sobota, 2 listopada 2013

Rozdział IX - Wszystko toczy się źle...

Możliwie szybko odzyskałam spokój i odetchnęłam głęboko na uspokojenie. Majestatycznie uniosłam lewą brew.
- Zawsze mnie tak nazywałeś, a ja nigdy tego nie lubiłam.
- Nigdy też mi tego nie powiedziałaś.
- Bo byłam zbyt zauroczona. – prychnęłam.
- Podobno mnie kochałaś. – zauważył cwaniacko.
- Tak mi się wydawało. Ale tak nie było.
- Przyznaj, ze tęskniłaś.
- Nie. – odparłam grobowo, zgodnie zresztą z prawdą.
- Ach, no tak, zapomniałem. Teraz jesteś tą „Wielką i Wspaniałą” Rebeccą Collins z One Direction. Jak się mieszka z bandą obmacujących się pedałów? – spytał ironicznie.
- Odwal się od chłopaków, dobra? Zajmij się lepiej chodzeniem na siłownię i zaliczaniem kolejnych, nieświadomych, że są tylko twoimi zabawkami dziewczyn, którym swoją drogą bardzo współczuję.
- Nie udawaj świętej, Becky. Założę się, ze przespałaś się z każdym z tych gejów.
- Otóż z żadnym, dla twojej wiadomości. – warknęłam poirytowana. Max wkurzał mnie z każdą chwilą coraz bardziej – A teraz wybacz, ale idę do domu.
- Poczekaj, kotku. – chwycił mnie za rękę – Porozmawiajmy.
- Nie mamy o czym. I nie mów do mnie kotku.
- Kiedyś ci się to podobało. Byłaś zachwycona. – wyszczerzył się.
- Słuchaj, no. Masz mi coś jeszcze konkretnego do powiedzenia, czy zamierzasz chrzanić od rzeczy na temat tego co było kiedyś?
- Spokojnie, kochanie, nie denerwuj się tak. Chodzisz z tym całym Stylesem?
- Tak, chodzę z Harry’m. – odpowiedziałam, kładąc nacisk na jego imię – Jakieś jeszcze pytania?
- I zdradzasz go z Tomlinsonem? Nieładnie.
- Nie zdradzam go, po prostu przyjaźnię się z Lou.
- No, no, no, Lou, jakie urocze zdrobnienie. Oprócz tego pewnie jeszcze Hazza, co? Boże, te geje mnie rozwalają.
- Daruj sobie, Max. Do niezobaczenia.
- Jeszcze chwila, skarbie.
- Przykro mi, koleś, ale tylko ja mogę tak do niej mówić. – usłyszałam głos mojego chłopaka. Gwałtownie się odwróciłam – Hazz! – zawołałam z ulgą, padając mu w ramiona – Jak dobrze, ze przyszedłeś…
- Zacząłem się martwić, bo długo cię nie było, więc wyszedłem cię poszukać. Teraz już znam powód, dla którego się spóźniałaś.
- Och, Boże, nasze dwa gołąbeczki się spotkały, jakie to romantyczne! – prychnął sarkastycznie mój ex.
- Nie wiem, kim jesteś, ale odczep się od mojej dziewczyny i spadaj spod mojego domu.
- Jestem jej byłym chłopakiem. Takim sprzed dwóch lat. I przyszedłem się przywitać, bo widziałem ją w telewizji i w ogóle.
- Taa, cieszy mnie to. – mruknął chłopak – Nara. – poczym objęci ruszyliśmy w kierunku drzwi budynku.
- Przyznaj się: ile razy ją pieprzyłeś? – wrzeszczał – Jeszcze się spotkamy, Becky! Tak łatwo nie odpuszczę! – zawołał za mną Max. Ja i Harry go zignorowaliśmy i weszliśmy do środka.
- Co tam? Wszystko okay? – spytał Louis, gdy tylko przekroczyliśmy próg.
- Tak, po prostu spotkałam kogoś. – westchnęłam, ściągając buty.
- Kogo takiego? – zainteresował się Liam.
- Mojego byłego, Maxa. – powiedziałam po chwili milczenia.
- Och. – mruknął chłopak – Rozumiem.
- Czego chciał? – zainteresował się Zayn.
- Niczego konkretnego, po prostu zaczął walić jakimiś tekstami od czapy, obrażać was i pytać z iloma z was się przespałam. I jeszcze powiedział, ze on tak łatwo nie odpuści i jeszcze się spotkamy. Idiota. – stwierdziłam, poszłam do kuchni i nalałam sobie lemoniady, poczym opadłam na kanapę.
- Nie przejmuj się. – pogładził mnie po ramieniu Niall – Wszystko będzie dobrze.
- Tak, ja niby wiem, ale… To takie dziwne spotkać się z nim po dwóch latach…
- Niczym się nie martw. Nie pozwolimy na to, żeby ci się naprzykrzał.
- Ech, dzięki. – westchnęłam. I wtedy zadzwonił telefon. Odebrałam, a kiedy się rozłączyłam, spojrzałam na chłopaków bezradnie.
- Jeezu, niee… - jęknęłam.
- Co się stało? Max? – spytał nieco zaniepokojony Harry.
- Nie. Hayley, moja kuzynka. Chce do mnie przyjechać i… Jest waszą fanką. Nie potrafiłam jej spławić, przepraszam. Ciotka Nora obraziłaby się na mnie na wieki, gdybym to zrobiła.
- Spoko, jakoś to przeżyjemy. Już przywykliśmy. – pocieszył mnie Louis – Kiedy ona ma przyjechać?
- Jutro o 12:00.
- To trochę mało czasu. – zauważył Liam – Jak przewidujesz jej reakcję, kiedy nas zobaczy? – no cóż, odpowiedź na to pytanie raczej ich nie zadowoli. Dobrze znam Hayley i wiem, czego można się po niej spodziewać.
- Hmm… Kiedy was zobaczy, najprawdopodobniej wykrzyknie: „OMG! One Direction
!”, potem zacznie was wszystkich bezpardonowo ściskać, totalnie mnie ignorując, później nieco się zmiesza, odchrząknie, wygładzi ultrakrótką spódniczkę, obciągnie bluzkę, uwydatniając gigantyczny dekolt, a potem lekko zastuka w podłogę piętnastocentymetrowymi szpilkami i uwodzicielsko się uśmiechnie. Następnie powie: „Cześć, chłopaki, jestem Hayley Evans, kuzynka Rebecci. Niezmiernie miło mi was poznać.” i będzie przy tym niemiłosiernie przeciągać samogłoski, rzucając wam zalotne spojrzenia. To na dobry początek. – stwierdziłam rzeczowo. Chłopcy spojrzeli po  sobie bezradnie – A, i Harry, ostrzegam cię, że ona ma obsesję na twoim punkcie. Trzyma w pokoju kartonowego ciebie.
- O, nie… – jęknął.
- To będą męczarnie. – Zayn miał taką minę, jakby mentalnie przygotowywał się do bycia molestowanym przez kuzynkę swojej najlepszej przyjaciółki. Co, jeśli chce zachować zdrowie psychiczne, jest całkiem rozsądnym rozwiązaniem.
- Co ja wam mogę powiedzieć? Chyba tylko życzyć powodzenia.
- Taak, z pewnością nam się przyda. – zauważył Niall z westchnieniem.
Następnego dnia równiutko o 12:00 Hayley zadzwoniła do naszych drzwi, wygłosiła mniej więcej taką „przemowę”, jaką zapowiedziałam i poszła rozłożyć swoje rzeczy w pokoju dla gości. Wkurzał mnie jej strój, zwłaszcza, że strasznie kręciła przed Harry’m tyłkiem, a na bluzce miała napisane „TWERK”. Założę się, że gdybym gdzieś wyszła, z chęcią zapodałaby go mojemu chłopakowi. Nie mogłam powstrzymać myśli, ze Hay wygląda jak tania dziwka. Uch, dobra powinnam się ogarnąć.
- Ona jest strasznie wyzywająca. – stwierdził Zayn.
- Ja wiem. Cała Hayley, chyba nie potrafię zliczyć facetów, z którymi spała.
- Czy ty żyjesz w otoczeniu tylko takich ludzi? – uniósł brwi Louis i zaraz zreflektował się, że niemalże nazwała moją kuzynkę… Hmm… Kobietą lekkich obyczajów? – O matko, Becca, przepraszam.  Nie chciałem tak powiedzieć.
- Jest okay, nie denerwuj się… - nie dokończyłam, bo moja siostra cioteczna mi przerwała.
- No co tam ci, sis, żal dupę ściska? – i ten jej język… Chłopcy spojrzeli po sobie ze zdziwieniem.
- Nic, nic. Tak tylko rozmawiamy. Rozłożyłaś już swoje rzeczy?
- Bitch, please, to chyba jasne, niee?
- No pewnie. – odparłam z wymuszonym uśmiechem.
- Ou, yeah. Czuję się jak jakaś superstar. – zanuciła, tańcząc dookoła – Ty, chodźcie na spacer! No please!
- Hmm… Wiesz, mamy zaraz próbę. Kończymy też nagrywamy też do piosenkę. – mruknął niepewnie Harry.
- No jasne, Hazza, ja wszystko rozumiem. – zaśmiała się perliście, przytulając się do niego. Uśmiechem zamaskowałam falę złości.
- W sumie to musimy już jechać. – stwierdził Liam, zerkając na zegarek. – Jutro wyjeżdżamy, gramy trzy koncerty, potem jedziemy do Adelaide, Perth, Melbourne, Sydney, Christchurch i Auckland. Mamy masę pracy i zero czasu.
- No to na co czekamy? C’mon! – zawołała Hayley i tanecznym krokiem ruszyła do drzwi. Wzruszyliśmy ramionami i poszliśmy za nią. Ja, Harry i moja kuzynka pojechaliśmy jednym samochodem, a reszta drugim. Podczas nagrywania Hay była strasznie wkurzająca. Ciągle coś nuciła, tańczyła po studio i przystawiała się do Stylesa, podczas gdy my próbowaliśmy śpiewać. W ogóle nie mogłam się przez nią skupić. Musiałam bardzo wczuć się w piosenkę, żeby poprawnie zaśpiewać wszystkie dźwięki. A było to cholernie trudne.
- Rebecca! Trochę więcej uczucia! – Higgins był wkurzony.
- Przepraszam. – odparłam cicho.
- Hayley, nie chciałabyś pójść ze mną na shake’a do Starbucksa obok? – spytał Zayn, który miał już za sobą swoją zwrotkę. Byłam mu bezgranicznie wdzięczna.
- Ech… No dobra. – mruknęła niechętnie, ospale się podniosła i ruszyła z chłopakiem do drzwi. Odetchnęłam z ulgą.
- Jeszcze raz! – zawołał Paul. Teraz, bez niej, poszło mi o wiele lepiej. Po wszystkim objęłam Zayna.
- Dziękuję. – szepnęłam tak, żeby dziewczyna tego nie usłyszała.
- Uuu, sis, ty podrywaczko! On ma narzeczoną, babe!
- Ja wiem. – odparłam odsuwając się od chłopaka i dusząc wściekłość – Przecież to tylko przyjacielski uścisk.
- Yhy, yhy. – mruknęła, trącając mnie łokciem. Boże, jak ona mnie denerwuje. Tak czy siak wróciliśmy do domu po dwudziestej drugiej, a w dodatku za dwie godziny wylot, masakra. Zaczęłam się ospale pakować tak, jak cała reszta. Najgorsze jest to, że Hayley leci z nami. Nie chciałam jej tam, ale jaki miałam wybór? Musimy wsiąść do samolotu punktualnie o pierwszej w nocy, żeby uniknąć gigantycznego tłumu fanek. Nie poinformowaliśmy nikogo, o której lecimy. Kiedy zasunęłam suwak ostatniej, czwartej walizki, odetchnęłam z ulgą. Lecimy za godzinę. Byłam wyczerpana, ale kiedy Harry przyszedł, żeby mnie przytulić mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Nawet z podkrążonymi oczami wyglądasz pięknie. – szepnął mi do ucha, a ja mocniej przycisnęłam go do siebie. Zawsze chciałam mieć chłopaka, który by mnie doceniał. Max nigdy tego nie robił, dla niego byłam jedynie obiektem, którym można pochwalić się kumplom przy piwie. Max pije i pali od szesnastego roku życia. Wtedy też zrobił sobie tatuaż na ramieniu. Po chwili jednak odsunęłam się od Stylesa, wyciągając szyję w stronę drzwi z lekkim niepokojem. Nie chciałam, żeby Hay nas zobaczyła. W końcu ona nic nie wie, a gdyby się dowiedziała mogłaby komuś wygadać.
- Nie martw się, padła na łóżko i śpi jak zabita. Moje zresztą… - skrzywił się nieco.
- Coo? – szczęka mi opadła – Co ona robi na twoim łóżku? – w moim głosie powoli zaczynała pojawiać się panika. Okay, spokojnie. Wdech, wydech… Wdech, wydech…
- Nie denerwuj się, przecież nic nie zaszło. Przyszła do mnie kiedy się pakowałem z pytaniem, czy podczas podróży samolotem będzie lepiej wyglądała w jakiejś tam neonowej krótkiej sukience i koturnach czy w szortach, koszuli i ćwiekowanych butach. I czy lepiej będzie szybko przefarbować i skręcić włosy, czy zrobić kłosa wokół głowy. Powiedziałem jej, żeby włożyła dres, trampki i luźno związała włosy. Wtedy ona przysiadła na brzegu mojego łóżka, stwierdziła, że jest wyczerpana i poprosiła, żebym jej zrobił kawę. Nie chciałem być nieuprzejmy, więc poszedłem zrobić jej tą kawę, a kiedy wróciłem spała sobie w najlepsze.
Zaczęłam sie niekontrolowanie śmiać.
- Och, wybacz. Ale tak czy siak zaraz musimy ją obudzić, bo za pół godziny mamy samolot. Ale… Dokończyłeś w końcu się pakować?
- Tak.
- A masz tę kawę? – spytałam z nadzieją. Hazz się roześmiał.
- Chwila. – odparł, wyszedł z pokoju i po chwili wrócił, podając mi kubek – Proszę. – uśmiechnął się rozbrajająco.
  - Mój prywatny anioł. – pocałowałam go w policzek i pociągnęłam łyk gorącego napoju. Kiedy wypiłam wszystko, chłopak zabrał mi pusty kubek i zanim zdążyłam zaprotestować zaniósł go na dół. Kiedy wrócił poinformował mnie, że obudził Hayley. Podziękowałam mu, poszłam do łazienki, przebrałam się i zeszłam na dół, gdzie już czekali chłopcy i moja kuzynka. Harry zniósł moje walizki, więc wsiedliśmy do samochodu, w którym czekała ochrona i pojechaliśmy na lotnisko. Strój  Hay znów mnie dobijał. Kiedy weszliśmy do samolotu, poszłam w kierunku miejsca, które zajął mój chłopak, ale nagle jak spod ziemi wyrosła przede mną Hayley i mnie podsiadła, nawet nie patrząc w moją stronę. Zaczęła coś do niego szczebiotać, ale ja już tego nie usłyszałam, bo z wściekłością wypisaną na twarzy poczłapałam do Louisa i klapnęłam obok niego.
- Nie denerwuj się. – położył mi rękę na ramieniu – Niedługo ona wyjedzie i wszystko wróci do normy.
- Wiem, ale to jest takie wkurzające. – westchnęłam.
- Harry przecież cię kocha. – uśmiechnął się pocieszająco – I bez względu na to, jak bardzo wyzywająco ubierze się twoja kuzynka, nikt cię mu nie zastąpi. Poza tym, on nie lubi takich wulgarnych dziewczyn.
- Dzięki, Lou. – uśmiechnęłam się i ziewnęłam. Było już na serio późno i strasznie chciało mi się spać. Oparłam głowę na ramieniu Tomlinsona i przymknęłam oczy. Było mi zimno z powodu klimatyzacji, ale byłam zbyt senna, żeby poszukać bluzy. Jednak Louis chyba zobaczył, że mam gęsią skórkę, bo zdjął własną i mnie nią przykrył.
- Dobranoc. – powiedział cicho, a ja w krótkim czasie zasnęłam. Kiedy się obudziłam już lądowaliśmy.
Te wszystkie koncerty… To zaskakująco ciężka praca. Ludziom wydaje się, że życie sławnej osoby upływa na wiecznej imprezie, a tak naprawdę po wieczornym koncercie marzysz już tylko o tym, żeby pójść spać. Jednakże na ostatnim koncercie… Wydarzyło się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Kiedy zaśpiewaliśmy ostatnią piosenkę, Rock Me, zaczęliśmy dziękować publiczności, mówić fanom, że byli wspaniali i tak dalej. Kiedy Harry wygłaszał swoje „przemówienie” patrzyłam na Hayley, która w jak zwykle beznadziejnych ciuchach stała tuż pod sceną. Nie twierdzę, ze ja ubieram się jakoś super, mój strój był zupełnie normalny, aczkolwiek mogłaby nie wystawiać, za przeproszeniem, dupy na wierzch.
- Ale zanim się pożegnamy, chciałbym wam coś powiedzieć. – usłyszałam głos mojego chłopaka. Spojrzałam na niego zdziwiona. O co mogło mu chodzić? Podszedł do mnie, pociągnął mnie na środek sceny i objął mnie ramieniem – Jestem pewien, że słyszeliście już masę plotek na temat mojego związku z Rebeccą. – już wiedziałam, co on chce zrobić. Powiedzieć o nas światu – I chciałbym, żebyście w końcu usłyszeli prawdę z moich ust. So… She’s my girlfriend. And she still rock me every day. – i z tymi słowami namiętnie pocałował mnie w usta przy akompaniamencie krzyków, gwizdów, oklasków i przekleństw, a ja odczułam ulgę. Wreszcie mogę przestać się ukrywać, wreszcie mogę powiedzieć na wywiadzie, że go kocham, wreszcie nie będę miała problemów z PDA*. Nie przejmowałam się wrzaskami w stylu „Ou, you fucking Bitch!”, wiedziałam, że jutro to wszystko będzie w mediach, bo przecież co najmniej 1/4 osób tutaj nas filmuje. Kiedy się od siebie odsunęliśmy pierwszą osobą, na którą spojrzałam była Hayley. Jej oczy były wielkie jak spodki i miała szeroko otwarte usta. Gdy zeszliśmy za kulisy i spotkaliśmy się z fanami, moja kuzynka szybko do nas dołączyła.
- Och, Becca, nie mówiłaś mi nic o tym, że chodzisz z HARRY’M STYLESEM…! – wysyczała przesłodzonym tonem.
- No wiesz, Hay, nie uznałam tego za istotne. – machnęłam ręką ze śmiechem, ale w moich oczach błyszczał triumf.
- Taak, no jasne… - mruknęła pozornie beztrosko, ale wiedziałam, że jest wściekła.
- To co? Wracamy do hotelu? – spytał Liam.
- No, chodźcie. – westchnął Zayn – Jestem padnięty.
Wszyscy poszliśmy do tego nieszczęsnego hotelu, ogarnęliśmy się, spakowaliśmy i… poszliśmy do samolotu. W ogóle nie mieliśmy czasu na odpoczynek. Ledwo wróciliśmy do Londynu, zagnali nas do studia nagraniowego. Przynajmniej trochę pospałam w samolocie… Kiedy w końcu udało nam się wrócić do domu, poszłam spać. Było około drugiej w nocy.
Zieeew… Byłam wypoczęta. W końcu! Co za przyjemne uczucie. Wstałam, przebrałam się, pomalowałam i uczesałam. Mieliśmy wolne przez najbliższe kilka dni. Jak dobrze. Zeszłam na dół roznosząc wokół siebie zapach nowych waniliowych perfum.
- Hej, ludzie. – uśmiechnęłam się do chłopaków, którzy właśnie przerwali na mój widok bitwę na… wszystkie znajdujące się w ich zasięgu przedmioty? Zastygli przy tym w dość dziwacznych pozach: Louis leżał na Zayn’ie próbując wsadzić mu na głowę ozdobny, porcelanowy dzbanek, Harry właśnie  wkładał Liamowi za koszulkę pojemnik pełen kostek lodu, a Niall leżał na środku podłogi z kawałkiem pizzy w ustach, w ogólnym bajzlu, uczepiony nogawki Liama – Widzę, że miło się bawicie. Ciekawe, kto będzie to potem sprzątał.
- Szczerze? Sprzątaczka. – powiedział Lou z przepraszającą miną i wszyscy wybuchli śmiechem.
- Och, widzę, że świetnie się bawicie… - mruknęła jadowicie Hayley, która właśnie zeszła na dół. Odwróciłam się w jej kierunku i wymusiłam uśmiech. Już nawet nie zwróciłam uwagi na jej obrzydliwie wyzywające ciuchy.
- A w ogóle to mam do was jedną prośbę, dziewczyny. Zwłaszcza do ciebie, Rebecca. – uśmiechnął się Harry.
- O co chodzi? – zainteresowałam się.
- Mój przyjaciel, Nick Grimshaw, urządza dziś imprezę w Soho, w klubie przy Old Campton Street o 22:00. Zaprosił nas wszystkich i powiedział mi, że chciałby poznać moją dziewczynę, czyli ciebie.
Old Campton? Nie pójdę tam. Za nic. W dodatku to na bank jest w jakimś klubie dla gejów. Już parę razy widziano Harry’ego w takich miejscach, właśnie z powodu imprez wydawanych przez Nicka Grimshawa. Może Hayley jest wniebowzięta, ale ja nie. Tylko jak powiedzieć o tym Harry’emu, żeby go nie zranić? No bo przecież nie walnę „Sorry, skarbie, ale nie kręcą mnie kluby napchane dziwkami i gejami, w których tak lubi się obracać twój kumpel – Nick”. Zresztą, wcale tak nie myślę… Chociaż… No może jednak tak myślę.
- Hm… Słuchaj, bardzo bym chciała, ale… Umówiłam się z Rose na nocowanie w moim poprzednim domu. Powiedziała mi, że się za mną stęskniła i jej obiecałam… Wiesz, trochę ją zaniedbuję, a to moja przyjaciółka i… Sam rozumiesz. Nie chciałabym, żeby się na mnie obraziła. Przepraszam. – kłamałam jak z nut. Moje poczucie winy nasiliło się, gdy zobaczyłam wyraz smutku na twarzy chłopaka. Zaraz jednak uśmiechnął się do mnie, trochę na siłę.
- No jasne, rozumiem to. W porządku.
- Nie gniewasz się prawda?
- Nie, no co ty. Rozumiem to. – pocałował mnie. Matko, on jest taki kochany, a ja go tak perfidnie okłamuję. Teraz pozostało mi już tylko załatwić z Rose nocowanie. Wyciągnęłam telefon i starając się nie zwracać uwagi na przesadną ekscytację Hayley, wysłałam przyjaciółce następującego SMS-a: „Hej, kochana! Nocowanie u mnie o… 21:00?” Na odpowiedź nie musiałam długo czekać: „No pewnie. Dzięki, że o mnie nie zapomniałaś :)”. Cały dzień upłynął zupełnie spokojnie, mi osobiście głównie na rozmowach z chłopakami, telefonach do rodziców i  znajomych, oglądaniu telewizji i wstawianiu fotek na Facebooka i Twittera. Były to zdjęcia głównie z koncertów (tak, jestem dziwna. Stoję na własnym koncercie i robię zdjęcia…), kilka z autokaru i jedno, które szczególni mi się podoba. Na nim ja i Hazz leżymy obok siebie na łóżku i robimy dzióbki do aparatu. Trzymałam wtedy komórkę nad naszymi głowami, więc zdjęcie jest zrobione z góry. Wyszło naprawdę fajnie. Dodałam do niego podpis: „We love you all xx”. Kiedy nadszedł czas spotkania z Rose ucałowałam wszystkich chłopaków w policzki, a mojego chłopaka w usta, pomachałam Hayley i z torbą kołyszącą mi się przy biodrze, ruszyłam w kierunku swojego poprzedniego domu. Rose już na mnie czekała w środku. Ma do niego klucze odkąd dałam je jej na swojej parapetówce, tuż po wprowadzeniu się. Oglądałyśmy filmy, jadłyśmy różne niezdrowe rzeczy i plotkowałyśmy na rozliczne tematy. Okazało się, ze Rose ma na oku jakiegoś chłopaka o imieniu Chris. Cieszę się z tego, bo w końcu sobie kogoś znalazła. Do tej pory miała tylko dwóch chłopaków i oboje byli totalnym niewypałem, natomiast z tego, co się dowiedziałam, ten obecny to istny ideał. Około dziewiątej wróciłam do swojego obecnego miejsca zamieszkania. Kiedy tylko przekroczyłam próg, wzniosłam oczy do nieba. Byli schlani w trupa. Zayn leżał rozwalony na kanapie i mruczał pod nosem „fucking YOLO…”, Lou siedział na podłodze koło komody i nieprzytomnie kiwał głową na boki nucąc jakąś piosenkę, a Niall spał na dywanie ze strużką śliny cieknącą mu po brodzie. Jedynie Liam zachował jakąś resztkę trzeźwości i na mój widok nieco chwiejnie się podniósł.
- Przepraszam. Nie chcieliśmy, żeby tak to wyszło. Wybacz.
- W porządku, Li. Połóż się, a ja zaraz ich ogarnę, okay? – uśmiechnęłam się lekko i objęłam chłopaka, który niepewnym krokiem ruszył na górę. Nagle zauważyłam brak Hazzy i Hay. Położyłam torbę na ziemi i weszłam do kuchni. Widok, który ukazał się moim oczom zupełnie mnie obezwładnił. Na blacie kredensu siedziała moja kuzynka, a przed nią stał mój chłopak. Dziewczyna oplatała go nogami w pasie i całowała, jakby od tego zależało jej życie. Pocałunek był długi i zaskakująco szybki i namiętny, pełen pożądania. Przesuwała dłońmi po jego plecach, przyciskała go do siebie, żeby był jak najbliżej niej. On natomiast miał ręce luźno spuszczone wzdłuż ciała i nie odwzajemniał jej popisu namiętności. Był kompletnie pijany. Chciałam coś powiedzieć, ale głos uwiązł mi w gardle. Byłam jakby wbita w ziemię, kotłowały się we mnie miliony sprzecznych uczuć. Ale gdy zaczęła podciągać jego koszulkę, miarka się przebrała.
- Ty żmijo! – wysyczałam wściekle. Hayley gwałtownie się od niego oderwała. Była trzeźwa, w jej oczach widniał triumf. Co za suka. Harry powoli się odwrócił. Miał mętne oczy, w ogóle nie kontaktował.
- Jak śmiałaś… – szepnęłam tylko, chwyciłam chłopaka za rękę i pociągnęłam go za sobą na górę. Nie stawiał oporu, na nic nie reagował. Zabrałam go na górę i kazałam mu położyć się do łóżka, zasnął w bardzo krótkim czasie. Potem wróciłam na dół, gdzie chłopcy podnosili swoje zwłoki z podłogi. Zayn właśnie ściągał poplamioną alkoholem koszulę, a Louis stał w progu kuchni i tępo gapił się na Hayley. Niall nieprzytomnie pił sok pomarańczowy. Czytałam kiedyś, że jest dobry na kaca.
- …jak mogłaś zrobić coś takiego własnej siostrze ciotecznej… myślisz, że wpadnie w twoje ramiona, gdy… nie pokocha… strasznie cierpieć… - udawało mi się wyłapać tylko urywki szeptanej rozmowy Tomlinsona i Hay.
- Cześć. – powiedziałam grobowo. Wszyscy odwrócili się w moim kierunku. Podeszłam do kuzynki.
- Że też miałaś czelność zrobić coś podobnego. Przyjeżdżasz do MOJEGO domu, przebywasz pod MOIM dachem, jeździsz sobie do Australii na MOJE koncerty, korzystasz z MOJEJ gościnności i jako wyraz wdzięczności obcałowujesz sobie MOJEGO chłopaka, korzystając z tego, że jest pijany! Jesteś zwykłą świnią!
- Och, siostrzyczko, przecież niejedna z chęcią rzuciłaby się na twojego chłopaka. Co w tym nadzwyczajnego? – spytała niewinnie, zakręcając sobie na palcu kosmyk farbowanych na blond włosów. Jej twarz i ciuchy mnie dobijały, jak zwykle zresztą. Nic nowego.
- Jesteś obrzydliwa. Wynoś się stąd. Za dwie godziny masz być spakowana i gotowa do wyjazdu. Zamówię ci taksówkę.
*PDA – z ang. Public Displays of Affection, czyli publiczne okazywanie uczuć.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hurra! W końcu skończyłam ten zacny rozdział. Błagam, wysilcie się na chociaż kilka komentarzy! Proszęęę… Nawet nie wiecie ile te komentarze dla mnie znaczą. Miłego czytania!

4 komentarze:

  1. Awwwwwww kocham !
    Co za żmija z Hayley !
    Biedny Hazz :( \
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Super opowiadanie.
    Czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wooow! warto było tyle czekać na ten rozdział, nie spodziewałam się tego! świetny rozdział :D dobrze, że Rebecca nie jest zła na Harry'ego! czekam na następny<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki wszystkim, kooocham was <3 Następny rozdział powinien być w niedzielę lub ogólnie jakoś w ten weekend :)

    OdpowiedzUsuń