czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział V - Ludzie i tak się dowiedzą

Kiedy staliśmy przed studio ze stresu wbijałam sobie paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni. W końcu tam weszliśmy i usiedliśmy za kulisami. Stres, stres, stres… Tylko on obecnie zaprzątał moją głowę. Po jakichś pięciu minutach podszedł do nas dość młody facet z kamerą w ręku i kazał nam się przygotować do wejścia. Krew odpłynęła mi z twarzy.
- Spokojnie. – szepnął mi Zayn do ucha, kładąc mi rękę na ramieniu. Uśmiechnęłam się do niego słabo i wróciłam do zamartwiania się. Chłopcy mieli już okazję tu być, więc czuli się swobodniej niż ja. I to o wiele. Specjalnie się wystroiłam na tą okazję, chciałam, żeby mój strój był perfekcyjny w każdym calu. Nie wiem, czy mi się udało, ale starałam się.
- Wchodzicie za 3… 2… 1… Start! – usłyszałam. Zeszliśmy na dół po schodach, każde z nas objęło Alana i zalały nas światła reflektorów oraz muzyka. Zaczęło się – powitania z publicznością, kilka słów o mnie, parę ogólnikowych pytań, jakieś nieistotne szczegóły, różne żarty, aż w końcu Alan przeszedł do zapewne najbardziej interesującej wszystkich części. Na wyświetlaczu obok nas pojawiło się zdjęcie sprzed miesiąca przedstawiające mnie i Harry’ego, kiedy obejmuje mnie w parku. Spokojnie, spokojnie… FUCK!
- No, no wyglądacie razem słodko. Na Twitterze napisaliście, że to z powodu deszczu, jednakże można to również uznać za skutek działania magnesu. Jej tyłek nieźle cię przyciąga, Styles! – zaśmiał się Carr, a publiczność zaczęła klaskać. Wszyscy również zaczęliśmy się śmiać. Postanowiłam wkręcić się  beztroską atmosferę panującą w studio i niczym nie przejmować. Tak, Harry w pewnej chwili miał rękę na moim biodrze i zdjęcie tę właśnie chwilę dokumentujące znalazło się tutaj, ale to nie oznacza, że świat się wali!
- Hah, tak mi się akurat trafiło. – beztrosko stwierdził obiekt moich uczuć – Ale jesteśmy jedynie przyjaciółmi i nic więcej.
- Jak widzę przyjaciele sobie pomagają. – prowadzący puścił do nas oczko i kontynuował – Harry już się wypowiedział, a co na to nasza piękna Rebecca?
- Zgadzam się z przedmówcą. – odgarnęłam włosy z uśmiechem – To przyjaźń i tyle, ta znajomość nie ma ukrytego dna.
- No, ale jest też jeszcze inna fotka… – i  właśnie wtedy pojawiło się TO zdjęcie. To, na którym ja i Harry stoimy przytuleni – on w bokserkach, ja w piżamie. Spojrzałam na Louisa morderczym wzrokiem. Na jego twarzy dało się dostrzec wstrętny cwaniacki uśmieszek.
- Zabiję cię, Tomlinson! – wysyczałam tak, żeby nikt nie usłyszał.
- Hmm, co my tutaj widzimy? Czyżby znowu magnes? A może tu chodzi o jakiś pierwiastek? No wiecie, chemia i tak dalej – i znów śmiech. Spanikowana spojrzałam na Harry’ego. Miałam nadzieję, że on coś wymyśli, bo w końcu miał większe doświadczenie z mediami.
- LOL. – powiedział chłopak wywołując przy tym salwy śmiechu – To było okazjonalne, mieliśmy swoje powody. Więcej nie zdradzę. – uśmiechnął się tajemniczo, ukazując słodkie dołeczki w policzkach.
- Słyszeliście to? On więcej nie zdradzi! A zatem, Rebecca, możesz być spokojna o jego wierność! – publiczność zataczała się ze śmiechu. Crazy. To chyba najbardziej pasujące do tego show słowo. Boże, ten gościu ma niezły talent do obracania w żart każdego zdania. Po kilku kolejnych wygłupach, Carr kazał mi coś zaśpiewać. Tak więc odwaliłam fragment „Stay” Rihanny, po czym zostałam nagrodzona aplauzem, owacjami na stojąco i gwizdaniem. Poczułam się wyjątkowo zadowolona z siebie.
- Wow, Rebecca, masz niezły talent! Fani z pewnością chcieliby usłyszeć wiele twoich solówek w kolejnych piosenkach. – zauważył Alan. Na te słowa coś ścisnęło mnie w sercu, bo wiedziałam, że żadnych solówek nie będzie, mogę sobie o nich pomarzyć. Higgins postawił sprawę jasno – tylko ruszanie ustami do refrenów. Ja tu jestem od medialnego szumu, a nie od śpiewania. Ale lepsza taka sława i takie życie od bycia zwykłą nastolatką, częścią szarej masy na ulicy, niczym nie wyróżniającą się gówniarą.
- Tak, z pewnością. – zaśmiał się Niall, chociaż wiedziałam, że jego też to ciśnie.
- Więc to już koniec na dziś. Pożegnajmy One Direction wielkimi brawami! – zawołał Carr i wyszliśmy z wielką pompą, przy oklaskach i muzyce. Uff…
- Matko, co za ulga... – westchnęłam po wyjściu ze studia.
- Było aż tak źle? – zaśmiał się Louis.
- Uważaj, bo osiwiejesz ze stresu. – ostrzegł mnie Zayn, również ze śmiechem.
- Nie róbcie sobie żartów. – obruszył się Harry – Było jej ciężko, to pierwsze spotkanie z mediami w jej życiu i przeżyła swoje. – stwierdził stanowczo. Spojrzałam na niego ciepło. Potrafi zrozumieć człowieka.
- No tak, uspokójcie się, przecież Harry broni swojej dziewczyny! – sztucznie upomniał ich Liam. Styles tylko wywrócił oczami.
- Mówcie co chcecie. Ja i Rebecca jedziemy do niej. – rzucił, po czym zwrócił się do mnie:
- Idziemy?
- Jasne. – odparłam z uśmiechem i ruszyliśmy przed siebie. Mój dom był niedaleko, więc nie było daleko i mogliśmy pójść na piechotę. Reszta chłopaków oczywiście zaczęła z ożywieniem dyskutować na nasz temat i spekulować nasze relacje. Usłyszałam jeszcze wołanie Louisa:
- Ej, Harry, Rebecca! To dlatego przez cały czas mieliście ze sobą te torby! Trzymacie w nich rzeczy do przebrania się! Tu was mam! – ech, zamieniają się w brukowce. Tak, oboje mieliśmy ze sobą torby Nike, o dziwo takie same. Kiedy w końcu dotarliśmy, nie zdążyłam nawet otworzyć drzwi, a podbiegło do nas sześć piszczących fanek. Błagały o zdjęcie czy autograf. Oboje po kolei spełnialiśmy te prośby i uśmiechaliśmy się do nich.
- Jesteście razem? – spytała szczególnie podekscytowana dziewczyna.
- Nie. – ucięłam luźno – Jesteśmy przyjaciółmi.
- Ale jesteście tu sami – tak, sami, z sześcioma wrzeszczącymi nastolatkami. Ale… I tak je kocham. W końcu to nasze fanki. A raczej chłopaków fanki. Bo moje to nie bardzo…  – I jest tak romantycznie… Tylko we dwójkę, bez reszty zespołu… W dodatku w twoim domu, Rebecca! Jak to wyjaśnicie? Między wami musi coś być! – zawołała podskakując i zaciskając drobne dłonie.
- Po prostu się lubimy. – Harry wzruszył ramionami z uśmiechem – I to by było na tyle. To koleżeńskie spotkanie. – Oboje, ja i on, wiemy, że to nie tylko koleżeńskie spotkanie, ale póki co lepiej ukrywać to przed światem. Oczywiście jeśli w ogóle cokolwiek nam z tego wyjdzie i znajdziemy wspólny język prawda w końcu wyjdzie na jaw, jednak na razie będziemy milczeć.
- Rebecca, Rebecca! – odwróciłam się w stronę niskiej brunetki. Wyglądała na około piętnaście lat, a oczy błyszczały jej jakby miała malarię. Matko jedyna, co ta miłość do idoli robi z człowiekiem…
- Co takiego? – spytałam bawiąc się wisiorkiem.
- Jestem Nathalie i jestem twoją wielką fanką! Jesteś moją ikoną stylu, ubierasz się wspaniale i do tego jesteś taaka piękna! Ja nigdy nie będę wyglądała tak, jak ty! A oddałabym za to wszystko! – na te słowa moje serce zaczęło się topić. Nikt jeszcze nigdy mnie tak nie komplementował i poczułam się doceniana.
- Dziękuję za wspaniałe komplementy, Nathalie, ale uwierz mi, daleko mi do ideału. Mam normalny styl, pełno jest na ulicy takich, jak ja. A jeśli chodzi o urodę to… Jestem zupełnie przeciętna.
- Nieprawda, jesteś normalnie niesamowita! Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? Proszę!
- No jasne. – uśmiechnęłam się i zrobiłam sobie fotkę z Nathalie zarówno jej jak i moim telefonem. Chciałam zapamiętać osobę, która obrzuciła mnie takim gradem komplementów. Kiedy fanki wreszcie odeszły odetchnęłam z ulgą. W końcu ja i Harry mamy chwilę tylko dla siebie. Przekręciłam klucz i przekroczyłam próg.
- Są miłe, prawda? – spytał mnie chłopak, wchodząc do środka
- Tak. – odparłam – Trochę męczące, ale bardzo miłe.
Harry się roześmiał.
- Tak, wiem, że potrafią wykończyć, ale zależy im na nas.
- Wiem. – potwierdziłam szczerze – Jesteście dla nich całym światem.
Harry nic już na to nie powiedział. Pokazałam mu pokój, w którym będzie spał, po czym poszłam do swojego i się przebrałam. Kiedy zeszłam na dół zastałam tam Harry’ego w dresie. Zamówiliśmy sushi i rozmawialiśmy podczas jedzenia. Potem obejrzeliśmy jakis film, gadaliśmy i śmialiśmy sie.
- Zanim doszłaś do zespołu mieszkałaś sama, prawda?
- Tak. – odparłam – Mieszkałam sama przez dwa lata, rodzice kupili mi dom na siedemnaste urodziny.
- To wcześnie. – zauważył.
- Tak, wiem, ale chciałam stać się samodzielna, być niezależna. Mieszkanie samej mi to gwarantowało. Od dziecka byłam wychowywana w luksusie, więc zamiast mieszkania dostałam dom z ogrodem. Nie będę ci się chwalić kasą, bo wiem, że masz jej więcej. Jestem jedynaczką, ale nigdy nie byłam rozpuszczona czy bezczelna. Zawsze byłam sobą, a ja z natury jestem dość cicha i raczej nie wysuwam się z tłumu. Pamiętam, że w szkole średniej wszyscy chłopcy się za mną uganiali, a koleżanki mi zazdrościły. – uśmiechnęłam się na to wspomnienie – To dlatego, że uchodziłam w klasie za „tą bogatą”. Ale ja nigdy nie potrzebowałam adoracji, żeby czuć się doceniana, znałam swoją wartość. Nie byłam wpatrzona w siebie, ale się akceptowałam. Wiele moich koleżanek miało z tym problem. Jedną, Annę, rzucił chłopak. Powiedział jej, że jest gruba i brzydka, i nie chce więcej widzieć na oczy jej świńskiej twarzy. Wtedy wpadła w obsesję, w anoreksję. Nigdy nie miała wysokiego poczucia własnej wartości, ale kiedy on ją zwymyślał naprawdę uwierzyła w to, że jest odrażająca. Zaczęła się odchudzać, stosować maseczki, kuracje, diety. Zniszczyła swoje ciało zabiegami, operacjami, promieniowaniem. Zawsze była blada, więc zaczęła chodzić na solarium, nabawiła się raka skóry. Jakoś się wyleczyła, ale już nigdy nie wyglądała tak, jak przedtem. Chemioterapia sprawiła, że włosy co prawda jej odrosły, ale nie były takie piękne jak wcześniej. Pamiętam, że miała wspaniałe blond loki, wszyscy jej ich zazdrościli. Po chemioterapii były wypłowiałe, mysie. Była taka chuda, wyniszczona chorobą i odchudzaniem, każda kość jej wystawała. Wyglądała, jak żywy szkielet, miała blizny na twarzy po nieudanej operacji… Wcześniej była bardzo ładna, wręcz śliczna. I szczupła, taka smukła. Jak modelka. A po tym wszystkim… Zupełnie zniszczyła swoje ciało, zmarnowała swoje piękno. Rozmawiałam z nią, mówiła, że żałuje, że straciła wszystko. Pocieszałam ją, nocowała u mnie, płakała całą noc. Namówiłam ją na spotkanie z tamtym chłopakiem. Nie chciała. W końcu ją złamałam, poszłyśmy razem do jego domu. Kiedy ją zobaczył z miejsca zbladł, stał tam jak kołek, nie mógł nic powiedzieć. Wykrzyczała mu wszystko, że ją zabił od środka, wykończył psychicznie, że straciła życie, że wygląda jak potwór. Przez niego. Pamiętam jej słowa,  „Teraz jestem piękna, teraz ci się podobam?!”. On wtedy zwymiotował. Był słaby, zgrywał macho. Potem ona poszła na terapię, zadbała o siebie, wróciła do poprzedniej figury. Nie była tak piękna, jak przedtem, ale nie była już żywym zombie. Wyleczyła się, znalazła innego chłopaka, który ją kochał, akceptował i wspierał. I była szczęśliwa. – patrzyłam w okno i przypominałam sobie Annę, każdy szczegół jej historii. Nagle się ocknęłam – Przepraszam, zagadałam  się. Czasem tak mam. – ile ja nawijałam? Z pewnością zanudził się na śmierć i uznał, że spotkania ze mną to porażka! Muszę się w końcu ogarnąć, zrobiłam z siebie pośmiewisko!
- Nie przepraszaj. To, co mówisz jest bardzo cenne. Nigdy nie powiedziałbym dziewczynie, że jest brzydka i gruba. Współczuję Annie, wiele straciła przez jakiegoś idiotę. – powiedział ze szczerością w głosie. Miał w sobie współczucie i poczułam, że bardzo go cenię. Potem gadaliśmy o różnych rzeczach, błahostkach, codziennych sprawach. I ten jeden moment… rozmawialiśmy akurat o podróżach. Opowiadał mi o koncercie w Paryżu i… w pewnym momencie po prostu mnie pocałował. Czytałam kiedyś, jak opowiadał w mediach o tym, że zawsze całuje dziewczynę na pierwszej randce. Jedna wykręciła mu ramię. Ja nie miałam nic przeciwko temu i odwzajemniłam pocałunek.
- Wow, nie dostałem pięścią w twarz. – uśmiechnął się.
- Bo mi się podobało. – zaśmiałam się.
- Cieszę się. – powiedział i ponownie mnie pocałował. Kiedy wróciliśmy do domu byłam tak szczęśliwa, że nie wiedziałam, co z tym szczęściem zrobić.  
- Wróciły nasze zakochańce! – zawołał Louis od progu i przytulił nas oboje – Jak było na randce?
- Cześć, Lou. – uśmiechnęłam się – To nie była randka, tylko umówione spotkanie jeśli już.
- Taa, jasne. – uniósł brwi Zayn – Randka jak nic.
- Ech, mówcie co chcecie. – wywróciłam oczami – Ja i tak zostaję przy swoim.
- A nie mówiłem, że będziecie razem? – zawołał triumfalnie Louis.
- Przecież jeszcze nie jesteśmy razem. – zauważył zrezygnowany Hazz.
- Jeszcze. – zapewnił Niall – Jeszcze.
- Wy i wasze problemy… - westchnęłam – Ja w każdym razie idę się przebrać. – i z tymi słowami poszłam na górę. Ubrałam się i zeszłam na dół. Ku mojemu zdziwieniu było tam zupełnie pusto. - Co oni knują…? – przeleciało mi przez głowę. Powoli rozejrzałam się wokół. Cisza, ani żywej duszy. Wobec tego poszłam do kuchni, nalałam sobie soku z truskawek, przeszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Już miałam włączyć sobie telewizor, gdy zupełnie nagle i całkowicie niespodziewanie klapnął obok mnie Louis. Miał na sobie jasne rurki i miękki sweter.
- Cześć! – cmoknął mnie w policzek.
- Hej. - uśmiechnęłam się do niego – Gdzie się podziała reszta?
- Wyszli bez słowa, phi, obrażam się na nich. Foch forever. – Louis zrobił minę pełną sztucznej urazy, a ja na jej widok zaczęłam się śmiać jak szalona. Ma niecałe dwadzieścia dwa lata, a mimo to czasem mam wrażenie, że jeszcze nie skończył dziesięciu. Jest taki śmieszny. I taki kochany…
- Ale gdzie oni mogą się podziewać…? – zastanawiałam sie głośno.
- Little Mix ma teraz przerwę, więc Zayn zapewne siedzi u Perrie. To samo z Liamem i Danielle. Nie wiem gdzie Harry i Niall, ale stawiam, że są w Nando’s.
- Achaa… – mruknęłam, lekko kiwając głową – I zostawili nas tu na pastwę losu. Obrażam się na nich. A swoją drogą… Nie żeby mnie to interesowało, w końcu, to nie moja sprawa, ale… Czemu nie siedzisz u Eleanor?
- El jest na uczelni. – odparł krótko.
- Okay. – mruknęłam niepewnie, nie wiedząc, czy przypadkiem nie powiedziałam czegoś złego – Masz jakieś plany na dziś?
- Nie, raczej nie. A co?
- Nic, tak tylko pytam. – wzruszyłam ramionami i włączyłam telewizor. I co mi się wyświetliło? Zdjęcia moje i Harry’ego kiedy wchodzimy do mnie do domu. Potem krótki filmik, głos jednej z fanek, pytania o to , czy jesteśmy razem i nasze odpowiedzi.
- Mimo twierdzeń Rebecci Collins i Harry’ego Stylesa, jakoby nie są razem, fakt iż przyłapano ich już w dwóch dwuznacznych sytuacjach, daje nam powody do zastanowienia się nad prawdziwością ich słów. Rebecca Collins już dostaje tweety z groźbami od fanek gwiazdora, na które póki co nie odpowiada. Są też oczywiście przyjazne wypowiedzi zachęcające parę do ujawnienia swojego domniemanego związku. Na razie gwiazdy One Direction twierdzą, że są jedynie przyjaciółmi, a spotkanie w domu Rebecci było koleżeńskie. Przypominamy jednak, że oboje spędzili tam noc. Nie wiemy jeszcze, czy coś się między nimi wtedy działo, jednakże z pewnością dowiemy się tego wkrótce. A teraz zapraszamy na przerwę. – zakończyła prezenterka i pojawiła się reklama jakiegoś jogurtu. Wyłączyłam telewizję.
- Ech, ja tam się wcale nie dziwię, to było logiczne, w końcu… – nie było mi dane dokończyć, gdyż zadzwonił mój telefon. To była moja mama.
- Halo? – rzuciłam do słuchawki mieszając słomką w soku.
- Rebecca, martwię się o ciebie. – usłyszałam jej głos. O co może chodzić? – Czytałam co nieco o tym chłopcu – Harry’m… Stylesie? Tak, Stylesie i muszę ci powiedzieć, że nie wygląda mi to zbyt dobrze. On tyle się umawiał ze starszymi od siebie kobietami i mówił tak wulgarnie o tej Taylor Swift. Wrzód na dupie? Co to w ogóle ma być?! I jeszcze jak byli na wakacjach to wrócił schlany i powiedział jej, że…
- Mamo, wiem, co on robił. – zdenerwowałam się – Po co dzwonisz? Masz mi coś konkretnego do powiedzenia, czy zamierzasz jedynie się na nim wyżywać i go oczerniać?
- Skarbie, chodzi o to, że on nie jest odpowiedni dla ciebie. Za pierwszym razem, po tych zdjęciach z parku, nie dzwoniłam, bo napisałaś na Twitterze, że to przez deszcz. Zrozumiałam to. Ale teraz, kiedy pojechaliście do twojego domu… Rebecca, powiedz mi prawdę: Czy ty z nim spałaś?
- Nie! – zawołałam oburzona – Nie spałam z nim! Powiem ci, jak było skoro tak bardzo chcesz to wiedzieć! Po pojawieniu się w talk – show Alana Carra pojechaliśmy do mnie, owszem. Przebraliśmy się w jakieś w miarę wygodne ciuchy i zamówiliśmy sushi. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach i oglądaliśmy film na DVD, rozwaleni w stercie koców i poduszek, z colą i popcornem, na kanapie. Potem znowu gadaliśmy jednocześnie słuchając muzyki. Mogę ci nawet powiedzieć o czym! O trasach koncertowych, piosenkach, planach na przyszłość, fankach, filmie o naszym zespole, którego premiera sporo się opóźni, żeby dodać epizod o mnie, jedzeniu, podróżach i Louisie!
- Co? Czemu o mnie? Gadaj, co Harry ci wypaplał! – chłopak zrobił groźną minę. Prawie wybuchłam śmiechem, jednakże zaraz się opanowałam, uświadamiając sobie powagę sytuacji.
- Cicho, Lou, nie przeszkadzaj mi teraz, widzisz, że rozmawiam! – uciszyłam go i powróciłam do rozmowy z mamą, która powoli przeradzała się w kłótnię.
- Dobrze, kochanie, wierzę ci, ale to nie zmienia faktu, że ten chłopiec nie jest dla ciebie odpowiedni. Jego romanse, zachowanie skandalisty… No po prostu nie. I jeszcze po tym, jak całkiem niedawno pocałował Jamesa Cordena w usta! I trwało to pięć sekund! No błagam cię! Przecież to prawie na pewno jest GEJ! – i tu mama przekroczyła granicę.
- Odczep się, dobra? – teraz byłam już naprawdę nieźle wkurzona – Raz, że Harry nie jest gejem, a dwa, że jestem już pełnoletnia, w dodatku nie mieszkam z wami, więc sama o sobie decyduję! I jeśli zechcę spotykać się z Harry’m Stylesem to ty mi tego nie zabronisz! Gdyby był gejem nie umawiałby się ze mną! A jeśli miałabym być dziewczyną maskującą jego prawdziwą orientację, to chyba powiedziałby mi o tym, nie sądzisz? I tak wystarczy mi już, że w zespole jestem po to, by robić szum, nie będę kolejną pożywką dla mediów i rozwścieczonych fanek jako broda*!
- Becca, zauważ to, jak potraktował Taylor Swift. On zaraz cię zwymyśla w mediach! Albo rzuci dla starszej. Chcesz skończyć jak Anna? – myślałam, że roztrzaskam telefon o ścianę.
- Nawet nie mów mi o Annie! Jak możesz posługiwać się jej historią? Wiesz jak cierpiała, wiesz, co zrobiła! I wiesz też, że ja nigdy nie byłam taka, jak Anna! Nic nie może zabić we mnie przekonania, że mam swoją wartość! Nie jestem wspaniała, ale nie będę się operować ani głodzić nawet, jeśli on pewnego dnia mnie rzuci! A nawet jeśli mnie rzuci to wiem, że nie będzie mnie umyślnie ranił podczas ewentualnego rozstania, jak George Annę! A zresztą, ja nawet z nim jeszcze nie chodzę, więc o jakim zrywaniu my w ogóle mówimy? A skoro, jak widzisz, nie jesteśmy  razem, to z łaski swojej daj mi spokój! – warknęłam niezbyt uprzejmie i się rozłączyłam. Westchnęłam. Nie chciałam być taka chamska, ale oskarżenia mamy wyprowadziły mnie z równowagi.
- Przepraszam cię, Lou. – odgarnęłam włosy z czoła. Wiedziałam, że on  wszystko słyszał, w domu jest cicho, a mama mówiła całkiem głośno ze względu na zdenerwowanie, nie mówiąc już o mnie. Ja praktycznie krzyczałam do telefonu – Po prostu mama ma problem z Harry’m. Ale to nie jej sprawa.
- Martwi się o ciebie. – chłopak uśmiechnął się lekko – Wiele osób myśli, że Hazz to homoseksualista, bo czasem zachowuje się prowokacyjnie. Ale wiem, że bardzo cię lubi. Pewnie niedługo będzie czuł też coś więcej. Nie przejmuj się plotkami i pamiętaj, żeby patrzeć na to, jakim jest człowiekiem. Już kilka dziewczyn go zostawiło przez gadaninę mediów. Na pewno bardzo by cierpiał, gdybyś ty była kolejna.
- Nie chcę go ranić. – powiedziałam cicho – Postaram się nie patrzeć na to, co o nim mówią.
- Dzięki. – odparł również cicho – Dziękuję i od siebie, i za niego. A teraz… - jego twarz przybrała łobuzerski wyraz – Mów, co Harry ci o mnie mówił, hm? 
- Oj, tak sobie gadaliśmy. W skrócie: często żartujesz, on cię kocha, jesteś najlepszym przyjacielem pod słońcem, dobrze przytulasz, lubi, jak mówisz mu,
 że go kochasz, podoba mu się twoje nazwisko i jeszcze… - zacięłam się. Co on właściwie mówił…? – A tak! Jeszcze kiedy on się rozebrał na planie, ty biegałeś za nim z kocem i strasznie go bawiła twoja mina.
- No bo kto normalny lata nago podczas kręcenia teledysku?
- A kto powiedział, że Harry jest normalny? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie i oboje się roześmialiśmy. Pomyślałam, że lubię gadać z Louisem. Jest fajnym towarzyszem rozmów.
*broda – dziewczyna dla homoseksualisty mająca ukrywać przed światem jego prawdziwą orientację.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Salut! Otóż jak zapewne wiecie, komentuje tu tylko jedna osoba, za to czytających jest więcej. Wobec tego ja bardzo proszę: niech każdy, kto przeczyta nowy rozdział, niech go skomentuje. Z góry dzięki ;)

6 komentarzy:

  1. świetny, czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, w końcu doczekałam się choć jednego! Od razu jak to przeczytałam, to dostałam takiego kopa, że sobie nie wyobrażasz! Postaram się dodać go jak najszybciej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana do Libster Award. :)
    Na moim blogu dowiesz się więcej: http://oczywampira2.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Twój blog przypadł mi do gustu więc może obserwacja za obserwację?:*

    http://paradiska-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń