To jak? Pochodzimy trochę po mieście i wracamy do domu, nie? – spytał Zayn.
- Tak, chyba tak. – odparł Liam poprawiając włosy. Jeszcze podpisaliśmy parę świstków i porobiliśmy sobie jakieś zdjęcia, a potem w towarzystwie ochroniarzy ruszyliśmy przez miasto. To było chyba największe piekło, przez jakie miałam nieprzyjemność przejść. Ludzie na ulicy wrzeszczeli i rzucali się na nas, nie było ani chwili, w której mieliśmy spokój. Musieli zamknąć każdy sklep, do którego weszliśmy, ze względów bezpieczeństwa. Przy okazji dowiedziałam się, że jutro mamy wywiad. Kiedy wróciliśmy do domu, a Rose do siebie, odetchnęłam z ulgą. W końcu spokój, byłam wyczerpana. Wzięłam prysznic i po cichu zeszłam na dół. Zayn, Liam i Niall siedzieli w salonie i intensywnie nawijali, a Harry z Louisem o czymś rozmawiali w kuchni, wymieniając radosne spojrzenia. Postanowiłam im nie przeszkadzać i wróciłam do siebie. Przez chwilę gadałam ze znajomymi na Facebooku, a potem zasnęłam.
Powoli otworzyłam oczy. Szybko wstałam, dopełniłam porannej toalety, przebrałam się w coś ładnego na dzisiejszy wywiad i zeszłam na dół, gdzie chłopaki siedzieli przy stole, a Niall z podekscytowaniem patrzył jak Hazza nakłada na talerze tartę z łososiem. No ja z nimi nie mogę.
- Cześć. Chcieliście zjeść śniadanie beze mnie, hm? – spytałam, unosząc brwi.
- Nie gniewaj się, nie miałem serca cię budzić, tak słodko wyglądałaś… - uśmiechnął się mój chłopak – Odgrzałbym ci w mikrofalówce.
- Dzięki. – wyszczerzyłam się i przysiadłam się do nich. Po spróbowaniu pierwszego kawałka kąciki moich ust lekko drgnęły.
- Niedobre? – bardziej stwierdził niż spytał Harry. Powoli przełknęłam to, co miałam w ustach.
- Are you fucking kidding me? To jest pyszne! – stwierdziłam i zostałam nagrodzona uśmiechem. Nagle mój telefon zawibrował. Wyciągnęłam go z kieszeni. Mama. Po ostatniej rozmowie z Rose odruchowo wzięłam na głośnik. Chciałam to wyłączyć, ale się powstrzymałam. Chłopaki, a już tym bardziej Harry mają prawo to usłyszeć.
- Halo? – zaczęłam z wahaniem.
- Rebecca? Widziałam zdjęcia z wczoraj… Kochanie, jestem z ciebie taka dumna, ten film, premiera i w ogóle… Ale nie o to mi tak naprawdę chodziło. – hmm…, skąd ja to wiedziałam… – Bo ten chłopak…
- O nie, mamo! Tym razem ci na to nie pozwolę! – wycedziłam wściekle. Chłopaki spojrzeli po sobie ze zdziwieniem, tylko Louis wiedział, o co chodzi. Pocieszająco pogładził mnie po ramieniu.
- Ach, daj spokój, Becca i daj mi powiedzieć! Nie mówię teraz o Harry’m, choć widziałam wasze zdjęcia w Internecie. Co ci odbiło? Niósł cię na plecach przez pół miasta! Czy ty widziałaś tą aferę wśród fanek? Kiedy zobaczyłam twoją tablicę na Twitterze omal nie zemdlałam! One chcą cię zabić, Boże, grożą ci i…
- Opanuj się, przecież nic mi nie zrobią, to tylko puste teksty hejterek! Są zazdrosne. – i to była chyba najgorsza rzecz, jaką mogłam powiedzieć.
- Coo?! Czyli wy jednak JESTEŚCIE RAZEM!
- No cóż, tak.
- A teraz to, o czym chciałam powiedzieć od początku: LOUIS. Kim na litość boską jest Louis? Tak, tak, wiem, twój kolega z zespołu, ale moją uwagę przyciągnęła druga afera w Internecie – wczoraj, kiedy tak go przytulałaś i płakałaś po tym faulu. Dziecko drogie, on nie jest wart twoich łez! A poza tym chodzisz z jednym, przytulasz się z innymi, a z tym Louisem to masz chyba szczególnie zażyłe relacje, hm?
- Posłuchaj mnie, mamo. – zaczęłam siląc się na uprzejmy ton – Krew mnie zalewa, kiedy słyszę idiotyzmy, które wygadujesz. Czy ty nie możesz po prostu zrozumieć, że ja jestem szczęśliwa? I mam do tego pełne prawo! Tak, chodzę z Harry’m i przyjaźnię się z resztą, szczególnie Louisem, który jest bardzo dobrym przyjacielem, ale to nie zmienia faktu, że to Hazz jest moim chłopakiem. Jeśli przeszkadza ci przytulanie, to wypowiedz umowę na Internet. Przykro mi. – chłopcy patrzyli na mnie z lekkim zdziwieniem. No bo gdzie się podziała słodka, potulna Becca? Nie ma jej. Została wkurzona, chłodna Rebecca, którą bywam strasznie rzadko, ale jeśli ktoś naprawdę ostro wyprowadzi mnie z równowagi, to nie pozostawia mi wyboru. Z telefonu nie rozległo się ani jedno słowo mojej mamy, wiedziałam, ze teraz zaciska wargi w charakterystyczny dla siebie sposób.
- Mogę? – usłyszałam szept Harry’ego. Podałam mu komórkę z ciepłym uśmiechem – Pani Collins? – zaczął chłopak, nerwowo bawiąc sie palcami.
- Harry Styles? No proszę. Słucham, co ma mi do powiedzenia chłopak mojej córki.
- Chciałbym panią prosić o szansę. Niech mnie pani z góry nie przekreśla. Kocham Rebeccę i zrobię wszystko, żeby była szczęśliwa. Ona znaczy dla mnie bardzo wiele i chciałbym żyć w zgodzie z jej rodziną.
- My wszyscy byśmy chcieli. – dołączył się Liam – Kochamy ją jak siostrę, jest naszą najlepszą przyjaciółką i jesteśmy gotowi opiekować się nią i ją chronić.
- Dokładnie. – potwierdził Louis – Proszę, niech pani spróbuje zrozumieć.
- Ja mam wątpliwości. – stwierdziła mama po krótkiej chwili milczenia – Boję się o córkę z jednego podstawowego powodu: że złamiesz jej serce, Harry. Ona cię kocha całą sobą, znam ją na tyle dobrze by to wiedzieć. A ty masz niezbyt korzystną opinię flirciarza. Jeśli rzucisz ją dla pierwszej lepszej modelki lub napalonej fanki ona tego nie wytrzyma. W dodatku będzie musiała patrzeć na ciebie codziennie, mieszkać z tobą i widzieć jak się obściskujesz z inną. Zresztą ja nie wiem wszystkiego o was. Skąd mam wiedzieć, ze nie jesteś GEJEM? Że „Larry Stylinson” nie jest prawdziwy? Naczytałam się w Internecie różnych rzeczy i mam poważne wątpliwości. – wiedziałam, ze Harry cierpi, że Louisowi jest przykro i że oni wszyscy kiepsko się czują w tej sytuacji. Moje serce z jednej strony topniało, a drugiej płonęło gniewem.
- Nie jestem gejem. – powiedział cicho mój chłopak – Biseksualny też nie jestem, a ja i Louis nie mamy romansu. Jesteśmy po prostu najlepszymi przyjaciółmi, jak bracia. Proszę, niech pani nie ocenia mnie po opinii mediów, jestem inny, niż może sie wydawać. To, co piszą w Internecie nie zawsze jest prawdą.
- Tak, ja wiem, nie jestem głupia. Dobrze, Harry, zaufam ci, bo Becca ci ufa. Ale jeśli ją skrzywdzisz, to…
- Dziękuję. – rozpromienił się chłopak – Obiecuję, że pani nie zawiodę.
- Miejmy taką nadzieję. Do widzenia, One Direction. Cześć, Rebecca. – powiedziała i rozłączyła się. Przytuliłam się do Harry’ego.
- Ja przepraszam, ze musiałeś tego słuchać. Nie chciałam, żebyś wiedział, wystarczy, że Lou się nasłuchał, ale ja po prostu czułam, że ty musisz to usłyszeć, bo masz prawo. Przepraszam, że moja mama tak się zachowała, ale ona się po prostu martwi, przesadnie. – spuściłam smutno głowę, czułam się winna.
- Nie denerwuj się, Becca, przecież nic się nie stało, najważniejsze, ze udało mi się ją przekonać, żeby dała mi szansę. – uśmiechnął się, odgarniając mi włosy z czoła.
- No, nie martw się niczym, przecież będzie dobrze. – Zayn potargał mi świeżo ułożoną przez mojego chłopaka fryzurę.
- No heej! Tak nie można! – jęknął Hazz i zaczął na nowo układać mi poplątane kosmyki. Roześmiałam się.
Życie w One Direction to coś, czego nic nie zastąpi. Nasze życie towarzyskie kwitło, kolejne koncerty, urodziny Nialla, jakieś pokazy mody, sesje, próby, ciągłe przebywanie z chłopakami, wywiady, w tym mój indywidualny wywiad dla magazynu GQ i cała masa innych rzeczy, dzięki którym mam szczęście większe, niż przeciętna osoba. Wszystko było takie piękne i idealne, wszystko układało się po naszej myśli, a dzięki „show, które zrobiłam podczas koncertu w Kanadzie” ustaliliśmy z Paulem, że będę miała  udział w trzecim studyjnym albumie One Direction! I ja naprawdę, naprawdę będę śpiewać! Życie jest piękne i idealne. Do czasu. Bo przecież taki stan nie może trwać wiecznie, prawda?
***
- To na razie, Rebecca! – uśmiechnęła się Rose, objęłyśmy się i każda z nas poszła w swoją stronę. Wyciągnęłam telefon z torebki. 17 września 2013, 17:34.  Schowałam komórkę i uśmiechnęłam się sama do siebie, już widać dom. Nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie za ramię. Odwróciłam się, by sprawdzić, kto to i zaraz tego pożałowałam. Moje oczy powoli się rozszerzały, cofnęłam się o krok.

- Cześć, Becky. Dawno się nie widzieliśmy.

5 komentarzy:

  1. next? dajesz czekam <3
    P.S : twój blog odnalażłam dziś i jest Zajebieszczy

    OdpowiedzUsuń
  2. Postaram sie dodać nexta do końca tego tygodnia ale nic nie obiecuje. Mam baaaardzo mało czasu, nawet żeby chociażby poczytac książkę siedzialam dzisiaj do 3 w nocy... A le postaram sie dla was <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahh..kocham to opowiadanie ;D <3 Zapraszam do mnie :http://onedirectionchangeus.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń