Kiedy staliśmy przed studio ze stresu wbijałam sobie paznokcie w
wewnętrzną stronę dłoni. W końcu tam weszliśmy i usiedliśmy za kulisami. Stres,
stres, stres… Tylko on obecnie zaprzątał moją głowę. Po jakichś pięciu minutach
podszedł do nas dość młody facet z kamerą w ręku i kazał nam się przygotować do
wejścia. Krew odpłynęła mi z twarzy.
- Spokojnie. – szepnął mi Zayn do ucha, kładąc mi rękę na ramieniu. Uśmiechnęłam
się do niego słabo i wróciłam do zamartwiania się. Chłopcy mieli już okazję tu
być, więc czuli się swobodniej niż ja. I to o wiele. Specjalnie się wystroiłam
na tą okazję, chciałam, żeby mój strój był perfekcyjny
w każdym calu. Nie wiem, czy mi się udało, ale starałam się.
- Wchodzicie za 3… 2… 1… Start! – usłyszałam. Zeszliśmy na dół po
schodach, każde z nas objęło Alana i zalały nas światła reflektorów oraz muzyka.
Zaczęło się – powitania z publicznością, kilka słów o mnie, parę ogólnikowych
pytań, jakieś nieistotne szczegóły, różne żarty, aż w końcu Alan przeszedł do
zapewne najbardziej interesującej wszystkich części. Na wyświetlaczu obok nas
pojawiło się zdjęcie sprzed miesiąca przedstawiające mnie i Harry’ego, kiedy
obejmuje mnie w parku. Spokojnie, spokojnie… FUCK!
- No, no wyglądacie razem słodko. Na Twitterze napisaliście, że to z
powodu deszczu, jednakże można to również uznać za skutek działania magnesu.
Jej tyłek nieźle cię przyciąga, Styles! – zaśmiał się Carr, a publiczność
zaczęła klaskać. Wszyscy również zaczęliśmy się śmiać. Postanowiłam wkręcić
się beztroską atmosferę panującą w
studio i niczym nie przejmować. Tak, Harry w pewnej chwili miał rękę na moim
biodrze i zdjęcie tę właśnie chwilę dokumentujące znalazło się tutaj, ale to
nie oznacza, że świat się wali!
- Hah, tak mi się akurat trafiło. – beztrosko stwierdził obiekt moich
uczuć – Ale jesteśmy jedynie przyjaciółmi i nic więcej.
- Jak widzę przyjaciele sobie pomagają. – prowadzący puścił do nas
oczko i kontynuował – Harry już się wypowiedział, a co na to nasza piękna
Rebecca?
- Zgadzam się z przedmówcą. – odgarnęłam włosy z uśmiechem – To
przyjaźń i tyle, ta znajomość nie ma ukrytego dna.
- No, ale jest też jeszcze inna fotka… – i właśnie wtedy pojawiło się TO zdjęcie. To, na
którym ja i Harry stoimy przytuleni – on w bokserkach, ja w piżamie. Spojrzałam
na Louisa morderczym wzrokiem. Na jego twarzy dało się dostrzec wstrętny
cwaniacki uśmieszek.
- Zabiję cię, Tomlinson! – wysyczałam tak, żeby nikt nie usłyszał.
- Hmm, co my tutaj widzimy? Czyżby znowu magnes? A może tu chodzi o
jakiś pierwiastek? No wiecie, chemia i tak dalej – i znów śmiech. Spanikowana
spojrzałam na Harry’ego. Miałam nadzieję, że on coś wymyśli, bo w końcu miał
większe doświadczenie z mediami.
- LOL. – powiedział chłopak wywołując przy tym salwy śmiechu – To było
okazjonalne, mieliśmy swoje powody. Więcej nie zdradzę. – uśmiechnął się
tajemniczo, ukazując słodkie dołeczki w policzkach.
- Słyszeliście to? On więcej nie zdradzi! A zatem, Rebecca, możesz być
spokojna o jego wierność! – publiczność zataczała się ze śmiechu. Crazy. To
chyba najbardziej pasujące do tego show słowo. Boże, ten gościu ma niezły
talent do obracania w żart każdego zdania. Po kilku kolejnych wygłupach, Carr
kazał mi coś zaśpiewać. Tak więc odwaliłam fragment „Stay” Rihanny, po czym
zostałam nagrodzona aplauzem, owacjami na stojąco i gwizdaniem. Poczułam się
wyjątkowo zadowolona z siebie.
- Wow, Rebecca, masz niezły talent! Fani z pewnością chcieliby usłyszeć
wiele twoich solówek w kolejnych piosenkach. – zauważył Alan. Na te słowa coś
ścisnęło mnie w sercu, bo wiedziałam, że żadnych solówek nie będzie, mogę sobie
o nich pomarzyć. Higgins postawił sprawę jasno – tylko ruszanie ustami do refrenów.
Ja tu jestem od medialnego szumu, a nie od śpiewania. Ale lepsza taka sława i
takie życie od bycia zwykłą nastolatką, częścią szarej masy na ulicy, niczym
nie wyróżniającą się gówniarą.
- Tak, z pewnością. – zaśmiał się Niall, chociaż wiedziałam, że jego
też to ciśnie.
- Więc to już koniec na dziś. Pożegnajmy One Direction wielkimi
brawami! – zawołał Carr i wyszliśmy z wielką pompą, przy oklaskach i muzyce.
Uff…
- Matko, co za ulga... – westchnęłam po wyjściu ze studia.
- Było aż tak źle? – zaśmiał się Louis.
- Uważaj, bo osiwiejesz ze stresu. – ostrzegł mnie Zayn, również ze
śmiechem.
- Nie róbcie sobie żartów. – obruszył się Harry – Było jej ciężko, to
pierwsze spotkanie z mediami w jej życiu i przeżyła swoje. – stwierdził
stanowczo. Spojrzałam na niego ciepło. Potrafi zrozumieć człowieka.
- No tak, uspokójcie się, przecież Harry broni swojej dziewczyny! –
sztucznie upomniał ich Liam. Styles tylko wywrócił oczami.
- Mówcie co chcecie. Ja i Rebecca jedziemy do niej. – rzucił, po czym
zwrócił się do mnie:
- Idziemy?
- Jasne. – odparłam z uśmiechem i ruszyliśmy przed siebie. Mój dom był
niedaleko, więc nie było daleko i mogliśmy pójść na piechotę. Reszta chłopaków
oczywiście zaczęła z ożywieniem dyskutować na nasz temat i spekulować nasze
relacje. Usłyszałam jeszcze wołanie Louisa:
- Ej, Harry, Rebecca! To dlatego przez cały czas mieliście ze sobą te
torby! Trzymacie w nich rzeczy do przebrania się! Tu was mam! – ech, zamieniają
się w brukowce. Tak, oboje mieliśmy ze sobą torby Nike, o dziwo takie same. Kiedy
w końcu dotarliśmy, nie zdążyłam nawet otworzyć drzwi, a podbiegło do nas sześć
piszczących fanek. Błagały o zdjęcie czy autograf. Oboje po kolei spełnialiśmy
te prośby i uśmiechaliśmy się do nich.
- Jesteście razem? – spytała szczególnie podekscytowana dziewczyna.
- Nie. – ucięłam luźno – Jesteśmy przyjaciółmi.
- Ale jesteście tu sami – tak, sami, z sześcioma wrzeszczącymi
nastolatkami. Ale… I tak je kocham. W końcu to nasze fanki. A raczej chłopaków
fanki. Bo moje to nie bardzo… – I jest
tak romantycznie… Tylko we dwójkę, bez reszty zespołu… W dodatku w twoim domu,
Rebecca! Jak to wyjaśnicie? Między wami musi coś być! – zawołała podskakując i
zaciskając drobne dłonie.
- Po prostu się lubimy. – Harry wzruszył ramionami z uśmiechem – I to by
było na tyle. To koleżeńskie spotkanie. – Oboje, ja i on, wiemy, że to nie
tylko koleżeńskie spotkanie, ale póki co lepiej ukrywać to przed światem.
Oczywiście jeśli w ogóle cokolwiek nam z tego wyjdzie i znajdziemy wspólny
język prawda w końcu wyjdzie na jaw, jednak na razie będziemy milczeć.
- Rebecca, Rebecca! – odwróciłam się w stronę niskiej brunetki.
Wyglądała na około piętnaście lat, a oczy błyszczały jej jakby miała malarię.
Matko jedyna, co ta miłość do idoli robi z człowiekiem…
- Co takiego? – spytałam bawiąc się wisiorkiem.
- Jestem Nathalie i jestem twoją wielką fanką! Jesteś moją ikoną stylu,
ubierasz się wspaniale i do tego jesteś taaka piękna! Ja nigdy nie będę
wyglądała tak, jak ty! A oddałabym za to wszystko! – na te słowa moje serce
zaczęło się topić. Nikt jeszcze nigdy mnie tak nie komplementował i poczułam
się doceniana.
- Dziękuję za wspaniałe komplementy, Nathalie, ale uwierz mi, daleko mi
do ideału. Mam normalny styl, pełno jest na ulicy takich, jak ja. A jeśli
chodzi o urodę to… Jestem zupełnie przeciętna.
- Nieprawda, jesteś normalnie niesamowita! Mogę zrobić sobie z tobą
zdjęcie? Proszę!
- No jasne. – uśmiechnęłam się i zrobiłam sobie fotkę z Nathalie
zarówno jej jak i moim telefonem. Chciałam zapamiętać osobę, która obrzuciła
mnie takim gradem komplementów. Kiedy fanki wreszcie odeszły odetchnęłam z
ulgą. W końcu ja i Harry mamy chwilę tylko dla siebie. Przekręciłam klucz i
przekroczyłam próg.
- Są miłe, prawda? – spytał mnie chłopak, wchodząc do środka
- Tak. – odparłam – Trochę męczące, ale bardzo miłe.
Harry się roześmiał.
- Tak, wiem, że potrafią wykończyć, ale zależy im na nas.
- Wiem. – potwierdziłam szczerze – Jesteście dla nich całym światem.
Harry nic już na to nie powiedział. Pokazałam mu pokój, w którym będzie
spał, po czym poszłam do swojego i się przebrałam. Kiedy zeszłam na dół
zastałam tam Harry’ego w dresie. Zamówiliśmy sushi i rozmawialiśmy podczas
jedzenia. Potem obejrzeliśmy jakis film, gadaliśmy i śmialiśmy sie.
- Zanim doszłaś do zespołu mieszkałaś sama, prawda?
- Tak. – odparłam – Mieszkałam sama przez dwa lata, rodzice kupili mi
dom na siedemnaste urodziny.
- To wcześnie. – zauważył.
- Tak, wiem, ale chciałam stać się samodzielna, być niezależna. Mieszkanie
samej mi to gwarantowało. Od dziecka byłam wychowywana w luksusie, więc zamiast
mieszkania dostałam dom z ogrodem. Nie będę ci się chwalić kasą, bo wiem, że
masz jej więcej. Jestem jedynaczką, ale nigdy nie byłam rozpuszczona czy
bezczelna. Zawsze byłam sobą, a ja z natury jestem dość cicha i raczej nie
wysuwam się z tłumu. Pamiętam, że w szkole średniej wszyscy chłopcy się za mną
uganiali, a koleżanki mi zazdrościły. – uśmiechnęłam się na to wspomnienie – To
dlatego, że uchodziłam w klasie za „tą bogatą”. Ale ja nigdy nie potrzebowałam
adoracji, żeby czuć się doceniana, znałam swoją wartość. Nie byłam wpatrzona w
siebie, ale się akceptowałam. Wiele moich koleżanek miało z tym problem. Jedną,
Annę, rzucił chłopak. Powiedział jej, że jest gruba i brzydka, i nie chce
więcej widzieć na oczy jej świńskiej twarzy. Wtedy wpadła w obsesję, w
anoreksję. Nigdy nie miała wysokiego poczucia własnej wartości, ale kiedy on ją
zwymyślał naprawdę uwierzyła w to, że jest odrażająca. Zaczęła się odchudzać,
stosować maseczki, kuracje, diety. Zniszczyła swoje ciało zabiegami,
operacjami, promieniowaniem. Zawsze była blada, więc zaczęła chodzić na
solarium, nabawiła się raka skóry. Jakoś się wyleczyła, ale już nigdy nie
wyglądała tak, jak przedtem. Chemioterapia sprawiła, że włosy co prawda jej
odrosły, ale nie były takie piękne jak wcześniej. Pamiętam, że miała wspaniałe
blond loki, wszyscy jej ich zazdrościli. Po chemioterapii były wypłowiałe,
mysie. Była taka chuda, wyniszczona chorobą i odchudzaniem, każda kość jej
wystawała. Wyglądała, jak żywy szkielet, miała blizny na twarzy po nieudanej
operacji… Wcześniej była bardzo ładna, wręcz śliczna. I szczupła, taka smukła.
Jak modelka. A po tym wszystkim… Zupełnie zniszczyła swoje ciało, zmarnowała
swoje piękno. Rozmawiałam z nią, mówiła, że żałuje, że straciła wszystko.
Pocieszałam ją, nocowała u mnie, płakała całą noc. Namówiłam ją na spotkanie z
tamtym chłopakiem. Nie chciała. W końcu ją złamałam, poszłyśmy razem do jego
domu. Kiedy ją zobaczył z miejsca zbladł, stał tam jak kołek, nie mógł nic
powiedzieć. Wykrzyczała mu wszystko, że ją zabił od środka, wykończył
psychicznie, że straciła życie, że wygląda jak potwór. Przez niego. Pamiętam
jej słowa, „Teraz jestem piękna, teraz
ci się podobam?!”. On wtedy zwymiotował. Był słaby, zgrywał macho. Potem ona
poszła na terapię, zadbała o siebie, wróciła do poprzedniej figury. Nie była
tak piękna, jak przedtem, ale nie była już żywym zombie. Wyleczyła się,
znalazła innego chłopaka, który ją kochał, akceptował i wspierał. I była
szczęśliwa. – patrzyłam w okno i przypominałam sobie Annę, każdy szczegół jej
historii. Nagle się ocknęłam – Przepraszam, zagadałam się. Czasem tak mam. – ile ja nawijałam? Z
pewnością zanudził się na śmierć i uznał, że spotkania ze mną to porażka! Muszę
się w końcu ogarnąć, zrobiłam z siebie pośmiewisko!
- Nie przepraszaj. To, co mówisz jest bardzo cenne. Nigdy nie powiedziałbym
dziewczynie, że jest brzydka i gruba. Współczuję Annie, wiele straciła przez
jakiegoś idiotę. – powiedział ze szczerością w głosie. Miał w sobie współczucie
i poczułam, że bardzo go cenię. Potem gadaliśmy o różnych rzeczach, błahostkach,
codziennych sprawach. I ten jeden moment… rozmawialiśmy akurat o podróżach.
Opowiadał mi o koncercie w Paryżu i… w pewnym momencie po prostu mnie pocałował.
Czytałam kiedyś, jak opowiadał w mediach o tym, że zawsze całuje dziewczynę na
pierwszej randce. Jedna wykręciła mu ramię. Ja nie miałam nic przeciwko temu i
odwzajemniłam pocałunek.
- Wow, nie dostałem pięścią w twarz. – uśmiechnął się.
- Bo mi się podobało. – zaśmiałam się.
- Cieszę się. – powiedział i ponownie mnie pocałował. Kiedy wróciliśmy do
domu byłam tak szczęśliwa, że nie wiedziałam, co z tym szczęściem zrobić.
- Wróciły nasze zakochańce! – zawołał Louis od progu i przytulił nas oboje –
Jak było na randce?
- Cześć, Lou. – uśmiechnęłam się – To nie była randka, tylko umówione
spotkanie jeśli już.
- Taa, jasne. – uniósł brwi Zayn – Randka jak nic.
- Ech, mówcie co chcecie. – wywróciłam oczami – Ja i tak zostaję przy
swoim.
- A nie mówiłem, że będziecie razem? – zawołał triumfalnie Louis.
- Przecież jeszcze nie jesteśmy razem. – zauważył zrezygnowany Hazz.
- Jeszcze. – zapewnił Niall – Jeszcze.
- Wy i wasze problemy… - westchnęłam – Ja w każdym razie idę się przebrać.
– i z tymi słowami poszłam na górę. Ubrałam się i zeszłam na dół. Ku mojemu
zdziwieniu było tam zupełnie pusto. - Co
oni knują…? – przeleciało mi przez głowę. Powoli rozejrzałam się wokół.
Cisza, ani żywej duszy. Wobec tego poszłam do kuchni, nalałam sobie soku z
truskawek, przeszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Już miałam włączyć sobie
telewizor, gdy zupełnie nagle i całkowicie niespodziewanie klapnął obok mnie
Louis. Miał na sobie jasne rurki i miękki sweter.
- Cześć! – cmoknął mnie w policzek.
- Hej. - uśmiechnęłam się do niego – Gdzie się podziała reszta?
- Wyszli bez słowa, phi, obrażam się na nich. Foch forever. – Louis zrobił
minę pełną sztucznej urazy, a ja na jej widok zaczęłam się śmiać jak szalona.
Ma niecałe dwadzieścia dwa lata, a mimo to czasem mam wrażenie, że jeszcze nie
skończył dziesięciu. Jest taki śmieszny. I taki kochany…
- Ale gdzie oni mogą się podziewać…? – zastanawiałam sie głośno.
- Little Mix ma teraz przerwę, więc Zayn zapewne siedzi u Perrie. To samo z
Liamem i Danielle. Nie wiem gdzie Harry i Niall, ale stawiam, że są w Nando’s.
- Achaa… – mruknęłam, lekko kiwając głową – I zostawili nas tu na pastwę losu.
Obrażam się na nich. A swoją drogą… Nie żeby mnie to interesowało, w końcu, to
nie moja sprawa, ale… Czemu nie siedzisz u Eleanor?
- El jest na uczelni. – odparł krótko.
- Okay. – mruknęłam niepewnie, nie wiedząc, czy przypadkiem nie
powiedziałam czegoś złego – Masz jakieś plany na dziś?
- Nie, raczej nie. A co?
- Nic, tak tylko pytam. – wzruszyłam ramionami i włączyłam telewizor. I co
mi się wyświetliło? Zdjęcia moje i Harry’ego kiedy wchodzimy do mnie do domu.
Potem krótki filmik, głos jednej z fanek, pytania o to , czy jesteśmy razem i
nasze odpowiedzi.
- Mimo twierdzeń
Rebecci Collins i Harry’ego Stylesa, jakoby nie są razem, fakt iż przyłapano
ich już w dwóch dwuznacznych sytuacjach, daje nam powody do zastanowienia się
nad prawdziwością ich słów. Rebecca Collins już dostaje tweety z groźbami od
fanek gwiazdora, na które póki co nie odpowiada. Są też oczywiście przyjazne wypowiedzi
zachęcające parę do ujawnienia swojego domniemanego związku. Na razie gwiazdy
One Direction twierdzą, że są jedynie przyjaciółmi, a spotkanie w domu Rebecci
było koleżeńskie. Przypominamy jednak, że oboje spędzili tam noc. Nie wiemy
jeszcze, czy coś się między nimi wtedy działo, jednakże z pewnością dowiemy się
tego wkrótce. A teraz zapraszamy na przerwę. – zakończyła prezenterka i
pojawiła się reklama jakiegoś jogurtu. Wyłączyłam telewizję.
- Ech, ja tam się wcale nie dziwię, to było logiczne, w końcu… – nie było
mi dane dokończyć, gdyż zadzwonił mój telefon. To była moja mama.
- Halo? – rzuciłam do słuchawki mieszając słomką w soku.
- Rebecca, martwię się o ciebie. – usłyszałam jej głos. O co może chodzić?
– Czytałam co nieco o tym chłopcu – Harry’m… Stylesie? Tak, Stylesie i muszę ci
powiedzieć, że nie wygląda mi to zbyt dobrze. On tyle się umawiał ze starszymi
od siebie kobietami i mówił tak wulgarnie o tej Taylor Swift. Wrzód na dupie?
Co to w ogóle ma być?! I jeszcze jak byli na wakacjach to wrócił schlany i
powiedział jej, że…
- Mamo, wiem, co on robił. – zdenerwowałam się – Po co dzwonisz? Masz mi
coś konkretnego do powiedzenia, czy zamierzasz jedynie się na nim wyżywać i go
oczerniać?
- Skarbie, chodzi o to, że on nie jest odpowiedni dla ciebie. Za pierwszym
razem, po tych zdjęciach z parku, nie dzwoniłam, bo napisałaś na Twitterze, że
to przez deszcz. Zrozumiałam to. Ale teraz, kiedy pojechaliście do twojego
domu… Rebecca, powiedz mi prawdę: Czy ty z nim spałaś?
- Nie! – zawołałam oburzona – Nie spałam z nim! Powiem ci, jak było skoro
tak bardzo chcesz to wiedzieć! Po pojawieniu się w talk – show Alana Carra
pojechaliśmy do mnie, owszem. Przebraliśmy się w jakieś w miarę wygodne ciuchy
i zamówiliśmy sushi. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach i oglądaliśmy film na
DVD, rozwaleni w stercie koców i poduszek, z colą i popcornem, na kanapie.
Potem znowu gadaliśmy jednocześnie słuchając muzyki. Mogę ci nawet powiedzieć o
czym! O trasach koncertowych, piosenkach, planach na przyszłość, fankach,
filmie o naszym zespole, którego premiera sporo się opóźni, żeby dodać epizod o
mnie, jedzeniu, podróżach i Louisie!
- Co? Czemu o mnie? Gadaj, co Harry ci wypaplał! – chłopak zrobił groźną
minę. Prawie wybuchłam śmiechem, jednakże zaraz się opanowałam, uświadamiając
sobie powagę sytuacji.
- Cicho, Lou, nie przeszkadzaj mi teraz, widzisz, że rozmawiam! – uciszyłam
go i powróciłam do rozmowy z mamą, która powoli przeradzała się w kłótnię.
- Dobrze, kochanie, wierzę ci, ale to nie zmienia faktu, że ten chłopiec
nie jest dla ciebie odpowiedni. Jego romanse, zachowanie skandalisty… No po
prostu nie. I jeszcze po tym, jak całkiem niedawno pocałował Jamesa Cordena w
usta! I trwało to pięć sekund! No błagam cię! Przecież to prawie na pewno jest
GEJ! – i tu mama przekroczyła granicę.
- Odczep się, dobra? – teraz byłam już naprawdę nieźle wkurzona – Raz, że
Harry nie jest gejem, a dwa, że jestem już pełnoletnia, w dodatku nie mieszkam
z wami, więc sama o sobie decyduję! I jeśli zechcę spotykać się z Harry’m
Stylesem to ty mi tego nie zabronisz! Gdyby był gejem nie umawiałby się ze mną!
A jeśli miałabym być dziewczyną maskującą jego prawdziwą orientację, to chyba
powiedziałby mi o tym, nie sądzisz? I tak wystarczy mi już, że w zespole jestem
po to, by robić szum, nie będę kolejną pożywką dla mediów i rozwścieczonych
fanek jako broda*!
- Becca, zauważ to, jak potraktował Taylor Swift. On zaraz cię zwymyśla w
mediach! Albo rzuci dla starszej. Chcesz skończyć jak Anna? – myślałam, że
roztrzaskam telefon o ścianę.
- Nawet nie mów mi o Annie! Jak możesz posługiwać się jej historią? Wiesz
jak cierpiała, wiesz, co zrobiła! I wiesz też, że ja nigdy nie byłam taka, jak
Anna! Nic nie może zabić we mnie przekonania, że mam swoją wartość! Nie jestem
wspaniała, ale nie będę się operować ani głodzić nawet, jeśli on pewnego dnia
mnie rzuci! A nawet jeśli mnie rzuci to wiem, że nie będzie mnie umyślnie ranił
podczas ewentualnego rozstania, jak George Annę! A zresztą, ja nawet z nim
jeszcze nie chodzę, więc o jakim zrywaniu my w ogóle mówimy? A skoro, jak
widzisz, nie jesteśmy razem, to z łaski
swojej daj mi spokój! – warknęłam niezbyt uprzejmie i się rozłączyłam.
Westchnęłam. Nie chciałam być taka chamska, ale oskarżenia mamy wyprowadziły
mnie z równowagi.
- Przepraszam cię, Lou. – odgarnęłam włosy z czoła. Wiedziałam, że on wszystko słyszał, w domu jest cicho, a mama
mówiła całkiem głośno ze względu na zdenerwowanie, nie mówiąc już o mnie. Ja
praktycznie krzyczałam do telefonu – Po prostu mama ma problem z Harry’m. Ale
to nie jej sprawa.
- Martwi się o ciebie. – chłopak uśmiechnął się lekko – Wiele osób myśli,
że Hazz to homoseksualista, bo czasem zachowuje się prowokacyjnie. Ale wiem, że
bardzo cię lubi. Pewnie niedługo będzie czuł też coś więcej. Nie przejmuj się
plotkami i pamiętaj, żeby patrzeć na to, jakim jest człowiekiem. Już kilka
dziewczyn go zostawiło przez gadaninę mediów. Na pewno bardzo by cierpiał,
gdybyś ty była kolejna.
- Nie chcę go ranić. – powiedziałam cicho – Postaram się nie patrzeć na to,
co o nim mówią.
- Dzięki. – odparł również cicho – Dziękuję i od siebie, i za niego. A
teraz… - jego twarz przybrała łobuzerski wyraz – Mów, co Harry ci o mnie mówił,
hm?
- Oj, tak sobie gadaliśmy. W skrócie: często żartujesz, on cię kocha,
jesteś najlepszym przyjacielem pod słońcem, dobrze przytulasz, lubi, jak mówisz
mu,
że go kochasz, podoba mu się twoje
nazwisko i jeszcze… - zacięłam się. Co on właściwie mówił…? – A tak! Jeszcze
kiedy on się rozebrał na planie, ty biegałeś za nim z kocem i strasznie go
bawiła twoja mina.
- No bo kto normalny lata nago podczas kręcenia teledysku?
- A kto powiedział, że Harry jest normalny? – odpowiedziałam pytaniem na
pytanie i oboje się roześmialiśmy. Pomyślałam, że lubię gadać z Louisem. Jest
fajnym towarzyszem rozmów.
*broda – dziewczyna dla homoseksualisty mająca ukrywać przed światem jego
prawdziwą orientację.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Salut! Otóż jak
zapewne wiecie, komentuje tu tylko jedna osoba, za to czytających jest więcej.
Wobec tego ja bardzo proszę: niech każdy, kto przeczyta nowy rozdział, niech go
skomentuje. Z góry dzięki ;)