środa, 4 grudnia 2013

Rozdział XII - Jak w tych głupich romansach - nóż prosto w serce.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Nerwowo wyłamywałam sobie palce, stojąc przed salą sądową.
- Spokojnie, panno Collins, proszę się nie denerwować. – pani prokurator lekko się do mnie uśmiechnęła – Wszystko będzie dobrze.
Dobrze? Ta, z pewnością. Zwłaszcza przy akompaniamencie wrzasków „Die, Bitch, die!” dochodzących zza okna. Psychofanki tłumnie zebrały się pod budynkiem sądu, by obrzucić mnie wyzwiskami i opluć gumą do żucia. Poprawiłam ubranie i wzięłam kilka głębokich oddechów. Rozprawa zaraz się zacznie.
- Prosimy wszystkich państwa na salę. – odezwał się ochroniarz, otwierając drzwi. Miałam wyrzuty sumienia, bo to ja oskarżałam. Wiedziałam, że Max postąpił źle i zachowywał się naprawdę obrzydliwie, ale jednak współczułam mu. Zajęłam odpowiednie miejsce, a Max, który siedział na miejscu pozwanego patrzył na mnie wściekle.
*2 godziny później*
- … Maximilian Isaiah Parker zostaje uznany za winnego zarzuconych mu czynów, czyli wielokrotnego nachodzenia Rebecci Anne Collins oraz uszkodzenia ciała Zayna Javaada Malika i, na mocy nadanego mi prawa, skazany na dwa lata pozbawienia wolności. Zamykam rozprawę. – krótkie stuknięcie młotka odbiło się echem w Sali. I już? Koniec? Wiedziałam, co to oznacza dla Maxa – dwa lata w więzieniu. Co ja narobiłam?! Obwiniałam się, lecz jakiś głos w głębi mojej głowy podpowiadał mi, że postąpiłam słusznie.
- Dwa lata w pace. Wielkie dzięki, złotko. – warknął mój były, gdy mnie mijał. Coś ścisnęło mnie w żołądku.
- Nie przejmuj się nim. – Harry mnie przytulił – Byłaś dzielna.
- Ech, dzięki. – westchnęłam.
- To jak? Do domu? – spytał Niall, który chyba też się denerwował.
- O tak. – przytaknął mu Zayn – Przyda nam się odpoczynek.
Wszyscy wyszliśmy z budynku. Zadziwiające, że podczas tak prostej czynności chłopcy znaleźli czas na dziesięć tysięcy dowcipów i skakanie sobie na plecy. W dodatku, gdy przed wejściem do budynku sądu Liam zauważył ukrywającego się w krzakach fotoreportera, korzystając z faktu, że stoi za Harry’m, ściągnął mu spodnie na środku ulicy, co paparazzi uwiecznił. Ciekawe, w której gazecie zobaczę jutro to zdjęcie. Wrzeszczących fanek nigdzie nie było, co przyjęłam z ulgą.
- Em, słuchajcie, ja muszę jeszcze coś załatwić. Właśnie sobie uświadomiłam, że tu niedaleko mieszka taka moja koleżanka – Chloe. Chciałabym ją odwiedzić, wrócę autobusem, dobra?
-Jesteś pewna? – spytał Louis – Może weź ze sobą Dave’a…? – zaproponował niepewnie, wskazując na jednego z naszych ochroniarzy.
- Nie, nie trzeba. Poradzę sobie. – uśmiechnęłam się.
- A może… - zaczął Hazz, lecz mu przerwałam:
- Och, daj spokój. Przecież nic mi nie będzie. – wywróciłam oczami. Pomachałam chłopakom i ruszyłam przed siebie, a oni pojechali samochodem. Po chwili usłyszałam za sobą kroki. A właściwie bieg – i to bieg tłumu. Odwróciłam się i zobaczyłam całe mnóstwo drących się, rozwścieczonych dziewczyn. Och, mogłam wziąć Dave’a ze sobą! Bałam się, czułam jak miękną mi kolana, a krew ścina się w żyłach. Nie wiedziałam, jak daleko się posuną. Bo w końcu wiadomo było, co zrobią – czekał mnie zbiorowy lincz.
***
- Nie wiem, co robić! – jęknęłam, nerwowo wygładzając ubranie – To mnie przerasta! Widziałaś mojego Twittera? One nie dadzą mi spokoju! Nigdy! Zwłaszcza po tej napaści, gdy kilkanaście z nich poczyniło już pierwszy krok. – wymownie spojrzałam na rozległe siniaki na swojej odsłoniętej ręce. Nadal okropnie bolały mnie poobijane żebra. Miałam dużo szczęścia, że ich nie połamały. Rose objęła mnie ramieniem.
- Wiem, że ci ciężko. – powiedziała cicho – Ale nie możesz się poddawać. Chyba nie chcesz zrezygnować? Odejść z zespołu?
- Sama nie wiem. – westchnęłam cicho – Gdyby ktoś powiedział mi parę dni temu, że będę rozważała taką decyzję, wyśmiałabym go. Ale teraz… Kiedyś w ogóle się nie bałam, bo myślałam, że na agresywnych wpisach w Internecie się skończy. A tymczasem one posunęły się do rękoczynów. Pobiły mnie na ulicy! Ja… To dla mnie bardzo trudne. Nie mogę już czuć się bezpieczna. Nie mogę mieć pewności, że to się nie powtórzy. Mama dzwoniła do mnie tyle razy, wiesz, jak ona potrafi się martwić. Była przerażona tym pobiciem, niemal żądała, abym odeszła z 1D.
- A Harry? Co z Harry’m?! – zawołała desperacko dziewczyna.
- Jeśli odejdę to nie skończy się mój związek z Harry’m. Po prostu będę spędzała z nim mniej czasu.
- Ale chcesz tego? C h c e s z odejść?
- Nie. – pokręciłam głową i przesunęłam dłonią po podłużnym zadrapaniu na policzku – Nie chcę. Poza tym, nie podjęłam przecież jeszcze żadnej decyzji.
- Chłopakom będzie na pewno bardzo przykro, jeśli zostawisz zespół. No i byłaś taka wytrwała! Tyle przeszłaś! Te wszystkie piosenki! Zostawisz ich z kilkoma piosenkami z twoim udziałem, a resztą bez? Zamierzasz zostać dezerterem?
- Nie graj na moim sumieniu, Rose. – trąciłam ją ramieniem z lekkim uśmiechem – Jest mi po prostu ciężko. Nie bardzo wiem, co robić. Naprawdę nie chciałabym odchodzić z One Direction, ale… Ech. Jeszcze się nie zdecydowałam.
- Okay. – pogładziła mnie po ramieniu – To twój wybór. Zastanów się nad tym na spokojnie. Ale… Znasz moje stanowisko w tej sprawie. Mam nadzieję, że porządnie to przemyślisz zanim podejmiesz jakąkolwiek decyzję.
- Jasne. Dzięki za zrozumienie. – uściskałyśmy się na pożegnanie i opuściłam dom mojej przyjaciółki.
***
- Cześć. – powiedziałam, ściągając buty. Harry podszedł do mnie. Na jego twarzy malowało się napięcie.
- Cześć, Rebecca. – miałam wrażenie, że nieco się skrzywił, gdy spojrzał na moje ręce i twarz, ale może tylko mi sie zdawało. Pocałowałam go i poszłam do salonu. Czułam się winna.
- Hej. – Louis uśmiechnął się blado. Śmiali się o wiele mniej niż kiedyś. Właściwie prawie wcale. Za każdym razem, kiedy którykolwiek z nich widział moje siniaki, odwracał wzrok. Wszyscy mieli poczucie winy, bo ich fanki mnie zaatakowały. Nie miałam do nich żalu, ale oni mieli go do siebie. W jednym z wywiadów powiedzieli, że te dziewczyny nie mają prawa nazywać się ich fankami i że są obrzydliwe. Że zrobiły coś niewybaczalnego i mnie kochają, a one zrobiły mi krzywdę. Było mi z tym źle. Bardzo. Chciałam przejść nad tym do porządku dziennego, ale wiedziałam, że tak się nie da. Musiałam ustalić priorytety. Na czym najbardziej mi zależy?
- Hej, Lou. – odpowiedziałam i przysiadłam obok niego na kanapie. Najbardziej zależy mi na tym, żeby oni znów byli szczęśliwi, żeby śmiali się i żartowali, żeby niczym się nie przejmowali. A jak to osiągnąć? Muszę zostać w zespole. MUSZĘ. Muszę przełamać lody – zacząć normalnie funkcjonować. Zacząć być szczęśliwa. Co prawda nie będę szczęśliwa jeśli oni nie będą, ale muszę choćby udawać, żeby dać im na to szansę. Raczej będzie trudno, no ale cóż… Priorytet mam już ustalony i muszę dążyć do tego, żeby osiągnąć swój cel – unormalizować nasze życie. Harry usiadł po mojej drugiej stronie, ostrożnie ujął moją lewą rękę i zaczął przyglądać się ciemnofioletowym śladom. Był bardzo delikatny, jakby bał się, że może mnie skrzywdzić. Naprawdę to w nim doceniam.
- Spokojnie, nie jestem z porcelany. – uśmiechnęłam się, lekko przekrzywiając głowę. Pierwszy krok do sukcesu.
- Ale masz wielkie sińce na całej ręce. – zauważył przygnębiony.
- Nie martw się, już nie boli. – skłamałam gładko. Harry tylko przytulił mnie bez słowa.
***
- Dobrze, Rebecca. Teraz stań bokiem i zwróć głowę nieco w lewo. Nie, bardziej w lewo, wyprostuj plecy. Popraw ten wianek, bo ci się przekrzywił! No dobra, nie ruszaj się. – fotografka zaczęła strzelać mi zdjęcia.



Nie miałam za bardzo ochoty na sesję dla „OK!”, ale Paul stwierdził, że to będzie dla mnie dobre. Musiałam nałożyć całe kilogramy tapety, żeby zakryć zadrapania i siniaki, choć tego nie lubiłam. Sesja przebiegła spokojnie i bez przeszkód, tyle że strasznie narzekali, że sztucznie się uśmiecham. Tylko co ja poradzę, nie mam zbyt wielu powodów, by się cieszyć, więc te uśmiechy są po prostu wymuszone. Cieszyłam się, kiedy mogłam w końcu wrócić do domu. Minęło już parę tygodni od tego wypadku i chłopcy zaczynali się robić coraz weselsi, ale to i tak nie było to samo co na początku naszej znajomości. Jutro miałam udzielać wywiadu dla „OK!”, który zostanie tam zamieszczony razem z dzisiejszą sesją zdjęciową, więc dobrze byłoby trochę odpocząć.
Właśnie byłam w trakcie oglądania czwartego z rzędu serialu, gdy zadzwonił mój telefon – Paul. Nasz menadżer przestał obsesyjnie unikać kontaktów ze mną i w sumie to się z tego cieszę.
- Halo? – mruknęłam sennym głosem.
- Muszę ci coś powiedzieć, Rebecca. – jego głos brzmiał bardzo poważnie, wiedziałam, że coś jest nie tak.
- Co takiego? – spytałam w wysokim stopniu zaniepokojona.
- Twój związek z Harry’m źle wygląda. Nie wiem co tam namotałaś, ale oni są teraz o wiele bardziej ponurzy, mają w sobie mniej wigoru, niechętnie spotykają się z fankami i udzielają wywiadów oraz sesji zdjęciowych, prawie się nie śmieją. Myślałem, że to przejściowe, ale tak jest już prawie miesiąc. Tracą popularność, Rebecca! Bardzo mi przykro, ale muszę znowu tobą zamanipulować. Naprawdę nie chcę tego robić i ranić ciebie oraz Harry’ego, ale nie mam wyboru. Musicie zerwać i to jak najszybciej. Jutro w wywiadzie powiesz, że nie jesteście już parą.
- Nie. – moja odpowiedź była krótka i stanowcza. To wszystko zbyt bolało, nie miałam już siły na kolejne przeciwności losu. Nie mogłam teraz zerwać z Harry’m, musiałabym znowu udawać, znowu kryć się przed mediami. Nie mogłabym wziąć go za rękę na ulicy, ani pójść z nim na randkę do kawiarni – Nie zrobię tego.
- Zrobisz to. Musisz, rozumiesz? Nie masz wyboru. Jeśli odmówisz, odejdziesz z zespołu w trybie natychmiastowym. Mało tego, zabronię Harry’emu w ogóle się z tobą spotykać. Zobaczysz, tak zapełnię jego grafik, że nie będzie miał dla ciebie ani chwili. Myślisz, że zrezygnuje z zespołu dla ciebie? Wiesz, co by wybrał w ostatecznym rozrachunku. Wiesz, że nie opuści One Direction za żadną cenę.
Zmroziło mi krew w żyłach. Ta groźba była jak najbardziej realna. Mógł to zrobić, wiedziałam, że mógł. Stracić Hazzę na zawsze? NIGDY.
- Zrobię to. Zerwę z nim. – wyszeptałam zmartwiałym głosem i się rozłączyłam. Przez moje ciało przeszedł dreszcz przerażenia, nie chciałam tego i to bardzo. Ale widmo rozstania było gorsze. Miałabym znowu widzieć go tylko na plakatach? Tylko w Internecie i telewizji? Słyszeć jego głos przez głośniki komputera? Nigdy więcej nie poczuć jego dotyku, gdy głaszcze moje ręce ani palców we włosach? Nigdy więcej nie zmierzwić ciemnych loków ani nie pocałować malinowych ust? O nie. Co to, to nie. Mechanicznym ruchem podniosłam się ze swojego łóżka i wyłączyłam telewizor. Skierowałam się na schody i zeszłam na dół, nawet nie patrząc pod nogi. Automatycznie szłam w jednym kierunku, byłam zdolna tylko do posuwania się na przód. Chłopcy grali w FIFĘ, rozwaleni na kanapie. Tylko Niall przygrywał na gitarze jakąś mętną balladę.
- Harry. – powiedziałam cicho, łamiącym się głosem, czując zbierające mi się w oczach łzy. Wszyscy gwałtownie się odwrócili, a mój chłopak widząc, że płaczę i jestem śmiertelnie blada, zerwał się na równe nogi i do mnie podbiegł.
- Matko, Becca, co się stało? Skarbie, o co chodzi? – w jego głosie słychać było podenerwowanie, ale też brzmiał on w pewien sposób łagodnie. Przytulił mnie, a Zayn, Niall, Louis i Liam przyglądali nam się niepewnie i z lekkim przestrachem w oczach.

- Ja… - pociągnęłam nosem – Ja… Zrywam z tobą. – ostatnie słowa wyrecytowałam jak wyuczoną kwestię, wyrwałam mu się i pobiegłam na górę. 
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć! Wybaczcie, ze tak długo, ale mam mało czasu na pisanie. Ostatnio dopadła mnie jakaś blokada, tak już bywa. Myślę, że moje rozdziały nie są zbyt dobre. Przepraszam, jeśli kogoś zawiodłam. No cóż, proszę o to samo co zwykle... Kilka komentarzy? Byłoby miło. Dla was to tylko chwila, a dla mnie duża motywacja do dalszej działalności twórczej, o ile można to tak nazwać. Chciałabym jeszcze dodać, że jeśli macie jakieś blogi, możecie podać mi ich adres w komentarzu, a ja je odwiedzę i skomentuję, okay? To chyba uczciwy układ ;)Pozdro dla wszystkich! xx

6 komentarzy:

  1. Rozdział był naprawdę super.
    Zastanawiam się jak Harry na to zareaguje.
    Piszesz świetnie.
    Zapraszam na mojego bloga.
    http://niesamowite-spotkanie.blogspot.com
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogólnie spoko, trochę widać, że masz blokadę, ale co tam, zdarza się. Jak dla mnie trochę za dużo dramatyzmu, ale możliwe, że jestem spaczona więc... Fajne - to chyba odpowiednie słowo bo nie jest źle ale rewelacyjnie też nie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham~
    Mam nadzieję że Rebecca jednak będzie z Harry'm.
    Czekam na kolejny i życzę WENY twórczej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział ;) mam tylko nadzieję, że związek Harry'ego i Rebbecci się nie rozpadnie! czekam na następny rozdział ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. hej! : ) z góry przepraszam za spam, ale zaczęłam pisać opowiadanie o Harrym i żeby ono miało sens, fajnie byłoby mieć je dla kogo pisać, więc jak masz ochotę to wpadaj http://we-have-got-a-bit-of-love.blogspot.com/ :*

    świetny rozdział : ) informuj mnie o nowych! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. jacie! dlaczego ona z nim zerwała?! och, ja na jej miejscu nie poddałabym się i walczyła o niego nie przejmując się nikim, ale pewnie do siebie wrócą i dobrze! ;-D podobało mi się i w sumie pod koniec zrobiło mi się trochę smutno jak wyobrażałam sobie tą scenę jak Rebecca płakała.. :c

    btw. u mnie nowy: http://we-have-got-a-bit-of-love.blogspot.com/ :*

    OdpowiedzUsuń