Możliwie szybko
odzyskałam spokój i odetchnęłam głęboko na uspokojenie. Majestatycznie uniosłam
lewą brew.
- Zawsze mnie tak
nazywałeś, a ja nigdy tego nie lubiłam.
- Nigdy też mi tego
nie powiedziałaś.
- Bo byłam zbyt
zauroczona. – prychnęłam.
- Podobno mnie
kochałaś. – zauważył cwaniacko.
- Tak mi się wydawało.
Ale tak nie było.
- Przyznaj, ze
tęskniłaś.
- Nie. – odparłam
grobowo, zgodnie zresztą z prawdą.
- Ach, no tak,
zapomniałem. Teraz jesteś tą „Wielką i Wspaniałą” Rebeccą Collins z One
Direction. Jak się mieszka z bandą obmacujących się pedałów? – spytał
ironicznie.
- Odwal się od
chłopaków, dobra? Zajmij się lepiej chodzeniem na siłownię i zaliczaniem
kolejnych, nieświadomych, że są tylko twoimi zabawkami dziewczyn, którym swoją
drogą bardzo współczuję.
- Nie udawaj świętej,
Becky. Założę się, ze przespałaś się z każdym z tych gejów.
- Otóż z żadnym, dla
twojej wiadomości. – warknęłam poirytowana. Max wkurzał mnie z każdą chwilą
coraz bardziej – A teraz wybacz, ale idę do domu.
- Poczekaj, kotku. –
chwycił mnie za rękę – Porozmawiajmy.
- Nie mamy o czym. I
nie mów do mnie kotku.
- Kiedyś ci się to
podobało. Byłaś zachwycona. – wyszczerzył się.
- Słuchaj, no. Masz mi
coś jeszcze konkretnego do powiedzenia, czy zamierzasz chrzanić od rzeczy na
temat tego co było kiedyś?
- Spokojnie, kochanie,
nie denerwuj się tak. Chodzisz z tym całym Stylesem?
- Tak, chodzę z
Harry’m. – odpowiedziałam, kładąc nacisk na jego imię – Jakieś jeszcze pytania?
- I zdradzasz go z
Tomlinsonem? Nieładnie.
- Nie zdradzam go, po
prostu przyjaźnię się z Lou.
- No, no, no, Lou,
jakie urocze zdrobnienie. Oprócz tego pewnie jeszcze Hazza, co? Boże, te geje
mnie rozwalają.
- Daruj sobie, Max. Do
niezobaczenia.
- Jeszcze chwila,
skarbie.
- Przykro mi, koleś,
ale tylko ja mogę tak do niej mówić. – usłyszałam głos mojego chłopaka.
Gwałtownie się odwróciłam – Hazz! – zawołałam z ulgą, padając mu w ramiona –
Jak dobrze, ze przyszedłeś…
- Zacząłem się
martwić, bo długo cię nie było, więc wyszedłem cię poszukać. Teraz już znam
powód, dla którego się spóźniałaś.
- Och, Boże, nasze dwa
gołąbeczki się spotkały, jakie to romantyczne! – prychnął sarkastycznie mój ex.
- Nie wiem, kim
jesteś, ale odczep się od mojej dziewczyny i spadaj spod mojego domu.
- Jestem jej byłym
chłopakiem. Takim sprzed dwóch lat. I przyszedłem się przywitać, bo widziałem
ją w telewizji i w ogóle.
- Taa, cieszy mnie to.
– mruknął chłopak – Nara. – poczym objęci ruszyliśmy w kierunku drzwi budynku.
- Przyznaj się: ile
razy ją pieprzyłeś? – wrzeszczał – Jeszcze się spotkamy, Becky! Tak łatwo nie
odpuszczę! – zawołał za mną Max. Ja i Harry go zignorowaliśmy i weszliśmy do
środka.
- Co tam? Wszystko
okay? – spytał Louis, gdy tylko przekroczyliśmy próg.
- Tak, po prostu
spotkałam kogoś. – westchnęłam, ściągając buty.
- Kogo takiego? –
zainteresował się Liam.
- Mojego byłego, Maxa.
– powiedziałam po chwili milczenia.
- Och. – mruknął
chłopak – Rozumiem.
- Czego chciał? –
zainteresował się Zayn.
- Niczego konkretnego,
po prostu zaczął walić jakimiś tekstami od czapy, obrażać was i pytać z iloma z
was się przespałam. I jeszcze powiedział, ze on tak łatwo nie odpuści i jeszcze
się spotkamy. Idiota. – stwierdziłam, poszłam do kuchni i nalałam sobie
lemoniady, poczym opadłam na kanapę.
- Nie przejmuj się. –
pogładził mnie po ramieniu Niall – Wszystko będzie dobrze.
- Tak, ja niby wiem,
ale… To takie dziwne spotkać się z nim po dwóch latach…
- Niczym się nie
martw. Nie pozwolimy na to, żeby ci się naprzykrzał.
- Ech, dzięki. –
westchnęłam. I wtedy zadzwonił telefon. Odebrałam, a kiedy się rozłączyłam,
spojrzałam na chłopaków bezradnie.
- Jeezu, niee… -
jęknęłam.
- Co się stało? Max? –
spytał nieco zaniepokojony Harry.
- Nie. Hayley, moja
kuzynka. Chce do mnie przyjechać i… Jest waszą fanką. Nie potrafiłam jej
spławić, przepraszam. Ciotka Nora obraziłaby się na mnie na wieki, gdybym to
zrobiła.
- Spoko, jakoś to
przeżyjemy. Już przywykliśmy. – pocieszył mnie Louis – Kiedy ona ma przyjechać?
- Jutro o 12:00.
- To trochę mało
czasu. – zauważył Liam – Jak przewidujesz jej reakcję, kiedy nas zobaczy? – no
cóż, odpowiedź na to pytanie raczej ich nie zadowoli. Dobrze znam Hayley i
wiem, czego można się po niej spodziewać.
- Hmm… Kiedy was
zobaczy, najprawdopodobniej wykrzyknie: „OMG! One Direction
!”, potem zacznie was wszystkich bezpardonowo ściskać, totalnie mnie ignorując, później nieco się zmiesza, odchrząknie, wygładzi ultrakrótką spódniczkę, obciągnie bluzkę, uwydatniając gigantyczny dekolt, a potem lekko zastuka w podłogę piętnastocentymetrowymi szpilkami i uwodzicielsko się uśmiechnie. Następnie powie: „Cześć, chłopaki, jestem Hayley Evans, kuzynka Rebecci. Niezmiernie miło mi was poznać.” i będzie przy tym niemiłosiernie przeciągać samogłoski, rzucając wam zalotne spojrzenia. To na dobry początek. – stwierdziłam rzeczowo. Chłopcy spojrzeli po sobie bezradnie – A, i Harry, ostrzegam cię, że ona ma obsesję na twoim punkcie. Trzyma w pokoju kartonowego ciebie.
!”, potem zacznie was wszystkich bezpardonowo ściskać, totalnie mnie ignorując, później nieco się zmiesza, odchrząknie, wygładzi ultrakrótką spódniczkę, obciągnie bluzkę, uwydatniając gigantyczny dekolt, a potem lekko zastuka w podłogę piętnastocentymetrowymi szpilkami i uwodzicielsko się uśmiechnie. Następnie powie: „Cześć, chłopaki, jestem Hayley Evans, kuzynka Rebecci. Niezmiernie miło mi was poznać.” i będzie przy tym niemiłosiernie przeciągać samogłoski, rzucając wam zalotne spojrzenia. To na dobry początek. – stwierdziłam rzeczowo. Chłopcy spojrzeli po sobie bezradnie – A, i Harry, ostrzegam cię, że ona ma obsesję na twoim punkcie. Trzyma w pokoju kartonowego ciebie.
- O, nie… – jęknął.
- To będą męczarnie. –
Zayn miał taką minę, jakby mentalnie przygotowywał się do bycia molestowanym
przez kuzynkę swojej najlepszej przyjaciółki. Co, jeśli chce zachować zdrowie
psychiczne, jest całkiem rozsądnym rozwiązaniem.
- Co ja wam mogę
powiedzieć? Chyba tylko życzyć powodzenia.
- Taak, z pewnością
nam się przyda. – zauważył Niall z westchnieniem.
Następnego dnia
równiutko o 12:00 Hayley zadzwoniła do naszych drzwi, wygłosiła mniej więcej
taką „przemowę”, jaką zapowiedziałam i poszła rozłożyć swoje rzeczy w pokoju
dla gości. Wkurzał mnie jej strój, zwłaszcza, że strasznie kręciła
przed Harry’m tyłkiem, a na bluzce miała napisane „TWERK”. Założę się, że
gdybym gdzieś wyszła, z chęcią zapodałaby go mojemu chłopakowi. Nie mogłam
powstrzymać myśli, ze Hay wygląda jak tania dziwka. Uch, dobra powinnam się
ogarnąć.
- Ona jest strasznie
wyzywająca. – stwierdził Zayn.
- Ja wiem. Cała
Hayley, chyba nie potrafię zliczyć facetów, z którymi spała.
- Czy ty żyjesz w
otoczeniu tylko takich ludzi? – uniósł brwi Louis i zaraz zreflektował się, że
niemalże nazwała moją kuzynkę… Hmm… Kobietą lekkich obyczajów? – O matko,
Becca, przepraszam. Nie chciałem tak
powiedzieć.
- Jest okay, nie
denerwuj się… - nie dokończyłam, bo moja siostra cioteczna mi przerwała.
- No co tam ci, sis,
żal dupę ściska? – i ten jej język… Chłopcy spojrzeli po sobie ze zdziwieniem.
- Nic, nic. Tak tylko
rozmawiamy. Rozłożyłaś już swoje rzeczy?
- Bitch, please, to
chyba jasne, niee?
- No pewnie. –
odparłam z wymuszonym uśmiechem.
- Ou, yeah. Czuję się
jak jakaś superstar. – zanuciła, tańcząc dookoła – Ty, chodźcie na spacer! No
please!
- Hmm… Wiesz, mamy
zaraz próbę. Kończymy też nagrywamy też do piosenkę. – mruknął niepewnie Harry.
- No jasne, Hazza, ja
wszystko rozumiem. – zaśmiała się perliście, przytulając się do niego.
Uśmiechem zamaskowałam falę złości.
- W sumie to musimy
już jechać. – stwierdził Liam, zerkając na zegarek. – Jutro wyjeżdżamy, gramy
trzy koncerty, potem jedziemy do Adelaide, Perth, Melbourne, Sydney,
Christchurch i Auckland. Mamy masę pracy i zero czasu.
- No to na co czekamy?
C’mon! – zawołała Hayley i tanecznym krokiem ruszyła do drzwi. Wzruszyliśmy
ramionami i poszliśmy za nią. Ja, Harry i moja kuzynka pojechaliśmy jednym
samochodem, a reszta drugim. Podczas nagrywania Hay była strasznie wkurzająca.
Ciągle coś nuciła, tańczyła po studio i przystawiała się do Stylesa, podczas
gdy my próbowaliśmy śpiewać. W ogóle nie mogłam się przez nią skupić. Musiałam
bardzo wczuć się w piosenkę, żeby poprawnie zaśpiewać wszystkie dźwięki. A było
to cholernie trudne.
- Rebecca! Trochę
więcej uczucia! – Higgins był wkurzony.
- Przepraszam. –
odparłam cicho.
- Hayley, nie
chciałabyś pójść ze mną na shake’a do Starbucksa obok? – spytał Zayn, który
miał już za sobą swoją zwrotkę. Byłam mu bezgranicznie wdzięczna.
- Ech… No dobra. –
mruknęła niechętnie, ospale się podniosła i ruszyła z chłopakiem do drzwi.
Odetchnęłam z ulgą.
- Jeszcze raz! – zawołał
Paul. Teraz, bez niej, poszło mi o wiele lepiej. Po wszystkim objęłam Zayna.
- Dziękuję. –
szepnęłam tak, żeby dziewczyna tego nie usłyszała.
- Uuu, sis, ty podrywaczko!
On ma narzeczoną, babe!
- Ja wiem. – odparłam
odsuwając się od chłopaka i dusząc wściekłość – Przecież to tylko przyjacielski
uścisk.
- Yhy, yhy. –
mruknęła, trącając mnie łokciem. Boże, jak ona mnie denerwuje. Tak czy siak
wróciliśmy do domu po dwudziestej drugiej, a w dodatku za dwie godziny wylot,
masakra. Zaczęłam się ospale pakować tak, jak cała reszta. Najgorsze jest to,
że Hayley leci z nami. Nie chciałam jej tam, ale jaki miałam wybór? Musimy
wsiąść do samolotu punktualnie o pierwszej w nocy, żeby uniknąć gigantycznego
tłumu fanek. Nie poinformowaliśmy nikogo, o której lecimy. Kiedy zasunęłam
suwak ostatniej, czwartej walizki, odetchnęłam z ulgą. Lecimy za godzinę. Byłam
wyczerpana, ale kiedy Harry przyszedł, żeby mnie przytulić mimowolnie się
uśmiechnęłam.
- Nawet z podkrążonymi
oczami wyglądasz pięknie. – szepnął mi do ucha, a ja mocniej przycisnęłam go do
siebie. Zawsze chciałam mieć chłopaka, który by mnie doceniał. Max nigdy tego
nie robił, dla niego byłam jedynie obiektem, którym można pochwalić się kumplom
przy piwie. Max pije i pali od szesnastego roku życia. Wtedy też zrobił sobie
tatuaż na ramieniu. Po chwili jednak odsunęłam się od Stylesa, wyciągając szyję
w stronę drzwi z lekkim niepokojem. Nie chciałam, żeby Hay nas zobaczyła. W
końcu ona nic nie wie, a gdyby się dowiedziała mogłaby komuś wygadać.
- Nie martw się, padła
na łóżko i śpi jak zabita. Moje zresztą… - skrzywił się nieco.
- Coo? – szczęka mi
opadła – Co ona robi na twoim łóżku? – w moim głosie powoli zaczynała pojawiać
się panika. Okay, spokojnie. Wdech, wydech… Wdech, wydech…
- Nie denerwuj się,
przecież nic nie zaszło. Przyszła do mnie kiedy się pakowałem z pytaniem, czy
podczas podróży samolotem będzie lepiej wyglądała w jakiejś tam neonowej
krótkiej sukience i koturnach czy w szortach, koszuli i ćwiekowanych butach. I
czy lepiej będzie szybko przefarbować i skręcić włosy, czy zrobić kłosa wokół
głowy. Powiedziałem jej, żeby włożyła dres, trampki i luźno związała włosy.
Wtedy ona przysiadła na brzegu mojego łóżka, stwierdziła, że jest wyczerpana i
poprosiła, żebym jej zrobił kawę. Nie chciałem być nieuprzejmy, więc poszedłem
zrobić jej tą kawę, a kiedy wróciłem spała sobie w najlepsze.
Zaczęłam sie
niekontrolowanie śmiać.
- Och, wybacz. Ale tak
czy siak zaraz musimy ją obudzić, bo za pół godziny mamy samolot. Ale…
Dokończyłeś w końcu się pakować?
- Tak.
- A masz tę kawę? –
spytałam z nadzieją. Hazz się roześmiał.
- Chwila. – odparł,
wyszedł z pokoju i po chwili wrócił, podając mi kubek – Proszę. – uśmiechnął
się rozbrajająco.
- Mój
prywatny anioł. – pocałowałam go w policzek i pociągnęłam łyk gorącego napoju.
Kiedy wypiłam wszystko, chłopak zabrał mi pusty kubek i zanim zdążyłam
zaprotestować zaniósł go na dół. Kiedy wrócił poinformował mnie, że obudził
Hayley. Podziękowałam mu, poszłam do łazienki, przebrałam się i zeszłam na dół, gdzie już czekali
chłopcy i moja kuzynka. Harry zniósł moje walizki, więc wsiedliśmy do
samochodu, w którym czekała ochrona i pojechaliśmy na lotnisko. Strój Hay znów mnie dobijał. Kiedy weszliśmy
do samolotu, poszłam w kierunku miejsca, które zajął mój chłopak, ale nagle jak
spod ziemi wyrosła przede mną Hayley i mnie podsiadła, nawet nie patrząc w moją
stronę. Zaczęła coś do niego szczebiotać, ale ja już tego nie usłyszałam, bo z
wściekłością wypisaną na twarzy poczłapałam do Louisa i klapnęłam obok niego.
- Nie denerwuj się. –
położył mi rękę na ramieniu – Niedługo ona wyjedzie i wszystko wróci do normy.
- Wiem, ale to jest
takie wkurzające. – westchnęłam.
- Harry przecież cię
kocha. – uśmiechnął się pocieszająco – I bez względu na to, jak bardzo
wyzywająco ubierze się twoja kuzynka, nikt cię mu nie zastąpi. Poza tym, on nie
lubi takich wulgarnych dziewczyn.
- Dzięki, Lou. –
uśmiechnęłam się i ziewnęłam. Było już na serio późno i strasznie chciało mi
się spać. Oparłam głowę na ramieniu Tomlinsona i przymknęłam oczy. Było mi
zimno z powodu klimatyzacji, ale byłam zbyt senna, żeby poszukać bluzy. Jednak
Louis chyba zobaczył, że mam gęsią skórkę, bo zdjął własną i mnie nią przykrył.
- Dobranoc. – powiedział
cicho, a ja w krótkim czasie zasnęłam. Kiedy się obudziłam już lądowaliśmy.
Te wszystkie koncerty…
To zaskakująco ciężka praca. Ludziom wydaje się, że życie sławnej osoby upływa
na wiecznej imprezie, a tak naprawdę po wieczornym koncercie marzysz już tylko
o tym, żeby pójść spać. Jednakże na ostatnim koncercie… Wydarzyło się coś,
czego nigdy bym się nie spodziewała. Kiedy zaśpiewaliśmy ostatnią piosenkę, Rock Me, zaczęliśmy dziękować publiczności,
mówić fanom, że byli wspaniali i tak dalej. Kiedy Harry wygłaszał swoje „przemówienie” patrzyłam na Hayley, która w jak zwykle beznadziejnych ciuchach stała tuż pod sceną. Nie twierdzę, ze
ja ubieram się jakoś super, mój strój był zupełnie normalny, aczkolwiek
mogłaby nie wystawiać, za przeproszeniem, dupy na wierzch.
- Ale zanim się
pożegnamy, chciałbym wam coś powiedzieć. – usłyszałam głos mojego chłopaka.
Spojrzałam na niego zdziwiona. O co mogło mu chodzić? Podszedł do mnie, pociągnął
mnie na środek sceny i objął mnie ramieniem – Jestem pewien, że słyszeliście
już masę plotek na temat mojego związku z Rebeccą. – już wiedziałam, co on chce
zrobić. Powiedzieć o nas światu – I chciałbym, żebyście w końcu usłyszeli
prawdę z moich ust. So… She’s my girlfriend. And she still rock me every day. –
i z tymi słowami namiętnie pocałował mnie w usta przy akompaniamencie krzyków,
gwizdów, oklasków i przekleństw, a ja odczułam ulgę. Wreszcie mogę przestać się
ukrywać, wreszcie mogę powiedzieć na wywiadzie, że go kocham, wreszcie nie będę
miała problemów z PDA*. Nie przejmowałam się wrzaskami w stylu „Ou, you fucking
Bitch!”, wiedziałam, że jutro to wszystko będzie w mediach, bo przecież co
najmniej 1/4 osób tutaj nas filmuje. Kiedy się od siebie odsunęliśmy pierwszą
osobą, na którą spojrzałam była Hayley. Jej oczy były wielkie jak spodki i
miała szeroko otwarte usta. Gdy zeszliśmy za kulisy i spotkaliśmy się z fanami,
moja kuzynka szybko do nas dołączyła.
- Och, Becca, nie
mówiłaś mi nic o tym, że chodzisz z HARRY’M STYLESEM…! – wysyczała
przesłodzonym tonem.
- No wiesz, Hay, nie
uznałam tego za istotne. – machnęłam ręką ze śmiechem, ale w moich oczach
błyszczał triumf.
- Taak, no jasne… -
mruknęła pozornie beztrosko, ale wiedziałam, że jest wściekła.
- To co? Wracamy do
hotelu? – spytał Liam.
- No, chodźcie. –
westchnął Zayn – Jestem padnięty.
Wszyscy poszliśmy do
tego nieszczęsnego hotelu, ogarnęliśmy się, spakowaliśmy i… poszliśmy do
samolotu. W ogóle nie mieliśmy czasu na odpoczynek. Ledwo wróciliśmy do
Londynu, zagnali nas do studia nagraniowego. Przynajmniej trochę pospałam w
samolocie… Kiedy w końcu udało nam się wrócić do domu, poszłam spać. Było około
drugiej w nocy.
Zieeew… Byłam
wypoczęta. W końcu! Co za przyjemne uczucie. Wstałam, przebrałam się, pomalowałam i uczesałam. Mieliśmy
wolne przez najbliższe kilka dni. Jak dobrze. Zeszłam na dół roznosząc wokół
siebie zapach nowych waniliowych perfum.
- Hej, ludzie. –
uśmiechnęłam się do chłopaków, którzy właśnie przerwali na mój widok bitwę na…
wszystkie znajdujące się w ich zasięgu przedmioty? Zastygli przy tym w dość
dziwacznych pozach: Louis leżał na Zayn’ie próbując wsadzić mu na głowę
ozdobny, porcelanowy dzbanek, Harry właśnie wkładał Liamowi za koszulkę pojemnik pełen
kostek lodu, a Niall leżał na środku podłogi z kawałkiem pizzy w ustach, w
ogólnym bajzlu, uczepiony nogawki Liama – Widzę, że miło się bawicie. Ciekawe,
kto będzie to potem sprzątał.
- Szczerze?
Sprzątaczka. – powiedział Lou z przepraszającą miną i wszyscy wybuchli śmiechem.
- Och, widzę, że
świetnie się bawicie… - mruknęła jadowicie Hayley, która właśnie zeszła na dół.
Odwróciłam się w jej kierunku i wymusiłam uśmiech. Już nawet nie zwróciłam
uwagi na jej obrzydliwie wyzywające ciuchy.
- A w ogóle to mam do
was jedną prośbę, dziewczyny. Zwłaszcza do ciebie, Rebecca. – uśmiechnął się
Harry.
- O co chodzi? –
zainteresowałam się.
- Mój przyjaciel, Nick
Grimshaw, urządza dziś imprezę w Soho, w klubie przy Old Campton Street o 22:00.
Zaprosił nas wszystkich i powiedział mi, że chciałby poznać moją dziewczynę,
czyli ciebie.
Old Campton? Nie pójdę
tam. Za nic. W dodatku to na bank jest w jakimś klubie dla gejów. Już parę razy
widziano Harry’ego w takich miejscach, właśnie z powodu imprez wydawanych przez
Nicka Grimshawa. Może Hayley jest wniebowzięta, ale ja nie. Tylko jak
powiedzieć o tym Harry’emu, żeby go nie zranić? No bo przecież nie walnę
„Sorry, skarbie, ale nie kręcą mnie kluby napchane dziwkami i gejami, w których
tak lubi się obracać twój kumpel – Nick”. Zresztą, wcale tak nie myślę…
Chociaż… No może jednak tak myślę.
- Hm… Słuchaj, bardzo
bym chciała, ale… Umówiłam się z Rose na nocowanie w moim poprzednim domu.
Powiedziała mi, że się za mną stęskniła i jej obiecałam… Wiesz, trochę ją
zaniedbuję, a to moja przyjaciółka i… Sam rozumiesz. Nie chciałabym, żeby się
na mnie obraziła. Przepraszam. – kłamałam jak z nut. Moje poczucie winy
nasiliło się, gdy zobaczyłam wyraz smutku na twarzy chłopaka. Zaraz jednak
uśmiechnął się do mnie, trochę na siłę.
- No jasne, rozumiem
to. W porządku.
- Nie gniewasz się
prawda?
- Nie, no co ty.
Rozumiem to. – pocałował mnie. Matko, on jest taki kochany, a ja go tak
perfidnie okłamuję. Teraz pozostało mi już tylko załatwić z Rose nocowanie.
Wyciągnęłam telefon i starając się nie zwracać uwagi na przesadną ekscytację
Hayley, wysłałam przyjaciółce następującego SMS-a: „Hej, kochana! Nocowanie u
mnie o… 21:00?” Na odpowiedź nie musiałam długo czekać: „No pewnie. Dzięki, że
o mnie nie zapomniałaś :)”. Cały dzień upłynął zupełnie spokojnie, mi osobiście
głównie na rozmowach z chłopakami, telefonach do rodziców i znajomych, oglądaniu telewizji i wstawianiu
fotek na Facebooka i Twittera. Były to zdjęcia głównie z koncertów (tak, jestem
dziwna. Stoję na własnym koncercie i robię zdjęcia…), kilka z autokaru i jedno,
które szczególni mi się podoba. Na nim ja i Hazz leżymy obok siebie na łóżku i
robimy dzióbki do aparatu. Trzymałam wtedy komórkę nad naszymi głowami, więc
zdjęcie jest zrobione z góry. Wyszło naprawdę fajnie. Dodałam do niego podpis:
„We love you all xx”. Kiedy nadszedł czas spotkania z Rose ucałowałam
wszystkich chłopaków w policzki, a mojego chłopaka w usta, pomachałam Hayley i
z torbą kołyszącą mi się przy biodrze, ruszyłam w kierunku swojego poprzedniego
domu. Rose już na mnie czekała w środku. Ma do niego klucze odkąd dałam je jej
na swojej parapetówce, tuż po wprowadzeniu się. Oglądałyśmy filmy, jadłyśmy
różne niezdrowe rzeczy i plotkowałyśmy na rozliczne tematy. Okazało się, ze
Rose ma na oku jakiegoś chłopaka o imieniu Chris. Cieszę się z tego, bo w końcu
sobie kogoś znalazła. Do tej pory miała tylko dwóch chłopaków i oboje byli
totalnym niewypałem, natomiast z tego, co się dowiedziałam, ten obecny to istny
ideał. Około dziewiątej wróciłam do swojego obecnego miejsca zamieszkania.
Kiedy tylko przekroczyłam próg, wzniosłam oczy do nieba. Byli schlani w trupa.
Zayn leżał rozwalony na kanapie i mruczał pod nosem „fucking YOLO…”, Lou
siedział na podłodze koło komody i nieprzytomnie kiwał głową na boki nucąc
jakąś piosenkę, a Niall spał na dywanie ze strużką śliny cieknącą mu po
brodzie. Jedynie Liam zachował jakąś resztkę trzeźwości i na mój widok nieco
chwiejnie się podniósł.
- Przepraszam. Nie
chcieliśmy, żeby tak to wyszło. Wybacz.
- W porządku, Li.
Połóż się, a ja zaraz ich ogarnę, okay? – uśmiechnęłam się lekko i objęłam
chłopaka, który niepewnym krokiem ruszył na górę. Nagle zauważyłam brak Hazzy i
Hay. Położyłam torbę na ziemi i weszłam do kuchni. Widok, który ukazał się moim
oczom zupełnie mnie obezwładnił. Na blacie kredensu siedziała moja kuzynka, a
przed nią stał mój chłopak. Dziewczyna oplatała go nogami w pasie i całowała,
jakby od tego zależało jej życie. Pocałunek był długi i zaskakująco szybki i
namiętny, pełen pożądania. Przesuwała dłońmi po jego plecach, przyciskała go do
siebie, żeby był jak najbliżej niej. On natomiast miał ręce luźno spuszczone
wzdłuż ciała i nie odwzajemniał jej popisu namiętności. Był kompletnie pijany.
Chciałam coś powiedzieć, ale głos uwiązł mi w gardle. Byłam jakby wbita w
ziemię, kotłowały się we mnie miliony sprzecznych uczuć. Ale gdy zaczęła
podciągać jego koszulkę, miarka się przebrała.
- Ty żmijo! –
wysyczałam wściekle. Hayley gwałtownie się od niego oderwała. Była trzeźwa, w
jej oczach widniał triumf. Co za suka. Harry powoli się odwrócił. Miał mętne
oczy, w ogóle nie kontaktował.
- Jak śmiałaś… –
szepnęłam tylko, chwyciłam chłopaka za rękę i pociągnęłam go za sobą na górę.
Nie stawiał oporu, na nic nie reagował. Zabrałam go na górę i kazałam mu
położyć się do łóżka, zasnął w bardzo krótkim czasie. Potem wróciłam na dół,
gdzie chłopcy podnosili swoje zwłoki z podłogi. Zayn właśnie ściągał poplamioną
alkoholem koszulę, a Louis stał w progu kuchni i tępo gapił się na Hayley.
Niall nieprzytomnie pił sok pomarańczowy. Czytałam kiedyś, że jest dobry na
kaca.
- …jak mogłaś zrobić
coś takiego własnej siostrze ciotecznej… myślisz, że wpadnie w twoje ramiona,
gdy… nie pokocha… strasznie cierpieć… - udawało mi się wyłapać tylko urywki
szeptanej rozmowy Tomlinsona i Hay.
- Cześć. –
powiedziałam grobowo. Wszyscy odwrócili się w moim kierunku. Podeszłam do
kuzynki.
- Że też miałaś
czelność zrobić coś podobnego. Przyjeżdżasz do MOJEGO domu, przebywasz pod MOIM
dachem, jeździsz sobie do Australii na MOJE koncerty, korzystasz z MOJEJ
gościnności i jako wyraz wdzięczności obcałowujesz sobie MOJEGO chłopaka,
korzystając z tego, że jest pijany! Jesteś zwykłą świnią!
- Och, siostrzyczko,
przecież niejedna z chęcią rzuciłaby się na twojego chłopaka. Co w tym
nadzwyczajnego? – spytała niewinnie, zakręcając sobie na palcu kosmyk
farbowanych na blond włosów. Jej twarz i ciuchy mnie dobijały, jak zwykle zresztą. Nic nowego.
- Jesteś obrzydliwa.
Wynoś się stąd. Za dwie godziny masz być spakowana i gotowa do wyjazdu. Zamówię
ci taksówkę.
*PDA – z ang. Public Displays of Affection,
czyli publiczne okazywanie uczuć.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hurra! W końcu
skończyłam ten zacny rozdział. Błagam, wysilcie się na chociaż kilka
komentarzy! Proszęęę… Nawet nie wiecie ile te komentarze dla mnie znaczą.
Miłego czytania!
Awwwwwww kocham !
OdpowiedzUsuńCo za żmija z Hayley !
Biedny Hazz :( \
Czekam na next
Super opowiadanie.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział.
Pozdrawiam!
Wooow! warto było tyle czekać na ten rozdział, nie spodziewałam się tego! świetny rozdział :D dobrze, że Rebecca nie jest zła na Harry'ego! czekam na następny<3
OdpowiedzUsuńDzięki wszystkim, kooocham was <3 Następny rozdział powinien być w niedzielę lub ogólnie jakoś w ten weekend :)
OdpowiedzUsuń