czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział V - Ludzie i tak się dowiedzą

Kiedy staliśmy przed studio ze stresu wbijałam sobie paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni. W końcu tam weszliśmy i usiedliśmy za kulisami. Stres, stres, stres… Tylko on obecnie zaprzątał moją głowę. Po jakichś pięciu minutach podszedł do nas dość młody facet z kamerą w ręku i kazał nam się przygotować do wejścia. Krew odpłynęła mi z twarzy.
- Spokojnie. – szepnął mi Zayn do ucha, kładąc mi rękę na ramieniu. Uśmiechnęłam się do niego słabo i wróciłam do zamartwiania się. Chłopcy mieli już okazję tu być, więc czuli się swobodniej niż ja. I to o wiele. Specjalnie się wystroiłam na tą okazję, chciałam, żeby mój strój był perfekcyjny w każdym calu. Nie wiem, czy mi się udało, ale starałam się.
- Wchodzicie za 3… 2… 1… Start! – usłyszałam. Zeszliśmy na dół po schodach, każde z nas objęło Alana i zalały nas światła reflektorów oraz muzyka. Zaczęło się – powitania z publicznością, kilka słów o mnie, parę ogólnikowych pytań, jakieś nieistotne szczegóły, różne żarty, aż w końcu Alan przeszedł do zapewne najbardziej interesującej wszystkich części. Na wyświetlaczu obok nas pojawiło się zdjęcie sprzed miesiąca przedstawiające mnie i Harry’ego, kiedy obejmuje mnie w parku. Spokojnie, spokojnie… FUCK!
- No, no wyglądacie razem słodko. Na Twitterze napisaliście, że to z powodu deszczu, jednakże można to również uznać za skutek działania magnesu. Jej tyłek nieźle cię przyciąga, Styles! – zaśmiał się Carr, a publiczność zaczęła klaskać. Wszyscy również zaczęliśmy się śmiać. Postanowiłam wkręcić się  beztroską atmosferę panującą w studio i niczym nie przejmować. Tak, Harry w pewnej chwili miał rękę na moim biodrze i zdjęcie tę właśnie chwilę dokumentujące znalazło się tutaj, ale to nie oznacza, że świat się wali!
- Hah, tak mi się akurat trafiło. – beztrosko stwierdził obiekt moich uczuć – Ale jesteśmy jedynie przyjaciółmi i nic więcej.
- Jak widzę przyjaciele sobie pomagają. – prowadzący puścił do nas oczko i kontynuował – Harry już się wypowiedział, a co na to nasza piękna Rebecca?
- Zgadzam się z przedmówcą. – odgarnęłam włosy z uśmiechem – To przyjaźń i tyle, ta znajomość nie ma ukrytego dna.
- No, ale jest też jeszcze inna fotka… – i  właśnie wtedy pojawiło się TO zdjęcie. To, na którym ja i Harry stoimy przytuleni – on w bokserkach, ja w piżamie. Spojrzałam na Louisa morderczym wzrokiem. Na jego twarzy dało się dostrzec wstrętny cwaniacki uśmieszek.
- Zabiję cię, Tomlinson! – wysyczałam tak, żeby nikt nie usłyszał.
- Hmm, co my tutaj widzimy? Czyżby znowu magnes? A może tu chodzi o jakiś pierwiastek? No wiecie, chemia i tak dalej – i znów śmiech. Spanikowana spojrzałam na Harry’ego. Miałam nadzieję, że on coś wymyśli, bo w końcu miał większe doświadczenie z mediami.
- LOL. – powiedział chłopak wywołując przy tym salwy śmiechu – To było okazjonalne, mieliśmy swoje powody. Więcej nie zdradzę. – uśmiechnął się tajemniczo, ukazując słodkie dołeczki w policzkach.
- Słyszeliście to? On więcej nie zdradzi! A zatem, Rebecca, możesz być spokojna o jego wierność! – publiczność zataczała się ze śmiechu. Crazy. To chyba najbardziej pasujące do tego show słowo. Boże, ten gościu ma niezły talent do obracania w żart każdego zdania. Po kilku kolejnych wygłupach, Carr kazał mi coś zaśpiewać. Tak więc odwaliłam fragment „Stay” Rihanny, po czym zostałam nagrodzona aplauzem, owacjami na stojąco i gwizdaniem. Poczułam się wyjątkowo zadowolona z siebie.
- Wow, Rebecca, masz niezły talent! Fani z pewnością chcieliby usłyszeć wiele twoich solówek w kolejnych piosenkach. – zauważył Alan. Na te słowa coś ścisnęło mnie w sercu, bo wiedziałam, że żadnych solówek nie będzie, mogę sobie o nich pomarzyć. Higgins postawił sprawę jasno – tylko ruszanie ustami do refrenów. Ja tu jestem od medialnego szumu, a nie od śpiewania. Ale lepsza taka sława i takie życie od bycia zwykłą nastolatką, częścią szarej masy na ulicy, niczym nie wyróżniającą się gówniarą.
- Tak, z pewnością. – zaśmiał się Niall, chociaż wiedziałam, że jego też to ciśnie.
- Więc to już koniec na dziś. Pożegnajmy One Direction wielkimi brawami! – zawołał Carr i wyszliśmy z wielką pompą, przy oklaskach i muzyce. Uff…
- Matko, co za ulga... – westchnęłam po wyjściu ze studia.
- Było aż tak źle? – zaśmiał się Louis.
- Uważaj, bo osiwiejesz ze stresu. – ostrzegł mnie Zayn, również ze śmiechem.
- Nie róbcie sobie żartów. – obruszył się Harry – Było jej ciężko, to pierwsze spotkanie z mediami w jej życiu i przeżyła swoje. – stwierdził stanowczo. Spojrzałam na niego ciepło. Potrafi zrozumieć człowieka.
- No tak, uspokójcie się, przecież Harry broni swojej dziewczyny! – sztucznie upomniał ich Liam. Styles tylko wywrócił oczami.
- Mówcie co chcecie. Ja i Rebecca jedziemy do niej. – rzucił, po czym zwrócił się do mnie:
- Idziemy?
- Jasne. – odparłam z uśmiechem i ruszyliśmy przed siebie. Mój dom był niedaleko, więc nie było daleko i mogliśmy pójść na piechotę. Reszta chłopaków oczywiście zaczęła z ożywieniem dyskutować na nasz temat i spekulować nasze relacje. Usłyszałam jeszcze wołanie Louisa:
- Ej, Harry, Rebecca! To dlatego przez cały czas mieliście ze sobą te torby! Trzymacie w nich rzeczy do przebrania się! Tu was mam! – ech, zamieniają się w brukowce. Tak, oboje mieliśmy ze sobą torby Nike, o dziwo takie same. Kiedy w końcu dotarliśmy, nie zdążyłam nawet otworzyć drzwi, a podbiegło do nas sześć piszczących fanek. Błagały o zdjęcie czy autograf. Oboje po kolei spełnialiśmy te prośby i uśmiechaliśmy się do nich.
- Jesteście razem? – spytała szczególnie podekscytowana dziewczyna.
- Nie. – ucięłam luźno – Jesteśmy przyjaciółmi.
- Ale jesteście tu sami – tak, sami, z sześcioma wrzeszczącymi nastolatkami. Ale… I tak je kocham. W końcu to nasze fanki. A raczej chłopaków fanki. Bo moje to nie bardzo…  – I jest tak romantycznie… Tylko we dwójkę, bez reszty zespołu… W dodatku w twoim domu, Rebecca! Jak to wyjaśnicie? Między wami musi coś być! – zawołała podskakując i zaciskając drobne dłonie.
- Po prostu się lubimy. – Harry wzruszył ramionami z uśmiechem – I to by było na tyle. To koleżeńskie spotkanie. – Oboje, ja i on, wiemy, że to nie tylko koleżeńskie spotkanie, ale póki co lepiej ukrywać to przed światem. Oczywiście jeśli w ogóle cokolwiek nam z tego wyjdzie i znajdziemy wspólny język prawda w końcu wyjdzie na jaw, jednak na razie będziemy milczeć.
- Rebecca, Rebecca! – odwróciłam się w stronę niskiej brunetki. Wyglądała na około piętnaście lat, a oczy błyszczały jej jakby miała malarię. Matko jedyna, co ta miłość do idoli robi z człowiekiem…
- Co takiego? – spytałam bawiąc się wisiorkiem.
- Jestem Nathalie i jestem twoją wielką fanką! Jesteś moją ikoną stylu, ubierasz się wspaniale i do tego jesteś taaka piękna! Ja nigdy nie będę wyglądała tak, jak ty! A oddałabym za to wszystko! – na te słowa moje serce zaczęło się topić. Nikt jeszcze nigdy mnie tak nie komplementował i poczułam się doceniana.
- Dziękuję za wspaniałe komplementy, Nathalie, ale uwierz mi, daleko mi do ideału. Mam normalny styl, pełno jest na ulicy takich, jak ja. A jeśli chodzi o urodę to… Jestem zupełnie przeciętna.
- Nieprawda, jesteś normalnie niesamowita! Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? Proszę!
- No jasne. – uśmiechnęłam się i zrobiłam sobie fotkę z Nathalie zarówno jej jak i moim telefonem. Chciałam zapamiętać osobę, która obrzuciła mnie takim gradem komplementów. Kiedy fanki wreszcie odeszły odetchnęłam z ulgą. W końcu ja i Harry mamy chwilę tylko dla siebie. Przekręciłam klucz i przekroczyłam próg.
- Są miłe, prawda? – spytał mnie chłopak, wchodząc do środka
- Tak. – odparłam – Trochę męczące, ale bardzo miłe.
Harry się roześmiał.
- Tak, wiem, że potrafią wykończyć, ale zależy im na nas.
- Wiem. – potwierdziłam szczerze – Jesteście dla nich całym światem.
Harry nic już na to nie powiedział. Pokazałam mu pokój, w którym będzie spał, po czym poszłam do swojego i się przebrałam. Kiedy zeszłam na dół zastałam tam Harry’ego w dresie. Zamówiliśmy sushi i rozmawialiśmy podczas jedzenia. Potem obejrzeliśmy jakis film, gadaliśmy i śmialiśmy sie.
- Zanim doszłaś do zespołu mieszkałaś sama, prawda?
- Tak. – odparłam – Mieszkałam sama przez dwa lata, rodzice kupili mi dom na siedemnaste urodziny.
- To wcześnie. – zauważył.
- Tak, wiem, ale chciałam stać się samodzielna, być niezależna. Mieszkanie samej mi to gwarantowało. Od dziecka byłam wychowywana w luksusie, więc zamiast mieszkania dostałam dom z ogrodem. Nie będę ci się chwalić kasą, bo wiem, że masz jej więcej. Jestem jedynaczką, ale nigdy nie byłam rozpuszczona czy bezczelna. Zawsze byłam sobą, a ja z natury jestem dość cicha i raczej nie wysuwam się z tłumu. Pamiętam, że w szkole średniej wszyscy chłopcy się za mną uganiali, a koleżanki mi zazdrościły. – uśmiechnęłam się na to wspomnienie – To dlatego, że uchodziłam w klasie za „tą bogatą”. Ale ja nigdy nie potrzebowałam adoracji, żeby czuć się doceniana, znałam swoją wartość. Nie byłam wpatrzona w siebie, ale się akceptowałam. Wiele moich koleżanek miało z tym problem. Jedną, Annę, rzucił chłopak. Powiedział jej, że jest gruba i brzydka, i nie chce więcej widzieć na oczy jej świńskiej twarzy. Wtedy wpadła w obsesję, w anoreksję. Nigdy nie miała wysokiego poczucia własnej wartości, ale kiedy on ją zwymyślał naprawdę uwierzyła w to, że jest odrażająca. Zaczęła się odchudzać, stosować maseczki, kuracje, diety. Zniszczyła swoje ciało zabiegami, operacjami, promieniowaniem. Zawsze była blada, więc zaczęła chodzić na solarium, nabawiła się raka skóry. Jakoś się wyleczyła, ale już nigdy nie wyglądała tak, jak przedtem. Chemioterapia sprawiła, że włosy co prawda jej odrosły, ale nie były takie piękne jak wcześniej. Pamiętam, że miała wspaniałe blond loki, wszyscy jej ich zazdrościli. Po chemioterapii były wypłowiałe, mysie. Była taka chuda, wyniszczona chorobą i odchudzaniem, każda kość jej wystawała. Wyglądała, jak żywy szkielet, miała blizny na twarzy po nieudanej operacji… Wcześniej była bardzo ładna, wręcz śliczna. I szczupła, taka smukła. Jak modelka. A po tym wszystkim… Zupełnie zniszczyła swoje ciało, zmarnowała swoje piękno. Rozmawiałam z nią, mówiła, że żałuje, że straciła wszystko. Pocieszałam ją, nocowała u mnie, płakała całą noc. Namówiłam ją na spotkanie z tamtym chłopakiem. Nie chciała. W końcu ją złamałam, poszłyśmy razem do jego domu. Kiedy ją zobaczył z miejsca zbladł, stał tam jak kołek, nie mógł nic powiedzieć. Wykrzyczała mu wszystko, że ją zabił od środka, wykończył psychicznie, że straciła życie, że wygląda jak potwór. Przez niego. Pamiętam jej słowa,  „Teraz jestem piękna, teraz ci się podobam?!”. On wtedy zwymiotował. Był słaby, zgrywał macho. Potem ona poszła na terapię, zadbała o siebie, wróciła do poprzedniej figury. Nie była tak piękna, jak przedtem, ale nie była już żywym zombie. Wyleczyła się, znalazła innego chłopaka, który ją kochał, akceptował i wspierał. I była szczęśliwa. – patrzyłam w okno i przypominałam sobie Annę, każdy szczegół jej historii. Nagle się ocknęłam – Przepraszam, zagadałam  się. Czasem tak mam. – ile ja nawijałam? Z pewnością zanudził się na śmierć i uznał, że spotkania ze mną to porażka! Muszę się w końcu ogarnąć, zrobiłam z siebie pośmiewisko!
- Nie przepraszaj. To, co mówisz jest bardzo cenne. Nigdy nie powiedziałbym dziewczynie, że jest brzydka i gruba. Współczuję Annie, wiele straciła przez jakiegoś idiotę. – powiedział ze szczerością w głosie. Miał w sobie współczucie i poczułam, że bardzo go cenię. Potem gadaliśmy o różnych rzeczach, błahostkach, codziennych sprawach. I ten jeden moment… rozmawialiśmy akurat o podróżach. Opowiadał mi o koncercie w Paryżu i… w pewnym momencie po prostu mnie pocałował. Czytałam kiedyś, jak opowiadał w mediach o tym, że zawsze całuje dziewczynę na pierwszej randce. Jedna wykręciła mu ramię. Ja nie miałam nic przeciwko temu i odwzajemniłam pocałunek.
- Wow, nie dostałem pięścią w twarz. – uśmiechnął się.
- Bo mi się podobało. – zaśmiałam się.
- Cieszę się. – powiedział i ponownie mnie pocałował. Kiedy wróciliśmy do domu byłam tak szczęśliwa, że nie wiedziałam, co z tym szczęściem zrobić.  
- Wróciły nasze zakochańce! – zawołał Louis od progu i przytulił nas oboje – Jak było na randce?
- Cześć, Lou. – uśmiechnęłam się – To nie była randka, tylko umówione spotkanie jeśli już.
- Taa, jasne. – uniósł brwi Zayn – Randka jak nic.
- Ech, mówcie co chcecie. – wywróciłam oczami – Ja i tak zostaję przy swoim.
- A nie mówiłem, że będziecie razem? – zawołał triumfalnie Louis.
- Przecież jeszcze nie jesteśmy razem. – zauważył zrezygnowany Hazz.
- Jeszcze. – zapewnił Niall – Jeszcze.
- Wy i wasze problemy… - westchnęłam – Ja w każdym razie idę się przebrać. – i z tymi słowami poszłam na górę. Ubrałam się i zeszłam na dół. Ku mojemu zdziwieniu było tam zupełnie pusto. - Co oni knują…? – przeleciało mi przez głowę. Powoli rozejrzałam się wokół. Cisza, ani żywej duszy. Wobec tego poszłam do kuchni, nalałam sobie soku z truskawek, przeszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Już miałam włączyć sobie telewizor, gdy zupełnie nagle i całkowicie niespodziewanie klapnął obok mnie Louis. Miał na sobie jasne rurki i miękki sweter.
- Cześć! – cmoknął mnie w policzek.
- Hej. - uśmiechnęłam się do niego – Gdzie się podziała reszta?
- Wyszli bez słowa, phi, obrażam się na nich. Foch forever. – Louis zrobił minę pełną sztucznej urazy, a ja na jej widok zaczęłam się śmiać jak szalona. Ma niecałe dwadzieścia dwa lata, a mimo to czasem mam wrażenie, że jeszcze nie skończył dziesięciu. Jest taki śmieszny. I taki kochany…
- Ale gdzie oni mogą się podziewać…? – zastanawiałam sie głośno.
- Little Mix ma teraz przerwę, więc Zayn zapewne siedzi u Perrie. To samo z Liamem i Danielle. Nie wiem gdzie Harry i Niall, ale stawiam, że są w Nando’s.
- Achaa… – mruknęłam, lekko kiwając głową – I zostawili nas tu na pastwę losu. Obrażam się na nich. A swoją drogą… Nie żeby mnie to interesowało, w końcu, to nie moja sprawa, ale… Czemu nie siedzisz u Eleanor?
- El jest na uczelni. – odparł krótko.
- Okay. – mruknęłam niepewnie, nie wiedząc, czy przypadkiem nie powiedziałam czegoś złego – Masz jakieś plany na dziś?
- Nie, raczej nie. A co?
- Nic, tak tylko pytam. – wzruszyłam ramionami i włączyłam telewizor. I co mi się wyświetliło? Zdjęcia moje i Harry’ego kiedy wchodzimy do mnie do domu. Potem krótki filmik, głos jednej z fanek, pytania o to , czy jesteśmy razem i nasze odpowiedzi.
- Mimo twierdzeń Rebecci Collins i Harry’ego Stylesa, jakoby nie są razem, fakt iż przyłapano ich już w dwóch dwuznacznych sytuacjach, daje nam powody do zastanowienia się nad prawdziwością ich słów. Rebecca Collins już dostaje tweety z groźbami od fanek gwiazdora, na które póki co nie odpowiada. Są też oczywiście przyjazne wypowiedzi zachęcające parę do ujawnienia swojego domniemanego związku. Na razie gwiazdy One Direction twierdzą, że są jedynie przyjaciółmi, a spotkanie w domu Rebecci było koleżeńskie. Przypominamy jednak, że oboje spędzili tam noc. Nie wiemy jeszcze, czy coś się między nimi wtedy działo, jednakże z pewnością dowiemy się tego wkrótce. A teraz zapraszamy na przerwę. – zakończyła prezenterka i pojawiła się reklama jakiegoś jogurtu. Wyłączyłam telewizję.
- Ech, ja tam się wcale nie dziwię, to było logiczne, w końcu… – nie było mi dane dokończyć, gdyż zadzwonił mój telefon. To była moja mama.
- Halo? – rzuciłam do słuchawki mieszając słomką w soku.
- Rebecca, martwię się o ciebie. – usłyszałam jej głos. O co może chodzić? – Czytałam co nieco o tym chłopcu – Harry’m… Stylesie? Tak, Stylesie i muszę ci powiedzieć, że nie wygląda mi to zbyt dobrze. On tyle się umawiał ze starszymi od siebie kobietami i mówił tak wulgarnie o tej Taylor Swift. Wrzód na dupie? Co to w ogóle ma być?! I jeszcze jak byli na wakacjach to wrócił schlany i powiedział jej, że…
- Mamo, wiem, co on robił. – zdenerwowałam się – Po co dzwonisz? Masz mi coś konkretnego do powiedzenia, czy zamierzasz jedynie się na nim wyżywać i go oczerniać?
- Skarbie, chodzi o to, że on nie jest odpowiedni dla ciebie. Za pierwszym razem, po tych zdjęciach z parku, nie dzwoniłam, bo napisałaś na Twitterze, że to przez deszcz. Zrozumiałam to. Ale teraz, kiedy pojechaliście do twojego domu… Rebecca, powiedz mi prawdę: Czy ty z nim spałaś?
- Nie! – zawołałam oburzona – Nie spałam z nim! Powiem ci, jak było skoro tak bardzo chcesz to wiedzieć! Po pojawieniu się w talk – show Alana Carra pojechaliśmy do mnie, owszem. Przebraliśmy się w jakieś w miarę wygodne ciuchy i zamówiliśmy sushi. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach i oglądaliśmy film na DVD, rozwaleni w stercie koców i poduszek, z colą i popcornem, na kanapie. Potem znowu gadaliśmy jednocześnie słuchając muzyki. Mogę ci nawet powiedzieć o czym! O trasach koncertowych, piosenkach, planach na przyszłość, fankach, filmie o naszym zespole, którego premiera sporo się opóźni, żeby dodać epizod o mnie, jedzeniu, podróżach i Louisie!
- Co? Czemu o mnie? Gadaj, co Harry ci wypaplał! – chłopak zrobił groźną minę. Prawie wybuchłam śmiechem, jednakże zaraz się opanowałam, uświadamiając sobie powagę sytuacji.
- Cicho, Lou, nie przeszkadzaj mi teraz, widzisz, że rozmawiam! – uciszyłam go i powróciłam do rozmowy z mamą, która powoli przeradzała się w kłótnię.
- Dobrze, kochanie, wierzę ci, ale to nie zmienia faktu, że ten chłopiec nie jest dla ciebie odpowiedni. Jego romanse, zachowanie skandalisty… No po prostu nie. I jeszcze po tym, jak całkiem niedawno pocałował Jamesa Cordena w usta! I trwało to pięć sekund! No błagam cię! Przecież to prawie na pewno jest GEJ! – i tu mama przekroczyła granicę.
- Odczep się, dobra? – teraz byłam już naprawdę nieźle wkurzona – Raz, że Harry nie jest gejem, a dwa, że jestem już pełnoletnia, w dodatku nie mieszkam z wami, więc sama o sobie decyduję! I jeśli zechcę spotykać się z Harry’m Stylesem to ty mi tego nie zabronisz! Gdyby był gejem nie umawiałby się ze mną! A jeśli miałabym być dziewczyną maskującą jego prawdziwą orientację, to chyba powiedziałby mi o tym, nie sądzisz? I tak wystarczy mi już, że w zespole jestem po to, by robić szum, nie będę kolejną pożywką dla mediów i rozwścieczonych fanek jako broda*!
- Becca, zauważ to, jak potraktował Taylor Swift. On zaraz cię zwymyśla w mediach! Albo rzuci dla starszej. Chcesz skończyć jak Anna? – myślałam, że roztrzaskam telefon o ścianę.
- Nawet nie mów mi o Annie! Jak możesz posługiwać się jej historią? Wiesz jak cierpiała, wiesz, co zrobiła! I wiesz też, że ja nigdy nie byłam taka, jak Anna! Nic nie może zabić we mnie przekonania, że mam swoją wartość! Nie jestem wspaniała, ale nie będę się operować ani głodzić nawet, jeśli on pewnego dnia mnie rzuci! A nawet jeśli mnie rzuci to wiem, że nie będzie mnie umyślnie ranił podczas ewentualnego rozstania, jak George Annę! A zresztą, ja nawet z nim jeszcze nie chodzę, więc o jakim zrywaniu my w ogóle mówimy? A skoro, jak widzisz, nie jesteśmy  razem, to z łaski swojej daj mi spokój! – warknęłam niezbyt uprzejmie i się rozłączyłam. Westchnęłam. Nie chciałam być taka chamska, ale oskarżenia mamy wyprowadziły mnie z równowagi.
- Przepraszam cię, Lou. – odgarnęłam włosy z czoła. Wiedziałam, że on  wszystko słyszał, w domu jest cicho, a mama mówiła całkiem głośno ze względu na zdenerwowanie, nie mówiąc już o mnie. Ja praktycznie krzyczałam do telefonu – Po prostu mama ma problem z Harry’m. Ale to nie jej sprawa.
- Martwi się o ciebie. – chłopak uśmiechnął się lekko – Wiele osób myśli, że Hazz to homoseksualista, bo czasem zachowuje się prowokacyjnie. Ale wiem, że bardzo cię lubi. Pewnie niedługo będzie czuł też coś więcej. Nie przejmuj się plotkami i pamiętaj, żeby patrzeć na to, jakim jest człowiekiem. Już kilka dziewczyn go zostawiło przez gadaninę mediów. Na pewno bardzo by cierpiał, gdybyś ty była kolejna.
- Nie chcę go ranić. – powiedziałam cicho – Postaram się nie patrzeć na to, co o nim mówią.
- Dzięki. – odparł również cicho – Dziękuję i od siebie, i za niego. A teraz… - jego twarz przybrała łobuzerski wyraz – Mów, co Harry ci o mnie mówił, hm? 
- Oj, tak sobie gadaliśmy. W skrócie: często żartujesz, on cię kocha, jesteś najlepszym przyjacielem pod słońcem, dobrze przytulasz, lubi, jak mówisz mu,
 że go kochasz, podoba mu się twoje nazwisko i jeszcze… - zacięłam się. Co on właściwie mówił…? – A tak! Jeszcze kiedy on się rozebrał na planie, ty biegałeś za nim z kocem i strasznie go bawiła twoja mina.
- No bo kto normalny lata nago podczas kręcenia teledysku?
- A kto powiedział, że Harry jest normalny? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie i oboje się roześmialiśmy. Pomyślałam, że lubię gadać z Louisem. Jest fajnym towarzyszem rozmów.
*broda – dziewczyna dla homoseksualisty mająca ukrywać przed światem jego prawdziwą orientację.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Salut! Otóż jak zapewne wiecie, komentuje tu tylko jedna osoba, za to czytających jest więcej. Wobec tego ja bardzo proszę: niech każdy, kto przeczyta nowy rozdział, niech go skomentuje. Z góry dzięki ;)

piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział IV - Uczuciowy szok termiczny

Spojrzałam na swoje lustrzane odbicie - jasny cień do powiek, kreski eyelinera, mnóstwo tuszu do rzęs, krwistoczerwona szminka i podkład. No i oczywiście ubrania, z których byłam całkiem zadowolona. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę. - powiedziałam odwracając się. Harry niepewnie wszedł do środka.
- Impreza zaczyna się za piętnaście minut. Gotowa? – spytał, dokładnie lustrując mnie wzrokiem.
- Jak widzisz. - uśmiechnęłam się lekko.
- No to jedziemy. Panie przodem. - powiedział przepuszczając mnie w drzwiach.
- Dzięki. - zeszliśmy na dół, gdzie już czekała reszta chłopaków.
- Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnął się do mnie Louis.
- Dziękuję. - odparłam i poszliśmy do samochodu. Po jakichś dziesięciu minutach dojechaliśmy do klubu. Kiedy weszliśmy do środka twarze Zayna, Louisa i Liama rozjaśniły się w mgnieniu oka. Podbiegły do nich trzy dziewczyny - Eleanor, Sophia i Perrie. Każda z par powitała się pocałunkiem, a potem dziewczyny odwróciły się w moją stronę. Podałyśmy sobie ręce, jednocześnie  przedstawiając się.
- Tak się cieszę, że mogę cię poznać, Rebecca! - zawołała uradowana Sophia.
- Ja też. - zaśmiałam się. Potem zamówiłyśmy po drinku i zaczęłyśmy rozmawiać. Dziewczyny pytały mnie jak to jest mieszkać z One Direction i jak się czuję w nowej sytuacji, skąd w ogóle się wzięłam w zespole i o różne inne rzeczy. Po chwili dosiedli się do nas chłopcy. Louis objął w talii Eleanor, Liam Sophię, a Zayn Perrie. A Harry objął mnie. Naprawdę. Zrobił to dla śmiechu, bo często jesteśmy ze sobą łączeni. Wszyscy się roześmialiśmy, a ja udawałam rozbawioną i wyluzowaną, choć moje serce galopowało jak szalone. Niall był jedynym chłopakiem, który nie miał dziewczyny u boku, więc ja objęłam go ramieniem. Znowu się zaśmialiśmy i zaczęliśmy gadać. Dowiedziałam się, jakie są ich ulubione kolory, jedzenie, programy telewizyjne i masę innych rzeczy. Później Liam zaprosił Sophię do tańca. Chłopcy postanowili pójść w jego ślady.
- To jak Rebecca, zatańczysz ze mną? - spytał Harry z uśmiechem, który odwzajemniłam czując, jak zasycha mi w gardle.
- No jasne. - i po tych słowach ruszyliśmy na parkiet. Następną piosenkę przetańczyłam z Niallem, potem z Zaynem, następnie z Louisem i na koniec z Liamem. W klubie szaleliśmy przez następne dwie godziny. Wypiłam łącznie trzy drinki, ale nie wstawiłam się, nie byłam nawet rozchwiana. Kiedy wróciliśmy do domu było po pierwszej w nocy i byłam upita. Ale nie alkoholem, tylko szczęściem, bo spędziłam sporo czasu w towarzystwie Harry'ego, z którym przetańczyłam kilka piosenek, a w dodatku praktycznie cały czas kiedy nie tańczyliśmy mnie obejmował.
Miesiąc później. Późny wieczór.
 Przebrałam się w piżamę, na którą składały się kuse, różowe, ledwo zakrywające tyłek spodenki i biała bluzka ze Snoopy'm i wielkim dekoltem. Kiedy wychodziłam z łazienki przechodził obok niej Harry.  Miał na sobie jedynie bokserki i zauważyłam, że dokładnie mi się przygląda.
- Cześć. - uśmiechnął się poprawiając włosy. Matko, jak ja kocham te jego loki...
- Hej. - odparłam z bijącym sercem.
- Mam do ciebie pytanie. - zaczął - Chciałbym wiedzieć, co zamierzasz powiedzieć na jutrzejszym wywiadzie, gdy zapytają, co jest między nami?
Zaskoczyło mnie to. Myślałam, że to jasne - powiem prawdę.
- Że nic między nami nie ma i że objąłeś mnie, bo okrywałeś mnie kurtką, ponieważ padało, a ja nie miałam własnej... - odpowiedziałam niepewnie. Chłopak oparł się o ścianę, na tyle blisko mnie, żebym dostała palpitacji.
- Okay. - w zamyśleniu kiwnął głową - A jeśli spytają co do mnie czujesz?
Czy on mnie sprawdza? To było o niebo trudniejsze pytanie, poczułam, że robi mi się niedobrze. Przecież nie powiem im wtedy prawdy.
- To powiem, że nic i że jesteśmy jedynie przyjaciółmi. - odparłam nieco zdławionym głosem. W oczach Harry'ego pojawił się smutek. Dlaczego? Czyżbym znowu była jego powodem? A jeśli... Nie, nie, muszę wybić to sobie z głowy i koniec.
- Dobrze. - powiedział cicho, spuszczając oczy - I oczywiście będzie to szczera odpowiedź?
Zacięłam się. Uch, muszę się ogarnąć i po prostu powiedzieć, że tak.
- Nie. - wyrwało mi się odruchowo. Przez moją głowę przeleciała błyskawiczna myśl, czy przypadkiem  nie obrócić tego w żart, ale wiedziałam, że mi nie uwierzy. Powiedziałam to zbyt pewnym i stanowczym głosem. I w dodatku z taką determinacją... To mnie zgubiło. Harry gwałtownie podniósł głowę. Odniosłam wrażenie, że w jego oczach błyszczy nadzieja i radość, jakiej już dawno u niego nie widziałam. Podszedł do mnie jeszcze bliżej niż do tej pory, moje usta były milimetry od jego.
- Poważnie? - szepnął. O Boże. Zrobiło mi się gorąco, bo to nie było takie kpiące "Poważnie", tylko zupełnie szczere i pełne nadziei.
- Ja... Tak. Poważnie. - szepnęłam z trudem. Chłopak słysząc to lekko mnie przytulił, a ja poczułam się, jakby moja dusza odlatywała gdzieś w przestrzeń. I tak zastał nas Louis. Jednakże zdałam sobie z tego sprawę dopiero, gdy usłyszałam dźwięk robienia zdjęcia i zobaczyłam flesz. Ja i Harry gwałtownie od siebie odskoczyliśmy. Louis podszedł do nas i zwrócił się do chłopaka:
- No wiesz co? - udał oburzonego - Ładnie to tak przytulać się w samych bokserkach? - pokręcił głową z dezaprobatą, po czym odwrócił się w moją stronę.
- A co się ciebie tyczy - zaczął złowrogo - zapamiętaj, że Hazza jest mój. - podkreślił i uśmiechnął się - Oczywiście żartuję. Spójrz jaką uroczą fotkę zrobiłem. I oczywiście znajdzie się ona na Twitterze. - Louis pokazał mi telefon, na którym widniało zdjęcie przedstawiające przytulających się mnie i Harry'ego. Chłopak doskoczył do nas i zajrzał mi przez ramię.
- Chyba żartujesz! A tylko spróbuj to wstawić na TT! - zawołał Harry.
- Bo co? - zaśmiał się Lou i schował komórkę.
- Narobisz problemów. - ostrzegłam.
- Przeżyjesz. - zaśmiał się - W końcu i tak będziecie razem, jesteście taką słodką parą. - pociągnął nas za policzki. Harry strzelił facepalma, a ja z uśmiechem cmoknęłam Louisa w policzek - Coś czuję, że mi się szwagierka szykuje.
- Bardzo śmieszne. - mruknęłam.
- To ja zostawiam was samych. - Lou  poszedł do swojego pokoju, a Harry westchnął. Potem spytał:
- To co robimy? Co powiemy światu?
- Nie wiem. Że to był przyjacielski uścisk.
- W takich ciuchach? - Harry z powątpiewaniem spojrzał najpierw na siebie, a potem na mnie - Podobno coś do mnie czujesz, ja też naprawdę cię lubię, więc może zobaczmy co z tego wyjdzie?
W tym momencie przeżyłam wstrząs.
- Chcesz się ze mną umówić? - spytałam nie dowierzając. Niemożliwe... Jezu, co za szczęście...
- Czemu nie? - wzruszył ramionami - Jeśli tylko chcesz.
- Ja... Tak! Bardzo...
- Okay. Jutro umówimy się konkretniej. Dobranoc. - i poszedł do siebie, a ja na chwiejących się nogach ruszyłam do swojego pokoju. I oto nadeszło spełnienie moich marzeń. Z tą myślą zasnęłam.
Obudziło mnie delikatne muśnięcie moich pleców. Uniosłam zaspane powieki i spojrzałam Harry'emu prosto w oczy.
- Cześć. Jak się spało? - spytał z uśmiechem, który odwzajemniłam.
- Dobrze. A tobie?
- Tak sobie. Przez cały czas myślałem o tobie. - przyznał. Zrobiło mi się głupio, bo on miał głowę zaprzątniętą myślami o mnie, a ja zasnęłam praktycznie od razu. Zaraz jednak odepchnęłam tę myśl.
- Powiedz mi szczerze. - zaczęłam zastanawiając się nad pytaniem, które miałam zaraz zadać - Jak długo ci się podobam?
- Od pierwszego spotkania. - szepnął mi do ucha. Moje serce na chwilę się zatrzymało.
- Co? Ja męczę się od miesiąca, a tymczasem ty od początku czułeś to, co ja?
- No wiesz, nie mogę powiedzieć, że od razu się zakochałem, ale już od początku mi się podobałaś. Potem zacząłem bliżej cię poznawać. Jako że razem mieszkamy miałem ku temu sporo okazji. Stopniowo lubiłem cię coraz bardziej i postanowiłem się z tobą umówić. Ale nie spodziewałem się, że ja też ci się podobam. - Harry był wyraźnie zdziwiony tym, co mu powiedziałam.
- Ja... Może to brzmi niewiarygodnie, ale od początku czułam do ciebie coś specjalnego. Nie wiem jak to określić... - lekko się zmieszałam. Zachowuję się jak niewyrobiona szczeniara.
- Dzisiaj po wywiadzie idziemy na randkę. Szczerze, wolę takie ciche, w domu, z jedzeniem, żebym mógł lepiej poznać dziewczynę.
- No to możemy pojechać do mnie, zamówić sushi, oglądać filmy i gadać do rana. Oczywiście jeśli chcesz.

- Bardzo chętnie. - uśmiechnął się - A swoją drogą, idę się ubrać. – i z tymi słowami wyszedł, a ja nadal leżałam, tępo gapiąc się w sufit.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział III - A skąd tu się wzięły omlety i te zdjęcia?

Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek. Wpół do dziewiątej. Zwlekłam się z łóżka, przebrałam się, umyłam i zeszłam na dół. Chłopaki jeszcze spali, więc postanowiłam sama przygotować śniadanie. Zrobiłam lemoniadę, usmażyłam omlety i nakryłam do stołu. Kiedy skończyłam z zadowoleniem uśmiechnęłam się do swojego dzieła, a potem postanowiłam obudzić chłopaków. Weszłam na górę i przechodząc obok pokoju każdego z nich waliłam łyżką w rondel i wrzeszczałam "śniadaniee!". Gdy tylko usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi zwiałam po schodach na dół i z triumfem oparłam się o stół. Po jakimś czasie chłopcy zaczęli powoli schodzić. Kompletnie ubrani byli tylko Liam i Niall, Zayn i Louis byli bez koszulek, a Harry miał na sobie jedynie bokserki. Mój żołądek przewrócił się do góry nogami. Siląc się na uśmiech rzuciłam:
- Smacznego.
Na ich twarzach wykwitły uśmiechy, a ja poczułam ogromne zadowolenie z siebie.
- Dzięki! - zawołał blondyn i usiadł na krześle. Podziękowania usłyszałam również od pozostałych członków One Direction i wszyscy zabraliśmy się za jedzenie. Jednak widok Harry'ego skutecznie odciągał mnie od omleta. Czułam się strasznie głupio. Czy on wie, jak na mnie działa? Kiedy skończyliśmy nagle zadzwonił telefon. Louis wstał i odebrał.
- Halo? Cześć, El! - usłyszałam. No tak, dzwoniła Eleanor, jego dziewczyna - No pewnie, Zayn i Liam się ucieszą. Tak, jest. Właśnie skończyliśmy śniadanie. Nie wiem, spytam ją. Mhm, dobrze. Już. Rebecca! - zawołał w moją stronę.
- Tak? - spytałam zaciekawiona o co może chodzić.
- Eleanor, Danielle i Perrie zapraszają nas do klubu na imprezę o 22:00 i pytają, czy przyjdziesz.
- Jasne, na pewno będę. - uśmiechnęłam się. Cieszyłam się, że dziewczyny mnie również zaprosiły, choć mnie nie znają. No, ale najwyraźniej chcą mnie poznać i moje w tym szczęście. Chciałam mieć z nimi dobre stosunki, bo w końcu mieszkam z ich chłopakami i wolałabym żebyśmy nie skakały sobie do gardeł, bo one pomyślałyby, że chcę odbić im drugie połówki.
- Będzie. - poinformował swoją dziewczynę Louis - Też tak myślę, to świetna okazja do poznania się lepiej.  Na pewno. - po tych słowach spojrzał na mnie i się uśmiechnął - Fajna. Zresztą sama zobaczysz, gdy się spotkacie. - nagle zmarszczył brwi - Dlaczego? Co? Nie... Niedawno wstałem i jeszcze nie zdążyłem. Ja nic o tym nie wiem. Tak, zaraz go spytam. No poważnie. Zaraz to wyjaśnię i powiem ci o co chodzi w klubie. Do zobaczenia, ja ciebie też. Pa. - chłopak odłożył słuchawkę i wziął się pod boki.
- No, Harry. - powiedział oskarżycielsko - Czy jest coś, co chciałbyś nam powiedzieć? - zapytał unosząc brwi. Nie miałam pojęcia o co chodzi i byłam strasznie ciekawa co z tego wyniknie. Harry wyglądał na zdziwionego, wyraźnie nic nie rozumiał.
- Nie. - odparł - O co chodzi?
- Ty nie wiesz o co chodzi? Zaraz ci wyjaśnię. Otóż El gratulowała ci, gdy powiedziałem, że Rebecca jest fajna, bo mnie o nią spytała. Spytałem dlaczego, a ona stwierdziła, że widziała zdjęcie z wczoraj, na którym idziecie objęci i podobno obiegło już całą sieć. Wszystkie portale plotkarskie o tym mówią! My jeszcze nie zdążyliśmy zajrzeć do komputera, ale spora część społeczeństwa już zapewne zdążyła. I co to ma znaczyć, hm?
Spojrzeliśmy po sobie z Harry'm, a ja wystrzeliłam z krzesła jak petarda i pognałam na górę. Wpadłam do swojego pokoju, zgarnęłam laptopa i zjechałam po poręczy na  dół, po czym klapnęłam na swoje miejsce. Chłopcy patrzyli na mnie z otwartymi ustami.
- Tak, wiem, to była błyskawiczna akcja... - mruknęłam włączając komputer. Wpisałam w Google Rebecca Collins i... Moje oczy zalały tytuły tabloidów na ogół brzmiące "Rebecca Collins i Harry Styles - znają się jeden dzień i już są razem?" lub jakoś podobnie i zdjęcia przedstawiające Harry'ego obejmującego mnie w parku. Opierałam głowę na jego ramieniu. Gwałtownie zatrzasnęłam laptopa.
- Debile... - westchnęłam zrezygnowana - Przecież on okrywał mnie kurtką, bo padało, a ja nie miałam własnej. Chociaż w sumie to się nie dziwię. To media, a one szukają jedynie sensacji.
Lou westchnął.
- No to mamy wszystko wyjaśnione, tylko sprostujcie tę kwestię na Twitterze. - poradził. Zrobiłam to, a potem oddałam Harry'emu komputer, żeby mógł zrobić to samo. Wiele bym dała, by spekulacje na nasz temat były prawdziwe, ale wiedziałam, że to niemożliwe, bo ja jestem pierwszą lepszą nastolatką z X-Factor, a on gwiazdą na światową skalę. Teoretycznie to się nie liczy w uczuciach, ale nie sądzę, żebym była dla niego dość dobra. 
- Ale Rebecca to niezła laska, jesteś pewien, że byś jej nie chciał? - spytał zawadiacko Zayn. Liam spojrzał na niego oburzony.
- No wiesz co? To było okropnie nieuprzejme i pozbawione szacunku do Rebecci. Ona nie jest przedmiotem i nie możesz...
- Oj wyluzuj, to był tylko żart. Nie przeszkadza mi to, mam dystans do siebie. - wzruszyłam ramionami. Bardziej interesowała mnie reakcja Harry'ego. Spojrzałam na niego. Lustrował mnie wzrokiem i po chwili uśmiechnął się szeroko.
- No, czy ja wiem... - udał, że się zastanawia. Moje serce skoczyło jakby rażone piorunem. Spokojnie, spokojnie, on tylko żartuje... Ale Harry podszedł do mnie, wziął mnie za ręce, podciągnął, żebym wstała i zaczął obchodzić mnie wokół. Chłopcy przyglądali się nam z zaciekawieniem, a ja zupełnie nie wiedziałam o co chodzi. Po trzech takich obejściach obiekt moich uczuć stanął przede mną.
- Come to me... - powiedział uwodzicielskim głosem. Wszyscy się zaśmiali, ja również, choć kolana mi zmiękły. Podeszłam trochę bliżej niego nie wiedząc czego się spodziewać, a on... Mocno mnie przytulił, potargał mi włosy i pocałował mnie w policzek. Matko jedyna. Harry Styles w samych bokserkach mnie przytula, całuje i targa mi włosy. Miliony dziewczyn chciałoby być na moim miejscu, a ja nie mogłam uwierzyć we własne szczęście.
- Woohoo! - zawołał Louis i wszyscy zaczęli bić brawo. Ja i Harry zaśmialiśmy się.
- To może ja pójdę się ubrać. - powiedział chłopak patrząc na siebie.
- Dobry pomysł... - westchnął Liam. Harry podszedł na górę, Louis i Zayn również, a ja zostałam z Niallem i Liamem. Bardzo lubiłam ich wszystkich, ale Harry zajmował szczególne miejsce w moim sercu. Włączyłam laptopa i weszłam na Twittera. Te wszystkie wpisy, spekulacje, dyskusje, komentarze i oskarżenia... Miałam ponad 12 tysięcy obserwujących i pełno komentarzy w stylu "Zdzira!", "Jesteś suką!" albo "Co za dziwka z ciebie!". Prawie wszystkie fanki awanturowały się, że odbieram im chłopaków, że ich kochają, a ja zacznę ich uwodzić, zaraz któregoś skrzywdzę, teraz lansuję się na Harry'm, który z nich będzie następny? Nie znają, a oceniają, norma w Internecie. Miałam gdzieś ich opinię, ale pisząc o mnie takie rzeczy krzywdzą wiele osób. Chłopcy też na tym cierpią, bo raz, że mnie lubią, a w każdym razie tak mi się wydaje, i niepotrzebnie się denerwują, a dwa, że będą ich z tym cisnąć na wywiadach. Liam widząc moją minę podszedł do mnie i zaczął czytać wszystkie te tweety. Spojrzałam na niego, chyba się wkurzył. Za nim ruszył Niall.
- Daj mi ten komputer... - mruknął Liam i wylogował się z mojego Twittera, po czym zalogował się na swojego. W tym momencie na dół zeszli roześmiani  Harry, Zayn i Louis. Widząc gniew na twarzy Liama, szok Nialla  i moją grobową minę, spoważnieli.
- Co się stało? - spytał nieco zaniepokojony Zayn.
- Spójrz tutaj. - stojący obok mnie chłopak lekko stuknął palcem w przedstawiający moją tablicę ekran. Pozostali członkowie One Direction podeszli i zaczęli czytać to wszystko.
- O fuck... - szepnął Louis. Tymczasem Liam napisał u siebie: "Krótko znamy Rebeccę, ale już kochamy ją jak siostrę. Kto tego nie rozumie i ją obraża, obraża nas wszystkich". Uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Dzięki, Liam.
- Nie ma sprawy. I nie przejmuj się, to nieuniknione. - poklepał mnie po ramieniu. Wstałam i posprzątałam po śniadaniu, bo w końcu brudne naczynia nadal stały na stole. Chłopcy mi pomogli, więc szybko się uwinęliśmy. Miałam przed sobą perspektywę całego wolnego dnia, bo impreza będzie dopiero o 22:00, a ja nie należę do osób, które spędzają cztery godziny przed lustrem. Wyszykuję się w godzinę i pójdę, ale co robić przez cały dzień? W sumie na ogół całe dnie spędzam z Rose, gdy nie mam żadnych konkretnych planów. Czemu tym razem miałoby być inaczej? Wyciągnęłam komórkę i zadzwoniłam do przyjaciółki. Przy okazji zauważyłam, że Niall odbiera telefon.
- Haloo? - usłyszałam głos Rose. Umówiłyśmy się na kawę i spacer jak zwykle. Kiedy się rozłączyłam podszedł do mnie Harry.
- Zaproszono nas na wywiad u Alana Carra, jako że mamy nową osobę w zespole. Jednakże jest dopiero za około miesiąc, bo to jedyny wolny termin. No, ale takie rzeczy należy załatwiać ze sporym uprzedzeniem.
Coś mnie skręciło w żołądku. Wywiad...
- Będą nas męczyć o tamte zdjęcia. - bardziej stwierdziłam niż spytałam. Harry pokiwał głową.
- Nie oszukując się - tak. To raczej nieuniknione.
- Przepraszam, że narobiłam ci kłopotów. - wbiłam wzrok w ziemię.  Nie chciałam, żeby on się męczył, bo ja byłam idiotką i nie wzięłam kurtki przeciwdeszczowej, chociaż się chmurzyło.
- Nie, no coś ty. - chłopak usiadł obok mnie - To moja wina, bo niepotrzebnie cię obejmowałem. Po prostu nie chciałem, żebyś się pochorowała. Ja już przywykłem do medialnego szumu, a ty nie i tylko narobiłem ci stresu.
Zrobiło mi się przykro, bo troszczył się o mnie w pewien sposób, a ja poczułam, że na to nie zasługuję. Miałam ochotę się rozpłakać, bo to wszystko mnie przygniatało. I rzeczywiście w moich oczach pojawiły się łzy. Harry to zobaczył i chyba trochę się przestraszył.
- Powiedziałem coś nie tak? Przepraszam... - położył mi rękę na ramieniu, a ja po prostu się poryczałam. Chłopak z niepokojem mnie przytulił, kołysząc lekko. Pozostali chłopcy, do tej pory wpatrzeni w telewizor odwrócili się słysząc, że płaczę. Wszyscy pospiesznie wstali i podeszli do nas.
- Co się stało, Rebecca? - spytał z troską Louis.
- Nie płacz... - Harry odgarnął mi włosy z mokrej twarzy, a ja rozkleiłam się jeszcze bardziej i przytuliłam się do niego. Harry zaczął głaskać mnie po plecach. Chłopcy spojrzeli po sobie bezradnie, żaden z nich nie wiedział o co mi chodzi. A ja płakałam, bo kochałam Harry'ego i czułam, że będę mu zawadzać i to nie pierwszy raz kiedy narobiłam mu niewygodnego rozgłosu. Może to, że go kocham brzmi niewiarygodnie i pusto, bo znamy się niecałe dwa dni, ale taka jest prawda. Po chwili uspokoiłam się i podniosłam głowę z torsu Harry'ego.
- Ja... Przepraszam. - powiedziałam pociągając nosem - Ten teatrzyk był zbędny.
- Ale o co chodziło? - usiłował dowiedzieć się Niall.
- O nic, nie ważne. Ale dzięki za troskę. - zwróciłam się do wszystkich, po czym spojrzałam Harry'emu w oczy - I wsparcie... - dodałam cicho - Przepraszam, ale muszę iść, bo spóźnię się na spotkanie z Rose. - z tymi słowami wstałam, wzięłam swoją torebkę i wyszłam bez słowa. Kiedy doszłam do kawiarni byłam już spóźniona. Kiedy Rose mnie zobaczyła jej twarz przybrała wyraz obrażonej księżniczki.
- No, w końcu raczyłaś łaskawie przyjść. - zauważyła tupiąc nogą - Osiem minut spóźniona! A ja tu... - urwała, gdy zobaczyła moje zaczerwienione oczy - Rebecca! Ty płakałaś, a ja cię tu ochrzaniam! No, mów co się stało! Co za debil cię zranił? Już ja mu pokażę! - zawołała wojowniczo zaciskając dłonie w pięści. Uśmiechnęłam się lekko, kochana Rose. Zawsze była gotowa rzucić wszystko, by pomóc tym, na których jej zależy.
- Nikt mnie nie zranił, to ja ranię innych.
- Co? - Rose nic nie rozumiała.
- Chodzi o to, że... Kocham Harry'ego.
Dziewczyna się uspokoiła.
- Harry'ego Stylesa? Nie ty pierwsza i nie ostatnia. - wzruszyła ramionami - I dlatego ryczysz?
- Nie, ty nic nie rozumiesz. Nie chodzi o to, że on mi się podoba, bo jest sławny czy przystojny. Kocham go za to, kim jest.
- Ale ledwo go znasz, to co ty mi tu chrzanisz, że go kochasz?
Westchnęłam. Rose jest najlepszą przyjaciółką na świecie, ale nie potrafi zrozumieć.
- Tyle mi wystarczy do miłości. - po tych słowach obie zamówiliśmy kawę i poszłyśmy do parku. Okazało się, że Rose jeszcze nie widziała zdjęć ze mną i Harry'm i była totalnie zszokowana całą tą sytuacją, więc wstąpiłyśmy do niej do domu, żeby mogła je zobaczyć. Po usłyszeniu mojej historii, obejrzeniu zdjęć i mojej tablicy na Twitterze wzięła mnie za ręce i powiedziała:
- Dam ci jedną dobrą radę: Pamiętaj, żeby żadne zewnętrzne czynniki nie przeszkodziły ci w szczęściu. Jeśli go kochasz, to zrób wszystko by to zobaczył. I by zaczęło mu na tobie zależeć.
Potem się objęłyśmy, a ja wróciłam do domu. Swój poprzedni dom zachowałam na wszelki wypadek, aby mieć do czego wracać. Kiedy tylko przekroczyłam próg domu, dokładnie o 20:00, chłopcy otoczyli mnie ciasnym kołem.
- Wszystko dobrze? - spytał Zayn.

- Tak. - westchnęłam i odgarnęłam włosy - Nie martwcie się o mnie, bo nie ma o co. - z tymi słowami poszłam do siebie i  zaczęłam się szykować na imprezę. Postanowiłam wszystko dzisiaj przeciągać, żeby trochę się rozluźnić przed wyjściem.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział II - A to w parku to było (nie) przypadkiem!

- No, nareszcie skończyłyśmy! - Rose wstała i z uśmiechem wzięła się pod boki.
- To co, idziemy na obiad? - spytałam również wstając.
- Jasne! - zawołała radośnie - Nadal nie mogę uwierzyć, że tu jestem! Ja! W domu One Direction! Naprawdę! - i z tymi słowami złapała mnie za ręce i odtańczyłyśmy krótki taniec radości. Potem zeszłyśmy na dół, a naszym oczom ukazał się gorący obiad przygotowany przez Nialla.
- O, skończyłyście już! - zawołał uradowany Horan - Zdążycie jeszcze na jedzonko zanim wystygnie! No, siadajcie, powiecie czy dobre!
Posłusznie usiadłyśmy do stołu.
- Jesteś zaskakująco dobrym kucharzem. - zwróciłam się do Nialla już po pierwszym kęsie. Chłopak uśmiechnął się zawadiacko.
- No wiem, dzięki. - odpowiedział z pełnymi ustami. Po skończonym posiłku Harry zaproponował wypad do galerii handlowej w celach poznawczych. To moim zdaniem wyjątkowo dobry pomysł, poznam trochę lepiej ich zwyczaje, tryb życia  i przede wszystkim ich samych.
- Ja chętnie. - zadeklarowałam się - A ty Rose, idziesz? - spytałam przyjaciółkę.
- Ja? Mogę? Naprawdę? Pewnie, że idę! - ucieszyła się i pojechaliśmy do najbliższej galerii. Na początek ruszyliśmy do Starbucksa, zajęliśmy stolik i złożyliśmy zamówienia. Ja wzięłam mrożoną kawę, z racji, że jest ciepło. Po raz pierwszy dzisiaj naprawdę się rozluźniłam. Oczywiście po chwili pojawiły się fanki proszące o autografy i zdjęcia. I ja podpisałam parę kartek i strzeliłam sobie z nimi kilka fotek.
- Zdzira! - usłyszałam głos jakiejś dziewczyny. Odwróciłam wzrok. No tak, wieści szybko się rozchodzą, a Modest już z pewnością zaczął rozgłaszać informacje o moim dojściu do 1D. Oburzeni chłopcy już chcieli nagadać tamtej, ale nie zdążyli nawet otworzyć ust, bo wyszła.
- Przykro mi. - Liam położył mi rękę na ramieniu.
- W porządku. - westchnęłam - Osoba publiczna musi godzić się z ostrą i często niesprawiedliwą krytyką.
Nikt już nic na to nie powiedział, chłopaki wiedzieli coś o tym. Było mi trochę smutno, bo wiedziałam, że tego typu słowa czekają mnie jeszcze przez długi czas. Rose pocieszająco poklepała mnie po ramieniu, rozumiała moją sytuację.
- Dobra, nie będę się tym przejmować. - postanowiłam, nagle odzyskując poprzedni dobry humor - To spotyka wszystkie rozpoznawalne osoby, nie ma się czym martwić. W końcu wy też stykacie się z podobnym chamstwem i żyjecie.
- No właśnie! - uśmiechnął się Zayn mieszając w kawie - Świetne podejście, tak trzymaj! - pochwalił mnie. Od czasu do czasu zerkałam na Harry'ego. Podobał mi się i nic na to nie poradzę. Po chwili zaczęliśmy gadać. Dowiedziałam się masę rzeczy o ich życiu, o tym co robią w domu, na co dzień i w trasie, a także o nich. Jak dla mnie raj. Nigdy nie byłam jakąś wielką fanką One Direction, ale zawsze dosyć ich lubiłam. Potem wszyscy razem poszliśmy na zakupy. Było z tego mnóstwo frajdy, bo chłopcy dla zabawy zakładali damskie ciuchy. Widok Louisa w botkach z ćwiekami na gigantycznych obcasach, Harry'ego w obcisłym topie czy Zayna w mini wywołał u mnie i Rose niekontrolowany napad śmiechu. Zaraz potem Liam założył koktajlową sukienkę, a Niall rurki i robiliśmy sobie zdjęcia, chichrając się jak szaleni. Kupiłam dwie sukienki, buty, które przymierzał Louis, spodnie i trzy bluzki. Mam miliony ciuchów, ale i tak wciąż kupuję nowe. Później poszliśmy do kina. Siedziałam między Harry'm i Rose i czułam się świetnie. Po filmie wróciliśmy do domu. Rose musiała już iść do siebie, a ja zostałam sama z chłopakami. Było po siedemnastej. Poszłam do swojego pokoju, włączyłam laptopa i weszłam na Twittera. Miałam co najmniej stu nowych obserwujących, w tym członków 1D. Plus mnóstwo obraźliwych i przyjaznych tweetów, ludzie kłócili się o to, czy zasługuję na bycie w zespole czy nie. Zaobserwowałam tylko Zayna, Louisa, Liama, Harry'ego i Nialla, i wyłączyłam komputer, wiedziałam, że na Facebooku będzie tak samo. Źle się z tym czułam, ale postanowiłam wziąć się w garść. Nie miałam pojęcia co mogłabym robić. Po chwili namysłu postanowiłam iść na spacer, więc wzięłam torebkę, zeszłam na dół i skierowałam się do wyjścia z domu.
- Gdzie idziesz? - spytał pożerający chipsy Niall.
- Na spacer. - odparłam - wrócę niedługo.
Poszłam do parku. Chodziłam między drzewami zastanawiając się nad tym, co czeka mnie w najbliższej przyszłości. Zjadłam mrożony jogurt i wypiłam sok pomarańczowy. Po jakimś czasie usiadłam na ławce i zaczęłam bawić się włosami. Nagle ktoś zakrył  mi oczy.
- Zgadnij, kto to? - usłyszałam. Ten specyficzny głos poznałabym wszędzie.
- Harry. - uśmiechnęłam się i odwróciłam głowę. Byłam strasznie szczęśliwa, że tu przyszedł, bo miałam możliwośc pobycia z nim sam na sam - Co tu robisz?
Chłopak usiadł obok mnie.
- Długo cię nie było, więc postanowiłem cię poszukać. Niall powiedział mi, że poszłaś na spacer, a pierwsze co w związku z tym przyszło mi do głowy to park. Co robiłaś tyle czasu?
- Tyle, czyli ile? - spytałam nieco zdziwiona. Nie wydawało mi się, żebym była tu jakoś długo.
- Nie ma cię od ponad dwóch godzin. Niall już zaczął się martwić, że nie przyjdziesz na kolację. - stwierdził z uśmiechem. Szczęka mi opadła.
- Aż tyle?! - moje zdumienie nie miało granic. Harry się roześmiał. Wyjęłam iPhone'a z torebki i sprawdziłam godzinę - 20:02! Nie wierzę... - mruknęłam, a chłopak znowu zaczął się śmiać.
- To jak, wracamy? - spytał - Tylko, że jestem pieszo, więc będziesz musiała spędzić trochę czasu w moim towarzystwie.
Trochę czasu w jego towarzystwie? O niczym innym nie marzę! Miałam  ochotę rzucić mu się na szyję i wykrzyczeć wszystkie swoje uczucia, ale oczywiście się pohamowałam.
- Jakoś to przeżyję. - uśmiechnęłam się i ruszyliśmy w stronę domu. Po drodze zaczęło padać i już po kilku chwilach byłam mokra, jakbym wpadła do fontanny. Harry wyglądał zupełnie normalnie, bo miał kurtkę przeciwdeszczową.
- Chyba lepiej przewidziałeś pogodę niż ja... - westchnęłam odgarniając mokre włosy. Harry się zaśmiał.
- No chyba tak. Pożyczę ci kurtkę. - zaproponował. Wow, prawdziwy gentleman. Ale nie skorzystam z propozycji.
- Nie no, coś ty nie będę cię wystawiać na deszcz .
- Oj, daj spokój. Bo mi się przeziębisz! - ostrzegł.
- Absolutnie wykluczone. - uparłam się.
- No to zrobimy inaczej... - mruknął i zanim zdążyłam spytać o co mu chodzi, objął mnie ramieniem jednocześnie okrywając połową kurtki. Myślałam, że zemdleję ze szczęścia. Było to tak niespodziewane i zaskakujące, że zupełnie nie widziałam co powiedzieć.
- Eee... Dzięki... - mruknęłam tylko i lekko się w niego wtuliłam. Resztę drogi spędziliśmy rozmawiając o moim dotychczasowym życiu. Kiedy dotarliśmy do domu chłopak mnie puścił. Ledwo zdążyłam przekroczyć próg budynku, a wydarzyła się sytuacja niecodzienna.
- Rebecca! - wykrzyknął Louis rozkładając ręce, a wszyscy łącznie z Harry'm rzucili się na mnie w wielkim uścisku. Kompletnie tego nie rozumiałam. Przecież w sumie ledwo się znamy, a oni już mnie przytulają jakbyśmy byli starymi, dobrymi przyjaciółmi. Nie to żebym miała coś przeciwko temu, wręcz przeciwnie, ale to ostatnia rzecz, której się spodziewałam.
- Już jesteś! - zawołał uradowany Niall, gdy mnie puścili - Czyli jednak zdążysz na kolację! - no tak, chyba będę teraz musiała jeść wszystkie posiłki. 
- Harry! - dodał Lou i skoczył chłopakowi na plecy całując go w policzek. Harry zrzucił przyjaciela na kanapę, Louis pociągnął go za sobą i się zaczęło... Śmiali się, walili, całowali w szyję i policzek i ogólnie wariowali ile się da.
- Gdzie byłaś? - spytał Zayn - Siedziałaś tam tak długo, że zaczęliśmy się martwić.
- Byłam w parku i trochę straciłam poczucie czasu. Sorry. - nie sądziłam, że będą się o mnie denerwowali.

- Tak czy inaczej, teraz jemy! - stwierdził Niall i pociągnął mnie do stołu. Kiedy skończyliśmy usiadłam jeszcze do komputera, a potem dopełniłam wieczornej toalety i padłam na łóżko. To był bardzo męczący dzień, jakby nie patrzeć.

sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział I - Zdziwienie chyba byłoby mniejsze, gdyby oznajmił im, że dostają żyrafę...

- Mam wam coś do powiedzenia. - usłyszałam głos mojego nowego menadżera - Otóż ostatnio dawno nie pisali o was w mediach, więc postanowiłem wziąć sprawy we własne ręce. Zrobimy wokół was trochę szumu.
- Co masz na myśli? - spytał Louis. Boże, jak ja się denerwuję...
- Nową osobę w zespole. - rzucił Higgins.
Po tych słowach dało się słyszeć chóralne "COO?!". Nie zdziwiłam się ani trochę, na miejscu chłopaków z One Direction pewnie zareagowałabym tak samo.
- Jak to nową osobę w zespole? Kto to jest?
- I skąd się tu wziął?
- Skąd go znasz? Chyba nie podpisałeś z nim jeszcze kontraktu?! - chłopcy prześcigali się w pytaniach o mnie i pewnie trwałoby to dłużej, gdyby Paul im nie przerwał.
- Uspokójcie się trochę. Niestety muszę cię zmartwić, Zayn, podpisałem już kontrakt. A zanim rzucicie się na mnie z oskarżeniami, poznajcie osobę, o której mowa. Chodź do nas! - usłyszałam, a serce skoczyło mi do gardła. Niepewnie wyszłam zza rogu i stanęłam obok menadżera przed całym One Direction. Chłopakom oczy wyszły na wierzch. Strasznie się stresowałam, to był moment mojego życia. Spojrzałam na swoje ciuchy. Chyba dobrze się prezentowałam.
- Ale to jest dziewczyna! - wypalił Niall, a Liam spojrzał na niego karcąco.
- Eee... To znaczy przepraszam, nie chciałem cię urazić... - zaczął usprawiedliwiać się chłopak.
- W porządku, rozumiem, na waszym miejscu zareagowałabym tak samo i... - w tym momencie stojący obok mnie mężczyzna przerwał mi.
- Może zanim się poznacie wyjaśnię parę kwestii praktycznych. - zaproponował. Wszyscy w milczeniu kiwnęliśmy głowami - Otóż rola Rebecci w zespole będzie symboliczna i czysto teoretyczna. Będzie śpiewać wyłącznie refreny, zadbamy o to, żeby nie było jej słychać, właściwie to może nawet jedynie ruszać ustami. Żadnych solówek. Jeśli chodzi o teledyski do nowych piosenek to będzie występowała w nich jak stażystka w tle i śpiewała lub ruszała ustami jedynie podczas refrenu. Macie zachować swoje unikatowe brzmienie, dlatego nie może być słychać jej damskiego głosu. A teraz przedstaw im się, Rebecca. - zakończył i oddał mi głos. Było mi przykro, nie tego się spodziewałam, miało być inaczej. To znaczy, może Higgins tak to zaplanował od początku, ale ja zupełnie inaczej to sobie wyobrażałam. Myślałam, że będę śpiewać w zespole, że stanę się jego pełnoprawnym członkiem gdy tylko chłopcy mnie zaakceptują. Błąd, będzie wprost przeciwnie. Ale ja byłam naiwna. No cóż, nie czas na lamenty, muszę coś im powiedzieć. Chrząknęłam i spojrzałam na całe swoje audytorium.
- Więc tak: Nazywam się Rebecca Anne Collins, mam 19 lat, Modest wyciągnął mnie z X-Factor. Śpiewam bo lubię, gram na gitarze... No i to chyba wszystko co mogę o sobie powiedzieć, nie należę do najciekawszych osób. - stwierdziłam zgodnie z prawdą. Każdy z chłopaków podał mi rękę i wyłożył swoje imię i nazwisko, choć wiedzieli, że je znam. Głupio się czułam.
- Tak, to bardzo miłe powitanie, ale muszę wam przerwać. - westchnął Paul - Sprawy mają się następująco: Macie razem występować, razem jeździć w trasy i razem mieszkać, a także...
- COO?! - tym razem i ja dołączyłam się do "COO?!", John nie mówił mi nic o tym ostatnim. Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł, zwłaszcza, że fankom One Direction raczej się nie spodoba.
- Nie rozumiem waszego problemu. - wzruszył ramionami mężczyzna - A poza tym, chciałem jeszcze powiedzieć, że macie nie mieć żadnych oporów przed obejmowaniem się podczas pozowania do zdjęć. - dodał. Ale nikogo teraz nie obchodziły sesje zdjęciowe, głównym tematem było mieszkanie razem!
- Czy nie uważasz, że to trochę dziwne? - Liam próbował spokojnie wytłumaczyć menadżerowi nasz punkt widzenia - Ludzie i media będą wciąż o tym rozmawiać, bulwersować się i...
- I bardzo dobrze! - zawołał uradowany Higgins - Właśnie o to chodzi, media w końcu się wami zainteresują i może potrwać to dłużej, bo będą ciekawe co z tego wyjdzie i czy wywiąże się jakiś romans. Swoją drogą, moglibyśmy zorganizować romans, ale to później, kiedy już im się przeje mieszkanie razem.
On myśli jedynie o własnych zarobkach. Ma gdzieś mnie i chłopaków z One Direction, ma gdzieś fanów.
- Ale czy nie uważasz, że fani mogą postrzegać jako niemoralne mieszkanie pięciu chłopaków i jednej dziewczyny razem? - Liam nadal desperacko próbował ratować sytuację.
- Nie, nie uważam. - Paul upierał się przy swoim - Mieszkacie razem i koniec. Teraz bądź tak dobra, Rebecco i jedź do siebie się spakować. Louis po ciebie przyjedzie, tylko podaj mu swój adres. Ja muszę już iść, jestem umówiony na spotkanie marketingowe. Do zobaczenia, One Direction. - pożegnał się i wyszedł. Westchnęłam. Byłam wkurzona, bo narzucał nam coś, nikogo nie pytał o zdanie, nikt go nie interesował.
- Słuchajcie, rozumiem wasze zdenerwowanie, wcześniej byliście boysbandem, a teraz jesteście jakimś nie wiadomo czym. Przepraszam, że zgodziłam się na kontrakt, ale to była dla mnie niepowtarzalna szansa. Wiecie, młoda, szalona, idzie do X-Factor w pogoni za marzeniami. Nagle niespodziewana propozycja, która może zmienić całe jej życie na lepsze. W porywie radosnego impulsu zgadza się, potem podpisuje kontrakt uwiedziona życiem gwiazd... - przedstawiłam całą swoją historię jednym tchem - Nie wiedziałam, że to tak będzie wyglądało. Postaram się wam nie zawadzać, zresztą i tak jestem tu tylko do robienia wokół was medialnego szumu. Oczywiście nie uprzedzono mnie o tym, a jakżeby inaczej. Pośpiewam to ja sobie chyba tylko pod prysznicem. - mruknęłam sarkastycznie. Zayn podszedł do mnie.
- W porządku, my również przepraszamy, byliśmy chamscy. Wiemy co czułaś, też tak mieliśmy, gdy Simon Cowell utworzył nasz zespół, byliśmy opici szczęściem. - uśmiechnęłam się lekko, nieco pocieszona słowami chłopaka. Po chwili do Zayna przyłączył się Harry, który poklepał mnie po ramieniu.
- Nie denerwuj się. - poradził - Będzie dobrze.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się do niego i wręczyłam Louisowi karteczkę z moim adresem. Z zespołu to właśnie Harry zawsze najbardziej mi się podobał.
- Obiecuję, że niedługo kupię sobie samochód i już nie będziesz musiał mnie nigdzie zawozić. - zwróciłam się do Louisa, na co ten się roześmiał.
- W porządku, ale póki co nie stresuj się, to dla mnie żaden problem.
- Dzięki. - odparłam i skierowałam się do wyjścia.
- Poczekaj! - usłyszałam głos chłopaka. Odwróciłam się.
- Tak? - spytałam.
- Jak tu przyjechałaś?
- Autobusem, z przyjaciółką.
- To może zawiozę was do ciebie? - zaofiarował się - Ona gdzieś tu jest?
- Tak, czeka na ławce przed budynkiem i wcina bułkę. Ale nie chcę robić ci problemu, przecież możemy wrócić same, już i tak wystarczy, że mnie do was zawozisz... - naprawdę nie chciałam przysparzać mu kłopotów. Nie dość, że wpakowuję mu się z butami do dobrze zorganizowanego zespołu i niszczę im wszystkim porządek, to jeszcze będę go ciągać do mojego domu i z powrotem.
- Oj daj spokój, jaki tam problem. Jedziemy! - zakomenderował i pociągnął mnie na dół, bo znajdowaliśmy się na pierwszym piętrze. Byłam mu wdzięczna. Recepcjonistki biura Modestu patrzyły dziwnie na ciągnącego mnie za rękę Louisa.
- Jego nowa dziewczyna? - usłyszałam szept jednej z nich. Zignorowałam to. W końcu wyszliśmy z budynku. Gdy moja kochana BFF nas zobaczyła bułka wypadła jej z ręki, a szczęka momentalnie opadła. Dosłownie. Jej mina była bezcenna i ledwo powstrzymywałam chichot. Louis puścił moją rękę i wyciągnął swoją do totalnie zszokowanej dziewczyny.
- Cześć. - uśmiechnął się nadzwyczaj uroczo - Jestem Louis. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, żebym podwiózł ciebie i Rebeccę do jej domu? - spytał. Moja przyjaciółka wstała i podała mu rękę. Chyba otrząsnęła się już trochę z szoku.
- Jestem Rose i oczywiście nie mam nic przeciwko, to dla mnie zaszczyt poznać cię.
Louis roześmiał się.
- Bez przesady, jestem normalnym chłopakiem, jak każdy inny. To co, jedziemy? - zapytał wyciągając kluczyki do auta.
- Jasne, chodźmy. - odparłam i ruszyliśmy do jego samochodu. Przez całą drogę gadaliśmy o różnych rzeczach, a Louis opowiadał mi o życiu w zespole, o trasach koncertowych i fankach, które gotowe są zabić, byleby chociaż zobaczyć swoich idoli. Mimo wszystkich wad takiego życia wyjątkowo mnie ono pociągało. Kiedy już dojechaliśmy na miejsce zaprosiłam chłopaka do salonu, nalałam mu coli, na stoliku położyłam talerz z różnorodnymi ciastkami, wręczyłam mu pilota do telewizora i razem z Rose poszłam się spakować. Zajęło mi to zaledwie pół godziny, a to dlatego, że nie wybierałam godzinami co mam zabrać, tylko po prostu po kolei wpakowywałam wszystkie swoje rzeczy do walizek, których ostatecznie zabrałam osiem, a pewnie będzie dziewięć, bo część moich ubrań jest jeszcze w praniu. Moja przyjaciółka pomogła mi znieść wszystkie rzeczy po schodach. Gdy Louis zobaczył ilość moich toreb wytrzeszczył oczy. Wyglądał komicznie.
- Matko, aż tyle? Co ty tam włożyłaś?!
- Ciuchy, buty, torebki, kosmetyki i inne pierdoły. - wzruszyłam ramionami - W każdym razie możemy już jechać. Daleko mieszkacie?
- Nie bardzo. Daj, pomogę ci z tymi walizkami. - stwierdził i nim zdążyłam zaprotestować zgarnął mi dwie torby sprzed nosa. W sumie to nie lubię jak ktoś pomaga mi w noszeniu jakichś rzeczy, bo wychodzi na to, że jestem słaba, a nie jestem. Ostatecznie ja i Rose wzięłyśmy kolejne cztery, potem Louis dwie i cały bagaż miałam spakowany. Gdy Rose chciała sobie pójść chłopak zaprosił ją do siebie, a ta prawie się przewróciła z zaskoczenia  i ze szczęścia.
- Ja w domu One Direction?! - zapiszczała - Eee... To znaczy chętnie, dziękuję. - dziewczyna zaczęła bawić się zawieszką przy bransoletce, jak zawsze gdy się denerwowała. Ona jest po prostu urocza. Weszłyśmy razem z Louisem do ich domu. W sumie to teraz też mój dom. Był piękny, naprawdę.
- Macie jakiś wolny pokój, który  mogłabym zająć?
- Jasne, zaprowadzę cię. - uśmiechnął się Lou. Reszta chłopaków pomogła mi z bagażami. Kiedy tylko przekroczyłam próg danego mi pomieszczenia, pokochałam je. Dwie ściany limonkowe, dwie fioletowe. Gładkie, lśniące, białe meble, plastikowy żyrandol, szerokie białe łóżko i miękki, biały dywan z frędzli.
- Podoba ci się? - spytał Harry z uśmiechem.
- Jest... Jest piękny, dziękuję! - zawołałam z radością.
- To ty się rozpakuj, a ja zrobię coś do jedzenia! - Niall zatarł ręce i wyszedł z pokoju.

- Dobra, chłopaki, zmywamy się, dajmy jej trochę prywatności. - powiedział Liam, po czym zwrócił się do mnie - Jak skończysz to przyjdź na obiad. - wszyscy z wyjątkiem Rose wyszli. Uradowana spojrzałam na zegarek - 11:14.